Two angry men | Taekook

Da DzikiMesjasz

23.9K 2.3K 837

Dobre pierwsze wrażenie? Taehyung miał to w nosie. Był niczym ziszczenie najgorszych koszmarów pokolenia X... Altro

Beware the ball, beware the tall man, beware the never dead*.
Frankly my dear, I don't give a damn*.
Now, if you'll excuse me, I'm gonna go home and have a heart attack.
To ogromnie ułatwia wybór, gdy wszystko jest jednakowe*.
Kolorowe drinki i dramat introwertyków
Kawa i wesołe kobiety na skraju życia i śmierci
To robi złe wrażenie
Kręgi piekielne zebrań służbowych
Tęczowa kaczka, pani Boo i miłość do samego siebie
Kreatywny copywriter i marketingowiec od siedmiu boleści
It's Okay to Have Sex With Your Ex
You Dropped A Bomb On Me
Macho Man
To konferencja, czy walka kogutów?
Boop-boop-de-boop
Sugar Magnolia
Wszyscy jesteśmy pomyleni ❤
Crazy Little Thing Called Love
Don't stop me now
Man Made Paradise ❤
Lazing On A Sunday Afternoon
Devil Jin i Ling Xiaoyu
Te obrzydliwe motyle w brzuchu
To wybuchnie
Coffee and Cigarettes
Rosnę dziko i zgodnie ze swoją naturą
Gentlemen start your engines
Pink Rabbit ❤
Istniejemy dzięki mojemu szaleństwu i kawie
Życie jest za krótkie na kiepskich kolesi
Tu jest jakby romantycznie
Nowe początki
Odchodzenie nie może być tak banalne
Co zrobisz, gdy naprawdę mnie poznasz?
Copywriterowi też czasem brakuje słów ❤
Mała katastrofa
Tego już za wiele!
Tłumaczę to starością
Sour Candy ❤

Nad moją willą gołębie latają na plecach, by jej nie pobrudzić ❤

408 37 8
Da DzikiMesjasz

/Słuchajcie... Ten rozdział jest troche popieprzony, ale chyba tego potrzebowałam, okej? Mam nadzieję, że część z Was też./

— Czy śmieszy cię, jak ktoś fałszuje na flecie romantyczne melodie? — zapytał znajomy głos w słuchawce, a Jin nie był pewien, czy jeszcze śpi, czy może przebudził się w alternatywnym wszechświecie. Gdyby miał jeszcze chwilę na rozbudzenie, z pewnością jego pamięć puściłaby mu w tle te wszystkie durne filmiki, które uwielbiał oglądać na YouTube, kiedy udawał, że pracował. Już chciał coś powiedzieć, ale osoba po drugiej stronie wcale nie oczekiwała odpowiedzi — Wiesz, że mnie bardzo? Czasami, jak siedzę taki samotny i w pizdu pijany, to zastanawiam się co u ciebie. Takie idiotyczne poczucie humoru kojarzy mi się tylko z tobą.

— To miło — mruknął, przecierając zaspane oczy i próbując doprowadzić się do porządku. Za oknem dalej było ciemno, a on czuł się, jakby spał raptem chwilę. Pewnie tak było. 

Była tylko jedna osoba, która wiedziała o jego chorej potrzebie oglądania głupot na YouTube, gdy miał kryzys twórczy. W końcu projektowanie grafik na potrzeby social media było takie upierdliwe. Pluł na ten cały real time marketing, który wymuszał na nim znalezienie pokładów kreatywności w 10 minut. 

— To głupie. Bo nie umiem z tym nic konkretnego zrobić — wyszeptał słodki głos po krótkiej przerwie.

— To może ja coś zrobię? — zaproponował Jin, usiłując pozbyć się porannej chrypki.  Nie lubił, gdy sprawy były w zawieszeniu. Nawet w sytuacji, w której nie miał jeszcze pojęcia, o co chodzi. 

— Brzmisz tak dobrze... Ale chyba cię obudziłem? — kontynuował tamten, a Jin tylko zerknął na wyświetlacz telefonu. Póki co udało mu się otworzyć jedno oko.

— Jest 4:15 — odpowiedział, na co głos tylko zachichotał. 

—  Czy śmieszy cię? 

—  Tak, ale... 

—  Cicho! Ja mówię! Siedzę teraz sam, w swoim wielkim mieszkaniu, patrzę na tę całą drożyznę wokół mnie i chce mi się płakać. Słuchasz? 

