Two angry men | Taekook

By DzikiMesjasz

24K 2.3K 837

Dobre pierwsze wrażenie? Taehyung miał to w nosie. Był niczym ziszczenie najgorszych koszmarów pokolenia X... More

Beware the ball, beware the tall man, beware the never dead*.
Frankly my dear, I don't give a damn*.
Now, if you'll excuse me, I'm gonna go home and have a heart attack.
Kolorowe drinki i dramat introwertyków
Kawa i wesołe kobiety na skraju życia i śmierci
To robi złe wrażenie
Kręgi piekielne zebrań służbowych
Tęczowa kaczka, pani Boo i miłość do samego siebie
Kreatywny copywriter i marketingowiec od siedmiu boleści
It's Okay to Have Sex With Your Ex
You Dropped A Bomb On Me
Macho Man
To konferencja, czy walka kogutów?
Boop-boop-de-boop
Sugar Magnolia
Wszyscy jesteśmy pomyleni ❤
Crazy Little Thing Called Love
Don't stop me now
Man Made Paradise ❤
Lazing On A Sunday Afternoon
Devil Jin i Ling Xiaoyu
Te obrzydliwe motyle w brzuchu
To wybuchnie
Coffee and Cigarettes
Rosnę dziko i zgodnie ze swoją naturą
Gentlemen start your engines
Pink Rabbit ❤
Istniejemy dzięki mojemu szaleństwu i kawie
Życie jest za krótkie na kiepskich kolesi
Tu jest jakby romantycznie
Nowe początki
Odchodzenie nie może być tak banalne
Co zrobisz, gdy naprawdę mnie poznasz?
Copywriterowi też czasem brakuje słów ❤
Nad moją willą gołębie latają na plecach, by jej nie pobrudzić ❤
Mała katastrofa
Tego już za wiele!
Tłumaczę to starością
Sour Candy ❤

To ogromnie ułatwia wybór, gdy wszystko jest jednakowe*.

649 72 10
By DzikiMesjasz

Tego dnia oglądali komedię z Marilyn Monroe. Tae uwielbiał Marilyn, dlatego fakt, że ogląda kolejny raz "Pół żartem, pół serio", wcale mu nie przeszkadzał. Właściwie to mógł patrzeć na nią godzinami, bo przecież była piękną mieszanką słodkości i seksapilu. 

Lubił to połączenie, tak samo, jak przepadał za jej krągłymi biodrami, czy oczami z figlarnym błyskiem. Tym samym toczył zacięte boje, wykłócając się ze wszystkimi, którzy twierdzili, że była głupia.

Ignoranci! 

Chwytał wtedy opasłą biografię i strzelał cytatami jak z karabinu. Jakoś utożsamiał się z tym bólem, gdy wszyscy próbują Ci wmówić, jaki jesteś. Postanowił być rycerzem na białym koniu, dla tej legendarnej blondynki. Chociaż tyle mógł zrobić.

Jego chłopak siedział obok i zawzięcie odpisywał komuś na Messengerze. Uśmiechał się przy tym, jak obłąkany i wykazywał przesadną energię, jak na swoje standardy. Znacie te chwile, kiedy mała kropla przeleje czarę goryczy? Człowiek znosi wiele, tłumaczy sobie coś, a potem nagle... Ma już kurwa dość i wybucha, co z tego, że z opóźnionym zapłonem.

— Zerwijmy — po prostu mu się wyrwało. Bez większych emocji, jakby przygotowywał się na to dłuższy czas.

—Hm? — mruknął coś jego oblubieniec i dalej odpisywał na wiadomości. Tae tylko zerknął, jak wysyła komuś gifa z facepalmem. No słodko. Czyli znowu go nie słucha? Złość narastała w nim naprawdę szybko.

— Po prostu zerwijmy, bo przy tobie czuje się, jakbym każdego dnia trochę umierał. Wiem, że właściwie tak jest i to niezależne od Twojej obecności, ale... Ostatnio zastanawiałem się, dlaczego nie mówisz mi, że moje włosy ładnie pachną. Dziwne nie? To mnie zabolało, bo właściwie nic już do mnie nie mówisz. Nie czuje się kochany, to... — rozkręcał się, wyrzucając z siebie wszystko, co leżało mu na sercu.

