Transformers prime (Życie Po)...

Par figaluna12

14K 783 1.4K

📡Dla fanów Transformers Prime🔭🚀🛸🛰🪐⭐🌍🤖 Uwaga!!!!!-To NIE jest historia miłosna!!!! *** Z góry przepra... Plus

Główni bohaterowie
1.Opowieść Miko
2. Opowieść Rafaela
3.Opowieść Jack'a
4.Opowieść Ratcheta
5.Baza
6.Klucz do serca
7.Duchy i doświadczenia
8.Rany nie do końca Boskie
9.Wina i kara
10.Trzy probówki
11.Transformacja czy metamorfoza
Ogłoszenie
12.Chłopaki nie płaczą
13.Sprawy przyziemne i niebiańskie
14.Present perfect
15.New style
16.Bo dlaczego by nie ?
Hej
17.Kraina Śmierci
18.Kiedy dobry pasterz nie patrzy wilk przebiera się za owce
19.Ch***e problemy (nie) potrzebują ch****ych rozwiązań
Sorry
20.Fiatem na czołg
21.Hura? Ale czy jest się z czego cieszyć?
22.Wspomnień naszych wina
Pytanie
24.Opowieść Bumblebee
25.Wywiad z przeszłością
26. Sygnał życia
27. Kiedy umysł śpi budzą się demony (ale i duchy, zjawy i anioły)
28. Przykra rzeczywistość
29. Wszyscy jesteśmy do czegoś przywiązani, wszyscy za kimś tęsknimy.
30. Pałac przeszłości
31. Okno na światy
32. Survivor
33. Wyruszać czas
34. Życie jest jak tramwaj
35. The good doctor
36. Życie mnie. Mnie !
37. Mroczniejsza strona ciemnej strony mocy
Ankieta
38. Niepokój i tajemnice gryzą mnie w stopy
39. Danse Macabre
40. Czeluści Morii
41. Człowiek zza szklanej tafli
42. Zobaczyć cię jeszcze raz
43. Grona gniewu
44. Poznajmy się lepiej
45. Dom bez klamek
46. Szaleństwo i sny

23.Następna stacja, Cybertron

210 11 85
Par figaluna12


Jakbyście zauważyli jakieś zmiany to postanowiłam w końcu zrobić porządek i ponumerować rozdziały. I podzielić serie na księgi.

Raph

Siedzenie przy biurku z laptopem wcale nie jest odpoczynkiem. Czasem wręcz przeciwnie, czuł się bardziej zmęczony po paru godzinach przy kompie niż po paru treningach z samoobrony. Z których swoją drogą był najgorszy z całej trójki. Jack i Miko rywalizowali w tej jak i podobnych konkurencjach między sobą. A on, on miał swój własny świat, umysłu. Zwłaszcza, że zwaliło się na nich coraz więcej.

Odkąd Jack zaczął pracował pod okiem dr. Hadena towarzyszył mu przy paru operacjach dziennie. On i Miko popierali to gdyż pomimo iż Jack nie był w stanie opanować całej medycyny w tak krótkim czasie nawet jeśli w porównaniu do prawdziwych studentów jego ,,wykłady" odbywały się w tajnej jednostce wojskowej w praktyce. Zaopatrzenie medyczne mogło się przydać, a im więcej Jack umiał tym lepiej. Z tego powodu to on i Miko musieli zatroszczyć się o gromadzenie żywności. Jeździli na rowerach na ,,długie wycieczki". W rzeczywistości jeździli do oddalonych o nawet 10 km od granicy terenu Strefy wojskowej miasteczek w celu kupienia za gotówkę produktów długoterminowych.

Udało im się zdobyć również parę racji wojskowej żywności, które dostają żołnierze na misji np w Afganistanie. Były to paczuszki wypełnione żywnością (rzecz jasna chemiczną) ale wlewając do niektórych małe ilości wody temperatura wewnątrz podnosiła się i np ,,lazania" lub,, potrawka z kurczaka" była gotowa. Zawierała też twarde jak skała suchary, konserwy, herbatę i kawę w tabletkach lub granulkach i mały zestaw przetrwania itp. Bardzo fajne gdyż dużo jedzenia, a zajmowało mało miejsca. Na szczęście miasteczka postanowiły się wybić na sprzedawaniu wojskowych akcesoriów ( zwłaszcza jeden starszy pan z amnezją )bo były blisko zamkniętej strefy wojskowej. Żołnierze od czasu do czasu przychodzili tam kupować co nieco (pomimo, że mieszkańcy nie wiedzieli co w na tym terenie jest to snuli teorie). Czasami nawet mieli racje z innych krajów.

Gdyby ktoś nie kojarzył. Polska wojskowa racja żywnościowa.

