Je t'aime |Ekipa Friza|

By xlxilxxyx

126K 6.2K 4.9K

Ekipa Friza to niesamowity fenomen polskiej sceny internetowej. Paczka przyjaciół mieszkająca wspólnie w giga... More

1. Powitanie
2.Impreza
4. Pizza
5. Basenowe historie
6. Igły
7. Naleśniki
8. Kieliszek
9. Włosy
10. Kolorowe balony
11. Urodziny Kuby
12. Przyjaźń
13. Owocowe landrynki
14. Kino
15. Rodzina
16. Babeczki
17. Najmniejszy ekipowicz
18. Ferrari
19. Kręgle
20. Krwisty stek
21. Wódka i Whiskey
22. Akcja poszukiwawcza
23. Kwiaty
24. Wypadki
25. Czerwony kapturek
26. Superbohater
27. Powroty
28. Znikające wiadomości
29. Stasiek
Ogłoszenia Parafialne
30. Niespodzianki
31. Karaoke
Nominacja 20k
32. Hejt
33. Tatuaże
34. Gorąca czekolada
Pytanka
35. Bolesna prawda
Epilog

3. Śniadanie

5.1K 191 136
By xlxilxxyx

*Rosie*

Przewracam się na lewą stronę i uchylam jedno oko. Do pokoju wpadają pojedyncze promienie słońca. Czuję, że mój mózg przypomina ciapkę.

Zabawa trwała w najlepsze, aż do czwartej rano. Ja i tak wróciłam do domu jako jedna z pierwszych. Wera, ja i Mini Majk najszybciej odczuliśmy potrzebę znalezienia się w łóżkach. Na całe szczęście nad ranem nie brakowało taksówek.

Najpierw siadam na łóżku, żeby się rozbudzić sięgam po butelkę z wodą stojącą na szafce nocnej. Zimna woda cudownie koi mój wysuszony przełyk. Najwyraźniej dobra zabawa ma swoją cenę.

Niezadowolona wstaję i ruszam do drzwi. Jest za piętnaście dziesiąta i na pewno już ktoś wstał. Ja sama nie lubiłam spać dłużej niż do ósmej. Zawsze miałam wrażenie zmarnowanego dnia, kiedy spałam zbyt długo.

Wychylam głowę na korytarz, ale poza chrapaniem dobiegającym zza uchylonych drzwi po mojej lewej stronie, wszędzie panuje cisza.

Zostawiam za sobą otwarte drzwi, żeby nie trzaskać i nikogo nie obudzić.

Już ze schodów widzę śpiących na kanapie Wojtka i Adama. Polubiłam niesamowicie tych zwariowanych chłopaków. Miałam okazje z nimi spędzić wczoraj trochę czasu i mam nadzieję, że nie po raz ostatni.

Kieruje się prosto do kuchni. Potrzebuje herbaty i środków przeciwbólowych. Ku mojemu zdziwieniu przy wyspie kuchennej siedzi Łukasz.

-Cześć - mówię cicho. Czuję się nagle niesamowicie odsłonięta. Żałuje, że nie ubrałam na siebie bluzy albo jakiegoś swetra.

-Siema - uśmiecha się do mnie znad laptopa. Wygląda jakby wczorajsza impreza w ogóle nie miała miejsca. -Jak się spało pierwszą noc w nowym domu?

-Alkohol trochę mi to ułatwił - rozglądam się po kuchni. Nie wypada chyba żebym grzebała po szafkach jak pani na włościach. To by był zupełny brak szacunku wobec innych domowników.

Muszę wyglądać na mocno zagubioną i zdezorientowaną, bo Łukasz zamyka laptopa i wstaje.

-Kawę czy herbatę? - pyta nastawiając wodę w czajniku.

-Herbatę - siadam na krześle. Przesuwam delikatnie jego papiery, żeby niczego trwale nie uszkodzić. -Dziękuję.

