Anabella - Zakończona

MK_JessyHope

125K 8.5K 4.7K

Aby pomóc swojej rodzinie, Anabella z własnej woli trafia do domu publicznego, gdzie zostaje wystawiona na li... Еще

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
💛INFORMACJA 💛
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Życzenia!
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Epilog
Podziękowania
Ogłoszenie!
Informacja!!

Rozdział 12

3.7K 256 172
MK_JessyHope

    

Przez kolejne dwa dni pogoda nie dopisywała. Było zimno, deszczowo, wręcz melancholijnie. Anabella zamierzała właśnie posiedzieć przy ciepłym kominku, a następnie rozgrzać swe zmarznięte dłonie. Pragnęła tym samym przez chwilę uciec myślami od mężczyzny, którego nie widziała od ostatniego incydentu. W ten czas pomyślała o młodszej siostrze, Sophii. Wiele by wtedy dała, aby znów zobaczyć jej buzię i małe, słodkie dołeczki w rumianych policzkach. Nie było niczego bardziej uroczego, jak obserwować radość dziecka, które tuptało małymi, bosymi stópkami po trawie, podskakując, a zarazem wymachując rączkami do góry. Nie wiedziała, kiedy nadejdzie chwila, w której będzie mogła znów przytulić ją do siebie i pogłaskać po bujnych loczkach. Prawdę powiedziawszy, nie tylko tęskniła za dziewczynką, ale również za swoim ojcem, którego bardzo kochała i szanowała. Była ciekawa, jak sobie radzą. Czy tęsknią za nią równie mocno, jak ona za nimi? Nie chciała myśleć co by było, gdyby ojciec dowiedział się jaką drogę życia wybrała jego starsza córka, którą uważał za wzór godny naśladowania dla małej Sophii. Nigdy by jej nie wybaczył tego, że się sprzedała. Ogólnie rzecz biorąc, Will bardzo mocno trzymał się swoich żelaznych zasad oraz reguł, które często wpajał blondynce. Dlatego poniekąd było jej wstyd, gdyż dobrze wiedziała, że go zawiodła.

Odruchowo podeszła do okna, po czym wyjrzała przez nie, uchylając rąbek grubej zasłony dotykającej swobodnie podłogi. Po brukowanej ścieżce, która prowadziła do drzwi domu, szybkim krokiem maszerował brunet, który trzymał czarną teczkę nad głową, próbując ochronić się przed strugami deszczu lecącymi z nieba. Jakże zabawnie wyglądał ten gburowaty osioł, kiedy niespodziewanie wpadł w kałużę, mocząc szklącego lakierka na prawej stopie. Nieustannie marudził coś pod nosem, potrząsając gwałtownie nogą. Prawdopodobnie z zamiarem pozbycia się nadmiaru wody z buta. Po jego minie można było wywnioskować, że ten dzień nie należał do udanych. Nie wiedziała więc, czego ma się spodziewać, gdy przekroczy próg. Może lepiej byłoby dla niej, gdyby zaszyła się w swoim pokoju i nie wychodziła z niego przez następne parę godzin, dopóki cała kumulująca się w nim złość zdoła całkowicie wyparować.

Już od samego wejścia słychać było jego donośne przekleństwa, którym towarzyszył trzask teczki o szafkę oraz szmer przy próbie zdjęcia butów, a także mokrej, granatowej marynarki.

— Saro! Przyjdź tu natychmiast! — zawołał ze złością.

Co mu zrobiła ta biedna dziewczyna? — pomyślała, kładąc dłoń na ustach. Intuicja podpowiadała jej, by jak najszybciej opuściła pomieszczenie, zanim mężczyzna ją dostrzeże i wyleje swoją agresję również i na nią. Podczas ostatniego incydentu jakimś cudem zebrała się na odwagę, aby wyrzucić go za drzwi. Otumaniona złością nie myślała racjonalnie, być może dlatego nabrała wtedy takiej pewności siebie. Teraz, kiedy słyszała jego pełen nienawiści krzyk, który odbijał się od ścian otwartej przestrzeni, zadrżała, obawiając się najgorszego. Powolnym i cichym krokiem zaczęła podążać w stronę schodów, które prowadziły na piętro. Przez chwilę jej uwagę przyciągnęła pospiesznie podążająca, wystraszona Sara. Bella pomyślała wtedy, że to okazja, aby się ulotnić. Kiedy była w połowie drogi na górę, za swoimi plecami usłyszała donośny, dobrze znany jej głos, który spowodował uczucie dreszczy przebiegających po jej ciele.

