Ninjago// One shots

By _-Octavia-_

24.2K 1.4K 869

Okładka by @VickyMasterOfCacao Wolno pisane, nie polecam hihi. A tak serio to wbijać tylnymi drzwami bo przed... More

Bambosz, czyli istota z piekła rodem.
Świąteczny koszmar cz.1
Wakacyjny koszmar cz.1
Wakacyjny koszmar cz.2
Para (nie) idealna.
Wakacyjny koszmar cz.3
Speszjal, soł chard.
"What is love?"
Perfekcyjny
Nie moje
Jeden, jedyny miesiąc.
"Jak zatkać usta teściowi", poradnik dla opornych
Obraz
Bakterie
La mar
Au, powiedział Lloyd, złoty ninja i złote dziecko
Źle, niedobrze, w dodatku pora umierać
Twoi ludzie kasztany
Ziomki tańczą se beztrosko
Depresja-anoreksja-poraumierać
Kto rano wstaje ten ma raka
Mały Jay Is Fucking Precious cz. 1
Mały Jay Is Fucking Precious cz.2
Nudna matma cz.1
Nudna Matma cz.2
Artzy i Kraftzy cz.1
Artzy i Kraftzy cz.2
Bro kłótnie

Lloyd Nosi Kalosze I Ma Raka

565 31 25
By _-Octavia-_

Okej, trzeba zaznaczyć parę rzeczy na wstępie, by nikt nie odebrał głównego bohatera w zły sposób.

Lloyd UWIELBIAŁ swoją babcię. Uwielbiał jej obiady, sposób w jaki się do niego zwracała, zapach, który wypełniał jej niewielki domek kiedy piekła ciasteczka.

ALE! Było kilka rzeczy, których wprost nienawidził. Takich jak jej narzekanie na niepościelone łóżku (ale bądźmy szczerzy, tutaj miała akurat trochę racji), codzienne wstawanie o ósmej, by wybrać najlepsze bułki ze sklepu.

A to, czego nie znosił najbardziej, to pielenie ogródka. Tego, jak to nazywał, „zasranego ogródka, w którym rosną chyba wszystkie rodzaje tych jebanych chwastów".

Oczywiście, ja uważam za niesłychanie niepoprawne, by szesnastolatek posługiwał się takim słownictwem. Popatrzcie tylko, o ile lepiej brzmi to zdanie kiedy wytnie się z niego wszelakie wulgaryzmy i zastąpi pozytywnymi słowami: „uroczy ogródek, w którym rosną chyba wszystkie rodzaje tych zbytecznych, ale przepięknych chwastów". I od razu milsza atmosfera, racja?

No, ale trzymajmy się fabuły.

Tak więc, pewnego słonecznego dnia... żarcik, lało jak ze cebra, babcia poprosiła swojego ulubionego (bo jedynego) wnuczka o zajęcie się jej ogrodem. Nic nie dały protesty: „Ale babci, „Trudne Sprawy lecą", ani nawet „Ale przecież pada". Decyzja zapadła.

Tak więc młody Garmadon, uzbrojony w grabki, parasolkę i parę kaloszy w Kubusia Puchatka (bo umysłowo nadal ma pięć lat), wyruszył w magiczną podróż, pełną chwastów, pnączy i przekleństw.

Kiedy tak kucał, po kostki w błocie, usłyszał znienacka czyjś głos.

- Elo.

Mimo iż tajemniczy jegomość nie pojawił się na pewno znikąd, ani nie wypowiedział tego słowa głośno, wystraszył Lloyda na śmierć.

Znaczy nie dosłownie. W tym opowiadaniu nikt nie umiera. Nie tym razem.

Zachwiał się, tracąc równowagę idealnego Słowiańskiego Przykucu i z głośnym plaśnięciem upadając w błoto. Mokra ziemia rozprysła na boki, ochlapując również Tajemniczego Jegomościa.

- O matko. Sorry za to.

Blondyn wytarł twarz w rękaw by upewnić się, że żaden piasek nie wpadnie mu do oczu, po czym rozchylił lekko powieki.

