Niezgodni | A.B.O

By ZastrzykTenczy

89.1K 9.1K 1.6K

Więzienie o zaostrzonym rygorze. Kto by się tam spodziewał wysoko usytuowanego omegi, który trzyma więźniów w... More

1. Poznaj moje buty z bliska
2. Nie denerwuj mnie
3. Nigdy nie przepraszam
4. Nie pytaj o więcej
6. Nie igraj z nami
7. Spotkajmy się
8. Powiedz mi
9. Nie spodziewasz się
10. Spróbujmy inaczej
11. Ja rozdaje karty
12. Niechciany gracz
13. Życiowy rollercoaster
14. Nowe rozwiązania
15. Nie ostatni przystanek
16. Wspólny problem
17. Kto chowa asa
18. Pytania bez odpowiedzi
19. Biel w czerni
20. Sprawdzian obaw
21. Skapująca szkarłać
22. Dni przed burzą
23. Godzina zero
24. Nowe otwarcie
25. Delikatna strona
26. Nowe drzwi
27. Pierwsze ciosy
28. Błędy przeszłości
29. Pióra i zioła
30. Czas wspólny
31. Będziesz przepraszał

5. Poznaj mnie lepiej

6.1K 610 125
By ZastrzykTenczy

Nigdy nie miał najłatwiej w życiu, zawsze musiał sam rozwiązywać swoje problemy i to nie tylko ze względu na to, że alfy rzadko proszą o pomoc. Nie, on miał tak od zawsze. Może dlatego w życiu nie wybierał zawsze najlepszych ścieżek, bo nie miał kto mu podpowiedzieć.

Fakt faktem żył w dostatku, ale co mu po tym jeżeli nie mógł liczyć nawet na własnych rodziców? Wiecznie zabiegani, skupieni na sobie i swoich karierach, wydawałoby się, że ich jedyny syn jest im całkowicie zbędny, a nawet niepotrzebny. Wpadką, którą nie mieli czasu nawet usunąć, jedynie by się urodził, a potem znów praca, praca, praca. 

Właśnie tak wychował się Nicolas. Praktycznie nie widywał rodziców od kiedy pamięta. Opiekowała się nim niania, złota kobieta, którą kocha bardziej od matki. Siedziała z nim w wielkim marmurowym domu, od zawsze. To ona nauczyła go chodzić, mówić, pomagała w lekcjach i podawała leki gdy był chory. I mimo iż traktował ją jak matkę, to wiedział, że nie wypada tej przemiłej, kochającej kobiety zasypywać swoimi problemami. Po prostu tak zadecydował i tego się trzymał. Dlatego zawsze, gdy wracał z zakrwawionymi rękoma, zacięciami, siniakami lub podartymi ciuchami, zatroskanej kobiecie odpowiadał ,,Nic się nie stało'' zamykał się w pokoju i sam sobie radził z różnymi opatrunkami. 

Jak już można się domyśleć wszystkie problemy rozwiązywał przemocą, tak wybrał i tyle. Podwórko nauczyło go takiego rozwiązania. Dziecko na agresje oddaje agresją i nie miał kto go nauczyć, że to nie jest jedyne rozwiązanie. 

Wszystko zawsze dusił w sobie, nie miał komu się zwierzać, a niani nie chciał martwić niczym, rodzice powinni być od tego, a starszej kobiecie nie chciał już dokładać więcej od życia i tak robiła dla niego więcej niż normalna niania. Jasne, czasami rozmawiali o szkolnych problemach, ale tylko, gdy nauczyciele dzwonili, nigdy sam z siebie jej nie dokładał ciężaru, choć pewnie dla niej to by nie było nic takiego. Jedynie o co odważył się poradzić to w czym powinien wyjść na spotkanie. Uważał, że ta kobieta jest po prostu za dobra dla niego. Wychowała go, przejęła rolę rodzica, dawała jeść, opiekę, czy nawet najprostszą rozmowę o pogodzie. Złota kobieta..tak ją właśnie nazywa. 

