"I am here for you if you'd only care.
You touched my heart you touched my soul.
You changed my life and all my goals."
♥️♥️♥️
Spokojne słuchanie piosenki Jamesa Blunta - "Goodbye my lover", przerwały moje drzwi. Stał w nich Pique z dziwnym wyrazem twarzy. Zapach wanilii wciąż unosił się w powietrzu. Jego oczy przybrały jeszcze większy błysk, policzki były zaczerwienione. Gerard Pique nigdy się nie zawstydza. Musiał wypić małpkę i znowu zamaskować to aromatem do ciasta. Niepokoi mnie jego stan. Ruszył w stronę fotela chwiejnym krokiem.
— Jak się czujesz Anto? — zapytał siadając na fotelu. Podniosłam się do pozycji siedzącej żeby móc na niego spojrzeć.
— Jest w porządku, zapewne w przeciwieństwie do ciebie — posłałam mu wymowne spojrzenie.
— Ja czuję się całkiem nieźle, tylko troszkę mi tutaj gorąco — oznajmił.
— Gerard jest uchylone okno, a mi nawet przy zamkniętym oknie jest tutaj zimno — powiedziałam. — Po co używasz tego waniliowego aromatu do ciast? — zapytałam wprost.
— To nie jest żaden aromat, nowe perfumy — zaśmiał się głupio.
— Geri, nie jestem idiotką — wycedziłam przez zęby.
— Nigdy tak nie powiedziałem, skarbie — odparł. — Zawsze mówiłem, że jesteś błyskotliwa i inteligentna — dodał.
— Co się z tobą dzieje od dłuższego czasu? — zapytałam ignorując jego słowa. Byłam zła. Nikt nie jest zadowolony jeśli osoba, na której nam zależy sama siebie wyniszcza. Hiszpan milczał, nawet nie zamierzał otworzyć ust. — Dobrze, w porządku. Chciałam ci pomóc, ale skoro chcesz wyniszczać dalej samego siebie to tak rób. Robisz to na własne życzenie — powiedziałam ze spokojem. Musi poczuć, że jestem neutralna.
— Po prostu od jakiegoś czasu sobie nie — zaczął, ale szybko przerwał bo do pokoju wszedł Roberto. Zmroziłam Hiszpana wzrokiem, a on spoglądał na mnie z przepraszającym spojrzeniem. — Nieważne — machnął ręką.
— Ważne, Geri — spojrzałam na niego ze smutkiem.
— Nie patrz tak na mnie — poprosił.
— Jak? — zdziwiłam się.
— Tak jak wtedy na cmentarzu — wyznał spuszczając głowę. Alkohol go rozbierał i najlepszym rozwiązaniem będzie jeżeli Roberto i Pique opuszczą dom swojego trenera. Za dwa dni mecz, on nie może w nim zagrać.
— Gerard, zbieramy się — poinformował go Sergi.
— Dlaczego? — zdziwił się.
— Bo na ciebie już pora — odpowiedział mu, a ja narzuciłam na siebie kurtkę i zgarnęłam moją torebkę.
— Jedziesz do mnie? — zainteresował się Pique.
— Nie odwiedzę cię dopóki nie wytrzeźwiejesz — powiedziałam z powagą. Wyszliśmy z mojego pokoju. Gerard szedł chwiejnym krokiem, a ja tylko bałam się, że może spaść ze schodów. Zakładanie butów w jego wykonaniu będzie komedią. Zostawiłam chłopaków w przedpokoju i poszłam do salonu, gdzie Luis, Elena i Sira siedzieli z Julią przed telewizorem. — Ja jadę do Sergiego, będziemy grać w fifę — oznajmiłam rodzinie.
— A może do Gerarda? — zapytała podejrzliwie Sira.
— Po co do Gerarda? — zdziwił się wujek.
— Nie mam po co do niego jechać — oznajmiłam z powagą.
— No właśnie. Anto jest na tyle mądrą kobietą, żeby trzymać się z daleka od takiego faceta jak ja — powiedział z powagą Pique, a mnie zdziwiły jego słowa. Sira spoglądała na nas zaskoczona. Mam wrażenie, że nawet poczuła ulgę. Czyli dalej jest nim zainteresowana. Czułam od Gerarda woń alkoholu pomieszaną z wanilią. Boje się, że wujek to wyczuje.
— Dobra, Gerard. Idziemy — nakazałam.
— Myślałem, że będziemy jeszcze coś tłumaczyć — odparł.