—  Mhm — mruknął, ziewając.

— Dobrze. Ostatnio dopadła mnie taka myśl, że chciałbym wrócić do dzielenia z tobą jednego gabinetu. Lubiłem nasze kłótnie. Ciągle wspominam, jak zakończyła się jedna z nich. I żałuję, że wtedy zaprosiłem cię na drinka i stchórzyłem — zaśmiał się, a Jin był pewien, że zrobił się w tym momencie czerwony. 

— Ja też... Wszystko — odparł bez większego namysłu. 

Jin oczywiście pamiętał, jak się skończyła ich kłótnia. Czasami zastanawiał się, co by było dalej, gdyby razem pracowali, jednak nie było dane im tego sprawdzić. Później nie wracał do tego za często myślami. Potraktował to jako jednorazowe uniesienie, z którym przeszedł do porządku dziennego. Bo cóż  innego mógłby zrobić? 

Gdzieś słyszał w swojej głowie tę niewygodną myśl: mógł zrobić cokolwiek. 

— Byłem też zazdrosny, że nie czułeś tego, co ja. Chciałem mieć cię tylko dla siebie, co w sumie było niezłą ironią losu, bo ty wtedy chciałeś kogoś innego — przerwał i wziął głęboki oddech — Czułem się mały i żałosny. Teraz też tak się czuję, bo dzwonię z jedną myślą. 

— Jaką?

— Boję się to powiedzieć, ale... chcę to powtórzyć — zaśmiał się — Coś czuję, że jutro, gdy wytrzeźwieję pewnie nie będę mógł spojrzeć na siebie w lustrze. 

— Chodzi ci o seks? 

— Nie tylko. 

— Kłótnie? — dopytał Jin. Dalej był zaspany i naprawdę nie do końca rozumiał, co się właśnie działo. Jeśli Jimin chciałby kłótni, to nawet by się szczególnie nie zdziwił. Im dłużej żył, tym mniej cokolwiek go zastanawiało, czy szokowało. 

No może osoby, które uważały gradient za szczyt elegancji w grafikach reklamowych. 

— Nas — szepnął głos w słuchawce i się rozłączył. 

A jednak były rzeczy, które potrafiły go zszokować. Niebywałe. O ironio losu, prawie usłyszał żałośnie zagraną na flecie melodie z Titanica w swojej głowie. 

Jęknął rozpaczliwie i po prostu wstał, by zrobić sobie czarną kawę. Później usiadł w oknie z filiżanką i papierosem. Wielki parapet był jedynym plusem tego mieszkania. 

Właściwie to... Podpisał tę przeklętą umowę najmu tylko z tego powodu. 

4:25

Nas?

NAS?

Nas... Czy to nie było na wyrost? 

***

Słowa, słowa, słowa.

Taehyung pił trzecią już kawę i z rozpaczą patrzył na puszkę, w której zostało kilka aromatycznych ziaren. Przeklinał siebie za to, że znowu zapominał kupić zapasu kawy! Ciągle łapał się na tym, że robił zakupy jak dla jednej osoby, a przecież w tym mikro mieszkaniu pomieszkiwał jeszcze jeden miłośnik kawy. Określenie "kawosz" ledwie przechodziło Taehyungowi przez usta.

Mógł sobie kochać Jungkooka jak szaleniec, ale to nie oznaczało, że przestanie nabijać się z tego, jak obrzydliwie słodką i białą kawę pije. Robił to za każdym razem, kiedy z namaszczeniem tworzył dla niego te słodkie kompozycje smakowe. Prychał zażenowany, gdy całość posypywał jeszcze jedną z posypek z zestawu, który specjalnie kupił dla tego szalonego miłośnika cukru, mleka i kapki kofeiny. Za każdym razem i nie miał zamiaru przestać. Nigdy. 

Prędzej umrze.

Tak czy siak kawy brakowało i to było doprawdy smutne, bo nie chciało mu się zakładać spodni, by wyjść do sklepu. To by oznaczało, że musi się nieco ogarnąć, znaleźć majtki, dopasować bluzkę do tych spodni, może nawet nałożyć trochę korektora pod oczy? Nie wyspał się tej nocy, a nie lubił wychodzić z domu, prezentując się tak sobie. Im gorzej się czuł, tym lepiej musiał wyglądać, by jakoś to zrównoważyć. 