Lata mijały, a alfa dorastał. Jego rodzice w pewnym momencie stwierdzili, że jednak zostaną na stałe w innym mieście dla pracy, a stary dom oddali synowi, nawet pewnie nie wiedzieli wtedy ile miał lat, ani czy nawet jeszcze żyje, ale cóż, trafili i przepisali już wtedy 18letniemu Nick'owi rezydencje. Od tamtej pory alfa czuł się na tyle odpowiedzialnie, że stwierdził, że czas się odwdzięczyć za te 18 lat niani. Przepisał kobiecie w razie czego pół domu, choć i tak nic nie było podzielone, po prostu chciał w razie czego ją zabezpieczyć, bo nikt jej w życiu nie został, a sam uważał, że zasługiwała na wszystkie skarby świata za swoje wielkie serce. 

Nick zaczął dorosłe życie. Na początku pracował u mechanika, ale szybko mu się to znudziło i gdy tylko dostał zaproszenie do watahy przyjął je, tym bardziej, że ta wataha była jedną z dwóch najgroźniejszych w całym stanie. Szybko zabłysnął u lidera swoją wytrzymałością i umiejętnościami. Po roku czasu, był już jego prawą ręką, aż w końcu sam mógł rekrutować nowych członków. 

2 lata później szef stada stwierdził, że musi odejść na emeryturę, Nick miał wtedy 21 lat i właśnie to jego wytypował lider jako swojego zastępcę, reszta watahy się z nim zgodziła, ale niestety to wszystko nie było takie łatwe jakby się mogło wydawać. Przez kolejny miesiąc szef szkolił młodą alfe jak dowodzić, co robić w wyjątkowych przypadkach, opowiedział mu też całą historię watahy, powiedział mu o wszystkich przywódcach, bitwach i ważnych wydarzeniach w ciągu jej długiego panowania. Gang powstał kilkanaście lat temu, więc historie, którą usłyszał Nick zapadła mu jeszcze bardziej w pamięć, tym bardziej, że sam kiedyś będzie musiał ją opowiedzieć swojemu następcy. 

Po miesiącu tradycja nakazuje stoczyć walkę, pokojową, ale walkę następcy z panującym. To było dla Nick'a najtrudniejsze, miał pokonać swój wzór, który sam naśladował, kogoś do kogo czuje respekt i szacunek kogoś kto był jego mentorem, ale wiedział, że nie ma już odwrotu. Oczywiście się mu udało, ale to była jego najcięższa walka w życiu, zdawał sobie sprawę, że lider dał mu nieco fory, bo przy nim to on wciąż jest żółtodziobem, ale to i tak było nie lada wyzwanie. Po pojedynku, szef utwierdził się tylko jeszcze bardziej w tym, że oddaje watahe w dobre ręce. 

Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok Nicolas stawał się coraz bardziej odpowiedzialny za stado, coraz bardziej stanowczy i mocniejszy. Był dobrym przywódcą i dalej trzyma watahę na czele, nawet wataha, z którą od lat konkurowali przestała prowokować. Ale niestety, gang jak to gang, to nie jest czysta zabawa, to oni trzęsą handlem narkotykowym i bawią się nielegalnym sprowadzaniem broni. Któregoś dnia w końcu wyszło szydło z worka i jak się okazało konkurencyjna wataha przygotowała na nich pułapkę. To wszystko działo się bardzo szybko, na początku ktoś chciał kupić od nich kilka broni, potem okazało się, że czeka na nich cała wroga sfora, zaczęła się bójka, a potem dźwięk syren... niektórym nie udało się uciec. Wiedział, że to zaplanowali i byli przygotowani na przyjazd policji. Gdy złapali 6 osób z watahy Nocolas'a, wiedział że musi interweniować. Nie chciał poświęcać nikogo więcej, dlatego sam podłożył się policji, nikt inny nie wykonałby jego misji lepiej niż on sam. W ten właśnie sposób wylądowało ich w więzieniu siedmiu.

Miał plan dosyć dokładny, ale nigdy nic nie wiadomo, tym bardziej w dobrze strzeżonym więzieniu, musiał sam się podłożyć dla dobra innych, właśnie tak by zrobił dobry lider stada. Na początku musiał wydostać się z izolatki, potem dostać na oddział główny i uśpić czujność wszystkich innych. Na szczęście był tu ktoś kogo w ogóle się nie spodziewał, ktoś kto mógł mu zaszkodzić, ale jeżeli dobrze to rozegra, to może nawet nieświadomie mu pomóc. Oliver. 

Tej omegi tutaj nie był w stanie w ogóle przewidzieć, ale może akurat jeszcze tylko bardziej mu wszystko ułatwi, musi tylko dobrze wszystko rozplanować. 