— Nie, idziemy — powiedziałam wypychając go z salonu. Wsunęłam szybko buty, po czym opuściliśmy mój dom.
— Co to za szybkie wyjście? — zdziwił się, kiedy zajął miejsce z przodu.
— Bo śmierdzi od ciebie alkoholem, a twoja super wanilia przestała działać — warknęłam.
— Ups — zaśmiał się. Nam nie było do śmiechu. Martwiliśmy się o niego. — Co wy tacy sztywni? — zdziwił się.
— Bo sam sobie robisz krzywdę — fuknęłam.
— Gadasz głupoty — machnął ręką wychodząc z auta. Udał się do swojego domu, a my z Sergim poszliśmy do domu na przeciwko.
— On przegina — stwierdziłam siadając na kanapie.
— Anto, wiem o tym — westchnął. — Ta FIFA była pretekstem. Tak naprawdę chciałem porozmawiać — wyznał.
— Domyśliłam się, przecież doskonale wiesz, że nie potrafię w to grać — odparłam. — Od mojego powrotu z Oslo na każdej z imprez zaczął przeginać z alkoholem. Takie są moje obserwacje. Z żadnej z imprez nie wyszedł o własnych siłach. Po wycieczce do Reus już nie mieliśmy takiego bliskiego kontaktu, więc nic nie mogę się na ten temat wypowiedzieć. Zauważyłam dopiero dzisiaj, że coś jest z nim nie tak. Błysk w oku, zapach wanilii. Dało mi to do myślenia. On pije nieprzerwanie od tamtej pory, a rano wali klina. Mam rację? — powiedziałam o swoich obserwacjach.
— Niestety muszę przyznać ci rację — westchnął. Martwił się o niego. Chciał już zacząć coś mówić, ale dzwonek od bramki nie dawał za wygraną. Sergi poszedł otworzyć.
— Hola mi amigos — krzyknął uradowany Gerard. Spojrzałam w jego kierunku, w ręku trzymał whisky. Wątpię żeby w ogóle zamierzał się tym alkoholem z nami podzielić. — Gdzie ta wasza FIFA? — zainteresował się. Mówił bez żadnego zawahania, z pewnością w głosie. Jakby nagle otrzeźwiał. Albo był już tak pijany, że aż nabrał pewności siebie.
— Okazało się, że nie umiem grać — powiedziałam. — A u ciebie widzę, że się okazało, że nie masz umiaru — odparłam uszczypliwie.
— Nie no, umiar mam. Piję aż zasnę — zaśmiał się.
— A może nie powinieneś pić wcale? Gerard, za dwa dni — zaczął Sergi
— Bla, bla, bla... — Hiszpan wywrócił oczami.
— Nie "bla, bla, bla", tylko Sergi ma rację — fuknęłam ze złością.
— Lala, wyluzuj — uśmiechnął się do mnie.
— Nie. Gerard za dwa dni mecz. Luis na ciebie liczy, bo Sevilla to trudny rywal — powiedziałam ze spokojem. — Jak ty sobie wyobrażasz zagranie w tym meczu? Jeżeli się napijesz to możesz zapomnieć o grze w ogóle w jakimkolwiek klubie — dodałam.
— Wyjdę, zrobię co do mnie należy i wrócę do domu. Albo pójdę na imprezę, żeby nie pić w samotności — stwierdził wypijając na raz szklankę whisky.
— I co? Będziesz się zataczał na boisku? Chcesz zniszczyć nie tylko siebie, ale i swoją karierę oraz reputację, na którą pracowałeś ciężko tyle lat? Gerard pójdź po rozum do głowy — zaczęłam z nim dyskusję. Nie wiem czy to w ogóle coś da. On i tak nie będzie nic pamiętał.
— Gówno ci do tego — warknął.
— Dobrze, w takim razie skompromituj się na całą Hiszpanię, a później na cały świat. Niech wszyscy o tobie mówią. Zmarnuj sobie życie tylko dlatego, że zamiast rozmawiać sięgasz po alkohol. Z czym sobie nie radzisz, co? Ja też sobie nie radzę ze... — zaczęłam swój monolog, ale nie było mi dane dokończyć.
— Skończ — powiedział zezłoszczony Pique. — Daj mi spokój i nie ratuj mnie na siłę — dodał.
— Wiesz co, Sergi. Odpal tą Fifę, chociaż nauczę się grać — zignorowałam obecność Gerarda.