Po drugiej stronie płotu stał chłopak, na oko kilka lat starszy. Opierał się stopami o siatkę, tak by móc swobodnie się przez nią wychylić. Ciemne włosy, starannie uformowane w bliżej nieokreślony kształt, i brązowe oczy jeszcze mocniej podkreślały opaloną cerę. Zgięty w pół przyglądał się Lloydowi z uśmiechem. 

- Nie wygląda na to, że faktycznie jest ci przykro.

Młody Garmadon wstał, czując nieprzyjemne zimno poniżej pleców i mrowienie na dłoniach.

- No wybacz, no. Po prostu mam dzisiaj zajebisty dzień i nie chcę się smucić. Opowiem ci...

- My się skądś znamy, czy po prostu masz w zwyczaju zaczepiać obcych ludzi przez płot?

Chłopak zamilkł, ściągając usta w wąską linię, co na chwile nadało jego twarzy głupiego wyrazu.

- Tak w sumie, to to drugie. Kai jestem. - Znów uśmiechnął się szeroko.

- Ja Lloyd. - Spojrzał w dół, na swoje przemoczone ubrania. - Obecnie: Mokry Lloyd.

Osobiście uważam, że moje żarty są zabawniejsze, ale trudno. Nie każdy może być taki zabawny, charyzmatyczny, przystojny i skromny jak ja.

- Zauważyłem. Jesteś tu od niedawna? Nie widziałem cię wcześniej.

- Jestem tu od tygodnia. To raczej ty jesteś nowy, przyjeżdżam tu w każde wakacje.

Kai zamyślił się na chwilę. Jedną ręką przeczesał włosy, a drugą machnął z lekceważeniem.

Lecz zlekceważył jeden istotny fakt: aby trzymać się na siatce, trzeba używać obu rąk. Niebezpiecznie przechylił się do tyłu i gdyby nie szybka reakcja Lloyda, leżałby na ziemi w błocie.

- Trzymasz się? - zapytał.

Kai pokiwał głową, mocniej ściskają dłoń blondyna.

- Tak, tak.

Zszedł na ziemię, opierając dłoń na piersi.

- Dostałem zawału.

- Nie dziwię się. Na przyszłość: radzę ci nie zapominać o istnieniu grawitacji.

Kai wywrócił oczami, wystawiając język. Lloyd uśmiechnął się pod nosem, przeczesując ręką włosy.

Zabrzmi to kiczowato, ale życie czasem też jest kiczowate. W tamtym momencie, zaczęło się gwałtownie przejaśniać. Jak w jakimś durnym amerykańskim filmie. Po chwili, deszcz zupełnie ustał.

- Hej, chcesz poznać moją siostrę? - Szatyn natychmiast się ożywił.

Garmadon przygryzł wargę. Tak szczerze, jaki był sens tego pytania? Nawet gdyby odpowiedział: „nie", Kai uznałby, że widocznie nie rozumiał kontekstu i powtarzał pytanie aż uzyska pozytywną odpowiedź. Niektórzy bohaterowie bywają uparci.

- Skoro nie mam wyboru...

- Nya! Cho no tu na chwilę!

W sąsiednim domu zapanował lekki rumor, zanim przez otwarte drzwi frontowe wyszła dziewczyna. Już z daleka dało się ocenić, że przed chwilą drzemała, a siniak na lewym ramieniu sugerował, że spadła z łóżka, obudzona przez krzyki brata.

Podeszła do nich chwiejnym krokiem, prawie potykając się o leżący na ziemi patyk.

Czarne włosy (w kompletnym chaosie, należy dodać), opadały na piegowatą twarz, więc dopiero kiedy odgarnęła je z czoła, Lloyd był w stanie ją w pełni zobaczyć. Policzki pokryte rumieńcami, dodawały jej punkty do niewinności, co kompletnie nie współgrało z czarnymi leginsami i crop topem (kompletnie wygniecionym). Poruszyła głową na boki, by doprowadzić włosy do porządku i zamaszystym ruchem objęła Kaia ramieniem.

