Nic już nie ogarniam

By blueselwood

136K 6.5K 579

Amber i Rachel to zupełnie dwie różne osobowości. Jednak od zawsze łączyła je nadzwyczajnie silna przyjaźń. C... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 42

Rozdział 41

1.2K 78 29
By blueselwood


Miesiąc później 

Amber

AUĆ...

Myślę, że można to już gdzieś oficjalnie ogłosić. Pobudka wywołana bólem głowy zalicza się do TOP 10 najgorszych uczuć. 

Ktoś mógłby powiedzieć, że sama byłam sobie winna. Picie shotów nadal będąc na lekach przeciwbólowych... Ktoś by mógł, ale na pewno nie ja. Wczorajsza noc była warta nawet tego  kaca. 

Aby utwierdzić się w tym przekonaniu obróciłam się na prawy bok. Obok mnie nadal spała i nawet trochę pochrapywała dziewczyna, którą poznałam wczoraj  w barze. W mojej białej pościeli wyglądała przeuroczo. Jej czarny kolor skóry bardzo kontrastował z bielą prześcieradła. Efekt ten wzmacniały jeszcze jej tatuaże, których miała, niby mnóstwo, ale nie wiedziałabym tego, gdyby się przede mną nie rozebrała. I do tego jasnobrązowe afro. 

Uśmiechnęłam się sama do siebie. Byłam z siebie dumna, że sypiałam z kobietami, które wcale nie przypominały Rachel. To byłoby niezdrowe, dlatego specjalnie zwracałam uwagę na to, by nie uwodzić, albo nie poddawać się uwodzeniu, przez wysokie, szczupłe blondynki. I wcale nie myślałam o tym, jak idealnie w moim łóżku wyglądałaby ona i jak nic inne nie byłoby już dla mnie wtedy ważne, ani o tym jak mogłabym żyć tylko o chlebie i wodzie, byle tylko być obok i widzieć, że nic jej nie jest i, że mogę ją w końcu spokojnie, prawdziwie kochać.

Tak, całe szczęście, że o tym nie myślę i, że wpadłam wczoraj wieczorem na...

Na...

Cholera jasna, nie pamiętałam jej imienia. Do czego to doszło? Kiedy stałam się TAKIM typem osoby? Pomyślałam, że trzeba będzie to szybko odkręcić. Najciszej jak potrafiłam, podniosłam się z łóżka, wzięłam z drzwi swoje ciemne kimono i ostrożnie wyszłam na korytarz. 

Z kuchni dało się słyszeć ściszone głosy, więc domyślałam się, że Ernie już nie śpi. Swoją drogą, okazała się być współlokatorką idealną. Płaciła zawsze na czas, sprzątała po sobie, robiła dla mnie dużo drobnych, acz uroczych przysług. Takich jak zrobienie dla mnie kawy na chwilę zanim wstanę, małe liściki  i tym podobne. 

Poza tym była bardzo, bardzo miła, zabawna i tak dalej. Zdawała się jednak być też naprawdę tajemnicza i zamknięta w sobie. Zamknięta jeśli chodziło o osobiste sprawy i jednocześnie bardzo towarzyska. Chyba to właśnie to wzbudzało we mnie sympatię do niej, widziałam w niej sporo siebie. 

Mieszkałyśmy razem już ponad miesiąc, a ja cały czas wiedziałam o niej tylko tyle, że miała 21 lat, pochodziła z Petersburga, nie miała rodzeństwa, większość życia tańczyła balet... No i po sposobie w jakim opowiadało o sobie oraz po tym ile decydowała się mówić, można było się domyśleć, że nie miała dobrych relacji z rodzicami i być może miała nawet za sobą jakieś trudne przeżycia. Może coś co popchnęło ją do przyjechania do Stanów? 

Kiedy weszłam do kuchni, Ernie siedziała przy stoliku z kubkiem kawy w dłoniach, ubrana w dres, niepomalowana, z burzą rudych loków nieco ujarzmioną, bo spiętą w niedbałego koka. Takiego koka, którego za żadne skarby nie potrafiłam stworzyć na swoich prostych jak drut włosach. 

Obok przy barze stał Scott i siekał warzywa. O czymś rozmawiali, ale na tyle cicho, że nie zdołałam nic usłyszeć. A gdy tylko mnie zobaczyli momentalnie ucichli. Wydało mi się to nieco podejrzane, ale z drugiej strony moi przyjaciele właśnie tak ostatnio się zachowywali. Szeptali o mnie, o Rachel, o tym co się stało. Ale nikt nie rozmawiał o tym ze mną. Jakby się mnie bali, albo jakby to był jakiś zakazany temat. 