Dwie godziny później Hiszpan siedział praktycznie spity. Wypił ponad połowę butelki. W połączeniu z tym co pił wcześniej to jeszcze szybciej go wzięło. Chciałam już iść do domu. Nie mogę patrzeć na to jak Geri się wyniszcza. Już wiem z czym sobie nie radzi. A przynajmniej jest to jedna z wielu rzeczy, z którymi sobie nie radzi.
— Pomogę ci go odprowadzić i będę się zbierać — powiadomiłam przyjaciela.
— Jasne, żeby pogadać na spokojnie to musimy się spotkać z dala od Gerarda — stwierdził.
— Masz rację — skinęłam głową. — Gerard, musisz iść do domu — oznajmiłam.
— Po co? — zdziwił się.
— Bo musisz rano wstać i pojechać na trening — powiadomiłam go.
— Trening? — spoglądał na mnie zaskoczony.
— Tak, wstawaj — nakazałam, a ten mnie posłuchał. Wraz z Roberto zaprowadziliśmy go do jego domu. Otworzyłam drzwi, a tam panował okropny bałagan. Zapach wódki i innych alkoholi unosił się w powietrzu. Byłam przerażona do jakiego stanu on przez te tygodnie się doprowadził. W salonie było pełno butelek. Sergi wprowadził go do sypialni. W niej również znajdowały się butelki. Pique mamrotał coś, czego nie dało się zrozumieć. Położył się na łóżku i odleciał w krainę snu.
— Spójrz. — Roberto zwrócił na siebie moją uwagę. Spojrzałam na ramkę, którą trzymał w dłoni. Znajdowało się tam moje zdjęcie z Gerim. Zrobiło mi się miło na sercu. — Pozbierajmy ten bałagan i potem zajmiemy się dołem — zaproponował.
— Jasne — skinęłam głową. — Zostanę z nim na noc i dopilnuję żeby jutro rano nic nie wypił — oznajmiłam.
— Naprawdę to zrobisz? — spoglądał na mnie zaskoczony.
— Tak, zależy mi na nim. Nie chcę żeby sięgnął dna — wyznałam.
— Dziękuję, sam bym tego nie ogarnął — przytulił mnie. — Dobra, bierzmy się do pracy — nakazał. Zaczęłam zbierać wszystkie dopite i niedopite butelki. Posprzątałam ten bałagan, pozbierałam tylko ciuchy do kosza na pranie. Zajmę się tym jutro rano, bo dzisiaj nie chcę już robić hałasu. W niecałą godzinę sypialnia i łazienki były ogarnięte. Została tylko zmiana pościeli, ale tym zajmę się również jutro. Sergi ogarniał w tym czasie salon i kuchnię. Skoro skończyłam to postanowiłam, że mu pomogę. Weszłam do kuchni, a tam na stole stał zapas alkoholu.
— Miał taki zapas? — zdziwiłam się.
— Nie. Zebrałem to z całego domu. Miał poukrywane w każdym zakątku — oznajmił mi.
— Jesteś pewien, że to wszystko? — zapytałam.
— Tak, przejrzałem cały dom ze sto razy —zapewnił mnie.
— W porządku — skinęłam głową. — Sergi, trzeba się tego pozbyć — wskazałam na butelki z alkoholem.
— Wylejemy to? — zapytał.
— Nie, ale niech myśli, że już ich nie ma — stwierdziłam. — Wyniesiemy je do ciebie — wpadłam na pomysł.
— Przecież on jest u mnie częstym gościem, zobaczy je i znowu zacznie pić — przypomniał mi.
— Wyniesiemy je tam gdzie nie zagląda. Do twojej garderoby — powiedziałam o moim pomyśle szeptem. Nie mamy pewności czy Hiszpan na pewno śpi.
— Dobra, to ja się tym zajmę — oznajmił. Wyciągnął z szafki dwie wielkie reklamówki i pakował po kolei alkohol. Rozpoczęte butelki wylewałam do zlewu, a później wyrzucałam do worka na śmieci. Posprzątałam kuchnię i zajrzałam do lodówki. O dziwo lodówka jest pełna, wszystko jest świeże. Będzie co zrobić na śniadanie. Nalałam wody do czajnika i wstawiłam wodę na herbatę. Myślę, że Sergiemu też przyda się herbata. Śmieci wyniosłam do kontenera, po czym zalałam dwa kubki herbaty. W kuchni pojawił się Sergi. Zaczął dopytywać o szczegóły i postanowiłam, że opowiem mu o swoich podejrzeniach.