Jeśli ktoś ma czas lub ochotę albo nadal nie ogarnia to może sobie obejrzeć o co come on. Film jest autorstwa youtubera Stilgera. Żołnierze i harcerze korzystają z takich racji na całym świecie. Jednak według harcerskiej relacji mojej siostry smak pozostawia wiele do życzenia. No cóż ale jeżeli to jest zestaw przetrwania to raczej smak nie jest priorytetem.

Ps: Co do zasady to pozostaje ta sama lecz każdy kraj produkuje trochę inną zawartość i różne zestawy dla swoich żołnierzy.

Jedzenie i przybory były chowane w ,,ich aucie" starym czerwonym, ukradzionym Fiacie. Okazało się to być dobrą kryjówką gdyż samochód mieścił w sobie więcej niż można było się spodziewać. I nikt się do niego (chyba ze wstydu ) za bardzo nie zbliżał choć i tak dla pewności zakrywali paczki z żywnością i butelki jakimiś ciemnymi kocami by nikt nie zauważył. Jak na amatorów ich wyposażenie było całkiem, całkiem.

W ogóle Agent Fowler zapewnił ich, że prawidłowy właściciel ,,wygrał" nowego Jipa i wakacje na Figi. A auto pozwolił im zatrzymać. Żadne pocieszenie po stracie, której doznali ale sprzęt to sprzęt nawet tak badziewny.

Musieli jednak strzec się na baczności gdyż pani Darby będąca już chyba w 6 miesiącu ciąży łaziła za nimi jak pająki za Miko. Przynajmniej tak utrzymywała dziewczyna. To dziecko będzie chyba kłębkiem nerwów jak ona ciągle się stresuje lub gdzieś za nimi łazi ,,pocieszając" i chyba coś podejrzewając.

Co do Pani Darby zamieszkała na stałe w domu Agenta Fowlera, który znajdował się jakiś czas drogi za terenem wojskowym. Oboje przyznali że na obecnym etapie ciąży nie powinna przebywać stałe w jednostce wojskowej i się przemęczać ale i tak często przyjeżdżała. Pomimo, że widac było, że brzuch przeszkadza jej normalnie chodzić. Ale przecież musiała sprawdzić ,, czy myją zęby" czego efektem było ,, prześladowanie".

Agent Fowler bardzo o nią dbał nie odstepował jej o krok, gdy tak chodziła ( choć nie powinna) ten targał za nią cały leżak by mogła usiaść w każdej chwili. W specjalnym koszyku targał min ogórki i słoik majonezu itp ,, gdyby zgłodniała". Ona i jej już od niedawna narzeczony nie chcieli poznawać płuci swego dziecka przed narodzinami. Jak to określili ,,chcieli mieć niespodziankę". Raph uważał, że to urocze do chwili gdy zauważył w byłym pokoju pani Darby 2 długie jak papier toaletowy listy imion męskich i żeńskich przy czym pomagał jej Agent Fowler będący na chwilowym przymusowym urlopie gdyż akcja z bieganiem po Strefie pt ,,POTRZEBUJE KOMANDOSÓW" mocno nadszarpnęła wiarę jego przełożonych w jego zdrowie psychiczne.

Co do Miko to dziewczynie odbiło po raz kolejny. Miała jakby senny napad histerii. Pewnej nocy zaczęła się wydzierać w nocy jakby ktoś ją obdzierał ze skóry. On i Jack wbiegli tam z bronią i zobaczyli dziewczynę klęcząca na środku pokoju. Płakała i krzyczała coś w swoim ojczystym języku na coś co tylko ona sama widziała na ścianie. Rozpoznali tylko jedno słowo ,,Wrecker". Później okazało się, że lunatykowała ale obu chłopcom włosy stanęły dęba na ten widok. Dużo czasu mineło zanim udało im się ją obudzić. Przyżekała, że nic z tego nie pamieta.

Ale to nie znaczy, że z nim było lepiej. W snach coraz częściej gonił go Sounwave, dopadał go, chwytał za kark i wyświetlał na swoim twarzo-ekranie uśmiechniętą emotkę. A Bee nie było żeby go przegonić.
A co jeśli Soundwave naprawdę stoi przy jego łóżku gdy śpi? Przecież został uwięziony w Strefie Cienia przez niego, to on nacisnął na guzik i to on bezpośrednio wysłał go do Strefy Cieni. Nie zdziwiłby się gdyby teraz chciał się zemścić przynajmniej chociażby miażdżąc go w jego snach. Bał się go.

***
Teraz Raph siedział przy kompie i koordynował ustawienia mostu Ziemnego. Jakieś półtorej godziny temu wysłał Miko do Nowego Yorku do Vogela w celu ustalenia pozycji wroga. Czasami szedł z nią ale najbardziej był potrzebny w bazie bo gdyby June Darby albo Agent Fowler spytali gdzie jest mógł zapewnić jej alibi. Dziewczyna bardzo nie chciała iść do wojskowego terapeuty na spotkanie, z którym próbowali ją notorycznie zabierać. Z resztą jego i Jack'a również.