Poza tym, odkąd wszyscy poznali Ernie, od razu ją polubili. Szczególnie dobrze dogadywała się jednak z Scottem. Chociaż akurat to wcale mnie nie dziwiło. Co do obojga miałam bardzo dobre przeczucia, od razu gdy poznałam, i jego, wiele lat temu, i ją półtora miesiąca temu. Rache nie zdążyła jej poznać, ale na pewno bardzo by ją polubiła. 

Znów się na tym przyłapałam. Pomyślałam o niej bezwiednie, zupełnie jakby nic się nie zmieniło i moim największym problemem były jej niepewności co do swojej seksualności. Cóż za słodko niewinne i przyjemne czasy... 

Teraz Rache od miesiąca siedzi otumaniona przez leki uspakajające w ośrodku leczenia zdrowia psychicznego. Nie była sobą, nawet jej wzrok był inny. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, po... Po tym koszmarze. Chciałam jej się rzucić w ramiona, wykrzyczeć, że nie przestałam mieć nadziei, że do nas wróci, wycałować ją, przytulić i już nigdy nie puszczać. 

Ale coś w jej oczach mnie powstrzymywało. Jakby to nie była do końca ona. Kiedy tam siedziała, na łóżku szpitalnym, wychudzona, blada, posiniaczona, z pustym wzrokiem... 

Nigdy nie czułam się bardziej skołowana. Pragnęłam się na nią rzucić, jednocześnie z wrażeniem, że to byłby najgorszy możliwy pomysł. 

A wszystko przez tego pierdolonego psychopatę Adama... Złamał ją i zniszczył. Co jeśli nieodwracalnie...? Co jeśli ona, prawdziwa ona, którą pokochałam już kiedy byłyśmy dzieciakami w szkole, nigdy nie wróci? 

Szybko odrzuciłam te myśli, nie chciałam się przed nimi rozklejać i dawać im jeszcze więcej materiału do rozmów w tylu: ,,martwię się o Amber... Najpierw tata, teraz Rachel. Co jeśli ona sobie nie poradzi? Co jeśli wiesz... Wróci do tych spelun? Nie wiem już jak jej pomóc, serce się kraje". 

- Hej Amber - powiedziała autentycznie wesoło Ernie. Cały czas jeszcze nie potrafiłam się do końca przywyczaić do jej rosyjskiego akcentu. Chociaż za każdym razem było to miłe doświadczenie. 

- Kacyk? - spytał Scott marszcząc brwi.

- ĆŚŚ... - przyłożyłam palec do ust. - jestem tu tylko po to żeby was spytać jak ma na imię dziewczyna w moim pokoju. Możecie sobie odpuścić złośliwości, jestem pewna, że to było coś na ,,S", więc potrzebuję tylko jakiejś wskazówki. Sara? Shirley? Susan? 

- Meredith - powiedzieli naraz Ernie i Scott. 

Przewróciłam oczami i zaczęłam na palcach wracać do siebie. Ostatnie czego potrzebowałam to oceniające spojrzenia, nawet jeśli nie są całkiem na serio i padają od przyjaciół. 

- Zaraz zaraz - zatrzymałam się i obróciłam z powrotem do nich. - czemu właściwie jesteś tu tak wcześnie Scott? 

- Po pierwsze, jest już pierwsza po południu - powiedział Scott wracając jednocześnie do krojenia warzyw. - a po drugie, spałem na kanapie. Nie wiem czy pamiętasz, ale Masrh zniknął wczoraj dosyć wcześnie razem z Erin - nie nie pytaj, bo sam już nie nadążam - a Aiden nie wracał do nas, tylko jechał do tej swojej nieletniej sekretnej dziewczyny. Nawalił się i stwierdził, że musi z nią poważnie porozmawiać. A ty, jak wiemy, bawiłaś się już z Sarą-Shirley-Susan-Meredith, więc Ernie powiedziała żebyśmy wzięli razem ubera i żebym przekimał się już u was, bo mieszkacie bliżej. 

Jak na swój obecny stan postanowiłam zaakceptować tą wymówkę, chociaż mój szósty zmysł zawsze wyczuwający dziwne wibracje od moich najbliższych, dawał mi znać, że powinnam mu się od teraz baczniej przyglądać. Podreptałam cicho do swojego pokoju i przyrzekłam sama sobie, że zacznę spędzać więcej czasu z Scottem. Ten dystans między nami, który powstał podczas zaginięcia Rachel zaczynał coraz bardziej mi przeszkadzać. 

Tymczasem otworzyłam drzwi, najciszej jak potrafiłam i wślizgnęłam się z powrotem do łóżka łyżeczkując przy tym Shirley.

Kurwa.

