Two angry men | Taekook

By DzikiMesjasz

24K 2.3K 837

Dobre pierwsze wrażenie? Taehyung miał to w nosie. Był niczym ziszczenie najgorszych koszmarów pokolenia X... More

Beware the ball, beware the tall man, beware the never dead*.
Frankly my dear, I don't give a damn*.
Now, if you'll excuse me, I'm gonna go home and have a heart attack.
To ogromnie ułatwia wybór, gdy wszystko jest jednakowe*.
Kolorowe drinki i dramat introwertyków
To robi złe wrażenie
Kręgi piekielne zebrań służbowych
Tęczowa kaczka, pani Boo i miłość do samego siebie
Kreatywny copywriter i marketingowiec od siedmiu boleści
It's Okay to Have Sex With Your Ex
You Dropped A Bomb On Me
Macho Man
To konferencja, czy walka kogutów?
Boop-boop-de-boop
Sugar Magnolia
Wszyscy jesteśmy pomyleni ❤
Crazy Little Thing Called Love
Don't stop me now
Man Made Paradise ❤
Lazing On A Sunday Afternoon
Devil Jin i Ling Xiaoyu
Te obrzydliwe motyle w brzuchu
To wybuchnie
Coffee and Cigarettes
Rosnę dziko i zgodnie ze swoją naturą
Gentlemen start your engines
Pink Rabbit ❤
Istniejemy dzięki mojemu szaleństwu i kawie
Życie jest za krótkie na kiepskich kolesi
Tu jest jakby romantycznie
Nowe początki
Odchodzenie nie może być tak banalne
Co zrobisz, gdy naprawdę mnie poznasz?
Copywriterowi też czasem brakuje słów ❤
Nad moją willą gołębie latają na plecach, by jej nie pobrudzić ❤
Mała katastrofa
Tego już za wiele!
Tłumaczę to starością
Sour Candy ❤

Kawa i wesołe kobiety na skraju życia i śmierci

679 78 26
By DzikiMesjasz


— Chłopcze, ta nuda jest przejmująca! — jęknęła starsza kobieta, która jeszcze dzień wcześniej zamartwiała się ewentualnym rozerwaniem pupy Tae.

— Nie sądziłem, że pobyt w szpitalu jest tak męczący — zawtórował chłopak, przeciągając się na łóżku. Pościel cicho zaszeleściła przy jego ruchu. Senne rozmarzenie zderzyło się z bolesną prawdą.

Oto on, Kim Taehyung leżał w szpitalu. Nie w swojej pościeli z bawełny satynowej, która pięknie chłodziła jego ciało, a jednocześnie była higieniczna i nie wymagała innej pielęgnacji niż pranie. Nie, w czymś białym, nieprzyjemnie sztywnym i pachnącym mocnym środkiem chemicznym. Aż zaswędziała go skóra.

— Prawda? Dupa mnie boli od tego leżenia, książki już przeczytałam, a na tutejsze jedzenie nie mogę już patrzeć. — westchnęła, powoli prostując się na łóżku.

— Właściwie to, co pani dolega?

— Starość — zaśmiała się — A tak na poważnie, to kamienie na nerkach, ale nie martw się, już po krzyku. Niedługo wychodzę z tej umieralni, bo ten nastrój mi się jeszcze udzieli. — zerknęła w okno — A przecież pogoda coraz ładniejsza, to głupio tak tylko leżeć, prawda?

— Ja wychodzę jutro.

— Tak szybko? Szkoda, zostanę z tym starym pierdzielem i oszaleję tutaj — Tae zerknął na nią ostrzegawczo, jednak niestety sąsiad z łóżka obok już wszystko usłyszał i odkaszlnął, oznajmiając swoje niezadowolenie — Och, niech pan już tak nie charczy! Wczoraj pół dnia mówił pan tylko o starości i potówkach na plecach, litości, ileż można.

— Kobieto! — warknął zirytowany, a Tae przyglądał się temu z lekkim rozbawieniem.

— Tak, mężczyzno?

— Trochę szacunku!

— Dobrze, więc niech będzie stary, a nie pierdziel, może być?

— W buszu się uchowałaś, czy co?

— Nie, ale znudziło mi się bycie uprzejmą, dla osób, które PODŻERAŁY NOCĄ MOJE CIASTECZKA!

— To nie...

— Ta z pewnością, a nad ranem miał PAN gębę całą w okruchach, bo?

— Bo... nie wiem!