— Sergi, chcę mu pomóc. Jednak on będzie mnie odrzucał i mówił mi ciągle, że to dla mojego dobra — wyznałam.
— Myślę, że najlepszym rozwiązaniem będzie jeśli przy nim będziemy. Chłopakom też coś nie pasuje od kilku tygodni. Martwią się o niego. Wiem, że sami nie damy rady. Andres, Xavi, Leo czy Ney na pewno nam pomogą — stwierdził. — Tak myślałem, że stało się coś więcej niż tylko krwotok. Bardzo mi przykro — westchnął.
— Staram się już o tym nie myśleć — powiedziałam ze smutkiem. — Porozmawiam z Mią, bo dzisiaj rozmawiałyśmy chwilę na temat Gerarda. Martwi się tak samo jak my. Myślę, że powinniśmy go pilnować. Przynajmniej do meczu, a później może już się ogarnie — powiedziałam o swoim planie.
— Porozmawiamy o tym jutro z chłopakami — zapewnił. — A teraz idź spać, bo jutro rano wstajemy na trening — odparł wstając z krzesła.
— Przyjdź na śniadanie — zaprosiłam go.
— Jasne, przyjdę — uśmiechnął się do mnie. Zamknęłam drzwi, umyłam kubki i poszłam się wykąpać. Musiałam wziąć długi prysznic i choć trochę się zrelaksować, bo czuję, że jutrzejszy dzień nie będzie łatwy. Zeszłam do salonu i postanowiłam, że zadzwonię na wideorozmowie do mojej przyjaciółki. Siedząc na tej kanapie w samej koszulce Gerarda czekałam aż odbierze.
— Jest godzina pierwsza w nocy, czy ty oszalałaś? — zaśmiała się moja przyjaciółka. Zapaliła lampkę i dostrzegła mój smutny wyraz twarzy. — A ty gdzie? — zapytała po chwili.
— W salonie u Gerarda — odpowiedziałam na jej pytanie.
— Nie byliście już blisko — przypomniała.
— No nie. Byłam u Sergiego, Gerard się upił. Musieliśmy go odprowadzić. To co zobaczyłam w jego domu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Posprzątaliśmy z Roberto, niedawno skończyliśmy. On poszedł do siebie, a ja się wykąpałam i stwierdziłam, że zostanę na noc z Gerardem. Nie chcę żeby rano znowu sięgnął po alkohol. Niby Sergi przejrzał cały dom dokładnie i zabrał wszystko co miało jakieś procenty. Wolę mieć pewność. Mia, martwię się o niego. On nie radzi sobie z tym co mnie spotkało — wyznałam, a ona słuchała mnie ze zrozumieniem.
— Dobrze, że z nim zostałaś — pochwaliła mnie. — Gerard w końcu zrozumie, że ma ciebie i go nie zostawisz — dodała.
— Będę potrzebować twojej pomocy. Postanowiłam, że teraz ci o tym powiem. Jutro ja i Sergi będziemy rozmawiać z Andresem, Leo, Neyem i Xavim. I chciałabym żebyś jutro pilnowała po południu Gerarda. Nie wiem, weź go na miasto z Marciem. Cokolwiek. A my wyjaśnimy chłopakom o co chodzi — poprosiłam.
— Możesz na mnie liczyć, pomogę wam — uśmiechnęła się życzliwie. — Napiszę mu jutro przed treningiem SMSa — zapewniła.
— Dziękuję — obdarzyłam ją uśmiechem.
— Spotkamy się jutro to będziemy rozmawiać — zapewniła.
— Jesteś kochana — uśmiech nie schodził mi z twarzy.
— Dla ciebie wszystko, kochana — odparła.
— To do zobaczenia jutro — stwierdziłam.
— Śpij dobrze, do jutra — powiedziała, po czym zakończyłam połączenie. Dobrze, że miałam wsparcie moich przyjaciół. Wzięłam telefon i poszłam do sypialni Gerarda. Położyłam się obok na łóżku i przykryłam kocem.
— Kocham cię — usłyszałam za swoimi plecami. Zamarłam. Chyba się przesłyszałam. Zresztą Gerard jest pijany i nadal go trzyma.
— Słucham? — zapytałam po dłuższej chwili, ale nikt się nie odezwał. Zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć. W głowie pojawiały mi się różne myśli.