— Dobrze Tae, zerwijmy — odpowiedział tamten spokojnie i wtedy dopiero blondyn poczuł, jak boli obojętność. W oczach zebrały mu się łzy, które siłą woli próbował ukryć. Nie, nie, cholera, co za wstyd. — Dlaczego płaczesz?

— Nie płaczę.

— Przecież chcesz się rozstać, nie powinieneś być szczęśliwy? — zapytał brunet, patrząc na niego badawczo.

— Będę szczęśliwy, tylko jeszcze nie teraz. Dobrze, zatem... Pójdę spakować swoje rzeczy. — szepnął, czując, jak kołatanie serca wzbiera na sile.

— Dobrze, że nie kupowaliśmy nic wspólnie, przynajmniej nie będzie problemu z podziałem — zachichotał jego już ex, a Tae poczuł, jakby ktoś mu wbijał sztylet prosto w serce.

—O tak, jacy my przezorni. Ha! — wydusił.

Ha, ha!

Ha, kurwa.

Boże, czy mogę zawinąć się w koc i już umrzeć?

Rozłożył swoją walizkę na łóżku i metodycznie zabrał się za pakowanie. Zaczął od ubrań, których wcale nie miał tak dużo. Stawiał na ciuchy robiące wrażenie, jednak przez swój tryb życia wystarczyło mu kilka koszul, swetrów i koszulek, by zawsze wyglądać w pracy świetnie. W końcu bywał tam maksymalnie raz w tygodniu. Uśmiechnął się z politowaniem, widząc ile ma piżam. Tutaj zdecydowanie nie był minimalistą.

Czy to nie piękne podsumowanie jego życia? Stos piżam, mała walizeczka z gadżetami i ogrom mangi BL. Taki ogrom, że on tego nie wniesie do swojego mieszkania.

— Tae — brunet stanął w drzwiach i obserwował, jak jego chłopak się pakuje — Ja ci pomogę to zanieść do Twojego mieszkania. Tylko jakbyś się wyrobił do dwóch godzin, bo potem mam wyjście z chłopakami.

O, jak szybko nie ma już dla niego miejsca w jego życiu!

— Jasne — w pośpiechu pakował matę do jogi, kawiarkę, małą patelnię na jedno jajko, ulubiony kubek w paski, świecznik wyszperany na targu ze starociami, milion kosmetyków z łazienki, nawilżacz powietrza, roller, czy ozdobną szkatułkę, w której trzymał ich wszystkie miłosne liściki.

Ta ozdobna szkatułka była jak prawdziwy wyrzut sumienia. Bo, czy oni kiedykolwiek się kochali? Gdyby tak, czy powinni tak łatwo rezygnować? Klamka zapadła, a Tae przyspieszył pakowanie, by wrócić do swojej kawalerki, czyli dokładnie tam, gdzie rok temu leczył się po innym rozstaniu. Życie puszcza mu oczko.

— Jestem gotowy — rzucił i ostatni raz pozwolił się potraktować jak słodką księżniczkę. Walizki zostały przechwycone, a Tae kroczył tylko obok swojego chłopaka, wróć — ex chłopaka i czuł się potwornie wyobcowany. Nawet nie starał się dumnie podnieść głowy, wbił wzrok w buty i przegryzał nerwowo dolną wargę. Cisza panująca w samochodzie była tak potwornie ciężka, nie miała w sobie nic z tej lekkości, którą cieszyli się jeszcze kilka dni temu. Głośne oddechy, niezręczne próby ułożenia rąk na kierownicy, westchnięcia i tak w pętli.

Głośny oddech, spocone dłonie wycierane o spodnie, westchnięcie...

— Tae nie dzwoń do mnie. — mówi niby pewnym głosem, ale słychać w tym lekkie wahanie.

— Ok.,.okej.

— Po prostu tak będzie dla nas lepiej — mówi, wysiadając z samochodu i wyjmując jego walizki z bagażnika. — Słuchaj, poradzisz sobie? Spieszę się. — mówi tak szybko, że blondyn ledwie go rozumie.