-Obrazisz się jak Cię trochę wypytam? - wyciąga z szafki dwa kubki.

-Raczej nie - wzruszam ramionami. Łukasz odrobinę mnie przeraża. Nie dlatego, że jest miedzy nami prawie szesnaście lat różnicy. -Możesz pytać.

-Jak to jest, że Karol chował cię przed nami tak długo? - patrze jak zahipnotyzowania na wypełniającą się wrzątkiem szklankę.

-To raczej ja chowałam się przed światem - odpowiadam w końcu.

-Przez chorobę? - stawia przede mną kubek z parująca herbatą.

-Przez jakiś czas byłam zupełnie sparaliżowana, nie chciałam żeby ktokolwiek mnie taką oglądał - upijam łyk wrzątku. -Wcześniej trenowałam akrobatykę i taniec, a tak nagle wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni - wyznaję. Jest mi dość ciężko o tym mówić. Mimo, że rehabilitacja mi wtedy pomogła i dzisiaj funkcjonuję zupełnie normalnie. -Wtedy było mi wyjątkowo ciężko. Nie potrzebowałam dodatkowego współczucia.

-Możesz sobie nie zdawać sprawy, ale znaczysz dla Karola mega dużo. Źle nas oceniasz, bo jesteśmy bardziej jak rodzina.

-Kocham Karola - przyznaję. -Jest moim jedynym przyjacielem, a wy jesteście jego przyjaciółmi. Jednak nie potrafiłam się przemóc do nowych ludzi przez bardzo długi czas.

-My zawsze bardzo chcieliśmy cię poznać, ale nie spodziewaliśmy się od razu wspólnego mieszkania.

-Ja też nie - powstrzymuję się od śmiechu. Cały czas mam na uwadze śpiących w salonie chłopaków. Za naszymi plecami w pokoju Kuby słychać już hałasy i pojedyncze dźwięki. -Chyba nie tylko my już wstaliśmy.

Jak na zawołanie drzwi się otwierają i staje w nich zaspany Piotrek.

-Cześć - mruczy tylko i rusza w stronę, jak mi się wydaje, łazienki. Nawet nie czekał na jakakolwiek odpowiedź z naszej strony.

-Jest już śniadanie? - do kuchni wchodzi Patecki.

-Jak sobie zrobisz to będzie - żartuje Łukasz.

*Kuba*

Z grymasem patrzę w kierunku lodówki. Głowa pulsuje mi jak czynny wulkan bez lawy.

-Może ci pomogę? - pyta Rosie wstając ze swojego miejsca i poprawiając dresy. -Moglibyśmy zrobić śniadanie dla wszystkich.

-Ty chyba nie wiesz ile jest w stanie zjeść cała taka banda - Wujaszek zbiera z blatu swoje rzeczy.

-Wuja ma rację - otwieram lodówkę. -Na co masz najbardziej ochotę?

-A jest świeże pieczywo?

-Ymmmm - zaglądam do szafki gdzie zwykle leży chleb. -Kurcze pieczone - ściskam przez folię lekko czerstwy bochenek.

-A są jajka? - nie czekając na moja odpowiedź Rosie doskakuje do lodówki. Już po chwili na blacie lądują kolejne i kolejne rzeczy.

-Szczerze - podaję jej chleb i opieram się plecami o szafkę, tak by widzieć dalsze poczynania dziewczyny. -Spodziewałem się jakiś żabich udek. Albo ślimaków.

-Fuj - brunetka marszczy nos w uroczy sposób. -Kto normalny to je?

-Nienormalni francuzi - żartuję, ale dziewczyna tylko rzuca mi zażenowane spojrzenie. -Czasami żarty mi wychodzą.

-Potrzebuję talerze i patelnię - mówi tylko z szerokim uśmiechem. Chyba jest jej ciężej zaimponować niż się spodziewałem.

Reszta mojej pracy w kuchni polega na obserwowaniu dziewczyny. Przygotowuje posiłek podśpiewując pod nosem francuskie słówka. W między czasie przez kuchnie przewinęli się już prawie wszyscy poza Karolem i Werą.

-Daleko macie do sklepu? - pyta nagle Rosie na co podskakuję. Wyrwała mnie z głębokich przemyśleń.

-W sumie to nie - drapię się po głowie. -Żabka jest blisko.

-Naprawdę można zrobić śniadanie dla wszystkich. Trzeba tylko iść po chleb, jajka i jakieś owoce - dziewczyna patrzy na cała górę usmażonych już kromek

*Karol*

-Kobita nakryj się - mówię do Werki, kiedy rozlega się pukanie do drzwi. Weronika tylko obraca się na drugi bok, kompletnie mnie ignorując.

Wzdycham i sam naciągam na nią kołdrę, akurat kiedy drzwi się otwierają.

-Jak słodko śpi - do środka wsuwa się głowa Rosie.

-Coś się stało? - pytam zaniepokojony tym, że tak wcześnie wstała. Normalnie nie budzimy siebie na wzajem chyba, że jest niesamowicie niecierpiąca zwłoki konieczność.

-Nie - dziewczyna opiera się o framugę drzwi. -Zrobiliśmy z Kubą śniadanie i pomyślałam, że może zejdziecie z nami zjeść.

-Patecki zrobił śniadanie? - pytam nie kryjąc zdziwienia pomieszanego z rozbawieniem. Kuba nigdy nie robił nic podobnego.

-Po prostu nie marudź i chodź na dół - przewraca oczami po czym z trzaskiem zamyka za sobą drzwi. To cudowne uczucie mieć ją tak fizycznie obok siebie. Same rozmowy na kamerce nie były dla mnie wystarczające. Nie byłem świadomy jak bardzo brakowało jej w moim życiu, żebym czuł się całkowicie spełniony.

-Która godzina? - mruczy Weronika kiedy wychodzę z łóżka.

-Grubo po dziesiątej - mówię zerkając na zegarek. -Słyszałaś kobita, że na dole czeka na nas śniadanie?

-Mhm - słyszę w odpowiedzi. Podchodzę do szafy i ubieram na siebie pierwsze lepsze dresy, które wpadną mi w ręce. Podchodzę do lustra, żeby chociaż prowizorycznie ułożyć włosy.

Werce w tym czasie udaje się wygramolić z łóżka. Naciąga na siebie różowy puchowy szlafrok.

-Jak się spało? - podchodzę do niej żeby się przytulić. Jest tak przyjemnie cieplutka.

-Dobrze - uśmiecha się szeroko. Pochylam się żeby ją pocałować, ale moje usta spotykają tylko powietrze. -Nie umyłam jeszcze zębów.

Wspólnie wychodzimy z pokoju i schodzimy na dół. Ze stołowego dobiega wesoła wrzawa. Chyba pierwszy raz widzę wszystkich domowników wspólnie przy stole.

Na samym jego szczycie siedzi zadowolona Rosie wcinając truskawki.

-Kurcze - patrzę z uznaniem na zastawiony stół. -Jestem pod wrażeniem.

-Co tak ładnie pachnie? - Wera już zajmuje wolne miejsce i sięga po jedzenie. Siadam obok niej nie do końca wiedząc od czego powinienem zacząć. Główną rzeczą która widzę są dwa gigantyczne półmiski ze smażonym chlebem.

-Wiesz co to jest? - Mati robi rękami gest jak renomowany kucharz. -To są tosty francuskie - mówi próbując naśladować francuski akcent.

-Są mega zajebiste - wtrąca Wojtek wciągając prawie cała kromkę na raz.

Ja na swoją nakładam nutellę, która stoi najbliżej mnie.

-Pamiętacie jak nagrywałam jedzenie z simsów? - pyta Marta. Generalnie przy takiej ilości osób nie istnieją żadne zasady dobrego zachowania. Wszyscy coś krzyczą, czy nawet rozmawiają między sobą. Strasznie ciężko skupić się na wszystkim. -To wtedy robiliśmy właśnie tosty francuskie, ale nie były nawet w połowie tak dobre jak te.

-No bo kurwa jak jedzenie z simsów może być dobre - śmieje się Krzychu nakładając na swojego tosta ser.

-Zrobiłam story na instagrama - mówi Wera pokazując mi nagranego boomeranga. -Rosie podaj mi swojego instagrama!

Rosie tylko uśmiecha się i przełyka jedzenie, które ma w ustach.

-Ja nie mam instagrama - mówi w końcu. Wszyscy jak jeden mąż milkną. Tylko ja nie jestem tym ani trochę zaskoczony.

-Serio? - pyta zdziwiona Marta.

-Czyli mamy jednego obserwatora mniej - żartuje Adam.

-No niestety, nigdy nie miałam takiej potrzeby - Rosie wzrusza ramionami.

-Zobaczymy jak szybko zmienisz zdanie, bo będziesz chciała widzieć co wrzucamy - śmieje się mały Michał.

-To prawda, to jest taka wewnętrzna potrzeba sprawdzania czy gdzieś nie ma jakiś twoich kompromitujących zdjęć - przytakuje mu Patecki.

-Dobra, dobra Patec, ona nie jest tak upośledzona jak ty - żartuje sobie Wujaszek na co wszyscy wybuchają śmiechem.

*Rosie*

Ogarnięcie się zajęło mi więcej czasu niż bym chciała. Mimo, że mamy początek września to temperatura na zewnątrz niczym nie różni się od tej lipcowej.

Ubrana w krótkie spodenki i bluzeczkę w drobne kwiatuszki schodzę na dół.

-O, jest mały skrzat - żartuje sobie siedzący na kanapie Wojtek. Chłopcy akurat coś nagrywają, więc nie miałam zamiaru w ogóle im przeszkadzać.

-Co tam? - pyta Karol patrząc w moim kierunku.

-Widzieliście klucze od Staśka? - pytam podchodząc trochę bliżej, ale nie na tyle blisko by mogły mnie objąć kamery.

-Czym jest kurwa Stasiek? - pyta mały Michał.

-Moim autem - mówię z przekąsem. -Ktoś go prze parkował po moim przyjedźcie, a potem kluczyki zaginęły.

-Wydaje mi się, że Krzychu je wczoraj miał - Mateusz rozgląda się tak jakby miały leżeć gdzieś na wierzchu.

-Chciałam podjechać na zakupy i do apteki - też się rozglądam mając nadzieję, że gdzieś na wierzchu zobaczę Krzycha.

-Wiesz co - Karol wstaje ze swojego miejsca, a ja widzę jak kamera podąża za nim i jest skierowana teraz prosto na nas. Nieśmiało i w moim mniemaniu niezdarnie macham do obiektywu i się uśmiecham. - weź merola i na spokojnie sobie załatw co potrzebujesz.

-Dziękuję - biorę od niego kluczyki i uciekam najszybciej jak się da. Po pierwsze ze względu na obecność kamery, a po drugie nie chce im przeszkadzać w pracy. Wiem, że wieczorem mają kręcić jakiś odcinek nad basenem. To może być całkiem ciekawa sprawa.

Na całe szczęście mercedes Karola stoi zaparkowany tyłem. Trochę obawiałam się wyjazdu przy takiej ilości samochodów na podjeździe. Już wcześniej wklepałam sobie do nawigacji adres sklepu. Niby wychowywałam się w Krakowie, ale nie dużo pamiętam. Zwłaszcza, że tutaj ciągle się coś zmienia. Mam nadzieję, że chociaż Wawel stoi w tym samym miejscu.

Sprawnie i bez żadnego uszkodzenia dojeżdżam pod market. Mam zamiar zrobić porządne zakupy. Zużyliśmy do śniadania bardzo dużo rzeczy i nie wypada tak, żeby teraz tego nie odkupić.

Polskie jedzenie, jakoś w ogóle do mnie nie przemawia. Przyzwyczaiłam się już do tego we Francji. Mimo to udaje mi się zapełnić cały koszyk. Przy kasie na moje nieszczęście jest gigantyczna kolejka.

-Widziałeś auto Friza na parkingu? - odwracam się subtelnie, żeby spojrzeć na dwóch chłopców stojących za mną.

Mają na oko po piętnaście lat, a w koszyku colę i chrupki. Aż przypominają mi się czasy kiedy mama puszczała mnie i Karola samych do sklepu jak przyjeżdżaliśmy tu na wakacje. Oczywiście nie do hipermarketu, raczej do małego sklepiku.

-Patrzyłem czy gdzieś go nie ma, ale nie widziałem - ekscytuje się drugi z chłopców. -Może nagrywają jakiś odcinek czy coś.

-Ale fajnie by było go spotkać!

Karol jest naprawdę rozpoznawalny. To niesamowite jaki sukces udało mu się osiągnąć.

W końcu przychodzi moja kolej i mogę wreszcie skasować swoje zakupy. Jeszcze zanim skończę się pakować, chłopcy wychodzą ze sklepu. Nie mogę się doczekać, aż opowiem o tym Karolowi, że słyszałam jak ludzie o nim rozmawiają.

-Merci - mówię odbierając od kasjerki resztę. Z trzema ciężkimi torbami ruszam w stronę parkingu.

Tam gdzie zaparkowałam stoi kilka osób. Niektórzy robią sobie nawet zdjęcia z samochodem.

-Przepraszam - mówię przeciskając się do bagażnika.

-A co to za dziwka? Przecież to auto Karola - mówi jedna ze stojących obok dziewczyn.

-Słucham? - staje jak słup soli. Dziwka?

-Gdzie jest Karol? - pyta jakiś chłopak. -Jest tutaj?

-Jest w domu - odpowiadam cicho wciąż zaszokowana słowami, które padły. Głosy mieszają się i przekrzykują.

-Pracujesz dla niego?

-Jesteś jego nową dziewczyną?

-Jakaś dziwaczka.

Zamykam z trzaskiem bagażnik i niemal biegiem wsiadam do samochodu.

-Może byś nam kurwo odpowiedziała!? - słyszę zanim zdążę zamknąć za sobą drzwi.

Z piskiem opon wyjeżdżam z parkingu mając gdzieś czy kogoś rozjadę. Chcę jak najszybciej być w domu.

Dziwko? Kurwo?

Nawet nie zawracam sobie głowy zatrzymaniem się w aptece. Nie chcę nigdzie stawać, wole pojechać prosto do domu. Czuję się prawie jak w transie. Przecież to były dzieciaki niedużo młodsze ode mnie. Nastolatki. Nie spodziewałam się tego w ogóle.

Czuję ulgę dopiero kiedy przekraczam próg domu i zamykam za sobą drzwi. Mam niemal ochotę płakać.

-I jak tam? - pyta Karol kiedy tylko mnie dostrzega. -Gdzie masz zakupy?

A no tak... jeszcze miałam wziąć zakupy.

Continue Reading

You'll Also Like

62.7K 2.8K 34
Mam tysiąc lat. Jestem hybrydą. Nie , źle myślisz, nie jestem Klausem Mikaelsonem. Nazywam się Cassandra, a jedyne czego szukam to spokoju. Nowy Orle...
25.7K 1K 26
„ink brought us together"
11.2K 445 39
- Ja też mam uczucia wiesz?? - powiedziałam wkurzona i smutna jednocześnie. Chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie jak wryty. postanowił...
12.3K 1.2K 58
Dla Diany i Freda, wkraczanie w dorosłość okazało się trudniejsze niż przypuszczali. Zakochana para zdaje się nie widzieć świata poza sobą, ale jest...