Jakoś przeżyje bez tej kawy.

Gdy wpadał w tryb pracy, miał ochotę zajmować się tylko i wyłącznie tym, z przerwami na leżenie w wannie i zastanawianie się nad tekstami. 

Ewentualnie czytaniem yaoi. Ale tylko przez chwilę!

Nie potrafił pracować jak normalni ludzie od 8 do 16. W takim trybie czułby się jak w więzieniu. Oczywiście tworzył sobie sam inny rodzaj więzienia, jednak samodzielnie zbudowana klatka była łatwiejsza do polubienia. W końcu sam skazał się na takie, a nie inne cierpienie, prawda? 

Teraz popijał zieloną herbatę z miną cierpiętnika, siedział na poduszce do jogi i pisał kolejny z tekstów reklamowych dla klienta. Z jednej strony cieszył się, że wrócił do trybu pracy w domu, z drugiej aż dziwnie było mu siedzieć bez Jungkooka. 

Taehyung właściwie przeklinał się za to, że tak szybko przyzwyczajał się do obecności drugiej osoby. Owszem, na początku trudno było do niego dotrzeć i nawiązać relację, jednak gdy to już się stało, oddawał się bez reszty. 

Szkoda, że zdecydowanie często kończyło się to źle. Taehyung wypominał sobie, że może uważał się za mądrego i całkiem ogarniętego, to w relacjach międzyludzkich częściej był po prostu idiotą. Inwestował swój czas i uczucia w osoby, które zazwyczaj nie były tego warte, tylko po to, by poczuć się chcianym. Co śmieszne, gdy przy Jungkooku zdał sobie sprawę, że jest szczerze akceptowany i kochany, to zaczął się bać. 

Czasami patrzył tylko na niego i zastanawiał się, kiedy coś się zepsuje. Oczywiście, że miał świadomość, że wcale nie musi się nic psuć i że nie każda osoba po prostu zostawi go jak jego matka, ale te argumenty jakimś dziwnym trafem nie zmniejszały jego irracjonalnych obaw, które pojawiały się w najmniej oczekiwanych momentach. 

Dlatego teraz, zamiast skupić się na pisaniu tekstu, znowu się rozproszył i patrzył na kubek z niedopitą karmelową kawą, którą Jungkook zostawił na stoliku. Musiał się bardzo spieszyć, bo był jedną z tych osób, która nie zostawiała w szklance, czy na talerzu nawet odrobiny jedzenia. W przeciwieństwie do Taehyunga. Westchnął tylko zirytowany swoim obrzydliwie smętnym nastrojem i postanowił, że gorąca kąpiel będzie lekiem na blokadę twórczą i durne myśli. 

Włączył sobie nastrojową playlistę, wrzucił do wanny kulę o zapachu cynamonowo-kawowym i powoli zanurzył się w niemalże wrzątku. Poczuł, jak się odpręża, na tyle, że nawet nie chciało mu się zabierać za nową lekturę. Po prostu zamknął oczy i ćwiczył "bycie tu i teraz". 

Nie do końca to jednak poszło po jego myśli. 

***

Jasne, że słyszał kroki Jungkooka w kuchni. Nie przejmował się tym jednak, tylko zmywał te irytujące naczynia z kilku ostatnich posiłków. Jak to w życiu, malutka zmywarka zepsuła się w najgorszym możliwym momencie. Cały dzień planował znaleźć jej gwarancję, zamiast tego znalazły się, ale rzeczy pilniejsze do zrobienia.  Dlatego założył te paskudne różowe rękawiczki  z dna szafki i szorował talerz, na którym zostały resztki sosu z wczorajszej kolacji. 

Szorował go zaciekle, bo przecież nie zalał naczyń odrobiną wody wcześniej i wszystko przywarło na amen. Wściekał się pod nosem, zastanawiając się, dlaczego akurat te kilka ziaren ryżu zapragnęło stać się jednością z talerzem, gdy poczuł, jak Jungkook przytula go od tyłu i obsypuje jego kark małymi cmoknięciami. 

— Cześć — mruknął, a jego dłonie mocniej zacisnęły się na talii Taehyunga. 

— Cześć — odpowiedział copywriter, dalej intensywnie szorując talerz. Choć nagle atmosfera domowych porządków trochę się zmieniła, jakby Jungkook wprowadził do tego mieszkania zgoła inną energię. Taehyung zaczął zauważać, że przy szorowaniu jego pośladki były coraz bliżej Jungkooka, a dłonie mężczyzny z jego talii, przeszły na biodra, na których mocniej się zacisnęły. 