- Halo ,,Zmiennokształtna"odbiór, podaj status, jest z tobą ,,Krecik"?( Krecik- pseudonim Vogela)

-,,Zmiennokształtna" do ,,Archanioła". Jesteśmy nadal w tunelach ,,Krecik" jest ze mną.

Krecik niby taka urocza bajka ale do dzisiaj pamiętam jak w jednym odcinku Krecik przytrzasnął zającowi uszy szufladą, a potem jeździł po nich rozgrzanym żelazkiem. Sadysta.
Ale i tak uwielbiam.

-Ej, ej to znowu Baza, mogę się przywitać?- usłyszał głos Vogela gdzieś z boku.

-No pewnie.

-Miko skup się na m...

-Heeeejjj!!!

Vogel wydarł się do telefonu tak, że biedny Raph w słuchawkach aż zleciał z krzesła.

-Miko!!! Ty....Eh, nieważne macie coś?

-Jeszcze nie ale wow... Oddzwonimy Raph.

-Miko przeckeż moż...- Rozłączyła się. A przecież prosił by tak nie robiła.

-Bulk nie nie pij tego!!!- rzucił się na biurko i zabrał kotu jego kawe zalaną energetykiem do, ktorej kot przymiezał się po raz siódmy tego dnia. A potem zachowywał się jakby miał shizofrenie. Pomimo tego Raph miał rękę do zwierząt i tłuściutki kotek nie miał mu tego za złe. Raph podrapał grubaska za zdrowym uchem. A następnie wzioł się za projekt, który od dłuższego czasu chodził mu po głowie...

Miko

Tropienie z Vogelem kryjowki M.E.C.H'u w wielkim mieście, które tylko on znał nie należało do najprostrzych. Od 8 dni łazili w przebraniach za Palmerem, podsłuchiwali go i jeździli po metrze wagonem roboczym Vogela. Chłop dostał takiego zawału gdy zadzwonili, że myśleli, że umiera po drugiej stronie słuchawki. Pomimo swoich dziwactw okazał się nawet dobrym przewodnikiem i pomocnikiem.

Gość wzioł wolne w pracy by im pomóc. Miał totalnego świra by pomóc im dostać się na obcą planetę i uratować metalowych ,,ludzi-kretów". Nawet jak musiała wracać mostem ziemnym do bazy by tworzyć jakieś pozory normalności i udowodnić June i Willowi ze jest, nigdzie nie uciekła. To Vogel trzymał warte przy hotelu, w którym Palmer się zatrzymał.
Jeśli uda im się wyjść z tego cało i wrócic to trzeba będzie pogadać z Fowlerem by go przyjoł na szkolenie. Nie dokonali jakiś niesamowitych postępów ale w Nowym Yorku znaleźli fajny sklep ze sprzętem surwiwalowym gdzie kupili alpinistyczny namiot -wytrzymały i całkim dobrej jakości, jakieś przybory do wspinaczki i ciepłe polarne śpiwory.
Płacili rzecz jasna gotowką by nikt ich nie wykrył. Pieniądze były wypłacane z ich własnych kont jeszcze w Strefie. W końcu przelali im jakieś drobniaki za uratkwanie świata nie ?

Szpiegowanie szpiega M.E.C.H u z Vogelem okazało się ciekawsze niż myślała. Gość miał ciekawe historie i znał całkiem dobrą budę z burito.

Teraz szli zamkniętymi tunelami, musieli zostawić jego wagon przed wejściem gdyż były tam zamontowane znaki zakazujące przejazdu. Szli wzdłuż starych już dawno wycofanych z użytku torach. Vogel powiedział, że ta część powstała długo przed wojną i że nikt się tu od lat nie zapuszczał. Przynajmniej tak się jej zdawało, że tak powiedział bo ziewała na to. Sam tunel nie wyglądał za ciekawie gdyż było tu pełno kurzu i o zgrozo pająków. Miała arachnofobie i samo przebywanie z pająkami w jednym pomieszczeniu było torturą.

Jednak w tej odnodze starych tuneli można było wyczuć coś jeszcze. Tak, na pewno, powietrze było wentylowane. Nie było tak zatęchłe i zastałe jak w innych.

Ale co oni tu w ogóle robili, otórz przyleźli tu za sygnałem chipu Palmera. Gość zniknoł im. Obawiali się nawet, że zauwazył, że jest śledzony. Nie wyglądał na bystrego ale w końcu był szkolonym komandosem co nie ? Przyleźli tu kiedy tylko złapali jego sygnał.