— Anabello! A ty dokąd? — Na jego stanowczy ton blondynka natychmiast odwróciła się, robiąc zniesmaczoną minę.

— Do siebie — odparła natychmiastowo, zaciskając palce na barierce.

— Zejdź, proszę. Chciałbym cię o coś zapytać — powiedział, nie ruszając się z miejsca.

— Więc pytaj — powiedziała pewna siebie.

Podparła się prawym bokiem o poręcz i założyła ręce na piersi, przypatrując mu się uważnie.

Na pierwszy rzut oka wyglądał dość komicznie. Jego roznegliżowana biała koszula, mokre do połowy nogawek spodnie oraz bose stopy spowodowały, że Anabella odwróciła na chwilę głowę, a następnie prychnęła cichutko pod nosem, zaczesując mały blond kosmyk włosów za ucho.

— Czy ciebie bawi mój wygląd? — zapytał, przestępując z jednej nogi na drugą. Ta zachowywała się tak, jakby w ogóle nie słyszała tego, co do niej powiedział. — Ja się pytam, czy ciebie bawi mój wygląd? — powtórzył głośniej, a kobieta podskoczyła, kierując na niego wzrok.

— Nie, skąd — odparła.

— To, że ostatnio pozwoliłem ci na wyrzucenie mnie za drzwi oraz furie, jakie odstawiłaś, nie znaczy, że tak będę ci pobłażał. Poluzowałem ci lejce, a ty od razu z tego skorzystałaś — mówił do niej, a ona w ten czas usiadła na schodku, blednąc przy tym widocznie.

— O co ci znów chodzi? — zapytała szeptem, nie wiedząc do końca, czy aby na pewno jej słowa dotarły do jego uszu.

Przed oczami miała jeden wielki wir, zupełnie jakby znajdowała się na karuzeli, która kręciła się mimo jej woli. W ustach zrobiło jej się tak sucho, jakby nie piła niczego od kilku dni. Chwyciła się za głowę, po czym nabrała raptownie powietrza do płuc. Przez chwilę zapomniała gdzie się znajduje. Kiedy dolegliwości ustąpiły, a ona ujrzała przed sobą Mike'a, który usilnie wpatrywał się w jej twarz, zamknęła powieki, przełykając ślinę. Nie chciała na niego patrzeć, nie chciała czuć jego bliskości ani zapachu, który drażnił wszystkie jej zmysły.

— Wszystko w porządku? — zapytał, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu.

— Ja po prostu nie chcę, abyś traktował mnie jak marionetkę — wyszeptała.

— Myślę, że jakoś się dogadamy — zapewnił. — Dobrze się czujesz? — zapytał po chwili, schylając się nad nią. — Chcesz, abym zawiózł cię do lekarza?

— Nie, nic mi nie jest. To stres tak na mnie działa. Poza tym, od kiedy się tak o mnie troszczysz? — zapytała, pociągając małą nitkę wystającą z zielonej spódnicy.

— Muszę dbać o twoje zdrowie — mówił stanowczo, lecz zapomniał o jednej istotnej rzeczy, iż stres, który jej fundował również źle na nią wpływał.

— Oczywiście — powiedziała nieco kąśliwie.

— Skoro czujesz się dobrze, chciałbym poruszyć pewien temat. — Anabella stwierdziła, że musi to być coś ważnego, skoro tak usilnie próbował ją o coś zapytać. — Czy miałaś kiedykolwiek jakichś wrogów, którzy mogliby cię teraz szukać? — zapytał, po chwili. — Ja tak naprawdę nic o tobie nie wiem, oprócz kilku szczegółów, które mi przytoczyłaś — dodał.

Usiadł na niższym stopniu, a następnie spojrzał na nią tak, jakby szukał odpowiedzi w jej oczach.

— Wrogów? Skąd takie pytanie? Chodzi ci o to ostatnie zdarzenie, które miało tutaj miejsce, prawda? — zapytała szeptem, jakby obawiała się, że ktoś może ją usłyszeć.