Przestała ich dzielić jakakolwiek przestrzeń, a gorący oddech mężczyzny był coraz bardziej odczuwalny na jego karku. Tae poczuł, jak jego ręce pokrywają się gęsią skórką, ale nie miał zamiaru niczego ułatwiać Jungkookowi. Skończył czyścić talerz i sięgnął po kubek, w którym zawsze pił kawę mrożoną latem. Każdy kubek miał określoną funkcję, choć Jungkook jeszcze tego nie rozumiał do końca. 

— Taehyung... 

— Tak? 

— Wyglądasz ślicznie. 

— O, dziękuje. Masz zamiar mi pomóc? — uciął temat. Chciał zobaczyć, co Jungkook dalej zrobi, a wiedział, że często był przesadnie nieśmiały, by wykonać ten pierwszy krok. 

— Ja... Umyję następnym razem. 

— To może zrób nam kawy? — kontynuował Taehyung. Na kawę miał ochotę zawsze. 

— Później. Nie mogę się skupić. 

— Robienie kawy nie wymaga szczególnego skupienia — dodał Taehyung i nalał na gąbkę trochę więcej płynu do naczyń. Kilka baniek wzbiło się w powietrze, nim chwycił kolejny talerz. 

— Czy ty robisz to specjalnie? 

— Co? 

— Ten szlafrok.

— Hm, no tak, to mój ulubiony. 

— To jak w nim wyglądasz. 

— Jak?

— Tak, że chcę byś oderwał się od tych naczyń. Albo... pokazał mi, jak bardzo masz podzielną uwagę. Co ty na to? 

— W takim razie czekam. Kurwa Jungkook. Co to za wersja ciebie? Nie będziesz grzeczny? — Taehyung był zszokowany tym, co właśnie usłyszał. Czy to jakieś zalążki dwuznacznych rozmów w wydaniu Jungkooka? Nie mógł także zignorować dźwięku rozpinanych spodni. Kiedy on nabrał jakiej pewności siebie? Co się dzieje?

— Nie mam zamiaru — mruknął, podwijając śliski materiał jego szlafroka i wciskając go biodrami mocniej w szafkę kuchenną. Towarzyszył temu tylko zgrzyt zderzających się naczyń na suszarce.  Taehyung westchnął, czując wbijający się w jego brzuch blat i twardego członka, który bezwstydnie ocierał się o jego pośladki. 

— Nawet nie założyłeś bielizny — mruknął z dezaprobatą Jungkook, na co Taehyung tylko się zdziwił. 

— Bielizna po domu? Zwariowałeś? — odpowiedział lekko zdyszany. Aż tak szalony to on nie był. Za to czuł się już boleśnie podekscytowany sytuacją. Dosłownie. — Tak ci się podobam w tym wydaniu? — mruknął, próbując odwrócić głowę, jednak dłoń zaciskająca się na jego włosach mu na to nie pozwoliła. 

— Tak. Ta kitka jest słodka — szepnął Jungkook. Jego palce bawiły się tym śmiesznym upięciem, gdy biodra zdecydowanie przypominały, że to nie jest tylko urocza rozmowa o domowych fryzurach Taehynga. 

— Tylko ona? Jungkook, nie sądziłem, że będziesz takim entuzjastą mojego domowego stylu. Do tej pory specjalnie się przebierałem, by wyglądać na bardziej ogarniętego, jak przyjdziesz. 

— Niepotrzebnie — odpowiedział stanowczo, jednocześnie padając na kolana za Taehyungiem i składając głośny pocałunek na jego pośladku. 

— Okaż mojemu tyłkowi należyty szacunek.

— Oczywiście. Nie bez powodu już przed nim klęczę, prawda? 

— Samo klęczenie nie wyst... czy —  jęknął Taehyung, gdy poczuł jak Jungkook bezczelnie całował go w najbardziej wrażliwych miejscach, jednocześnie powoli zagłębiając w nim czubek palca. — Nawet nie próbuj przestawać!

Czuł się tak dobrze. Prawie tak, jakby unosił się bezwolnie w swojej przyjemności. Może nie miał na tyle podzielnej uwagi, by dalej myć naczynia, ale ciągle czuł wodę i to, jak muskała jego... całe ciało? Pachniało kawą i cynamonem. Nie pamiętał, by używał akurat takiego płynu do mycia naczyń?

