Rozdział 19

5.3K 122 0
                                    

- Będzie dobrze. – Uśmiechnęła się do mnie.

- Oby. – Zaśmiałam się krótko. – Ale co zrobić. Życie to rozstania i rozczarowania.

- Ale nie tylko. – Popatrzyła na mnie tak, że wiedziałam, że mnie rozumie.

- Przepraszam. – Zaczęłam bawić się bransoletką. – Ale w naszej rodzinie to Lizzie jest optymistką. - Zaśmiałam się, próbując rozładować budujące się we mnie napięcie.

- Równowaga musiała zostać zachowana. Nie przejmuj się. – Machnęła ręką. – Grunt to pamiętać, że po burzy zawsze wychodzi słońce.

    Uśmiechnęłam się niewyraźnie, myśląc, że moja burza jak na razie nie chce się skończyć. Nie do końca jej wierzyłam i myślę, że wiedziała, że mnie tak do końca nie przekonała.

    - Cóż, ja już będę wracać do środka. - Powiedziała Catherine. - A tobie życzę dobrej nocy.

    - Dziękuję. - Odpowiedziałam, po czym uśmiechnęłam się do kobiety po raz ostatni, a ta wróciła do środka.

    A ja w końcu zostałam sama. Pytania Catherine dotyczyły wątpliwości, które miałam już od dawna, ale dopiero dziś na myśl o nich czułam tylko spokój.

    Wszystko będzie dobrze.

    Ta myśl była tak nie w moim stylu, że przez chwilę zaczęłam poważnie rozważać możliwość, że ktoś siedział mi w głowie.

    Westchnęłam ciężko. Musiało być lepiej, bo już chyba gorzej nie mogło.

    Wróciłam do środka i chciałam już wrócić do stolika, bo właśnie zaczęto podawać deser, kiedy złapała mnie moja siostra. Co mnie tak dzisiaj rozchwytywali, kurde?

- Hej, Meg!

    Odwróciłam się do Lizzie, tłumiąc w ostatniej chwili ciężkie westchnięcie.

- Hej, coś się stało? - Zapytałam, bo miała niewyraźny wyraz twarzy.

- Richard pyta się co z Rickiem. Nie miał okazji zapytać się wcześniej...

- No i przy okazji strasznie cię za niego przepraszam. – Richard podszedł do nas, a ja machnęłam ręką.

- Nic się nie stało. - Powiedziałam. - Trochę za dużo wypił, więc odstawiłam go na górę.

- Zerwała z nim dzisiaj dziewczyna. – Lizzie spojrzała na mnie.

- Wiem. – Był to jeden z wątków, które Alarick rozwinął dosyć szeroko, a ja cierpliwie go słuchałam. – Wspominał.

- Nigdy nie miał mocnej głowy do alkoholu. Poza tym, Meg, gdzie zgubiłaś Johny'ego?

    Lizzie szturchnęła go.

- Richard – syknęła.

- Musiał jechać do szpitala. – Dziwnie się zachowywali. A ja nie miałam siły tego teraz analizować.

- Szkoda, że nie mógł zostać. – Moja siostra bawiła się naszyjnikiem. - Za chwilę będą kroić tort.

Zmieniła temat, zanim zdążyłam zapytać o co jej chodziło. Nie żebym miała taki zamiar.

Richard spojrzał na moją siostrę.

- Lizz, widziałaś gdzieś Willa? O, już jest! Will!

Poczułam gwałtowną falę paniki zalewającą mnie jak ocean, gdy Richard skinął na przyjaciela, a ja marzyłam tylko o tym, żeby znaleźć się gdziekolwiek indziej tylko nie tu, gdzie akurat stałam. Ale na ucieczkę było już za późno, bo mężczyzna właśnie do nas podszedł.

- Meg, to mój najlepszy przyjaciel, Will. Will, to jest Meg – siostra Lizz i moja przyjaciółka. – Richard objął przyjaciela ramieniem, w drugiej ręce trzymając kieliszek szampana.

- My w zasadzie się już znamy.

To co w nas najlepszeWhere stories live. Discover now