Stał oparty o ścianę z założonymi rękami zaraz obok krat, kątem oka obserwował co się dzieje za nią. Zaraz zaczynała się pora kolacji, więc będą wszystkich wypuszczać.

-Co tam Nick, taki głody, że już stoisz?- zaśmiał się starszy alfa leżący na pryczy. Brunet zerknął na niego i posłał koledze z celi krzywy uśmiech. 

-Ta, tym bardziej, że dziś brokułowa.-

-No nie, znowu to gówno!- jęknął niezadowolony i obrócił się wbijając głowę w poduszkę, Nick zaśmiał się pod nosem z jego reakcji. Niby koleś ma już 40 lat na karku, a zachowuje się bardziej dziecinnie od niego, ale cóż grunt to mieć w więzieniu dobre nastawienie do życia. 

Niedługo potem tak jak się spodziewał wybrzmiał krótki komunikat, a po chwili wszystkie kraty automatycznie się rozsunęły. Strażnicy stali już na swoich pozycjach, a więźniowie ustawili się w kolejce z tacami, dostrzegł kątem oka swoich ludzi z watahy, którzy przywitali się z nim kiwnięciem głowy. 

Usiedli razem przy stole, bo to był jedyny czas, oprócz spacerniaka gdzie mogli pogadać. 

-Rany, znów te ścieki.- burknął Matt, jako ostatni dosiadając się do stołu. -Wolałbym maka.- dodał babrając w zielonkawej zupie łyżką.-

-Nie marudź, masz żarcie za darmo, uszanuj to, że nie dają ci szczurów w kanapce.- upomniał go lider, po chwili przejeżdżając po wszystkich członkach siedzących przy stole wzrokiem. Roiło się tu od strażników, którzy mieli na nich jeszcze większą uwagę, bo mogli siedzieć grupkami, gdzie w celach specjalnie są rozdzieleni, żeby nie mogli spiskować. 

-Tak w ogóle to jak tam twój plan szefie?- wtrącił jeden z chłopaków po dłuższej chwili jedzenia w ciszy. 

-Wszystko w swoim czasie.- odpowiedział jedynie skupiając się na spokojnym jedzeniu.

-Nawet nam nie powiedziałeś o co chodzi, a chcemy ci pomóc.- ożywił się nieco członek watahy. Są sforą, więc to normalne, że polegają na sobie.

Lider westchnął pod nosem przerywając chwilowo jedzenie. -Zamierzam wam powiedzieć jutro na spacerniaku, może być?- 

Wszyscy skinęli głową. 

Nie było na co dłużej czekać, Nick już mniej więcej orientował się jak działa te więzienie, znał strażników i znał ich nawyki, którzy są bardziej czujni, a niektórzy mniej, gdzie są kamery, a gdzie nie. To też jest ważne, ale tak czy siak zanim wcieli plan w życie jeszcze trochę muszą poczekać, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, a jego plan wymagał jeszcze jednego ważnego haczyka. 

Po kolacji, gdy wszyscy się rozeszli, Nick pełnił swoja wartę w kuchni, czyli zmywał podłogę. No co? Lepsze to niż czyszczenie kibli, a patyk w ręce uspokaja, tym bardziej jak możesz nim majtać na boki. 

Miał ciszę i spokój idealną do myślenia, z oddali było słychać tylko rozmowy dochodzące z głównej hali z celami, ale nie przeszkadzały mu. Myślał nad planem, nie mógł popełnić żadnego błędu, przez niego jego wataha może wpaść w jeszcze większe gówno, a wtedy pokryłby się hańbą, na którą nie może sobie pozwolić. 

Po jakimś czasie zaczął słyszeć zbliżające się kroki i w sumie zdziwił się widząc nagle blondwłosą omege. Chłopak tylko zerknął na niego i szedł dalej na tyły kuchni. 

-Cześć.- Oj tak, zdecydowanie Nick nie byłby sobą gdyby nie skorzystał z okazji i go nie zaczepił. 

-Nie mam czasu Nicolas.- odparł tylko znikając po chwili za ścianą. Alfa zmarszczył brwi, a więc po prostu go olał? No świetnie! Brunet sapnął pod nosem i kontynuował zmywanie podłogi. 

Po chwili znów słyszał kroki powrotne omegi za swoimi plecami i pewnie zmywałby spokojnie dalej, gdyby nie pisk podłogi i siarczyste uderzenie w nią. Nick obrócił się zaskoczony, a to co zobaczył wywołało u niego nie mały uśmiech. Olivier siedział na ziemi ze zbolałą miną. 