Zaraz.

Obudził się, gdy usłyszał pukanie do drzwi łazienki. Prawie zachłysnął się zimną już wodą.

— Taehyung wróciłem. Wszystko w porządku?

Kurwa, kurwa, kurwa.

— Tak! Kupiłeś kawę? Jeśli tak, to zrobisz nam? — krzyknął szybko, patrząc na swoje palce, które wyglądały jak pastelowe rodzynki. 

Fuj. 

— Jasne. 

— Zaraz wychodzę!

— Okej. 

No i co on ma teraz ze sobą zrobić?

*** 

Miya bała się trochę tej rozmowy. Spodziewała się, że łączenie biznesu ze związkiem może być trudne, ale tak naprawdę to było utrapienie na tylu poziomach, że zastanawiała się, co ona miała w głowie, że się w to pakowała. Lubiła firmę Namjoona i pracę w niej. Tylko właśnie: to dalej była jego firma, mimo tego, że przez długi czas to ona tak naprawdę ogarniała całe jej funkcjonowanie.

Namjoon często miał głowę w chmurach i wszystkie kwestie związane z zarządzaniem go momentami przerastały. Mobilizował się do działania, gdy już naprawdę musiał i nie mam absolutnie innego wyjścia. Czyli zazwyczaj na koniec każdego miesiąca. W końcu to on podpisywał te wszystkie faktury i dokumenty!

O ile mu o tym przypomniała. 

Teraz siedział uśmiechnięty przy stoliku w ich ulubionej knajpie. Na stole czekała już na nią zamówiona wcześniej kawa, co od razu doceniła. Lubiła takie małe gesty, które pokazywały, że ktoś o niej pomyślał. Sam z siebie. Zazwyczaj to ona była w relacjach osobą, która myślała o drugiej stronie, sporadycznie dostając za to...cokolwiek. Po czasie do niej dotarło, że dawała sobie wejść na głowę i w życiu prywatnym, jak i w relacjach zawodowych. 

Lepiej późno niż później. 

 Usiadła przed Namjoonem, wzięła głęboki oddech i po prostu wyparowała:

— Udziały w firmie i zwiększenie zarobków odpowiednio do zysków. Nie przejmę takiej odpowiedzialności na poprzednich zasadach. 

— Myślałem już, że to nigdy nie nastąpi — westchnął z ulgą.

— Co? — zdziwiła się. 

— Że zaczniesz się cenić,  tak jak powinnaś od dawna. Proponuję wspólniczkę. — odparł, a Miya już miała rzucić wrednym tekstem, że skoro tak czekał, to mógł to sam zaproponować, ale dała sobie spokój. To był czas na konkrety, a nie festiwal wypominania minowych przewinień.

— Do tego kilkadziesiąt procent z antykwariatu i stawiasz tę kolację. 

— Coś jeszcze? — zaśmiał się. Miya pomyśla, że średnio z niego przedsiębiorca, jak nawet nie próbował z nią negocjować. 

— Chcę rozwinąć firmę i wprowadzić ją w końcu do XXI wieku. 

— Masz już plan? 

— Jasne — potwierdziła — Udostępnię go dzisiaj i możemy potem go odgadać. 

— Równie dobrze możemy przejrzeć go razem u ciebie — zaproponował. 

— Nie ma mowy, przejrzysz sam i potem do tego wrócimy. — Myia bardzo dobrze wiedziała, jak zazwyczaj kończyła się taka wspólna praca. 

— Cieszę się, że w końcu to powiedziałaś, naprawdę — odparł.

— Ja też. Ulżyło mi. Teraz możemy przejść do związkowych farmazonów. 

— Z chęcią.

Związkowe farmazony obejmowały wspólne picie kawy, zjedzenie smacznego posiłku, całowanie się w ślepej uliczce po drodze, odprowadzenie Myii pod same drzwi mieszkania i zatrzaśnięcie ich przed nosem zszokowanego Namjoona. Był na tyle skonsternowany, że ze zdziwienia wyrwał go dopiero sms.

M: Wracaj do domu, przeanalizuj plan i daj mi znać. 

N: Zamknęłaś mi drzwi przed nosem! 

M: Najpierw praca, potem reszta. 