Nie używali latarek by nie zwracać uwagi potencjalnego wroga. Miko i tak tego nie potrzebowała bo dzięki zmysłą zwierzęcym widziała w ciemnościach. Co było według niej za-rom-bi-ste ale taniec szczęścia zdążyła już oddtańczyć pierdyliard razy. Jednak musiała trzymać Vogela za rękę bo ten z kolei nie widział nic.

Nagle w jej kieszeni zadrżał głucho telefon. To był Raph. Odebrała.

- Halo ,,Zmiennokształtna" odbiór, podaj status. Jest z tobą ,,Krecik"?

-,,Zmiennokształtna" do ,,Archanioła". Jesteśmy nadal w tunelach ,,Krecik" jest ze mną.

-Ej, ej to znowu Baza, mogę się przywitać?- Spytał Vogel.

-No pewnie.

-Miko skup się na m...

-Heeeejjj!!!

Usłyszeli pisk dzieciaka i dzwięk jakby spadł z krzesła.

-Miko!!! Ty....Eh, nieważne macie coś?

-Jeszcze nie ale- nagle coś migneło jej w jednym z pobocznych korytarzy, a zmysł słuchu wychwycił czyjeś kroki- wow... Oddzwonimy Raph.

-Miko przeckeż moż...- Nacisneła czerwoną słuchawkę.

Nakazała Vogelowi być cicho. Usłyszała dźwięk zamykających się drzwi. Wyjrzeli z za rogu.

Po drugiej stronie tunelu w scianie były stare, metalowe drzwi dla personelu.

-Mów mi Przemek -usłyszeli glos jednego.

Nad nimi świeciła jakaś czerwona lampka, która ledwo oświetlała trzy postacie stojące przed nimi. Jedna postać była zamaskowana, druga to Palmer. A trzecia to jakiś krępy, tęgi mężczyzna z zakolami.

-Ja piórkuje to pan Layos.- wyskrzeczał jej do ucha Vogel.

-Kto?

Postacie weszły przez metalowe drzwi. A oni najciszej jak tylko się dało wycofali się. Ich droga w tę stronę trwała jakieś 20 min pieszo więc dopiero gdy znaleźli się przy wagonie odważyli się odezwać.
Odjechali z miejsca.

-No dobra jeszcze raz kto?

-Nie jestem pewien ale... no ale to przecież dziwne.

-Vogel kim był ten tłusty?

-To pan Layos mój szef. Zadziorny typek.

-Co twój szef robił z mechowcami?

-Nie wiem, przysięgam.

***
-Jasna kurwa i sto milicjantów.- zabluźnił Agent Fowler.- Czy wy już totalnie zgłupieliście?

A co się stało? A to, że musieli zabrać dla bezpieczenstwa Vogela do bazy. Gość chyba jako jedyny zdawał się z tego cieszyć. Ale jeśli jego szef rzeczywiście jest mechowcem i dowiedział by się, że im pomaga to czekałoby go coś gorszego niż tylko utrata pracy. Ale co mieli z nim zrobić, chować przez wieczność pod łóżkiem ?
Musieli więc wezwać Fowlera i niestety wyjawić mu ich plany. O dziwo pomimo poczatkowego wybuchu wydawał się zainteresowany udziałem w tym przedsiewzięciu co nie oznacza że nie obyło się bez opieprzu i wielu uwag.

-Słuchajcie to co powinienem teraz zrobić to zamknąć was w areszcie bo stanowicie zagrożenie dla siebie i innych- tu przerwał z spojrzał na Vogela krzyżując palce i opierajac łokcie o blat swojego biurka.- Ale... ale jako, że jestem obecnie zawieszony przez ,,niepewną sytuacje trzeźwości mego umysłu" moja ocena może nie być obiektywna i nie jestem zoobowiazany nikomu o tym raportować.- tu mrugnoł do nich.

-Więc może pan...

-Jednagrze, to co robicie może być misją samobójczą...

-Agęcie Fowler wiemy ale...

-Ale biorąc pod uwagę, że wychodziliscie z gorszych opresji. Braliście na swoje barki wiecej niż bym się spodziewał, że możecie unieść. A boty, tak boty, uratowały cały nasz gatunek jesteśmy im winni przynajmniej kapkę poświęcenia. Pamietajcie jednak że to nie znaczy że pochwalam wasze postępowanie i zatajanie informacji.

Wstał i oparł dłonie o blat biórka.

-Jaki plan ?