-Co ty odwalasz?- warknął w jego stronę, widząc tylko rozbawienie alfy.

-Ja? Nic, zmywam podłogę.- mruknął zadowolony z siebie i wskazał ruchem głowy na mopa w swojej ręce. 

-Tyle to do cholery jasnej wiem, powinieneś postawić tu tabliczkę: Uwaga ślisko! Mogłem się zabić!- warknął na niego z kurwikami w oczach. Alfa tylko się zaśmiał pod nosem, odłożył mopa i podszedł do blondyna wyciągając do niego dłoń, by pomóc mu wstać.

Olivier wpierw zmrużył podejrzliwie oczy widząc rękę, ale ostatecznie za nią chwycił. Otrzepał się i rozmasował łokieć. -Zrób to następnym razem.-

-Zrobię.- 

Blondyn uniósł lekko brew. No w końcu ktoś go słucha bez żadnego 'ale'. Wewnętrznie był zadowolony z tego faktu, ale zewnętrznie wciąż patrzył mało przyjaźnie na osadzonego. Chwilę jeszcze go mierzył, po czym po prostu go wyminął, by załatwiać sprawy dalej.

-Olivier.- wtrącił alfa patrząc na oddalające się plecy blondyna. 

-Skąd wiesz jak się nazywam?- mruknął niepocieszony tym faktem zatrzymując się i odwracając w jego stronę, założył ręce na piersi. 

-Słyszałem jak cię wołają.- wzruszył ramionami. 

Omega westchnął zbolale. -Co chcesz?- spytał w końcu.

-Jak ci minął dzień?- i właśnie w tej chwili Olivier się zaciął. Że o co on pyta? O dzień? Jak mu minął dzień? Z jakiej planety ten alfa się urwał. To było tak cholernie dziwne, niby miłe, ale dziwne. 

-Yyy, dobrze?- odpowiedział sam nie wierząc w to co mówi. -A tobie?- spytał idąc jego śladami. 

-Czy ja wiem. Siedzę za kratkami, dziele cele z facetem, za ścianą faceci, nade mną faceci, dobrze, że nie macie piwnicy, bo jeszcze tam byłoby ich pełno, nie idzie nawet spokojnie się wyspać bo gadają po nocach, a myślałem, że baby to plotkary.- odparł niezadowolony.

-Umm, przykro mi?- wzruszył ramionami blondyn, co innego miałby mu odpowiedzieć? I tak był już zdziwiony zaistniałą sytuacją. 

-Ale wiesz co? Jest sposób, by mogłoby być lepiej.- 

Olivier spojrzał na niego pytająco. -Co takiego?-

-Załatwicie maka.- odparł i uniósł lekko kącik ust w górę. 

Olivier tylko prychnął w rozbawieniu i pokręcił głową na boki. -Oczywiście, od poniedziałku do czwartku będzie McDonald, a od piątku do niedzieli KFC.- powiedział z nutką ironii, powoli się odwracając. 

-Dlaczego McDonald ma być niby dłużej?- znów zaczepił przekrzywiając lekko głowę w bok.

-Bo ma lepsze frytki.- mruknął odwracając głowę i pokazując mu język, by po chwili zniknąć z kuchni.

Tak, dokładnie. 

   🔫🔫🔫🔫🔫🔫

Zmogłam się i napisałam kolejny rozdział, wiem że długo mnie nie było, ale średnio miałam wenę, a nie chciałam się zmuszać, chcę by to była dla mnie przede wszystkim przyjemność. Od razu chcę zapewnić, że dokończę te opowiadanie i go nie zostawię, ale rozdziały będą nieregularnie. Dziękuję wszystkim za aktywność, bo gdyby nie ona to rozdział byłby pewnie dopiero za rok > . < 

Continue Reading

You'll Also Like

629K 19.1K 39
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
282K 13K 36
Aria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijany...
41.2K 2.7K 37
„Każdy twój uśmiech jest tym, który leczy moje rany." Maven Namgung nienawidzi poniedziałków. A w szczególności tych poniedziałków, gdy dzieje się co...
172K 5.3K 47
DRUGA CZĘŚĆ "LOST" Jenny powoli stara się poukładać swoje życie. Studiuje, mieszka w innym mieście. Na wakacje wraca jednak do Naples. Nie zdaje sobi...