Meredith. Łyżeczkując ciepłe, nagie, piękne ciało śpiącej Meredith. 


Rachel 

Na jakimś poziomie zdawałam sobie sprawę z faktu, że nadal śnię. Jednak strach wcale nie był z tego powodu mniejszy. Bieg wydarzeń był dokładnie taki sam jak w rzeczywistości, cztery tygodnie temu. Oglądałam film złożony z najlepiej zachowanych fragmentów mojej pamięci z tamtych zdarzeń. Noc w noc przeżywałam to od nowa. 

Filmy i zdjęcia znalezione w jego komputerze. Ciemność. Łóżko z pasami, załatwianie się pod siebie przez Bóg wie ile dni z rzędu. To straszne śniadanie na tacy z czerwoną różą. Ciemne, zimne dni w wilgotnej i śmierdzącej piwnicy. Chłód ciągnący od zamrażarki, wpatrywanie się w ten cholerny biały prostokąt godzinami, podczas gdy mnie tam zostawiał. Codziennie bałam się, że dziewczyna zaraz wypełznie z zamrażarki. Czasami nawet właśnie tak działo się w snach. Innym razem to ja do niej trafiałam. Leżałam zwinięta obok, zmuszona patrzeć w jej martwe, szeroko otwarte, białe oczy.

Jednak i tak najgorszym elementem tego wszystkiego był on. Adam. Chłopak, którego kochałam, z którym planowałam przyszłość, z którym zdradzałam Amber. Z którym spałam tak wiele razy, że nasz seks można by już spokojnie nazwać małżeńskim. 

Ten sam człowiek mordował niewinne kobiety. Mordował ludzi. Mordował ich przeze mnie. Dla mnie. Gdyby nie ja, wszystkie te dziewczyny nadal by żyły. Mam ich krew na swoich rękach. 

Z tą myślą wybudziłam się z snu. Ciężko dyszałam i byłam spocona. Czułam jak włosy przykleiły mi się do twarzy. Wzdrygnęłam się i poczułam jak zbiera mi się na płacz. 

Miewałam już takie ataki. Zawsze wtedy gasłam, mój umysł zamykał się na wszystko z zewnątrz i jedyne co czułam to smutek i wyczerpanie. Nawet nie było żadnej złości, czy strachu. Już tylko rozpacz. 

Wstałam z łóżka i poszłam do swojej prywatnej łazienki. Po wszystkich wydarzeniach mama opłaciła mi pobyt w luksusowym ośrodku leczenia zdrowia psychicznego dla snobów. Ładny pokój, obsługa 24 na dobę, własna łazienka. Warunki, których nie powstydziłby się hotel. 

Zdjęłam przepoconą piżamę i nadal cicho chlipiąc weszłam pod gorący strumień wody. O niczym nie myślałam. Mydliłam ciało, myłam włosy, patrzyłam w parującą ścianę prysznica i płakałam. Czułam tylko smutek i wcale go nie odganiałam. Można by powiedzieć, że rozczulałam się nad sobą, ale dawało mi to ukojenie. Czułam smutek i dawałam temu ostentacyjnie wyraz.

Kiedy byłam w piwnicy i z dnia na dzień coraz bardziej traciłam część swojego człowieczeństwa, bałam się, że już nigdy nie będę czuła prawdziwych rzeczy. Że będę niczym ofiara lobotomii. 

Powinnam zapamiętać tę myśl i podzielić się z nią następnego ranka z terapeutą na mojej codziennej sesji. 

Wytarłam się i owinęłam ręcznikiem po czym spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Już nie płakałam. Miałam czerwone wypieki na twarzy, szyi i dekolcie, opuchnięte oczy i usta. Poczułam pewną ulgę i satysfakcję. Cierpiałam, byłam zmęczona, ledwo stałam na nogach, czułam się jakby ktoś mnie właśnie przeżuł i wypluł. 

Ale właśnie to wszystko dawało mi spokój. Nadal byłam człowiekiem. Smutną, zapłakaną dziewczyną. 

Ubrałam świeżą piżamę i położyłam się do łóżka. Poczułam jak moje mięśnie się rozluźniają, dopiero wtedy poczułam jak bardzo spięte musiało być moje ciało podczas tego koszmaru. Czułam, że zasnę w sekundę. I już nie pozwolę sobie wrócić do tej piwnicy tej nocy. Byłam o to spokojna. 


***

- Więc myśli pan, że to ma sens? - podniosłam wzrok na terapeutę siedzącego naprzeciwko mnie. 