***
Jack

Kiedy został wezwany przez Rapha był świerzo po operacji wycinania wyrostka robaczkowego żołnierzowi, który od tygodnia skarżył się na kłujący, narastający ból w podbdrzuszu. Dr.Haden pozwolił przeprowadzić mu część operacji. Pomimo, że krótko uczył się pod okiem dr. Hadena to przeprowadził z nim już chyba z 10 operacji. Niby wykwalifikowani żołnierze ale podczas ćwiczeń, poligonów czy zwykłych zakładów miedzy sobą robili sobie krzywde (czesto poważną) jak normalni ludzie. Musiał przyznać, że odkąd pozwolono mu brać czynny, poważny udział w operacjach jego wiedza chirurgiczno-anatomiczna rosła szybko jak nigdy. Ale nie ma co się dziwić wszystko na żywca chłonie się szybciej.
Nie dorównywał oczywiście wiedzą chirurgą oraz studentą 6 roku medycyny ale jak na gościa jeszcze przed medycyną to chyba było całkiem całkiem. Niektórzy mówili do niego nawet Doktorze Darby pomimo, że nie miał nawet magistra. Ale było to miłe uczucie.

A tak swoją drogą: Panie i Panowie, chłopcy i dziewczenta. Przed państwem doktor Charles Haden!!! ( tylko wyobrazić sobie go w wersji animowanej z świata transformers)


Na szczęście nie było żadnych innych nagłych i wymagających natychmiastowej interwencji przypadków więc pozwolono mu opuścić szpital. Jednak gdy miał już wychodzić ktoś go zatrzymał kładac dloń na ramieniu. ,,No co znowu" pomyślał, odwrócił się i znieruchomiał, poczuł szczypanie w policzkach co oznaczałoże się rumieni. ,,Co ja wyprawiam, ogarnij się chłopie?!".

Osobą, która go zaczepiła była Diana Rybicka z toksykologi. Córka jednego z agentów pracującego w jednostce. Z tego co słyszał była obecnie na drugim roku studiów medycznych specjalnej akademi wojskowej do, której też chciał się dostać. Ponoć jej rodzina miała pochodzenie europejskie, polskie.
,, Hmm może zaimponować jej Fiatem?"

- Dzień dobry Doktorze Darby. Wychodzi już pan?

-Jaki tam ze mnie doktor. Nawet jeszcze studiów nie mam. Nie to co pani Doktor Rybicka. Mi można mówic po prostu Jack.

- Haha ze mnie również jeszcze żaden doktor, pomimo, że przydzielona jestem do toksykologi. Mówi mi Diano, Jack. Słuchaj ja...ja chciałam ci podziękować bo gdyby nie ty... bo wiedzisz pułkownik Berens był... jest moim chrzestnym, znają się z ojcem od szkoły wojskowej i ...hmmm bardzo ci dziękuję w imieniu moim, wójka Oliviera i mojego ojca. Jesteśmy ci naprawde wdzięczni. Gdyby nie twój pomysł wójka pewnie by nie było już z nami. Bardzo dziękuję.

Jack stał i się nie odzywał, chyba krew munodpłyneła z mózgu. Tak tylko się na nią patrzył więc dał sobie w myślach z liścia w twarz na otrzeźwienie. ,, Niech to nie będzie sen"

-Oh... ja to znaczy... uff nie musisz mi dziękować. To moja praca wiesz...

-Tak ale to nie samowite jak można tak ratować ludzi, najpierw świat, a potem Berens. A gdy były tu Autoboty to wyglądaliście normalnie jak przyjaciele.

Na te słowa Jack wrócił na chwile do żywych. Aż mu się przypro zrobiło zwłaszcza żw Ratchet też był przyjacielem a zawiódł tak bardzo go zawiódł.

-Byliśmy, a raczej w ciąż jesteśmy przyjaciółmi.

-Ohh... uff prze-przepraszam.- speszyła się dziewczyna.

-Nie nic się nie stało, to zrozumiałe, że dla ludzi, którzy nie gadają z nimi na codzień mogą się wydawać trochę straszni, enigmatyczni. Ale jak się ich lepiej pozna...- przerwał

Diana chyba widząc że nie chce ciągnąć falej tego tematu zmieniła go:

-A słuchaj może to troche głupie z mojej strony i i nie chce się nażucać ale ale może chciałbyś ze mną dziś wievzorem gdzieś wyskoczyć. Nie wiem może do jakiegoś pobliskiego, cywilnego miasteczka. Słyszałam że mają tam małe kino.

No teraz to Jack mógł być pewien, że nie tylko nie ma krwi w mózgu ale i nie ma mózgu.

-Dubi-Byyyffffiii-yyyyy-fuuuu- wydukał.

2:24

A dziewczyna chyba się zawstydziła szczegulnie na to ,,fuuuu". ,,Jak mógł powiedzieć do dziewczyny ,,fuuuu"?!". Już miała przeprosić i odejść ale znów dał sobie w ryj w myślach. ,,Jack nie spierdol tego kretynie"

- Yyyy, przepraszam, tak oczywiście, bardzo...To znaczy bardzo chce iść. Iść z tobą. Naprawdę.