Dopiero po chwili blondyn zorientował się, że nie był to wcale przyjacielski gest. Raczej próba uduszenia. Dziewczyna ścisnęła rękę, przez co szatyn załapał atak kaszlu.

Haha, dobrze! Zabij gówniarza!

- Jeśli jeszcze raz mnie obudzisz, to przysięgam, że zamorduję cię własnymi rękami.

Zabrała ręce, krzyżując je na piersi, kiedy Kai zaczął łapczywie łapać oddech.

- Matko Nya, kiedyś mnie zabijesz.

Dziewczyna zaśmiała się pogardliwie.

- To czekaj, aż przyjdzie tu Skylor. Obudziły ją twoje wrzaski, a wiesz, że ona nienawidzi jak przerywa się jej drzemkę.

Kai pobladł.

Nya zaśmiała się, całując go krótko w policzek.

- Żarcik-kosmonaucik. Tej laski nic nie obudzi.

Szatyn skrzywił się, wyraźnie nierozbawiony żartem.

- Naprawdę zabawne, siostra. Świetne poczucie humoru. Order uśmiechu z ziemniaka za ten wybitny żart.

Brunetka dźgnęła go łokciem pod żebra.

- No coś ty taki sztywny, jakbyś kija połknął? Można się czasem postraszyć, prawda... Eee... - zmarszczyła brwi, wlepiając wzrok w blondyna. - Jak ty w sumie masz na imię?

- Lloyd. Lloyd... - na chwilę zamilkł. Nie był pewny, czy podawanie nazwiska swojego ojca przy pierwszym spotkaniu, było dobrym pomysłem (zdecydowanie nie) i czy nie wynikłyby z tego przypadkiem żadne nieprzyjemne sytuacje (zdecydowanie tak) - ... Montgomery. To moje drugie imię.

Nya parsknęła śmiechem.

- „Montgomery"? Nie wiedziałem, że można tak legalnie krzywdzić dzieci.

Blondyn był przyzwyczajony do docinek z powodu jego imienia, więc nie zareagował na zaczepkę.

- W dechę kaloszki - odezwał się ktoś z tyłu.

Wszyscy automatycznie spojrzeli w tamtą stronę.

Lloyd szybko zorientował się, że dziewczyna stojąca na progu musi być Skylor. Wyglądała na lekko zaspaną, rude włosy miała w kompletnym chaosie (chociaż to za słabe słowo by określić ten bałagan). Jasne ubrania zdecydowanie wybijały się na tle jej ciemnej karnacji.

Przetarła zielone oczy ręką, próbując pobudzić swój mózg do działania.

- Skylor, wstałaś! - Nya szybko do niej podbiegła, składając mokry pocałunek na jej policzku.

- Nya weź, zaśliniłaś mi twarz - mruknęła, ale mimo to nie mogła powstrzymać uśmiechu.

Lloyd miał ochotę zapytać, czy przypadkiem nie są razem, ale uznał to za bardzo nie na miejscu.

- Ja też bym chciała takie kalosze. Są super - rzuciła, zakańczając poprzednią wypowiedź.

- O-oh. Dzięki.

Doskonale wiedział, ze była to ironia, ale postanowił to zignorować.

- A mi się tam podobają.

Kai spojrzał w jego stronę, puszczając do niego oczko.

Lloyd miał ochotę zapytać, czy coś wpadło mu do oka, ale w porę ugryzł się w język.



Stary shot, który miałam dokończyć ale nie dokończyłam.
Ale go lubię, więc wrzucam.
Potraktujcie ostatnie zdania jako koniec, chociaż miało być coś jeszcze dalej.
Mój ulubiony Narrator Jacek, który łamie 4 ścianę mam nadzieję że ciepło go przyjmiecie.

I może pozdrawiam siostrę, ale to zależy od tego czy przywiezie mi książkę o którą prosiłam.

Continue Reading

You'll Also Like

40.7K 2.4K 42
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
8.5K 224 27
E-Eliza S-santia Bb-boberka G-gracjan M-gawronek(Marcel) Z-zabor B-borys
3.7K 202 28
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
53.2K 2K 44
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...