Rozdział 16

5.8K 137 1
                                    

Poprawiłam fryzurę i pociągnęłam nosem. Na zaczerwienione oczy nie byłam w stanie wiele teraz zaradzić, więc mogłam się tylko modlić, żeby nikt niczego nie zauważył.

    Wyszłam z łazienki i zobaczyłam opartą o ścianę naprzeciwko Lisę. Ręce założone miała na piersiach i wpatrywała się we mnie uważnie. Jak tylko wyszłam, odepchnęła się od ściany i podeszła do mnie.

    - Co się stało? - Zapytała od razu i przytuliła mnie.

    I tyle, jeśli chodziło o niezauważenie moich zaczerwienionych oczu.

    - William... on... - zaczęłam, ale pokręciłam w końcu tylko głową, nie będąc w stanie dokończyć. - Nieważne.

    Lisa wiedziała kiedy naciskać, a kiedy nie. Dlatego powiedziała tylko:

    - Pieprzyć tam go. - Prychnęła. - Szkoda twojego zdrowia na tego skur... - W porę ugryzła się w język, widząc małą siostrzenicę Richarda wychodzącą z łazienki. Moja przyjaciółka poczekała aż dziewczynka wróci na salę, po czym dokończyła: - ...wysyna.

    Zaśmiałam się.

    - Co mnie ominęło?

    - Właśnie! - Lisa uderzyła się w czoło. - Za chwilę toasty i jesteś poszukiwana. - Spojrzała na mnie niepewnie. - Jesteś pewna, że...?

    - Nie dajmy sukinsynowi zepsuć nam wieczoru. - Oznajmiłam, a ona się uśmiechnęła.

- I to jest prawidłowe podejście, moja droga.

    - Dobra, wracajmy. - Powiedziałam. - I módlmy się, żeby już się odwalił.

    - Dokładnie.

    Wróciłyśmy na salę, na której większość gości zdążyła już z powrotem usiąść na swoich miejscach. Nie widziałam nigdzie Williama, ale nie martwiło mnie to jakoś bardzo. Podeszła wtedy do mnie Lizzie, a Lisa posłała mi spojrzenie mówiące, że ona już pójdzie do naszego stolika, więc tylko skinęłam jej głową, po czym spojrzałam na siostrę.

    - Meg, jeśli nie chcesz...

    Posłałam jej zdziwione spojrzenie, po czym odszukałam w tłumie Lee. Już zdążył jej powiedzieć? Byłam pewna, że mój wzrok wyrażał czystą dezaprobatę, ale mój starszy przyrodni brat tylko uśmiechnął się do mnie, dając mi do zrozumienia, że niczego nie żałował. Spojrzałam z powrotem na Lizzie, ściskając lekko jej dłoń, jednocześnie w myślach poprzysięgając Lee zemstę za to, że wszystko jej powiedział.

    - Hej, nie ma mowy, żebym nie wzniosła toastu na twoim weselu.

    Uśmiechnęła się szeroko i wtedy rozległ się głos ojca Richarda, który jako pierwszy podszedł do mikrofonu stojącego na podwyższeniu, żeby wznieść toast za parę młodą.

    Posłałam Lizzie szczery uśmiech, po czym wróciłam do swojego stolika, a ona wróciła do Richarda.

    - Zgromadziliśmy się tutaj w tym niezwykle wyjątkowym dniu, by świętować najlepsze, co mogło kiedykolwiek spotkać mojego najstarszego syna w całym jego życiu. A jest to małżeństwo z kobietą taką jak Isabelle Lawrence. Kochana, od teraz z dumą będę nazywać cię moją synową.

Uśmiechnęłam się na widok łez szczęścia w oczach mojej siostry i tego, jak Richard obejmował ją ramieniem.

Ojciec pana młodego kontynuował jeszcze swój toast przez całe dziesięć minut i później nadeszła kolej na mnie. Podniosłam się z miejsca i widząc jak William wraca z dworu, przykleiłam do ust mój najlepszy uśmiech i weszłam na podwyższenie.

    - Cóż więcej można powiedzieć, kiedy widzi się szczęście na twarzach tych dwojga? - Zapytałam ze śmiechem, patrząc na siostrę. Odgarnęłam włosy za ucho i poczekałam aż goście przestaną się śmiać. - Od razu widać, że będą cudownym małżeństwem i już na pewno jeszcze bardziej wspaniałymi rodzicami.

    Widziałam pokrzepiający uśmiech Lisy i mojej siostry. Odchrząknęłam, nadal się uśmiechając.

    - Jednak od czego są siostry, co? Lizzie powiedziała mi, że nie mam narobić jej wstydu i jak bardzo cię kocham siostrzyczko, to jednak... goście bardzo chcą wiedzieć, jak się poznaliście.

    Ze śmiechem patrzyłam jak Lizzie, śmiejąc się, chowa twarz w dłoniach, a Richard zaśmiewa się, wiedząc, co się szykuje. Ja kontynuowałam.

- Moi drodzy, tych dwoje jest dowodem na to, że prawdziwa miłość istnieje. A czasem wszystko zaczyna się od zdzielenia tego jedynego po twarzy. - Zawiesiłam głos i zaśmiałam się, widząc wyraz twarzy mojej siostry. - I wiem, że chyba nie dożyję kolejnego dnia, jeśli będę kontynuować, jednak nie mogę odebrać wam tej nadziei, którą daje mi ta historia. - Uśmiechnęłam się.

To co w nas najlepszeWhere stories live. Discover now