- To o osiemnastej przy changarze z amunicją?

-O 18, zapamiętam.

-To do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

Załyżmy, że tak wygląda Diana Rybicka tylko w kitlu lekarskim i bardziej z animacji transformers ok? Nie chciałam dawać tu żadnej super laski bo nie o to tu chodzi. A poza tym to jest wojsko, a nie pokaz mody. Nazwisko pierwsze, które przyszło mi do głowy. Wybrałam ten obrazek też dlatego żeby się wszczepić w preferencje odnośnie kobiet Jack'a. Jakoś też troche mi przypomina Sierre. Tylko mniej materialistka. (O Dianie było już wspominane w rozdziale 10)

Diana odwróciła się i wróciła do pracy, a on pigwinim krokiem ruszył do wyjścia.

,,Dziesiejszy trening odbyty, operacje udane, dziwczyna marzeń umówiona, to dobry dzień. Mam nadzieje, że reszta nie zrobiła niczego by zniwelować ten dodarni wynik lub zrobić coś, że byłby wręcz na minusie"

***

Cóż zarówno mylił się jak i nie mylił się. Z poczatku sytuacja wydawała się beznadziejna. Gdy wszedł do gabinetu Fowlera zobaczył tam Fowlera za biutkiem z poważną miną i stojących przed nim w rzędzie Vogela, Miko i Rapha. Fowler zrobił im jesień średniowiecza ale ostatecznie stanoł po ich stronie.
Musieli tylko pilnować by mama się nie dowiedziała bo w jej sytuacji stres był najmniej pożądany. Już i tak miała go za wiele. Szybko zdązył zapomnieć o obietnicy danej dziewczynie.

***

Raph

Więc to teraz, to się zaczyna. Niby każdy wiedział, a i tak drżał z nerwów. Byli już tam, co prawda w nie sprzyjających okolicznościach ale zawsze. Ale teraz, teraz byli sami. Z własnoręcznie wyprodukowanym, nie testowanym jeszcze w takich warunkach sprzętem. Z ograniczonymi zapasami i odrobiną szczęścia w kieszeni.

Cała trujka poszła do swoich kwater spakować ubrania. Jack wzioł do siebie relikt, broń mieli mieć przy sobie. Agent Fowler poszedł po samochód z żywnością i asortymentem by mogli je przełożyć do plecaka. Raph dał im po 3 kapsulki z chloroformą reszte czyli pół litrowy wór spakowali, ciasno upchany do plecaka. Wyglądali jak pielgrzymi z Śląska na Jasną Górę albo jak ludzie wybierający się na miesiąc w Alpy. Wszystkie plecaki miały zostac wrzucone do czarnych worków.
Vogel w tym czasie podziwiał ich hangar z kosmiczną technologią. To znaczy teraz ich. Zabronili mu wychodzić poza hangar zeby nikt nie zobaczył ,,obcego" i nie podniusł alarmu. Agent Fowler obiecał się nim zaopiekować.

Raph wybierając ubrania i pakując je ciasno do plecaka by zajmowały jak najmniej miejsca przypomniał sobie o czymś. Szybko podleciał do szuflady jego biurka i otworzył ją za pomocą swego klucza na podobnej zasadzie jak to było z jego skrzynką w domu rodzinnym.

Wyjoł z niego drobny przedmiot. Uśmiechnoł się i wyszedł z pokoju.

Miko

Pakowała ciuchy na oślep, właściwie wpychała je byle jak do plecaka. Zajrzała do szafy i jak widziała co chce wziąć to rzucała to na łożko i jak szmate wpychała do plecaka. Zarowno ekscytowała się jak i denerwowała ,,wyjazdem".

Nagle do jej pokoju wpadł niespodziewanie Raph.

-Miko, zapomniał bym zrobiłem coś dla ciebie.- oznajmił już na wejściu.

- Prezent!!! Super, dawaj, to znaczy dziękuję nie musiałeś- zakonczyła z udawaną skromnością.

Raph tylko wywrócił oczami i wyjoł z kieszeni czarną, szeroką, materiałową bransoletkę i elementami różu.

-Bransoletka?

-To nie taka zwykła bransoletka. Załóż.

Wzieła od niego małą ozdubkę i założyła na prawą rękę. Była moęciutka rozpoznała że wewnętrzna część na pewno ma elementy jedwabiu.
Jednak coś było nie tak, bransoletka jakby przylgneła do jej ręki.

-A teraz zmień się, dajmy na to w lwice.

-Raph ja nie mogę zniszcze swoje ubrania, a potem no wiesz.

-Zrób- polecił.

A to mały zboczeniec. Taki wydawał się słodki i niewinny a tu prosze co z niego wyrosło.

