Nie lubiłam jak na mnie krzyczała. Ogólnie nie lubiłam gdy ktoś na mnie podnosił głos. Była to najgorsza rzecz. Wiem, że się martwi i w ogóle ale mam dość tych pytań. Mam w końcu te 19 lat i mam prawo decydować o swoim życiu i sama podejmować decyzje mimo że nie zawsze są one mądrze przemyślane i odpowiednie dla mnie.
-Dziecko powiedz, gdzie byłaś całą noc? Martwiłam się o Ciebie. - próbowałam wymyślić jakąś bajeczkę. Do głowy wpadła mi Megan - kiedyś była moją najlepsza koleżanką pokłóciłyśmy się o Troy'a i nasza znajomość się skończyła. Mama nadal myśli że się z nią kumpluje, więc powinna połknąć haczyk.
-Byłam u Megan i trochę się zagadałyśmy i zaspałam. Nie chciałam już wracać po nocach. Na dodatek telefon się rozładował i nie miałam jak Cię uprzedzić a nie znam Twojego numeru na pamięć.. - mama cały czas mi się przyglądała aż w końcu przerwała moją wypowiedź.
-Od kiedy Megan robi Ci malinki? - spytała a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Spuściłam głowę w dół. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię i przy okazji zabić Harry'ego. Moje próby ukrycia gdzie i z kim byłam przez całą noc okazały się chujowe.
-Skylet dziecko idź lepiej do swojego pokoju. Mam dość Twojego kłamania. Posłuchałam mamy i udałam się na górę. Obróciłam się na pięcie i spojrzałam na mamę.
-Przepraszam. - było mi przykro.
-Sky idź na górę i przyszykuj się bo za pół godziny jedziemy do aresztu.
Na sam głos mówienia o areszcie chciało mi się rzygać. Nienawidziłam tego miejsca . Co 2 tygodnie musiałam tam siedzieć i słuchać tych pojebanych, umoralniających mnie porad. Wiem że zrobiłam źle.. chociaż nie. Nie żałuje tego. Jeszcze raz, mogłabym zmazać uśmieszek z jej plastikowego ryja. Jebana suka. Poszło o jakąś błahostkę na imprezie. O coś do mnie furczała i uderzyła mnie. A ja nie byłam jej oczywiście dłużna i przeze mnie wylądowała w szpitalu. Za to ma nauczkę że ze mną się nie zaczyna. Weszłam do swojego pokoju. Był cały zagracony moimi ubraniami i rzeczami. Nie miałam nigdy zapału do sprzątania ale chyba będę w końcu musiała to ogarnąć. Rozebrałam się i poszłam się kąpać. Gorący prysznic spowodował rozluźnienie moich spiętych mięśni. Woda wyznaczała sobie dróżki na moim ciele. Nałożyłam żel pod prysznic i dokładnie wmasowałam w skórę. Pachniał jabłkami. Spłukałam dokładnie żel i wytarłam się miękkim ręcznikiem. Owinęłam się nim i skierowałam się do szafy z ubraniami. Wyciągnęłam koronkową bieliznę, biały top i jeansy. Na wierzch ubrałam czarną skórę. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z pokoju. Mama czekała na mnie przy drzwiach.
-Sky, jesteś już gotowa ? - spytała.
-Jeszcze nic nie jadłam.
-Trzeba było jeść tam gdzie spałaś.
Okay teraz nie będzie miłej atmosfery. Skierowałam się za mamą do autobusu i założyłam słuchawki na uszy włączając 'Never Say Never' The Fray. Dojazd nie zajął nam długo około 20 min. Wysiadłyśmy i poszłyśmy do budynku zwanym aresztem. Zajechałyśmy windą na 2 piętro i ruszyłyśmy do pokoju 103. Siedziała w nim wysoka blondynka w długich włosach. Ubrana na czarno.-Dzień dobry Pani Branks. Witaj Skylet. - uścisnęłam jej dłoń i usadowiłam się na krześle.
-Więc zaczynając, Pani Branks czy widzi Pani postępy w zachowaniu córki? Mniej imprezuje, spożywa narkotyki? - modliłam się w duchu żeby nie mówiła prawdy.
-Tak, Sky nie wychodzi często na imprezy i po jej zachowaniu widać, ze próbuje się zmienić.
-Dobrze więc wiecie, że zostało nam jeszcze jedno spotkanie? - pokiwałyśmy głową. -Skylet jak Ci się teraz funkcjonuje?
-Dobrze.
-Czy znalazłaś już jakąś pracę?
-Jeszcze nie ale, wciąż szukam.
Nic nie szukam i nie zamierzam tak naprawdę. Nie chce mi się, pracować wolę imprezować. Jak każdy zresztą.
-Dobrze. Widzę, ze masz chłopaka. Czy to prawda? - notowała coś na jakimś papierze.
-Nie, nie mam. - nawet jeśli bym miała to nic Ci do tego tępa dzido. - Mogę już iść bo głodna jestem?
-Tak to chyba na tyle dzisiaj. Podpisz się tu.-wskazała palcem na wykropkowane miejsca.
Podpisałam się i udałam się do wyjścia.
-Sky uważaj na siebie. Do zobaczenia za dwa tygodnie - uniosłam kciuk ku górze i wyszłam.
-Mamo mogę wrócić sama? Chciałam coś załatwić?
-Wiesz jaka jest zasada: idziesz ze mną i wracasz ze mną.
-Proszę to dla mnie ważne.
-Jeśli nie sprowadzi to kolejnych kłopotów na Ciebie to możesz iść.
-Dziękuję mamo. Dzisiaj wrócę, nie martw się.
Uśmiechnęła się do mnie a ja skierowałam się do miejsca, gdzie mogłam wyrzucić z siebie wszystkie problemy, czyli na cmentarz.
Początkowe rozdziały są dosyć krótkie i nudne, ale obiecuję, że za kilka rozdziałów akcja nabierze tempa :)