— Super wymówka, jakbym słyszała mojego drugiego męża.

— Wykończyłaś go pewnie zołzo?!

— Ha, ha! Uważaj, bo w końcu śpimy na łóżkach obok siebie, może skończysz tak jak on.

— Poproszę o przeniesienie do innej sali!

— A sobie proś, tylko jutro kupię sobie muffiny i co? Głupio nie, bo nie będzie czego podżerać? A już miałam zostawić specjalnie jedną na wierzchu, by Cię przyłapać pierdzielu jeden.

— Zostanę — mruknął i odwrócił się tyłkiem starszej kobiety i Tae.

— No i super — odparła.

☕☕☕

— Tae powiedz mi, dlaczego nikogo u ciebie nie było? Aha i nie patrz na mnie z wyrzutem, tylko odpowiedz — zagaiła, po chwili ciszy.

Skupiła się na patrzeniu w okno, po kłótni z drugim pacjentem, a Tae przeglądał wiadomości na swoim telefonie. Szkoda, że nikt nie dzwonił ani nie pisał. Ostatniego smsa miał sprzed tygodnia. Cóż.

— Zerwałem z chłopakiem... — zaczął, ale usłyszał tylko stłumione "pedał" wydobywające się z okolic łóżka pierdziela.

— Och zamknij się pierdziel! — krzyknęła na mężczyznę kryjącego się pod kołdrą.

— Zatem zerwałem z chłopakiem, moi rodzice mieszkają za granicą więc... tak wyszło.

— Nieciekawie, u mnie wszyscy wokół wykitowali i cóż zostałam sama. Aczkolwiek ten facet, który tu przy tobie był, no cóż, ja bym go brała! — wykrzyknęła, jakby to był najlepszy pomysł z możliwych.

— Jaki facet?

— Ach no tak, bo ty nie pamiętasz — klepnęła się w czoło. — Brunet, wysoki, prawie cię tutaj przyniósł na rękach. Gdybyś nie był zarzygany, to powiedziałabym, że to było tak romantyczne! Potem jeszcze pytał się, czy wszystko z tobą dobrze i poszedł. Ale mówię ci, bardzo atrakcyjny.

— Że też atrakcyjni faceci mi się trafiają, jak jestem nieprzytomny, zarzygany i odurzony pigułką gwałtu.

— Takie twoje szczęście, słoneczko.

☕☕☕

Następnego dnia Tae zostawił swój numer telefonu starszej pani, która kazała się nazywać Boo. Wyjątkowo nie wykpił się, jak to miał w zwyczaju tylko faktycznie zostawił do siebie kontakt.

Dziwne, może ta pigułka gwałtu zrobiła spustoszenie nie tylko w jego żołądku, ale także i mózgu?

Czy raczej samotność stała się taka dotkliwa, że zaczął ją zauważać?

Nigdy nie był szczególnie towarzyski, jednak przez ostatni rok przyzwyczaił się do obecności drugiej osoby. Bywało, że cieszył się, gdy wracał z biegania i nie witały go puste ściany, a jego chłopak czekający na niego z gorącą kawą. Gdy budził się obok niego i mógł przytulić się do jego ciepłych pleców.

Tamta relacja nie była szczególnie ekscytująca, jednak dawała mu pewne poczucie bezpieczeństwa. Niezależnie od tego, jak próbował sobie wmówić, że nie potrzebuje nikogo, tak zdawał sobie sprawę, że to tylko zaklinanie rzeczywistości.

Gdy przekroczył próg mieszkania, odetchnął z ulgą. Obiecał sobie, że nawet sprawdzenie służbowej poczty nie zepsuje mu nastroju. To był nie lada wyczyn, bo ilość maili nieco go przeraziła. Doprowadzenie tego do stanu inbox zero, jak nic zajmie mu kilka godzin i dwie wypite kawy.

Postawił laptopa na kawowym stoliku, owinął się w koc, a potem klapnął na puchaty dywan, by zabrać się do roboty. Namjoon pisał, że projekty mogą poczekać, Jungkook w przeraźliwie oficjalnym mailu wysłał mu wytyczne do nowego projektu z post scriptum — to nic pilnego.

Pierdziel.

Później Pani Boo wysłała mu tylko smsa.

Pamiętaj, że kawa odwadnia. Pij szklankę wody przed i po kawie. Miłego dnia słoneczko!

Czy ona ma kamery zainstalowane w jego domu?!