Zmieniła się w lwicę i głośno zaryczał. Niestety jak się spodziewała jej ubrania poszły pić wóde z grabażami. Jedyną rzeczą ktora nie ulegla zniszczeniu była materiałowa bransoletka. Nadal była na jej łapie tylko że rozciągnienta.

-Zmień się spowrotem

Eh mały wredny, co z niego wyrosło

-Miko zaułaj mi.

,,Raz kozia śmierć"

Zrobiła to o co ją prosił lecz zanim zmieniła się do końca w człowieka bransoletka zaczeła jakby rosnąć. Czerń zaczeła wypływać z niej, rozprzestrzeniać i wspinać się po jej ramieniu oplatając ciało. Wyglądało to trochę jak Venom opentujący Harrego z Spidermana. Po chwili gdy była już w formie człowieka, nie była naga, miała na sobie stylowy, mięki, obcisły, czarno różowy kombinezon.

Spojrzała w oczy przyjaciela. ,,kurde jak mogłam tak o nim pomyśleć"

-Ty geniuszu mały ty.- złapała go i wytermosiła po tej ognistej, stojącej czuprynie.

Usłyszawszy chałas Jack też się zjawił. I zobaczywszy dzieło Rapha też się zachwycił.

-To nic, skondensowana materia, użyłem jedynie troche sprzetu po botach.

-Raph ty sobie żartujesz? To jest ekstra, wreszcie nie musze za każdym razem świecić cyckami.

-A ja nie muszę już tego oglądać.- skomentował Jack za co dostał prawego sierpowego.

***
Jack

Eh zamknięte przedwojenne tunele. Miejsce gdzie nikt by się nie spodziewał znaleźć siedziby tajnej, niebezpiecznej organizacji terrorystycznej. Bo kto by szukał czegoś takiego pod wielką metropolią. Genialne w swojej prostocie.

Ubrani jak poprzednio w stroje mechu szli na ciemnym tunelem, prowadzeni przez Miko jako jedyną w czarnym kombinezonie. Jakiś czas drogi za nimi Fowler i Vogel przebrani w ciuchy robotników ,,pili wódę" w wagonie.

Gdy zbliżyli się do korytarza z metalowymi drzwiami rozpoczeli operacje ,,ze mną się nie napijesz?". Miko w formie salamandry ukryła się nad drzwiami, a oni zamontowali blokadę blokadę na i tak już niemal rozwalonych, zardzewiałych torach.

Dali wygnał i jak najszybciej odsuneli się od torów, chowajac się w odnodze korytarza z plecakami.

Usłyszeli świst lokomotywy, turkot kuł po szynach, narastające echo, wagon przebijal sie przed znaku zakzujace wiazdu taranujac je. Oświetliły ich światła a lokomotywa na pelnej predkości przemkneła kolo nich. Nagle usłyszeli zniewalający trzask, pisk, chuk i lokomotywa walneła w założoną blokadę. Cały tunel się zatrząsł, a z syfilu poleciał kurz. Huk był tak głosny, że obudziłby zmarłego. Lokomotywa przechyliła się na bok i uderzyła o grunt.

Z wnętrza wydostał się Vogel z rozbitą glową, pachnący wódką, za nim równie ,,nabzdryngolony" umorsany sadzą Fowler.

Z za drzwi wybiegło mnustwo żołnierzy, otoczyło wykolejony wagon i ,,pijanych" delikwentów. To była ta szansa. Miko wślizgneła się przez drzwi zanim się zamkneły. Oni wzieli bagaże i zdażyli do nich podbiec, a ona juz w formie człowieka otworzyla im przejscie od srodka.

Wchodząc jeszcze usłyszeli jak Vogel sie tłumaczy ,,Że oni przepraszają ale kolega, miał tydzień temu imieniny i troche za mocno zabalowali".

Gdy weszli i zamkneli za soba drzwi zobaczyli pomalowane, wygladzone, odnowione korytarze, nawet dywan był. No tego to się nie mogli spodziewać po mechu. Szli wzdłuż korytarzy i nikogo nie napotkali. ,,Pewnie wszystkich wywiało przez ten huk"

Raph zagluszyl obraz kamer i uruchomił sonar na swoim komputerze, ktory już zaczoł rysować rozkład pomieszczeń poprzez wracające do niego fale dźwiękowe.

-Gdzieś tutaj znajduje się bardzo duża sala.

-Pewnie tam jest most, no bo gdzie by go zmieścili?

Raph prowadził ich słownie ale to Jack szedł w szpicy.

Ich ,,baza" wyglądała bardziej jak hotel niz baza, co chwile zaglądali do róznych pokoi. Były tam, pokoje mieszkalne, laboratoria, schowki z amunicją i miejsca gdzie przechowywali swoje sprzety.