*** 

Była 21:00, gdy Jin dostał smsa. Jego nadawca pytał, czy znajdzie czas na spotkanie i powspominanie tych wesołych chwil, gdy razem pracowali. Dziwne, że to wydawało się takie odległe, gdy tak naprawdę widzieli się parę miesięcy temu. Za to słyszeli się całkiem niedawno.

U Jina nic szczególnie się nie zmieniło, za to u Jimina absolutnie wszystko. Jin westchnął, patrząc na swoje smętne odbicie w lustrze. Może takie spotkanie dobrze by mu zrobiło? Mógłby założyć tę nową koszulę, wyjść z domu i w końcu poczuć coś innego, niż żal do siebie za ostatni rok i to, co odwalił?

Może jedyną osobą, która musiała mu teraz wybaczyć, to on sam? 

Szybko odpisał i odłożył telefon. 

Gdy dotarł do zatłoczonego baru zastanawiał się jeszcze, czy to aby na pewno dobry pomysł? Wiedział, że mężczyzna chciał od niego czegoś więcej, a on nie był do tego do końca przekonany. Zawsze przerażały go takie oczekiwania innych, w sytuacji, gdy potrzebował jeszcze czasu, by się określić. Przecież nie wszystko jest takie oczywiste od samego początku. 

Analizę sytuacji przerwały mu drobne dłonie, które zacisnęły się na jego talii w powitaniu. 

— Jak ja się dawno nie widziałem! — krzyknął Jimin i przytulił go jeszcze mocniej. 

— Cześć — odpowiedział i nie wiedząc jak się zachować, lekko poklepał go po plecach. 

—  Jin, albo zrobiłeś się jeszcze przystojniejszy, albo moja pamięć cię oszpeciła zaśmiał się lekko. — Chodźmy do innej sali. Tam jest spokojniej. 

— Dobrze

Usiedli obok siebie, a Jin zastanawiałam się, czy Jimin zawsze tak z nim flirtował? Spoglądał na niego w taki sposób, że nie dało się pomylić tego z czymkolwiek innym. Drobne dłonie muskały jego palce, a także często lądowały na jego kolanie, gdy własnie się z czegoś śmiali. Czyżby wcześniej był ślepy, nie widząc takiego zachowania u niego? A może Jimin po prostu teraz potrzebował zainteresowania drugiego człowieka i liczył, że Jin właśnie to mu da?

Jin chciał mu to dać, ale trochę się bał.

Po kilku drinkach nawet nie zarejestrował, kiedy Jimin usiadł na jego kolanach. Dopiero, gdy zrobiło mu się naprawdę ciepło, w pełni odczuł drobne ciało wtulone w jego klatkę piersiową. Jin miał świadomosć, że to drobne ciało Jimina to nie do końca prawda. W końcu czuł pod swoimi palcami wyćwiczoną sylwetkę, jednak nie mógł pozbyć się wrażenia, że Jimin był bardzo delikatny. Nie wtedy, gdy małe dłonie zaciskały się gdzieś na jego plecach i nie chciały go puścić. 

Być może wypili za dużo alkoholu, wspominając wspólną pracę w firmie, a także analizując aktualne życie Jimina, który z pogodynki stał się dobrze rokującym celebrytą.  Na tyle, że musieli spotkać się w zaprzyjaźnionej knajpie, w małej odseparowanej sali, w której byli tylko w dwójkę. Teraz świat Jimina kręcił się wokół imprez, na które często był zapraszany, prowadzenia Instagrama z oznaczeniami reklamowanych produktów, czy uśmiechania się w programach śniadaniowych.

Dla Jina to wszystko brzmiało ekscytująco, jednak Jimin wcale nie wydawał się zachwycony, a im więcej pili, tym jego nastrój stawał się coraz gorszy. Miłe spotkanie powoli przerodziło się w nieudolne próby pocieszana blondyna, który nawet nie próbował zachować pozorów dobrego samopoczucia. Całkowicie się rozkleił, a Jin nie wiedział do końca, co powinien z tym zrobić. 

— Zawsze dostaję gorzki koniec lizaka — wydukał pijany Jimin, a potem jeszcze mocniej wcisnął się w jego nową koszulę. W sumie to Jin zaczął się zastanawiać, dlaczego ciągle trafia na mężczyzn, którzy cytują Marilyn Monroe, ale pozostawił to bez większej refleksji. Może to domena nadwrażliwców? 