☕☕☕

Jungkook rozciągał się na fotelu w swoim biurze, gdy bez pukania wparował do niego Namjoon.

— Jezu Nam, a gdybym się masturbował? — mruknął.

— To od tego masz zamek w drzwiach, nie? — odpowiedział z uśmiechem. — Słuchaj Jungkook, wysyłam Cię na misję. Idziesz do Taehyunga z dokumentami. Był niedawno w szpitalu, nie będę go wołał do biura, a potrzebuję, by przeczytał kilka umów i się podpisał, okej? — mówił coraz szybciej, jakby chciał, by Jungkook bezwiednie się zgodził.

— Oke... Co?! — nie złapał się.

— Posłuchaj, ja muszę zaraz wyjść. Wszyscy już poszli, a ty z tego, co wiem, miałeś średni start z Taehyungiem.

— Skąd wiesz?

— Błagam Cię Jungkook, to moja firma. Wiem wszystko, nawet obstawialiśmy, czy ktoś podniesie głos w czasie waszego pierwszego starcia. Dziewczyny mówiły, że dziwne napięcie było między Wami, w sensie erotyczne! — trajkotał dalej.

— EROTYCZNE? Dobre sobie! — warknął Jungkook, wciąż mając przed oczami tę wkurwiającą twarz ze słodkim wąsem z mleka.

— Tak, tak. Dlatego idziesz do niego z dokumentami. Daj mu się polubić.

— Jak nie pójdę to co?

— Wywalę wolne ciężary z siłowni na dole i będziesz mógł ćwiczyć tylko na maszynach — odparł Namjoon z perfidnym uśmiechem.

— Nie zrobiłbyś tego! — oczy Jungkooka powiększyły się. Jak to? Wywalić wolne ciężary? Ma ćwiczyć jak idiota na maszynach i izolować niepotrzebnie mięśnie? Serio?! — Dobrze, pójdę.

— Super, kochaniutki. Pij to swoje mleko z kroplą kofeiny i zbieraj dupę. — zaśmiał się Namjoon, pokazując swoje piękne dołeczki, a Jungkook był już pewien, że to szatan wcielony.

☕☕☕

Znalazł adres na jego umowie o pracę, jednak na miejscu okazał się nieaktualny, co burknął mu pewien niemiły brunet, taksując wzrokiem od stóp do głów. Drugi adres, który dostał od tego gbura, kierował do zupełnie innego zakątka miasta. Zaledwie półtorej godziny komunikacją miejską. Jungkook naprawdę pluł sobie w brodę, że zamiast zdecydować się na przejażdżkę samochodem, wpadł na idiotyczny pomysł spaceru po mieście.

"Taka ładna pogoda" pomyślał, zostawiając kluczyki na blacie w kuchni.

"To tylko 2 km, nie mogę być leniwy" zadecydował, nim wyszedł ze swojego mieszkania, kierując się do jaskini lwa.

Marsz nie był niczym złym. W końcu nie ma nic bardziej odświeżającego po godzinach pracy niż spacer zatłoczonymi ulicami miasta przy akompaniamencie komunikacyjnego szumu. Czuł się, jakby wszedł do gniazda szerszeni.

Przez gniazdo szerszeni do jaskini lwa.

Dotarł w odpowiednie miejsce naprawdę zmęczony, a jego jedynym marzeniem było rzucenie umową w twarz Taehyungowi i wpakowanie mu się pod prysznic. Po prostu. Koszulka lepiła mu się do pleców i choć chciał się dobrze zaprezentować, to wiedział, że w takim wydaniu nie wygląda szczególnie oszałamiająco. Wystylizowane włosy lekko mu się pokręciły, a brzuch nerwowo poburkiwał z głodu.

Najgorszy był jednak moment, w którym stanął przed drzwiami do mieszkania Taehyunga, a gdzieś z jego jaskini wydobyły się dźwięki "I will survive" Glorii Gaynor. Ciche bluźnierstwo uleciało spomiędzy jego warg. Ciągle pamiętał, jak jego przyjaciółka słuchała tego w pętli po swoim pierwszym nastoletnim rozstaniu.

Czyżby wściekły copywriter miał jeszcze złamane serce?

Może jednak powinien się wycofać i wrócić tu jutro? Pal licho, że zmarnował kilka godzin, by tu się dostać. Teraz już rozumiał, dlaczego tamten brunet przyglądał mu się z kpiącym uśmieszkiem. Stanął twarzą w twarz z jego byłym. Tylko tego mu brakowało!

