Rozdział 14

5.8K 126 0
                                    

Trzy piosenki pod rząd okazały się zbyt dużym wyzwaniem dla moich nóg i obcasów, więc wróciliśmy do jego stolika.

Stwierdziłam, że pijany Alarick był podobny zachowaniem do Richarda, ale bardziej uśmiechnięty i miał na pewno większe poczucie humoru. Jak się dowiedziałam, ich matki były siostrami i praktycznie wychowywali się razem.

    Tym razem, siedząc przy stole, znowu napotkałam spojrzenie Richarda, który zerkał na nas co jakiś czas. Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić.

- Nadal nam się przygląda? – Alarick siedział tyłem, więc musiał chyba wywnioskować to z mojej miny.

- Mhm. – Upiłam łyk szampana z mojego kieliszka.

- Niedługo będą kroić tort. - Stwierdził zupełnie bez sensu. - Ale najpierw toasty.

- Mhm. – Mruknęłam, nie bardzo skupiając się na jego słowach.

Patrzyłam gdzieś ponad jego ramieniem. Ogarnęło mnie dziwne otępienie i chciałam tylko położyć się do swojego łóżka i iść spać. Byłam zmęczona, ale raczej emocjonalnie, a nie fizycznie. A jeszcze ten toast...

- Hej, wszystko ok?

    Spojrzałam z powrotem na niego, jednym haustem dopiłam szampan i uśmiechnęłam się.

- Tak. - Nie zabrzmiało to przekonująco i doskonale o tym wiedziałam.

- Wiesz, jestem tak pijany, że jutro naprawdę niewiele będę pamiętał. – Położył rękę na sercu. – Twoje sekrety, jeśli zechcesz mi je zdradzić, będą bezpieczne.

- Dzięki. – Czułam na plecach spojrzenie Williama. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że nadal tam stał, już od ponad godziny.

- Chcesz wyjść na zewnątrz?

- Chętnie. - w sali przez te kilka godzin zdążyło się zrobić duszno.

    Wyszliśmy na balkon. Od razu owiało nas cudowne, nocne, chłodne powietrze. Oparliśmy się o balustradę, ja przodem, on tuż obok mnie, tyłem.

- Powiedz mi, Meg. Jak jakikolwiek facet mógł cię zostawić i pojechać do jakiegoś cholernego szpitala? 

- Rick, jesteś pijany. – Stwierdziłam, nie chcąc odpowiadać na jego pytanie. Ta rozmowa zmierzała w niebezpiecznym kierunku.

- Nie, mówię poważnie. – Głos miał niewyraźny, patrzył na salę pełną gości. – Oczywiście, tak, jestem pijany, przyznaję się bez bicia. – Uniósł obie ręce w obronnym geście, w jednej dłoni trzymając kolejny kieliszek. Spojrzał na mnie tak jakoś smutno. Wzdrygnęłam się. – Po prostu jesteś świetną dziewczyną... - Jego dobry humor wrócił tak nagle jak zniknął, co przyjęłam z wyraźną ulgą.

    Stanęłam przed nim, kładąc mu ręce na ramionach, chcąc jak najszybciej zakończyć te jego wynurzenia.

- Jesteś pijany i myślę, że powinieneś pójść się położyć. – Wyciągnęłam mu kieliszek z dłoni. – Zostawię dla ciebie kawałek tortu, ok?

    Skinął głową, opierając się głową o moje ramię. Ręce miał zwieszone wzdłuż ciała, a kiedy nie pozwoliłam mu objąć się w talii, odpuścił. 

- Pasowalibyśmy do siebie, prawda?

- Chodź. Na piętrze powinny być pokoje dla gości. – Pomogłam mu wstać, zarzuciłam sobie jego ramię i zaczęliśmy iść pod ścianą sali w stronę schodów na piętro.

- Lubię cię.

    Normalnie pewnie odpowiedziałabym na flirt flirtem, ale nie miałam nastroju ani siły. Poza tym, był kompletnie pijany. Ja też trochę wypiłam, ale ja nie byłam już tego typu dziewczyną.

- Ja ciebie też, Rick, ale naprawdę powinieneś iść się położyć. – Nie mam pojęcia jak daliśmy radę wejść na piętro, ale znalazłam wolny pokój, a on padł na łóżko. – Odpocznij, ok?

Podeszłam do drzwi i odwróciłam się po raz ostatni. Podniósł się na łóżku i uśmiechnął się nieprzytomnie.

- Oczywiście, Me-ghan. – Przeciągnął moje imię.

- Zamknij się i idź spać, Rick. - Zaśmiałam się.

Wyszłam na korytarz i po cichu zamknęłam  za sobą drzwi, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jak można się było aż tak upić?

- Meghan?

To co w nas najlepszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz