◦ Panic room ◦ [yoonmin]

By -kingfisher-

67.7K 10.4K 5.4K

Gdzie Park Jimin to morderca, a Min Yoongi jest święcie przekonany, że wszyscy się mylą. Inspiration: Au/Ra... More

--- ε з ---
--- ε ♢ з ---
--- ε 1 з ---
--- ε 3 з ---
--- ε 4 з ---
--- ε 5 з ---
--- ε 6 з ---
--- ε 7 з ---
--- ε 8 з ---
--- ε 9 з ---
--- ε 10 з ---
--- ε 11 з ---
--- ε 12 з ---
--- ε 13 з ---
--- ε 14 з ---
--- ε 15 з ---
--- ε 16 з ---
--- ε 17 з ---
--- ε 18 з ---
ATENSZYN
--- ε 19 з ---
--- ε 20 з ---
--- ε 21 з ---
--- ε 22 з ---
--- ε 23 з ---
--- ε 24 з ---
--- ε 25 з ---
--- ε 26 з ---
--- ε 27 з ---
--- ε 28 з ---
--- ε 29 з ---
--- ε 30 з ---
--- ε 31 з ---
ATENSZYN #2
--- ε 32 з ---
--- ε 33 з ---
--- ε 34 з ---
--- ε 35 з ---
--- ε 36 з ---
--- ε 37 з ---
ATENSZYN 3
ATENSZYN 4
--- ε 38 з ---
--- ε 39 з ---
--- ε 40 з ---
--- ε 41 з ---
ATENSZYN 5
--- ε 42 з ---

--- ε 2 з ---

1.6K 255 91
By -kingfisher-

------------ ε ♢ з ------------


W domu nie było nikogo poza nami. Nagie ściany traktowały nas swoim chłodem, często prosząc o to, byś w końcu pomalował je na cieplejsze odcienie. Wspominałem Ci często, abyś zawiesił na nich jakieś zdjęcia i obrazy, jednak zawsze powtarzałeś, że jeszcze nigdy nic nie zachwyciło Cię na tyle, by to zrobić.

 Słyszysz? Odpowiedz mi. 


------------ ε ♢ з ------------


Yoongi krążył po korytarzu, przeglądając papiery swojego nowego pacjenta, który siedział jeszcze w policyjnej furgonetce, znajdującej się na podjeździe. Procedury nie były takie proste, jak mogłoby się wydawać. W końcu ludzie potrzebowali tutaj specjalistycznej opieki, a także musieli podlegać czujnym oczom lekarzy i zastępów ochroniarzy.

— Hyung?

Min zwrócił się gwałtownie za siebie, zaskoczony nagłą obecnością chłopaka. No tak, dochodziła północ — pora wycieczki na świetlicę i grania w shogi.

— Taehyung — mruknął, zaciskając palce na kartkach — przykro mi, dzisiaj...

— W porządku, hyung! — Chłopak wzniósł ręce w geście kapitulacji i uśmiechnął się. — Wiem, że dzisiaj będziesz zajęty, ale wyglądasz na podekscytowanego. Ktoś ciekawy do nas dołączy?

Ciekawy? Tak, to było całkiem trafne określenie. Park Jimin, lat dwadzieścia siedem, nigdy nienotowany, zdrowy jak ryba. Stracił rodziców w wieku dwunastu lat, trafił do domu dziecka, uczył się dobrze, nawet ukończył studia artystyczne. Może i przez długi czas udawało mu się jakoś żyć pośród ludzi, ale psychoza postanowiła go dopaść z opóźnieniem. 

W każdym razie, nic więcej nie wiedział. Przefaksowane dokumenty dostarczyły wyłącznie szczątkowych informacji, które nie pozwalały stworzyć jakichś sensownych hipotez.

Yoongi się wzdrygnął, kiedy głośny dzwonek przebiegł przez korytarz. Widocznie zamyślił się na tyle, by zdążyli dojść z tym chłopakiem do ich budynku.

— Gotowy? — zapytała Eunmi, stając z lekarzem ramię w ramię. — Nasz gość zaraz tu będzie.

Choi poklepała po ramieniu Tae, który najwyraźniej nie miał zamiaru wrócić do swojego pokoju. Był ciekawski i interesowało go, kto zasili szeregi świrusów z P4. Dlatego też stał na środku przejścia, kiedy lekarz i pielęgniarka pochylili się nad kontuarem dyżurki i dowiadywali się czegoś od sekretarki.

Taehyung bujał się na piętach, ze splecionymi na nerkach rękoma. Cieszył się i to całkiem mocno, bo nadciągająca istota była jego rówieśnikiem. Wierzył, że może w nim uda się znaleźć przyjaciela, sojusznika, towarzysza... Kogokolwiek. Bo w tym szpitalu, nikt poza Yoongim i Eunmi, nie chciał z nim rozmawiać. Pacjenci byli zbyt zdewastowani swoimi chorobami, a pielęgniarki wiecznie nie miały czasu. Momentami, kiedy Choi dawała mu przepustkę, by przeszedł się na spacer po szpitalnym parku, spotykał Jacksona i BamBama, których nazywał swoimi przyjaciółmi. I nie jednokrotnie prosił Yoongiego, by ten przeniósł ich z P6 do P4, ale ten zawsze powtarzał, że nie ma na to żadnego wpływu.

Kiedy irytujący dźwięk otwieranych drzwi podrażnił uszy obecnych, Kim aż zaszczebiotał. Pierwszy do środka wszedł Seokjin, którego chłopak całkiem dobrze kojarzył. Naczelnik zjawiał się tu co jakiś czas; P4 było przyjaznym i spokojnym oddziałem, co pozornie świadczyło o nieszkodliwości pacjentów. Prawda jednak była całkiem inna. Do P4 trafiali czasami najgorsi kryminaliści, którzy postradali zmysły, maltretowali czy nawet mordowali, świadomie lub nie. Działo się tak ze względu na silny i charakterny zespół, na którego czele stał Min Yoongi. Każdy wiedział, że mężczyzna był ordynatorem i każdy był zmuszony o tym nie pamiętać, ponieważ Yoon nie lubił się wyróżniać.

Dlatego też Jin zwoził zwyrodnialców, przy okazji kontrolując zmiany pracowników służby więziennej, pilnującej tych bardziej nieobliczalnych, lub zwyczajnie ich przesłuchując, kiedy lekarze odpowiednio przygotowywali do tego swoich pacjentów.

O tej popieprzonej rzeczywistości Tae przypomniał sobie w momencie, kiedy usłyszał nieprzyjemny szczebiot. Kajdanki zaciskały się na nadgarstkach i kostkach; złączone grubym łańcuchem poważnie ograniczały ruchy młodego chłopaka. Prowadzony był drobnej postury, ubrany zbyt lekko jak na tę porę roku i panującą na zewnątrz pogodę. Dygotał, a jego spuszczona w dół głowa kiwała się na boki w rytmie ospałych kroków.

— Czy to naprawdę konieczne? — zapytał Yoongi, wskazując na łańcuchy. — Wiecie, jak tego nie lubię.

— Przykro mi przyjacielu, ale nie zaufam komuś, kto zaczął mi wrzeszczeć na środku komisariatu, że kogoś zabił.

Tae zmarkotniał jeszcze bardziej. Jeżeli tak się sprawy miały, to ta znajomość była z góry przekreślona. Bał się takich ludzi. Zaraz jednak się uśmiechnął, kiedy Namjoon i Jungkook mu pomachali; ta dwójka czasem pilnowała świeżo przywiezionych delikwentów, gdy służba więzienna potrzebowała czasu, by dotrzeć na miejsce. Wtedy z nim rozmawiali, a raz nawet dali mu batonika.

— Powinieneś go od razu zaprowadzić do tego waszego magicznego pokoiku. Jest naprawdę... Ciężkim przypadkiem.

Ordynator popatrzył na Jina, ściągając brwi.

— Seokjinie, nieskromnie chciałbym ci przypomnieć, że w tym miejscu rządzę ja i to właśnie ja zweryfikuję, czy mój pacjent kwalifikuje się do przetrzymywania w izolatce.

— Yoongi, to morderca.

— Podobno jeszcze tego nie dowiedliście.

— Przyznał się!

— Macie ciało?

Policjanci pokręcili głowami.

— No, więc niczego z góry nie zakładajmy. Dajcie mi z nim najpierw porozmawiać.

Jin ściągnął usta w cienką linię i ustąpił z drogi lekarza, wykonując zapraszający gest ręką. Ordynator podszedł do chłopaka, który wciąż obserwował podłogę, kryjąc twarz pod włosami.

— Witaj, Jimin. Jestem Yoongi. Chcesz pogadać?

Skuty nawet nie drgnął.

— No weź. — Lekarz oddał w dłoń Eunmi teczkę i westchnął. — Musimy pogadać. Jeżeli tego nie zrobimy, będę musiał wysłać cię do izolatki, a naprawdę nie lubię tego nikomu robić. Chcesz pozwolić tym ćwokom w mundurach dopiąć swego?

Wciąż nie otrzymał żadnej reakcji.

— Nie ma na niego mocnych — szepnął Jin. — Kiedy zjawił się pod komendą, również milczał. Po zawiezieniu do szpitala, by zszyli mu ranę na brzuchu, także nie powiedział słowa.

— Zgłosił się do was sam? I powiedział, że kogoś zabił?

— Tak.

— I jest ranny?

— Na komendzie okazało się, że pękły mu szwy trzymające jakąś świeżą ranę, kiedy gwałtownie stanął na nogi. Chirurg mówił, że to jakaś amatorka.

— Ataki agresji?

— Nie powiedziałbym, że to atak agresji, ale w pewnym momencie na komisariacie, jakby wybudził się z letargu — opowiedział Namjoon. — Zerwał się na nogi i powiedział, że kogoś zabił.

— Tylko tyle? — wtrąciła Eunmi. — Skup się, to ważne. Każde słowo jest ważne.

Zabiłem go. Już nie ucieknie. Już mnie nie zostawi — zacytował cicho Jungkook.

Yoongiemu nie umknął ruch Jimina. Choć wciąż był w tej samej pozycji, wciąż krył twarz, lekko zadrżał na wypowiedziane przez sierżanta słowa. I to był już jakiś sygnał. Park był świadomy i ich słuchał.

Podjął się ostatniej próby.

— Jiminnie, wiem, że tu jesteś. Powiedz coś. Cokolwiek.

Park milczał.

— W szpitalu powiedzieli nam, że jest wykończony. — Naczelnik ponownie zabrał głos, po czym wyjął z kieszeni złożoną karteczkę. — Kazali to przekazać lekarzowi prowadzącemu.

Min odebrał świstek i prześledził wzrokiem krótką notatkę z zaleceniem podania leków nasennych. Znajdowała się tam również informacja o wychłodzeniu, prawdopodobnym niedożywieniu i anemii. 

Lekarz podrapał się po głowie.

— Eunmi, przygotuj izolatkę. Skołuj też ze dwa koce, nie może znowu zmarznąć. A, i znajdź Doyounga i Yutę. Pomogą mi tutaj.

— Naprawdę zabierzecie go do pokoju paniki? — zapytał Tae, kiedy Choi przytaknęła.

— Mówiłam ci, Taehyungie, żebyś nie mówił w ten sposób przy nowych osobach — skwitowała i wzięła go pod rękę. — Chodź, pomożesz mi, dobrze?

Kim się nie opierał. Ruszył z pielęgniarką, lekko zawiedziony takim przebiegiem zdarzeń. Jednak kiedy mijali nowego pacjenta, popatrzył na niego po raz ostatni i aż wstrzymał oddech.

Trwoga, to jedyne słuszne określenie na to, co go ogarnęło. Park wiódł za nimi przerażająco pustym spojrzeniem, rażącym każdy nerw w ciele Tae. Kim pomyślał wtedy, że nie było mowy o pomyłce. Że Park Jimin musiał zrobić coś przerażającego, haniebnego, niewybaczalnego. I musiał ostrzec Min Yoongiego, ale jeszcze nie teraz.

Bo teraz strach odjął mu mowę.

------------ ε ♢ з ------------


Od autorki: Zabrali mi internet, jestem tu z resztą pakietu z telefonu. Czy to już rodzaj jakiegoś poświęcenia?

Zastanawiam się, czy nie zamienić wtorków na poniedziałki, bo dopiero teraz ogarnęłam, że te dwie przerwy są tak nierówne. Pomocy!

Continue Reading

You'll Also Like

39.6K 1.5K 39
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
49K 5.4K 47
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
6.2K 502 21
Modern AU Edgar po długim pobycie w psychiatryku po próbie samobójczej wraca do codziennego życia. Idzie do nowej szkoły gdzie nie zna nikogo. Jak ży...
196K 15.9K 159
Tiana Adara Black. Córka mordercy, bratanica szajbuski, pupilka Snape'a... Nie, to ostatnie należy wykreślić z listy. Nauczyciel eliksirów zdecydowan...