Nerwowo zapukał w drzwi. Nic.

Nie dziwiło go to szczególnie, w końcu copywriter nie szczędził swoich bębenków.

Spróbował drugi raz i dalej nic.

Zastanawiał się, czy napisać maila, ale wydawało mu się to naprawdę żałosne. Głupek z niego, że spisał sam adres bez numeru telefonu! Łapiąc za klamkę, liczył się z tym, że po prostu dostanie w gębę. Wszystko będzie już lepsze niż stanie pod tymi drzwiami i rozmyślanie, co dalej.

Drzwi ustąpiły bez problemu, na co Jungkook tylko westchnął. Cóż, Taehyung niespecjalnie dbał o swoje bezpieczeństwo. "I will survive" przeszło w jakąś balladę Elvisa Presleya, gdy Jungkook cicho zamknął za sobą drzwi i próbował zakomunikować swoją obecność. Odpowiedział mu sam Elvis, deklamując:

"Honey, you lied when you said you loved me

And I had no cause to doubt you

But I'd rather go on hearing your lies

Than go on living without you

Now the stage is bare and I'm standing there

With emptiness all around

And if you won't come back to me

Then make them bring the curtain down"

— Taehyung?! — krzyknął Jungkook, wewnętrznie się kurcząc. Już miał wizję, jak rozwścieczony blondyn wypadnie z jakiegoś pomieszczenia i dosłownie zmiecie go z powierzchni ziemi. — Miałeś otwarte drzwi! Przyszedłem z umową do podpisania! Taehyung?!

Zero odpowiedzi. W tym momencie Jungkook naprawdę zaczął się bać. Już w dupie miał prywatność Taehyunga, kiedy sprawdzał pomieszczenie po pomieszczeniu, aż wpadł do małego salonu i znalazł tam tego lwa z jaskini, śpiącego w pastelowej pościeli w kwiaty. Na małym stoliku stały brudne kubki po kawie i pudełko po jedzeniu na wynos. W kącie leżała połowicznie wypakowana walizka, a na małym dywaniku zauważył telefon z mrugającą diodą od powiadomień.

Jungkooka ogarnął dziwny smutek. Zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie najbliższe otoczenie blondyna. Bardziej widział go w przestronnym apartamencie, zajadającego się sałatką z BIO wyselekcjonowanych warzyw, które przyniósł ze sklepu w materiałowej torbie z logo znanej marki.

To wszystko wyglądało zbyt nędznie i zdecydowanie do niego nie pasowało. Jakby Tae brutalnie został wypchnięty z jednej rzeczywistości, do drugiej, w której niekoniecznie potrafił się odnaleźć.

Choć jeszcze kilka razy próbował obudzić blondyna, ten dalej spał jak zabity. Stojąc przed dylematem — obudzić go raz a porządnie i dostać wpierdol, a spokojnie poczekać na fotelu, wybrał tę drugą opcję. Szkoda, że sam błyskawicznie zasnął.

Obudził go krzyk i wiedział, że to nie wróży nic dobrego.

— Co ty tutaj robisz?! — wrzasnął blondyn, siedząc na skraju łóżka i patrząc się na niego z przerażeniem. Jego włosy były potargane, a piżama rozpięta na kilka pierwszych guzików. Mimo przerażenia Jungkook zarejestrował piękne obojczyki.

— Przyszedłem z umową — odparł, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, szef śpiący na fotelu pracownika, bo przecież przyszedł z umową. Oczywistość!

— Jaką do cholery umową!?

— Namjoon dał mi umowę do nowego projektu i potrzebuje Twojego podpisu... — zaczął, na co Tae widowiskowo przewrócił oczami i westchnął wściekły.

— Do chuja mam przecież profil zaufany!! — ryknął, próbując wygrzebać się spod kołdry i w rezultacie opadając tyłkiem na podłogę.

— Nic ci się nie stało?

— Nie! Nic mi się nie stało! Do kurwy nędzy, czy wy żyjecie w innej epoce! Mogłem podpisać tę umowę przez Internet. Znacie takie słowo I—N—T—E—R—N—E—T? P—R—O—F—i—L Z—A—U—F—A—N—Y?! Zamiast tego przychodzisz mi do domu i zasypiasz na fotelu, gdy ja śpię! Prawie zawału dostałem, gdy się obudziłem! Już dawno tak się nie przestraszyłem!

