Rozdział 2. Gabrielle

520 45 311
                                    

***

Zabrałam torbę i wymsknęłam się z pokoju. Z szafy w przedpokoju wyjęłam marynarkę od mundurka, pospiesznie ją założyłam i opuściłam dom. Moje nogi same obrały kierunek do miejsca, która od dawna bałam się odwiedzić. Bo wtedy śmierć ojca stałaby się realna. Ciągle myślami wracałam do kłótni poprzedzającej jego wypadek, gdyż nieprzerwanie ciążyła mi na sumieniu.

Nie zdążyłam go przeprosić.

Pomimo naszych niezgodności nie chciałam, żeby zginął. Nigdy nie miałam tego na myśli. Tacie wiele brakowało do tytułu wzorowego rodzica. Nieustannie mi umniejszał, na co mu pozwalałam. Naszej relacji brakowało bliskości, ciepła, a przede wszystkim miłości, lecz ostatnią rzeczą jakiej pragnęłam był tragiczny wypadek z finałem na cmentarzu.

Żelazna brama zaskrzypiała i mozolnie rozchylała się, by umożliwić mi wejście. Ze względu na wczesną godzinę panowała tam przerażająca cisza. Jedynym dźwiękiem był szelest liści, tańczących w rytm wygrywany przez subtelne powiewy wiatru. Przemierzałam powoli schody, oświetlone blaskiem ulicznych lamp. Z mętlikiem w głowie dotarłam do grobu taty. Był prawdziwy. Grafitowy z nienagannym wizerunkiem ojca i wygrawerowanymi datami urodzin i śmierci.

Everett Bishop

Ukochany mąż i ojciec.

Płacz wstrząsnął moim ciałem. Potrzebowałam miesiąca, by uświadomić sobie, że tata już nigdy więcej nie pojawi się w moim życiu.

Był stałą, która przypominała mi, że musimy cierpieć, by zasłużyć na następny szczęśliwy etap.

Przepraszamー wyszeptałam, a łzy        spływały po moich policzkach. ー Błagam, 
wróć. Krzycz, krytykuj albo ignoruj, cokolwiek... Proszę... ー wyrzucałam z siebie, a płacz nie ustępował. ー Wróć, tato. Potrzebuję cię.

Pomimo wszystkiego, co zaszło nie jestem gotowa, byś odszedł.

Usiadłam na ławeczce obok grobu. Brakowało mi animuszu na ostateczną rozmowę z ojcem. A byłam mu ją winna.

ー Wybacz mi, tato, proszę. Teraz już wiem, jaką moc mają słowa ー rzuciłam gorzko, ocierając łzy. ー Szkoda, że zabrakło nam czasu, by nauczyć się wzajemnie kochać. Gdybyś mógł wrócić, postarałabym się z całych sił.

Wierzyłam, że kiedyś ojciec przestałby patrzeć na mnie z nieodłącznym zawodem. Jednak teraz już było zbyt późno. Odszedł i nigdy nie uda mi się zasłużyć na jego uczucia.

Mam nadzieję, że jesteś w lepszym miejscu, tato. Obiecuję, że kiedyś będziesz ze mnie dumny.

Wiatr zdmuchnął płomień jednej świecy, stojącej na grobie. Potraktowałam to jako znak, że tata mi wybaczył i przyjął moją deklarację. Ogarnął mnie wewnętrzny spokój, który rozlał się po moim ciele. Na krótki moment zastąpił krew i pozwolił mi podziwiać uchwyconą dostojność ojca, ale i oziębłość wylewającą się z jego oczu. Pamiętam to spojrzenie, nadzwyczajnie przytłaczające, a zarazem harde. Obserwując tęczówki taty dostrzegłam, że Miles miał identyczne. Z jedną różnicą ー jego oczy wypełniało ciepło i emocje, których nigdy nie starał się ukrywać. Moje zaś zawsze przedstawiały fałsz, by pozostać zakrytą przed światem, który okaleczał moją duszę.

Nie wiem, ile czasu spędziłam u ojca, ucząc się akceptacji nowej rzeczywistości. Gdy wreszcie lampy się wyłączyły pozostawała mi godzina do zajęć. Byłam w niedużej odległości od szkoły, więc postanowiłam kupić sobie kawę i powoli kierować się ku Liceum Sunvale.

Love GamesWhere stories live. Discover now