— Nie jesteś aż taka głupiutka, jak przypuszczałem. Odpowiedz mi, muszę to wiedzieć. — Naciskał na nią, domagając się jakichkolwiek informacji, które pomogłyby mu wyjaśniać tamten incydent.

— Nigdy nie miałam żadnych wrogów, zawsze obracałam się wśród uczciwych ludzi. Możesz mi wierzyć lub nie, ale taka jest prawda.

— Jesteś tego pewna? A może to jakiś twój dawny wielbiciel, któremu złamałaś serce? Przypomnij sobie.

Wciąż zawzięcie drążył ten temat, zupełnie jakby miał wątpliwości.

— Nie sądzę. — Wzruszyła ramionami. — Przyznaję, kilku mężczyzn zabiegało o moje względy, ale dałam im jasno do zrozumienia, że nic z tego nie będzie i żeby nie robili sobie złudnych nadziei. — Zrobiła kilkusekundową przerwę, po czym ciągnęła dalej: — To bardzo mało prawdopodobne, aby to był któryś z nich. Oni jakiś czas temu wyjechali z wioski, przenosząc się do miasta. Poza tym, po co mieliby to robić? Nikt nie wie, gdzie obecnie przebywam, nawet moja rodzina.

— Dlaczego odrzuciłaś ich zaloty? — dopytywał, krążąc wzrokiem po jej twarzy.

Anabella nabrała powietrza do ust i kontynuowała.

— Nie miałam głowy ani czasu na przelotne miłostki. Poza tym w obecności żadnego z nich nie poczułam przyjemnego ciepła w środku serca. — Ułożyła dłoń pod lewą piersią i przymknęła powieki. — Tego przyjemnego ciepła, o którym opowiadała mi moja matka, która doświadczyła go, podczas gdy po raz pierwszy spotkała mojego ojca — opowiadała spokojnie, wspominając swoją zmarłą rodzicielkę. — A ty zaznałeś kiedykolwiek takiego przyjemnego ciepła? — zwróciła się do mężczyzny, przechylając głowę na bok. Ułożyła dłonie na kolanach, wygładzając materiał spódnicy.

— Ja? — zapytał zaskoczony. — Nie wierzę w takie rzeczy. To jakiś stek bzdur. — Krew kłębiła się w jego żyłach jak w młynie, ukazując kwaśną minę na twarzy.

— To nie są bzdury, moja matka naprawdę to czuła — powiedziała, spuszczając wzrok.

Uniósł palcem podbródek dziewczyny, a ona spojrzała w jego lodowate oczy, które błądziły po jej twarzy.

— Nie wierzę w miłość, jeśli o to ci chodzi — odparł. — Nawet nie wiem, co to znaczy kogoś kochać i być kochanym. Wiem jednak jak to jest kogoś pragnąć, nie darzyć uczuciem. Dobrze jest mi tak, jak teraz i niech tak zostanie.

— A gdybyś spotkał na swojej drodze taką kobietę, dzięki której poczułbyś przyjemne ciepło w środku, uwierzyłbyś w miłość?

— Nie wiem — powiedział stanowczo, podnosząc się ze schodków. Podał Anabelli dłoń, a ta chwyciła ją i poszła za jego przykładem. Chwilę potem oparła się plecami o poręcz, układając na niej dłonie. — Zarzuć na siebie coś cieplejszego, chciałbym cię gdzieś zabrać. — Wytrzeszczyła oczy w zdziwieniu. — Jeżeli się pospieszysz, to jeszcze zdążymy przed zamknięciem.

— Gdzie chcesz mnie zabrać? — zapytała, ciągle mając w głowie słowa, w których to zapewniał ją, że nie wierzy w prawdziwe uczucie. Czyżby bał się miłości? Belli aż huczało w głowie od nadmiaru myśli.

— Wszystkiego dowiesz się na miejscu. Sądzę, że mój pomysł okaże się trafny. A teraz idź — ponaglał. — Przebiorę się w suche ubrania i będę czekał na ciebie w salonie — dodał szybko, mierzwiąc palcami wilgotne włosy.

***

Budynek, pod który Mike podjechał z Anabellą, był kolosalnych rozmiarów, patrząc z perspektywy dziewczyny, gdyż nigdy wcześniej nie miała okazji widzieć czegoś równie wielkiego. Z otwartą buzią obserwowała wszystko uważnie, a brunet zerkał jedynie na nią kątem oka, z kolei kiwając lekko głową. Kiedy wjechali na podziemny parking, na którym zaparkowali samochód, mężczyzna zgasił silnik i zwrócił się do blondynki.