W końcu dotarli do największych drzwi za ktorymi miala sie kryć wielka sala. Niestety miejsce było zachasłowane i miało czytnik gałki ocznej.

Z tym drugim Raph sobie poradził ale pozostawało hasło.

Nie mieli pojecia co może nim być kiedy Miko wreszcie sie odezwała

-Mów mi Przemek.

Coś zasyczało coś zastukało i w koncu drzwi się otworzyły, ro znaczy bardziej to pojechały w górę. To co znaleźli w środku było przepiękne nawet w takiej sytuacji.

Znaleźli się w jakby wielkim planetarium. Stali na rampie ,,dla ludzi" jaką mieli w bazie ale nad ich glowami na kopule były wyświetlone gwiazdy oraz różne planety. Cała droga mleczna.
Piękny widok.

Na dole był jakby pas startowy, który kończył się ścianą, a przy ścianie... łuki do mostu kosmicznego.

Raph zhakował drzwi tak by nikt nie mogł się tu dostać i zeszli po schodach na pas. Pomieszczenie bylo nicxym stadion pilkarski wiec trochę im zajeło zanim znaleźli się przy panelu kontrolnym.

-Szybko się uwineli.- skomentowała Miko

-Pytanie czy działa?- dopowiedział.

-Nie, pytanie czy jast na tyle silny by wysłać nas na Cybertron?- skwitował Raph- Pora już.

Wyjeli z kieszeni kapsułki. Raph kazał im wlozyć jedną koncowkę do usta, a z drugiej nacisnąć guzik z tłoczkiem i jednoczesnie wziąć głęboki wdech.

Gdy to zrobili do ich ust dostał się gorzki, poł lotny płyn wywołujący odruch wymiotny i uczucie duszenia. Dostali nagłego ataku kaszlu, czuli jak cos drapie ich w gardle, jak coś wedruje w przełyku wywolujac ból i łzy w oczach. Po pewnym czasie stan się ustabilizował, a oni czuli się normalnie jakby nic się nie zmieniło.

-Raph jesteś pewien, że to działa?- dopytał

-No własnie, nic specjalnego jakoś nie czuje.- poparła go Miko.

-Tak spokojnie, to nie ma w żaden sposób doskwierać użytkownikowi.

-Dobra to zaczynamy.- zażądził.

Raph podszedł do panelu kontrolnego i podlączyl się do niego. Całe sterowanie przeniosło się na jego zegarko komputer.

Ustawili się przed łukami.

Całe pomieszczenie zadrżało, Jack znał już to uczucie. Przed nimi pojawił się rożnobarwny portal. Podłoga dosłownie drżała.

Pomimo hałasu mostu nagle można było dosłyszeć dźwięki przecinanego metalu. Obejrzeli się.

-Wiedzą!!!- wydarla się Miko.

To trawda, ktoś ewidentnie próbował przeciąć drzwi piłą tarczową lub laserem.

-Szybko Raph ustawiaj współżędne!

- Ale jakie?

Nosz kurwa rzeczywiscie, zapomnieli o jednym, gdzie konkretnie chcą się dostać

-Nie ważne, już!!!

Młody naklikał coś, a system namierzył Cybertron.

-Byle nie na środek morza Rdzy.

W tej samej chwili uslyszeli brzdekniecie, a przez wycietynotwór w drzwiach przelecieli mechowcy.

-Już !!!

Sprintem wbiegli w most, mechowcy strzelali, a Raph klikał co popadnie w biegu jako wspołżędne. Szumiało im w uszach, kości drzały. W głowie podniosło się ciśnienie. I gdy mieli już wskoczyć w most , jeden z pocistów udeżył w panel kontrolny przerywajac połączenie. Most zaczoł się zamykać.

-Szyyyybciiiiejjjj!!!!

Wskoczyli w wir gdy ten miał powierzchnie ok 3 m^2 i zamykał się z zastraszającą predkością.

Zaszumiało i nagle w coś walneli. W coś twardego. Stracili przytomność.

***

Wzioł głęboki oddech, czuł się cieżki, bardzo cieżki jakby przytył kilka ton, leżał na czymś twardym. Coś go kuło w bok. Otworzył oczy, a obraz po chwili się ustabilizował. Uniusł się na łokciach. A w jego umyśle pojawiły się tylko dwa słowa ,,Udało się".

KONIEC KSIĘGI ZIEMI (1) 🌍

C.D.N...

Zapraszam na księgę drugą.

Continuer la Lecture

Vous Aimerez Aussi

46.1K 2.1K 56
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
10.6K 961 20
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...
48.3K 1.8K 42
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
204K 6.6K 48
Wpadli na siebie na imprezie. Od pierwszej sekundy połączyła ich wzajemna niechęć, która tylko się nasiliła, gdy spotkali się trzy dni później w szko...