- Dzięki. A teraz może już wracaj do swojej panny młodej.
- Lecę. – Mrugnął do mnie, po czym wrócił do Lizzie, a ja wróciłam do stolika, przy którym siedziała Karen z nogami na sąsiednim krześle.
- Hej, jak się trzymasz? - Zapytałam ją, a ona uśmiechnęła się lekko. Była coraz bardziej zmęczona.
- Przez to wszystko mogłabym całe dnie spać. - Odgarnęła włosy za ucho i dopiła wodę z kieliszka. - Na myśl, że potrwa to jeszcze pięć miesięcy... - Zobaczyła moją minę i umilkła. - Wybacz...
- Nic się nie stało. - Zapewniłam ją, zła na samą siebie, że w porę nie zapanowałam nad wyrazem twarzy, gdy usłyszałam, w którym miesiącu jest. - Naprawdę. - Powiedziałam, uśmiechając się do niej.
Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy, a ja zobaczyłam Matt'a idącego w naszym kierunku, szczerzącego się na widok przysypiającej Karen.
- Ładnie to tak wymęczyć własną żonę? - Rzuciłam do niego, kiedy odsunął krzesło stojące obok mnie i usiadł.
- Ćśś... daj jej spać. Poza tym to nie ja ją tak wymęczyłem, tylko ten mały w jej brzuchu. - Wskazał ze śmiechem blondynkę. - Narzeka czasem zupełnie jak jej matka.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Wahania nastroju w końcu jej przejdą.
Uśmiechnął się do mnie.
- Mam nadzieję. - Zaśmiał się pod nosem.
Obserwowałam przez chwilę tańczących ludzi.
- Zatańczysz? - Z zamyślenia wyrwał mnie nagle czyjś głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że podszedł do mnie jeden z drużbów. Rozpoznałam w nim jednego z licznych kuzynów Richarda.
Usłyszałam parsknięcie Matt'a. Wiedziałam o co mu chodziło. Drużba trochę się już zataczał. Krawat już dawno zdjął, marynarkę miał zawieszoną na ramieniu i miał rozpięte górne dwa guziki od koszuli. Jasne włosy, które podczas ślubu miał jeszcze jakoś ogarnięte, teraz były w nieładzie.
Uśmiechnęłam się do nadal opartego o poręcz sąsiedniego krzesła kuzyna Richarda, żeby grzecznie mu odmówić, kiedy zobaczyłam Williama. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach zobaczyłam, że chciał podejść. Decyzję podjęłam w ułamku sekundy.
- Chętnie. - Wolałam spędzić ten czas z pijanym i względnie niegroźnym pijanym drużbą, niż z moim ex.
Wstałam z miejsca, a kuzyn Richarda uśmiechnął się do mnie i zaprowadził mnie na parkiet.
Jednak zanim tam doszliśmy, zauważyłam, że on raczej nie był w stanie tańczyć. Dostrzegł mój niepewny wzrok i przystanął, uśmiechając się.
- Jak się bawisz? – Zachwiał się, więc go przytrzymałam, chwytając go za ramię. – Dzięki. – Zaśmiał się, odkładając na pobliski stół kieliszek szampana. Zapewne nie pierwszy.
- Dobrze się czujesz? – Miał nieobecny wzrok i wyglądał jakby miał się za chwilę przewrócić. Musiałam się nieźle pilnować, żeby się nie roześmiać.
- Nie bardzo, ale to nic. Niedługo mi przejdzie. – Znowu się zachwiał.
- No chyba jednak nie. – Podeszliśmy do stołu i odsunęłam mu krzesło. – Usiądź tu.
Zrobił co mu kazałam i zaśmiał się niewyraźnie, z powrotem chwytając kieliszek.
- Kiepski podryw, skoro nie mogę nawet ustać na nogach. – Popatrzył na mnie.
CZYTASZ
To co w nas najlepsze
RomanceMeghan nigdy nie spodziewała się, że na ślubie własnej siostry spotka mężczyznę, o którym nie chciała już nigdy więcej myśleć. Ale życie potrafi być zaskakujące... tak samo jak William.