Kłamstwo.

— Przepraszam, po prostu nie mogłem cię dobudzić, chciałem zaczekać i sam zasnąłem. Podpisz się tutaj tylko i daję ci spokój. — mruknął zażenowany sytuacją. Czy mogło być jeszcze gorzej?

— Daj — blondyn wstał z podłogi i wziął jeden z długopisów ze swojej kolekcji. Przechwycił umowę, w skupieniu całą ją przeczytał (Jungkook był w szoku, bo zazwyczaj ludzie podpisywali się, jak debile nie patrząc, na to, co robią) i złożył podpis. Nawiązali krótki kontakt wzrokowy, a Jungkook westchnął zażenowany, gdy jego brzuch dramatycznie burknął. Tae próbował zachować powagę, jednak zdradzały go drżące kąciki ust. Jungkook tylko czuł, jak jego twarz staje się czerwona i prawie dostał czkawki z tego stresu.

— Jesteś głodny? — mruknął Taehyung, poprawiając swoją piżamę.

— Trochę — poczuł jakąś dziwną ekscytację. Czy to oznacza, że Taehyung wcale się na niego nie gniewa i jeszcze przygotuje mu coś pysznego do jedzenia? Już miał dziękować, gdy przypomniało mu się, dlaczego copywriter miał taką, a nie inną opinię.

— To skocz na dół, mają tam fajną knajpkę z kurczakami. Chcę podwójną porcję. W ramach rekompensaty, że prawie zszedłem przez ciebie na zawał.

— W tym czasie zrobię nam coś do picia. Chcesz kawy?

— Tak.

— Jaką pijesz?

— Taką pół na pół z mlekiem i dwie łyżeczki cukru. — mruknął i wyszedł, udając, że nie słyszał zszokowanego szeptu: "Kto pije takie gówno?!".

☕☕☕

Gdy wrócił z jedzeniem, Taehyung przebrał się już w proste jeansy i białą koszulkę. Ze stolika zniknęły brudne kubki po starych kawach i opakowanie po zamawianym jedzeniu. Tym razem gościły tam dwie szklanki z parującą kawą, przygotowane serwetki, pałeczki i talerzyki.

— W ogóle, jak znalazłeś mój adres? Na umowie mam podany jeszcze stary... — zaczął Taehyung.

— Poszedłem pod stary adres, a tam ktoś podał mi nowy.

— Ach, no tak. — mruknął blondyn i wziął dużego łyka swojej czarnej kawy. Zapadła cisza przerywana tylko odgłosami jedzenia. Jungkook kilkukrotnie próbował coś powiedzieć, jednak wszystko wydawało mu się durne. Zazwyczaj nie miał problemu ze small talkiem, ale tutaj coś go blokowało.

— Niezręcznie — mruknął Tae. Jungkook nie wiedział, czy to miało rozluźnić atmosferę, ale zrobiło się jeszcze gorzej.

— Tak, trochę. To pewnie dlatego, że się za bardzo nie znamy. Nie mamy tematu do rozmowy — odpowiedział.

— Mamy i to wiele, Jungkook, ale mamy zgoła odmienne wartości, więc lepiej nie strzępić sobie języka. — odpowiedział pewnie blondyn, a w nim się zagotowało. Serio, po jednej sprzeczce w pracy od razu go tak ocenił? Szybko. Coś dziwnie zakuło go w klatce piersiowej.

— Bardzo szybko oceniasz ludzi Taehyung.

— To prawda, jednak nie widzę potrzeby nawiązywania znajomości z ludźmi, którzy wywarli na mnie złe wrażenie. Po prostu. Zresztą jestem samotnikiem, kontakty towarzyskie często mnie męczą.— odpowiedział, a Jungkook poczuł się jeszcze gorzej.

— Rozumiem. Dziękuje za kawę i przepraszam za sytuację. Będę się zbierał — wstał od stołu, poprawiając swoją koszulkę. Taehyung skinął tylko głową, a Jungkook zwyczajnie wyszedł z mieszkania, czując się okropnie.

Naprawić relację z Taehyungiem?

Żart!

Continue Reading

You'll Also Like

68.4K 2.2K 130
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
3.5K 277 16
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
6.4K 346 28
Lucyfer wielki król piekła, Alastor overlord który budzi a bardziej budził postrach oboje cierpią do siebie nienawiścią ale serce nie sługa. [shipy...
91.7K 3.2K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...