— Jimin... — zaczął Jin, ale właściwie nie wiedział, co mu doradzić. Jedyne co cisnęło mu się na usta i tak było niemożliwe w realizacji. Szybko pożałował, że tyle wypili. To zdecydowanie nie było potrzebne. 

— Z jednej strony tego chciałem, z drugiej... Nie podoba mi się. Nie podoba mi się kurwa bycie uśmiechniętym debilem. 

— Nie jesteś ... — próbował dodać Jin, ale Jimin mu przerwał. 

— Ale muszę takiego udawać! Nie mogę mieć własnego zdania, muszę być miałki, zachwycać się jebanymi pierdołami i dobrze wyglądać, tyle wystarczy. Nienawidzę kurwa tego. Reklamować jakieś pierdolone gówno. Ładnie się uśmiechać. 

— To tego kurwa nie rób. Pieprznij to i zajmij się tym, o czym marzysz. Czy nie możesz inaczej poprowadzić swojej kariery? 

— Gdyby to było takie łatwe.

— Może sam to utrudniasz? 

Gdy między kolejnymi atakami płaczu stwierdził, że nigdy nie czuł się tak obok siebie, jak w tym momencie, to Jin po prostu nie wytrzymał i stwierdził, że najwyższy czas wyjść z tego przeklętego miejsca.  W pijackim amok zwyczajnie wyprowadził Jimina, zadzwonił po taksówkę i zabrał go do swojego mieszkania.

Dopiero później, gdy ułożył śpiącego mężczyznę na kanapie, zrozumiał, że nie zachował żadnych środków ostrożności. W końcu Jimin był już całkiem znany, prawda? Jak się postępuje z celebrytami w takich sytuacjach?  Co jeśli ktoś ich widział? Co jeśli gdzieś pojawią się informacje, w jakim był stanie? Nie chciał mieć na sumieniu jego dopiero raczkującej kariery. 

Tym samym Jimin cicho chrapał, gdy Jin przeżywał katusze i sprawdzał wszystkie możliwe portale plotkarskie, przeklinając się w duchu.  W końcu zasnął na dywanie przy stoliku kawowym. 

Co będzie, to będzie. 

***

Wypili wspólnie po solidnym kubku kawy, siedząc w kuchni i opowiadając o tym, co wydarzyło się u nich w ciągu dnia. Jungkook spędził romantyczne godziny z tablekami w Excelu, odebrał kilka służbowych telefonów i pogadał z Miyą, która wydawała się czymś bardzo zestresowana. Taehyung opowiadał mu za to, jak męczył się nad tekstem, ciężko pracował, żałował braku kawy i wziął przyjemną kąpiel. Opowiedział wszystko prócz tego, że prawie się utopił fantazjując o dłoniach Jungkooka na swoim tyłku i myciu naczyń. Troszkę czuł się tym zażenowany. 

Jednak nie na tyle, by mógł odmówić sobie zaciągnięcia mężczyzny na poduszki i spędzenia z nim kilku przyjemnych minut na przytulaniu. Szkoda, że Jungkook powoli zaczął wyplątywać się z objęć Taehyunga marudząc coś o dokończeniu pracy. 

Dzisiaj spotkała go różyczka z domieszką nudy. 

Westchnął i stwierdził, że w takim razie skoczy, choć na chwilę na łowy. Prawie przegapił dzień dostawy w swoich ulubionych sklepach. Niewybaczalne! To nie tak, że miał obsesję na punkcie zakupów. Wprost przeciwnie. On tylko lubił polować na dobre okazje. Wełniany płaszcz z sieciówki był okej, ale wełniany płaszcz wygrzebany gdzieś z samego kąta sklepu z używaną odzieżą - to przyjemności, których nie da się po prostu ze sobą porównać. Wyglądać drogo za grosze? Taehyung wiedział, jak to robić. 

Zresztą miał taki nastrój, że gdyby został w domu, to nie dałby Jungkookowi żyć. Tym samym wyjście na małe zakupy wydawało się rozsądnym pomysłem. Jungkook skończy w tym czasie raport, a on przewietrzy się i usiądzie do pracy z nowymi pomysłami. To brzmiało naprawdę dobrze. 

I do pewnego momentu tak było. 

