Rozdział 12 (poprawione)

6K 140 0
                                    

- Dzięki. A teraz może już wracaj do swojej panny młodej.

- Lecę. – Mrugnął do mnie, po czym wrócił do Lizzie, a ja wróciłam do stolika, przy którym siedziała Karen z nogami na sąsiednim krześle.

- Hej, jak się trzymasz? - Zapytałam ją, a ona uśmiechnęła się lekko. Była coraz bardziej zmęczona.

- Przez to wszystko mogłabym całe dnie spać. - Odgarnęła włosy za ucho i dopiła wodę z kieliszka. - Na myśl, że potrwa to jeszcze pięć miesięcy... - Zobaczyła moją minę i umilkła. - Wybacz...

- Nic się nie stało. - Zapewniłam ją, zła na samą siebie, że w porę nie zapanowałam nad wyrazem twarzy, gdy usłyszałam, w którym miesiącu jest. - Naprawdę. - Powiedziałam, uśmiechając się do niej.

Siedziałyśmy przez chwilę w ciszy, a ja zobaczyłam Matt'a idącego w naszym kierunku, szczerzącego się na widok przysypiającej Karen.

- Ładnie to tak wymęczyć własną żonę? - Rzuciłam do niego, kiedy odsunął krzesło stojące obok mnie i usiadł.

- Ćśś... daj jej spać. Poza tym to nie ja ją tak wymęczyłem, tylko ten mały w jej brzuchu. - Wskazał ze śmiechem blondynkę. - Narzeka czasem zupełnie jak jej matka.

Zaśmiałam się pod nosem.

- Wahania nastroju w końcu jej przejdą.

Uśmiechnął się do mnie.

- Mam nadzieję. - Zaśmiał się pod nosem.

Obserwowałam przez chwilę tańczących ludzi.

- Zatańczysz? - Z zamyślenia wyrwał mnie nagle czyjś głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że podszedł do mnie jeden z drużbów. Rozpoznałam w nim jednego z licznych kuzynów Richarda.

Usłyszałam parsknięcie Matt'a. Wiedziałam o co mu chodziło. Drużba trochę się już zataczał. Krawat już dawno zdjął, marynarkę miał zawieszoną na ramieniu i miał rozpięte górne dwa guziki od koszuli. Jasne włosy, które podczas ślubu miał jeszcze jakoś ogarnięte, teraz były w nieładzie.

Uśmiechnęłam się do nadal opartego o poręcz sąsiedniego krzesła kuzyna Richarda, żeby grzecznie mu odmówić, kiedy zobaczyłam Williama. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach zobaczyłam, że chciał podejść. Decyzję podjęłam w ułamku sekundy.

- Chętnie. - Wolałam spędzić ten czas z pijanym i względnie niegroźnym pijanym drużbą, niż z moim ex.

Wstałam z miejsca, a kuzyn Richarda uśmiechnął się do mnie i zaprowadził mnie na parkiet.

Jednak zanim tam doszliśmy, zauważyłam, że on raczej nie był w stanie tańczyć. Dostrzegł mój niepewny wzrok i przystanął, uśmiechając się.

- Jak się bawisz? – Zachwiał się, więc go przytrzymałam, chwytając go za ramię. – Dzięki. – Zaśmiał się, odkładając na pobliski stół kieliszek szampana. Zapewne nie pierwszy.

- Dobrze się czujesz? – Miał nieobecny wzrok i wyglądał jakby miał się za chwilę przewrócić. Musiałam się nieźle pilnować, żeby się nie roześmiać.

- Nie bardzo, ale to nic. Niedługo mi przejdzie. – Znowu się zachwiał.

- No chyba jednak nie. – Podeszliśmy do stołu i odsunęłam mu krzesło. – Usiądź tu.

Zrobił co mu kazałam i zaśmiał się niewyraźnie, z powrotem chwytając kieliszek.

- Kiepski podryw, skoro nie mogę nawet ustać na nogach. – Popatrzył na mnie.

To co w nas najlepszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz