Two angry men | Taekook

Od DzikiMesjasz

23.9K 2.2K 837

Dobre pierwsze wrażenie? Taehyung miał to w nosie. Był niczym ziszczenie najgorszych koszmarów pokolenia X... Viac

Beware the ball, beware the tall man, beware the never dead*.
Frankly my dear, I don't give a damn*.
Now, if you'll excuse me, I'm gonna go home and have a heart attack.
To ogromnie ułatwia wybór, gdy wszystko jest jednakowe*.
Kolorowe drinki i dramat introwertyków
Kawa i wesołe kobiety na skraju życia i śmierci
To robi złe wrażenie
Kręgi piekielne zebrań służbowych
Tęczowa kaczka, pani Boo i miłość do samego siebie
Kreatywny copywriter i marketingowiec od siedmiu boleści
It's Okay to Have Sex With Your Ex
You Dropped A Bomb On Me
Macho Man
To konferencja, czy walka kogutów?
Boop-boop-de-boop
Sugar Magnolia
Wszyscy jesteśmy pomyleni ❤
Crazy Little Thing Called Love
Don't stop me now
Man Made Paradise ❤
Lazing On A Sunday Afternoon
Devil Jin i Ling Xiaoyu
Te obrzydliwe motyle w brzuchu
To wybuchnie
Coffee and Cigarettes
Rosnę dziko i zgodnie ze swoją naturą
Gentlemen start your engines
Pink Rabbit ❤
Życie jest za krótkie na kiepskich kolesi
Tu jest jakby romantycznie
Nowe początki
Odchodzenie nie może być tak banalne
Co zrobisz, gdy naprawdę mnie poznasz?
Copywriterowi też czasem brakuje słów ❤
Nad moją willą gołębie latają na plecach, by jej nie pobrudzić ❤
Mała katastrofa
Tego już za wiele!
Tłumaczę to starością
Sour Candy ❤

Istniejemy dzięki mojemu szaleństwu i kawie

541 45 40
Od DzikiMesjasz

{Urodziny miałam w czwartek, ale kij, dalej je świętuje. Dodałam już zapowiedź nowego krótkiego opowiadania, kontynuacje Hyung, a jeszcze czeka niespodzianka w Kink - do wtorku powinna się już pojawić. Mam nadzieję. 

W mojej branży jest teraz baardzo gorący okres, jednak postaram się, by rozdziały pojawiały się częściej, niż w lutym. Dziś Two angry men jest o pracy, z samymi postaciami drugoplanowymi. BTW: Którą z postaci lubicie najbardziej? A o której chcielibyście poczytać więcej? Dajcie znać, będę SUPER WDZIĘCZNA!}

Dla Namjoona firma bez dobrego ekspresu do kawy po prostu nie istniała. Była jak wydmuszka, działalność na papierze, albo po prostu firma słup — niby jest, ale tak naprawdę, jakby jej nie było. To przy kawie skupiało się całe firmowe życie towarzyskie, to w tej małej kuchni pracownicy wpadali na najlepsze pomysły, spędzali wolne chwile, zastanawiając się nad kolejnymi zadaniami, czy zwyczajnie się opierdzielali. W sumie Namjoon nie miał nic przeciwko temu, ba sam często spędzał w kuchni godziny, popijając kawę i odwlekając ruszenie tyłka do roboty. 

Zresztą, czy nie po to były kuchnie w pracy? 

Do działania najbardziej motywował Namjoona deadline. Najlepiej taki, którego termin mijał w bardzo niedalekiej przyszłości. Nie dało się ukryć, że początkowo Miyę doprowadzało to do szału, jednak po kilku latach współpracy po prostu zaakceptowała Namjoona takim, jakim był. Bez zbytecznych prób jego naprawy. 

Bo i po co? 

Taki się ukształtował przez całe swoje życie, więc niech taki zostanie. Co innego, gdy sam chciał dokonać tej zmiany, wtedy jak najbardziej by go wspierała całą sobą. W innych przypadkach Miya  się nie angażowała. Zwyczajnie  ceniła sobie po prostu święty spokój. 

Namjoon stał zatem w  firmowej kuchni, popijając latte i przypominając sobie, że to ten właśnie ekspres do kawy był jego pierwszym  poważnym zakupem na fakturę. Nie zdążył nawet opłacić lokalu, czy kupić niezbędnego wyposażenia, jednak co z tego, skoro w pustym pomieszczeniu firmowym mógł popijać dobrą kawę i zastanawiać się, co on właściwie zrobił ze swoim życiem?

Podjął ryzykowną decyzję, jednak mimo trudności wcale tego nie żałował. Nawet w chwili, gdy powiedział o tym przez telefon matce, a ona po prostu się rozpłakała i rozłączyła. Zapożyczył się, mając tylko siebie, swoje umiejętności i plan rozwoju zapisany na wymiętolonej kartce. Może i był trochę szaleńcem, ale co z tego? 

Pierwszy rok był przerażający. Powoli zatrudniał pracowników w niepełnym wymiarze godzin, bo na nic więcej go nie było stać. Łapał się wszystkich możliwych zleceń, a gdy jego zespół się z nimi nie wyrobił, to on siedział po godzinach i zamykał projekty. 

Nie miał siły zapłakać. Do tego musiałby na moment oderwać skupiony wzrok od ekranu komputera, a to przecież zabierało czas!

Na początku traktował to jako wyzwanie. Ba, lubił o sobie mówić, że wszystkiemu podoła, bo to, czym się zajmuje, jest jego pasją. Cóż, nieco inaczej śpiewał, gdy po 18 godzinach pracy każdego dnia najzwyczajniej w świecie wysiadł mu kręgosłup. Wtedy też do niego dotarło, że zdanie Konfucjusza: Wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu jest taką ściemą, że szkoda gadać. 

Zresztą, nawet nie miał siły mówić, gdy pracował z pozycji leżącej, ulokowany w swoim gabinecie. 

Chociaż gabinet to za dużo powiedziane. W pokoju z rozkładanym materacem i chybotliwym stolikiem, zamiast biurka. W tamtych chwilach myślał tylko o tym, że przecież ciężka praca kiedyś przyniesie mu lepszy czas, prawda? A może życie było na tyle niesprawiedliwe, że jego pomysł mógłby nie wypalić, a on zwyczajnie musiałby zamknąć firmę, zwolnić pracowników i schować głowę w piasek? 

Na samą myśl robiło mu się słabo. 

Już widział te smutne twarze rodziców, na których nie zabrakłoby jednak małej satysfakcji z wypowiadania trzech słów, których Namjoon nienawidził najbardziej na świecie. 

A nie mówiłem? 

Potem jakby się poprawiło. Pojawiła się Miya, którą zatrudnił jako pierwszą (i też ostatnią) deskę ratunku. Reklamowała się jako "wszechogarniaczka" i osoba, której można powierzyć firmę i zdobywanie klientów. Nie wiedział, czy zatrudnienie jej faktycznie mu pomoże, jednak jego metody negocjowania umów z klientami sprawiały, że pracował większość doby, a ledwie się utrzymywał. Zatem, co miał do stracenia? 

 Myia miała to zmienić i tak zrobiła. Okazało się, że nagle da się wydłużyć terminy realizacji i zwiększyć  przychody nawet czterokrotnie. Wtedy też w firmie pojawiło się pierwsze porządne biurko i krzesło. W jej gabinecie. Namjoon chciał jej wynagrodzić ciężką pracę, a sam przecież jeszcze mógł funkcjonować w gorszych warunkach, prawda? 

I funkcjonował tak przez długi czas. Zatrudniał kolejnych pracowników, inwestował w rozwój firmy, a na koniec miesiąca starał się zostać z taką kwotą, która wystarczyłaby mu, chociaż na podstawowe potrzeby. Minimum z piramidy Maslowa. 

Nie narzekał szczególnie na swoje położenie. Mimo że czasem sporadycznie pojawiały się w jego głowie czarne myśli, to gdzieś miał przeświadczenie, że wszystko się uda. Prędzej, czy później. 

Miał rację! Rzeczywiście tak było, ba potem ta codzienność przerosła jego najśmielsze oczekiwania. Firma rozwijała się błyskawicznie, a on skończył, wydając zgody i zatwierdzając dalsze działania. Kiedyś marzył o takiej pozycji, teraz pragnął od nowa zbudować coś innego. 

Być może był typem osoby, która musiała ciągle stawiać przed sobą nowe wyzwania. 

Albo masochistą. 

***

Miya widziała, że myśli Namjoona krążą wokół innego tematu, niż ona, czy aktualne projekty, dlatego, choć była ciekawa - nie naciskała. Czasami tylko dopadały ją czarne scenariusze, że być może to, co jest między nimi to tylko przelotny romans, a mężczyzna za bardzo nie zaprząta sobie nią głowy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazywały, że jest wprost przeciwnie, jednak myśl ta wracała naprawdę natrętnie. 

— Namjoon, wiesz, że siedzisz w kuchni już prawie dwie godziny? — zaczęła, by wyrwać go z tego dziwnego letargu. Wzdrygnął się na dźwięk jej głosu, jakby nawet nie zauważył, że weszła przed chwilą do  pomieszczenia. 

— Naprawdę? Nie sądziłem, że tak odpłynąłem — westchnął i uśmiechnął się do niej. — Wzięło mnie na wspominki. 

— Jakie?

— Jak zacząłem z firmą, jak cię poznałem... — zaczął i na moment znowu się zamyślił — W sumie teraz stwierdzam, że poznanie ciebie było najlepszym, co mnie spotkało. 

— Ze względu na firmę? — czuła, że coraz bardziej stresuje ją ta niby normalna rozmowa. 

— Też, ale prócz tego czuję, że jesteś osobą, z którą chcę dzielić każdy dzień. Chciałbym, byś kiedyś poczuła tak samo. — dokończył.

— Myślę, że już to czuję — odpowiedziała i gdzieś w duchu odetchnęła z ulgą. 

— Pocałowałbym cię teraz, ale Jin jest blisko, a on zawsze pojawia się w nieodpowiednim momencie.

— Nie przeszkadzajcie sobie — dobiegł ich głos z korytarza prowadzącego do kuchni. Namjoon zrobił się czerwony, a Miya próbowała powstrzymać śmiech. Jin stał, przygotowany do wyjścia  z paczką papierosów w dłoni — Szedłem tylko zapalić. Nic nie poradzę, że wszystkie dziwne wydarzenia muszą mieć miejsce, jak idę na papierosa — mruknął i się ulotnił.

— A nie mówiłem? 

— Namjoonie, Jin wychodzi na papierosa zawsze o 10, 13, 14 i 16. Miałeś kilka lat na to, by poznać jego rutynę. 

— Jestem kiepskim szefem? Dlaczego o 13 i 14? Po cholerę on tak pali często?

— Jesteś świetnym szefem, tylko coraz częściej odpływasz gdzieś myślami. O 13 jest pogoda z jego ulubioną pogodynką, a o 14:00 pogodynka robi krótki live na Instagramie. 

— Co to za pogodynka? — Namjoon nie mógł sobie przypomnieć ani jednej atrakcyjnej pogodynki o tej porze. 

— Na pewno znasz, Park Jimin. — odparła, rozglądając się nerwowo. Nie, to niemożliwe, by Jin tak szybko wypalił papierosa i znowu przyłapał ich w głupim momencie. Prawda?

— O do licha. Park krótko tutaj pracował. 

— Siedziałbyś z taką twarzą za ekranem komputera? — zaśmiała się. 

— Nie, ale spójrz na Jina, jest olśniewający, a jednak siedzi — szepnął, by czasem na pewno go nikt nie usłyszał. 

— Zgarną go jakiegoś dnia na ulicy na casting i tyle go będziemy widzieć. — Miya mówiła to tak pewnie, jakbym oczekiwała, że taka sytuacja wydarzy się jeszcze w tym tygodniu. 

— Będę dumny, jak zobaczę go w dramie. 

— O tak, chciałabym by zagrał przystojnego lekarza na SOR — westchnęła. Choć Namjoon skradł jej serce, to nie mogła odmówić Jinowi tego, że był piekielnie przystojny. Zresztą z tego, co widziała, Namjoon także doceniał jego urodę. A charakter? Trudno powiedzieć, bo Jin nie mówił wiele o sobie. Był dość skryty, choć Miya widziała w nim ironiczne poczucie humoru, inteligencję i coś zdecydowanie intrygującego. 

— Ja go widzę w hawajskiej koszuli, z długimi włosami z takimi koralikami, jak przemyca narkotyki.

— O tak, myślę, że byłby sexy. 

— No, albo psychopatyczny wampir. — zamyślił się Namjoon. Oczyma wyobraźni widział bladego Jina, siedzącego przy biurku i popijającego krew z eleganckiego kielicha. 

— Tak!

— Najlepiej z dobrym bromance. 

— Byłby boski. 

— Z takim cietym humorem.

— Palilby cygara!

— Nie wiem, czy to nie jest juz przesada! 

***

Jin przez moment przysluchiwal sie tej rozmowie, jednak po chwili ciuchutko wrocil do gabinetu dzielonego z Jungkookiem i Tae (których dalej nie było!) i spojrzał w male lusterko od  kremu BB w gąbeczce: 

— Faktycznie, maja racje — powiedzial tylko cicho do swojego odbicia i zaśmial sie na te cygara. Bo wizja siebie z koralikami we wlosach nawet go zaintrygowala.

Postanowil, ze najwyższy czas zaczac nowy rozdzial w zyciu. 

Bez Taehyunga. Bez Joona. 

Za dużo kręciło się wokół jednej osoby i to jeszcze takiej, która przez cały ten czas, kiedy on był w nią zapatrzony, nawet go nie zauważyła. Choć ciągle wydawało mu się zadziwiające, że ktoś mógłby go nie zauważyć. Być może Kim Taehyung miał niebywałą wadę wzroku, a Joon... No cóż był skończonym idiotą. 

Wizja rozpoczęcia od nowa wydawała mu się naprawdę orzeźwiająca. Ba, na samą myśl czuł się naprawdę podekscytowany. To tej pory nie udawało mu się to do końca i jak się okazało, jego życie w zbyt wielu kwestiach było splecione z Taehyungiem. Szkoda, że nie w takich, w jakich mu się to marzyło.

Dlaczego by nie zacząć od nowa?

Z Parkiem Jiminem, ktory swoją droga wczoraj zaprosil go na drinka?

***

Miya i Namjoon dalej siedzieli w kuchni. To był jeden z tych wyjątkowych dni, kiedy nie mieli nic konkretnego do roboty, czekali na akceptację projektów i mogli bezczelnie się obijać. Takie okazje należało celebrować w odpowiedni sposób. Na przykład przy kubku dobrej kawy. 

Namjoona od wielu dni zajmował temat firmy i jego planów na przyszłość. Na początku planował odpowiednio przygotować Myię, do tego, co chciał jej przekazać, jednak po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że tak naprawdę żadna chwila nie będzie na to dobra. Najlepiej to zrobić tu i teraz.

—  Przejmij firmę — nie tak do końca miał to powiedzieć, jednak trudno, stało się. 

— Zaraz... Jak to? — Miya musiała oprzeć się o blat, bo ta wiadomość naprawdę ją zadziwiła. 

— Chciałbym otworzyć antykwariat. Spróbować czegoś nowego. Ty świetnie zarządzasz firmą, nie boję się jej oddać pod twoją opiekę. 

— Ty tak na serio? Dlaczego nie wybierzesz Jungkooka?

— Żartujesz? Przecież to ty byłaś ze mną od początku i od tego czasu trzymasz to wszystko w ryzach. Gdy nie ty, nigdy byśmy się nie znaleźli w tym miejscu. Nie ma i nie będzie lepszej osoby do tego, niż ty. — odparł pewnie. 

— Tylko, jak to wpłynie na nas, zastanowiłeś się nad tym? 

— Pracujemy razem tyle czasu, a nadal się lubimy. Wątpię, by coś miało to zniszczyć. Jak to zepsujemy to przez swój debilizm, a nie pracę. 

— Boże, Namjoon dosłownie zrzuciłeś na mnie bombę — mruknęła i usiadła na stołeczku, patrząc na swojego chłopaka, niby szefa a niby nie szefa. To, że Namjoon pragnął otworzyć antykwariat, w ogóle jej nie zdziwiło, poznała go na tyle, że taki pomysł wydał jej się wręcz oczywisty. Mężczyzna pasował do tego i co więcej, naprawdę fascynował się muzyką. 

Za to myśl, że ona miałaby przejąć firmę, ją zszokowała. Co z tego, że od kilku lat była prawą ręką Namjoona i większością spraw zajmowała się samodzielnie. Być może nawet by nie odczuła różnicy, jednak nie spodziewała się tego nagłego awansu. A czy była na niego gotowa? Właściwie, to od dawna. 

— Przemyśl to sobie, nie będę na ciebie naciskał, jednak powtórzę: nie będzie nikogo, ba nie ma nikogo lepszego niż ty na to miejsce. 

— Dobrze, zastanowię się. 

— Jak się zgodzisz, to jest jeden warunek.

— Jaki? 

— W tej kuchni musi być porządny ekspres do kawy. Jeśli zostanie tutaj tylko taki na kapsułki, to będzie  plucie na moje dobre imię! Zero też tego rozpuszczalnego gówna, chyba że ktoś sam sobie przyniesie. Pieniądze firmowe na to nie zostaną wydane. 

— Serio, Namjoon? Przecież wiesz, że nigdy bym ci tego nie zrobiła! 

— Trafiłem na ideał. 

— Wątpię. 

— A ja nie. Może trochę chrapiesz w nocy,  ale to słodkie.

— A idź do diabła. 

— Co jemy po pracy? 

— Idźmy na kurczaka. 

Zdecydowanie chciał iść na kurczaka, bo obok niego akurat znajdował się mały antykwariat, który był inspiracją do szalonych zmian. Namjoon przecież nie zawsze podejmował rozsądne decyzje. 

O ironio!





Pokračovať v čítaní

You'll Also Like

23.4K 974 38
🍀Gdy po zakończeniu wojny, Hermiona Granger postanawia wrócić do Hogwartu na powtórzenie siódmej klasy i mimo zastrzeżeń przyjaciółki i chłopaka, mi...
47.6K 1.8K 41
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
5.6K 593 48
"Do cholery obudź się bo cię walne", prawie że krzyknął potrząsając chłopakiem. Młodszy zaczął kaszleć po czym otworzył lekko oczy na co starszy odet...
85K 3K 47
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...