Ledwo starczyło mi tchu na wywód, który właśnie mu sprezentowałam. Minę miał nietęgą, ale nie winiłam go. Przez ostatnie spotkania prawie w ogóle się nie odzywałam, a tu nagle mówiłam na jednym wdechu przez parę minut, wysuwając hipotezy na temat swojej psychiki. Niecierpliwie czekałam na jego odpowiedź. Chciałam żeby powiedział, że to właśnie to, albo żeby zaczął wolno klaskać. Żeby powiedział, że to moment rozwiązania, że wszystko będzie od teraz iść według funkcji rosnącej. 

Jednak wyraz jego twarzy mówił coś zupełnie innego. Czułam, że nie będę chciała wiedzieć tego co zaraz mi przekaże. Wpatrywałam się w niego zniecierpliwiona i bezwiednie zaczęłam wyginać sobie palce. Zaczęłam to robić w ośrodku za każdym razem, gdy spotykało mnie coś stresującego, nad czym nie miałam kontroli.

- Rachel, uważam, że to naprawdę coś. Myślę, że to może być postęp, a już szczególnie fakt, że tak to analizujesz. To fakt, że po wydarzeniu tak niezwykle traumatycznym ludzki umysł, aby nie musieć tego dźwigać zamyka się i tworzy iluzyjny równoległy świat oddzielając to, co było grubą linią. Ty jednak podejmujesz walkę i nie zapadasz się w tym nieczuciu, nie zamykasz się, a to jest krok w tą dobrą stronę. Jeśli rozpacz przypomina ci, że jesteś człowiekiem, który czuje to wspaniale, nie trać tego i eksploruj swoje emocje.

Czekałam na ,,ale". Cholerne ,,ale", które gęstniało w powietrzu nad nami. 

- Ale - jednocześnie dreszcz strachu i ulga. - odchodząc na chwilę od tego... Muszę przeprowadzić z tobą pewną rozmowę. Obawiam się, że nie będzie to jedna z tych miłych, ale niestety musimy sobie z tym poradzić. To może zmienić sposób w jaki nasza terapia będzie dalej się toczyć.

Gula w moim gardle znacząco urosła. Miałam ochotę nim potrząsnąć i nakrzyczeć na niego, żeby już to z siebie wydusił. 

- Rozmawiałem z twoim lekarzem. Na pewno pamiętasz jak byłaś w szpitalu przez parę dni zrobili ci mnóstwo badań. Ktoś przeoczył jednak jedną rzecz, nikt nie wie jak to się stało i bardzo cię za to przepraszają. Widocznie nie to było ich priorytetem i im to umknęło w wynikach. 

Jebany miłośnik gry wstępnej. Wyduś to z siebie idioto!!!

- Rachel, obawiam się, że jesteś w ciąży. 


***

Witam Was wszystkich, z utęsknieniem, bo szczerze tęskniłam za pisaniem.

Szkoda mówić o tym co się dzieje wokół, bo nie wiem jak Wy, ale ja mam zdecydowanie dosyć słowa na K. Pod każdym możliwym względem. 

Mam nadzieję, że jesteście ostrożni i dbacie o siebie, wykorzystujecie czas jako tako, a najlepiej robiąc coś dla siebie. 

Chciałabym móc obiecać, że ze względu na obecną sytuację i fakt, że wszyscy siedzimy w domu wrzucę więcej rozdziałów, ale nie jestem pewna czy to możliwe. Został mi miesiąc do matury, którą chcę poprawiać z dwóch przedmiotów, więc nie ukrywam, że teraz to mój priorytet. 

Jednak w czasie wolnym od nauki, jak wena dopisze, obiecuję, że będę się starać coś pisać, pamiętam o Was i o moich kochanych bohaterach i staram się pisać jak mogę. 

Na pewno chcę żeby po maturze książka podskoczyła na liście moich priorytetów i postaram się wrzucać coś jak najczęściej. A na pewno więcej niż jeden rozdział na miesiąc. 

Z góry Wam dziękuję za wyrozumiałość i za to, że jesteście. 

Trzymajcie się ciepło i bezpiecznie, nie wahajcie się pisać co macie na myśli.

No i do następnego!

Besos, Ola

Continue Reading

You'll Also Like

106K 1.7K 156
Hejo, wrzucam tutaj opowiadanie z rodziną monet. Czasem jest Instagram i zdjęcia ale głównie jest opowiadanie.
18.2K 808 34
Po tym gdy matka Hailie Gabriela i jej babcia giną w wypadku samochodowym, Hailie trafia do swoich braci, których znała lepiej niż ich ojciec. Gdy z...
1.4M 36.8K 56
Mila Taylor to 17 letnia dziewczyna. Przeprowadza sie do starszego brata po śmierci rodziców w wypadku samochodowym. Wyścigi, adrenalina, strach to j...
19.6K 1.4K 11
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...