Wrócił całkiem zadowolony z buszowania po sklepach z używaną odzieżą i starociami. Kupił uroczy kubek dla Jungkooka i szaloną ceramiczną mydelniczkę ośmiornicę. Otwierając drzwi do swojego mieszkania, nigdy w życiu nie spodziewałby się, że zobaczy Jungkooka siedzącego z kobietą, której zdecydowanie nie zapraszał.  Sączyli razem herbatę o czymś rozmawiajac, a Taehyung nie pamiętał kiedy (może nigdy?), czuł się tak wkurwiony jak tym momencie. 

Nie widział swojej matki od wielu lat, a teraz nagle się po prostu pojawia w jego mieszkaniu? Czasami wizualizował sobie ten moment, bo gdzieś podświadomie czuł, że on kiedyś nastąpi, jednak... W swoich wizjach był spokojny, opanowanym głosem wyjaśniał, jak go zraniła, a także uprzejmie prosił o brak kontaktu. Zderzenie z rzeczywistością nie było jednak tak łaskawe. 

— Co ty tutaj robisz? — warknął,  a kobieta odwróciła się w jego stronę. Zarejestrował, że nawet nie zmieniła się specjalne przez te lata. Miała na sobie tylko droższe markowe ubrania, a jej zmarszczki nieco się wygładziły. Magia medycyny estetycznej! 

— O Tae kochanie, już jesteś! Właśnie rozmawiałam z Jungkookiem — zaczęła, jakby było wszystko w porządku. Zwykłe odwiedziny matki u syna i jego chłopaka. Miłe wspólne picie herbatki i wspominki przy albumie ze starymi zdjęciami. 

— Czego chcesz? — Taehyung nie wiedział, czy panuje nad swoim głosem. Patrząc na przerażenie, które malowało się na twarzy Jungkooka pewnie nie. 

— Tae porozmawiajmy, proszę. 

— Wyjdź!

—Tae... 

- Wyjdź! — krzyknął i jedyne, co miał siłę zrobić to pójść do łazienki i zatrzasnąć za sobą drzwi. Tak właśnie radził sobie z rodzinnymi problemami.

Wcale.  

Taki był dorosły, opanowany i pogodzony ze swoim dzieciństwem. Szlag by to trafił. 

Przez moment słyszał, jak jego matka coś mówi do Jungkooka, a potem wychodzi. Zapadła cisza, która wręcz dzwoniła w uszach. 

— Taehyung? Już poszła, przepraszam ja... — głos Jungkooka brzmiał jakby był na granicy płaczu. Taehyung od razu  poczuł wyrzuty sumienia z tego powodu.

— Wejdź — odpowiedział tylko i patrzył, jak Jungkook zestresowany wchodzi do łazienki i siada obok niego na krawędzi wanny — Przestań mnie przepraszać, to ja nic ci nie powiedziałem. Jeśli to kogoś wina, to tylko moja — odparł. Właściwie to zawsze czuł bolesne ukłucie w sercu, gdy Jungkook wydawał się smutny przez niego. 

— Na pewno? — dopytał Jungkook, na co Taehyung tylko westchnął i lekko go objął, składając mały pocałunek na jego szyi. 

— Na pewno. Przepraszam, że musiałeś to oglądać. Czy moglibyśmy razem wziąć kąpiel? — mruknął, na co Jungkook się zaśmiał. 

— Serio? Chcesz zamieszkać w tej wannie?

— Tak, weźmy kąpiel. 

— Tae, czy uważasz, że leżenie we wrzątku to rozwiązanie na wszystko? 

— Nie, a szkoda, bo to bardzo przyjemne. Tak swoją drogą, ostatnio jak leżałem w wannie, to coś mi się przyśniło i chyba mam prośbę...

— Byłeś dziwnie pobudzony, gdy piliśmy wtedy kawę — dodał Jungkook, patrząc na niego badawczo. 

— Tak, bo śniło mi się coś, co chciałbym z tobą zrealizować. 

— W takim razie słucham. 



Continua a leggere

Ti piacerà anche

18.1K 1.5K 17
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
34K 2.5K 117
Lavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
10.8K 568 23
❝ - Ty na serio się w niej zakochałeś - spojrzałem na kumpla z lekko podniesionymi brwiami z zaskoczenia. - Żartujesz sobie ze mnie - prychnąłem pod...
8.7K 801 35
🧡Harry Potter ma wygląd po Jamesie i oczy po Lily, ma dwójkę wspaniałych przyjaciół, talent do pakowania się w kłopoty i... starszą siostrę. 🧡Rosem...