— Tak — odpowiada, chociaż wie, że prędzej złamie sobie kręgosłup niż to wniesie na raz. Nieważne.

— Zatem życzę ci szczęścia — rzuca i odwraca się jakby z chęcią zasłonięcia swoich łez przed oczami Tae. Ten jednak to zauważył i poczuł się jeszcze gorzej.

— Ja tobie też, znajdź sobie kogoś, kogo kochasz.

— Ja już mam taką osobę. — odparł i usiadł za kierownicą, by zwyczajnie odjechać z życia blondyna.

Blondyna, który czuł się źle.

Blondyna, który chciał być z nim szczęśliwy, ale naprawdę nie potrafił.

Szlag by to!

♦♦♦

Wniósł te walizki. Prawie się przy tym popłakał i przeklął pół kuli ziemskiej, ale dał radę. O ile jego nogi były smukłe i silne, od przemierzania sporej dawki kilometrów, to jego ręce jakby były tego przeciwieństwem. Śmieszne, jakie dysproporcje mogą powstać w jednym ciele.

Śmieszne, jak łatwo twoje życie może stać się padołem smutku, pełnego pustych opakowań po wege ramenie i kubków z niedopitą kawą.

Leżał w swoim starym wąskim łóżku i zastanawiał się, jak to się stało, że znowu był w tym miejscu, co rok temu. Samotny, wkurwiony i rozgoryczony. Dlaczego wystarczyło kilka godzin, by ruszył do całodobowego sklepu po ulubiony ramen, później przebrał się w piżamę i oglądał Shinsekai Yori płacząc, jak obłąkany przy przemowie Squealer'a. Cofnął się w czasie? Czy raczej na moment zagubił sam siebie?

Wiedział, że w tej sytuacji jego praca jest pułapką. Nie musi wychodzić z domu. Ba, może dalej siedzieć w piżamie i pogrążać się w smętnym nastroju, o ile dośle na czas teksty. Tak też zrobił. Dał sobie tydzień, w którym źle się odżywiał, oglądał swoje ulubione seriale i ani razu nie wyszedł biegać.

Do czasu.

♦♦♦

Bo kilka dni później postanowił wyjść do klubu. Sam.

Stanął przy desingerskim wieszaku na ubrania (co z tego, że identyczny kupiłby w Ikei za 1/10 ceny) i zastanowił się, co na siebie założyć. Jego ukochane sweterki, czy za luźne koszule wydawały mu się nieodpowiednie do takiego klubu. Znalazł prostą białą koszulkę i klasyczne dopasowane jeansy. Zarzucił na to marynarkę i dobrał eleganckie buty od projektanta. Spojrzał szybko w lustro i stwierdził, że osiągnął ten efekt, o który mu chodziło.

Musnął jeszcze obojczyki rozświetlaczem, skropił nadgarstki ulubionymi perfumami, by błyskawicznie rozstrzepać włosy i dodać im nieco objętości.

Był gotowy, by znowu żyć. 

♦♦♦

Odetchnął pełną piersią. To niebywałe, ale czuł się, jakby to był jego pierwszy oddech od dłuższego czasu. Prawdziwy, dający jego ciału odpowiednią dawkę tlenu. Dopadło go smutne wrażenie, że jeszcze kilka dni temu się dusił. Łapczywie chwytał małe porcje powietrza i udawał, że mu to wystarcza. Czy to tak naprawdę było powolne umieranie? Jeśli tak, to bylejakość jest śmiertelna.

W tym pieprzonym klubie, którego motywem przewodnim mogłoby być hasło "przerost formy nad treścią" poczuł się wolny. Poczuł się sobą? A może inaczej: poczuł, że znowu może wrócić do odkrywania samego siebie.

Continue Reading

You'll Also Like

11.3K 912 42
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
18K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
8K 709 23
Popuparny i przebojowy chlopak aspirujący na zostanie aktorem grajacym w filmach akcji. Przecież może wszystko z pieniędzmi i wpływowych rodzicami. Ż...
40K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.