— Jesteśmy na miejscu — powiedział, wyjmując kluczyk ze stacyjki. Ułożył ręce na udach i dodał:

— Gotowa na wielkie wyzwanie? — Anabella zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc jego słów.

— Wyzwanie? — zapytała przestraszona.

— Nie bój się. Zapewniam cię, że to nic złego. — Mike chwycił za klamkę, następnie zwinnym ruchem wyszedł z auta. Obszedł je z zamiarem otworzenia kobiecie drzwi. Ona natomiast okazała się od niego nieco szybsza, gdyż nim się zorientował, stała bokiem do niego, ściskając mocno w dłoni rąbek bordowego, rozciągniętego swetra. — Przestań tłamsić ten ciuch. — Ułożył delikatnie dłoń na jej plecach, kierując ją w odpowiednim kierunku. Blondynka automatycznie zadrżała pod wpływem jego dotyku, a kolana ugięły się pod nią. Zapach perfum, który całą drogę drażnił jej zmysły, teraz zdawał się jeszcze bardziej intensywniejszy.

— Jak nazywa się to miejsce? —zapytała, kiedy szli w ciszy przez długi parking.

— Jesteśmy w centrum handlowym — prychnął pod nosem, kiedy atmosfera zaczynała być bardzo żenująca dla Belli. Zauważył, że dziewczyna bardzo źle się czuła w takich miejscach.

— Nigdy nie byłam w centrum handlowym — odparła pośpiesznie.

— To akurat zdążyłem zauważyć — powiedział, zanim szklane drzwi rozsunęły się na boki, a ze środka powiał ciepły podmuch powietrza.

— Mike. — Przystanęła na chwilę, przystawiając dłoń do ust.

— Coś nie tak? — dotknął jej ramienia, po czym spojrzał na jej zmieszaną twarz, z której był w stanie odczytać wachlarz przeróżnych emocji, nie mogąc jednak wyodrębnić z niego tej jednej szczególnej.

— Wszystko w porządku, ale... — Nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, aby wyksztusić to, co miała na myśli.

— Ale? — zapytał.

Kątem oka dostrzegł mijające ich elegancko ubrane kobiety, które patrzyły dość dziwaczne na dziewczynę w rozciągniętym, starym swetrze oraz przedpotopowej długiej spódnicy. On zaś, jako ubrany w markowe ciuchy, czuł się nieco głupio, kiedy przelotne spojrzenia świdrujących oczu dawały mu jasne sygnały na temat jego towarzyszki.

— W jakim celu mnie tu przywiozłeś? — zapytała nieświadoma, ciągle rozglądając się na boki. Nie zdawała sobie sprawy, że swoim wyglądem robiła wokół siebie niemałe widowisko.

Wtedy mężczyzna podszedł do niej bliżej i szeptem przekazał jej słowa, które spowodowały, iż na bladych policzkach blondynki ukazały się delikatne rumieńce.

— Niespodzianka.

Odsunął się od niej i odchrząknął, przybierając znów poważną minę. Kiedy udali się wprost na ruchome schody, blondynka miała co do nich pewne obawy. Prawdę mówiąc, nie była przekonana do tego dziwnego wynalazku.

Mike, wychodząc już z siebie, postanowił nie tarasować dłużej przejścia innym osobom. Złapał więc kobietę za dłoń i popchnął do przodu, układając na jej biodrze drugą rękę. Sam zaś stanął tuż za nią, obserwując jak z zaciekawieniem przyglądała się wszystkiemu wkoło. Nie mógł do końca pojąć jej słabej wiedzy o otaczającym świecie. Kiedy schody zbliżały się do końca, mężczyzna zapomniał uprzedzić o tym Anabellę. Gdyby nie jego szybka reakcja ta leżałaby plackiem, twarzą do podłogi, robiąc z siebie jeszcze większe pośmiewisko.

***

Wchodząc do jednego z największych sklepów z elegancką odzieżą oraz obuwiem, Bellę ogarnęła konfuzja na widok cen znajdujących się na pięknych materiałach, z których uszyte były gustowne sukienki, żakiety oraz wiele, wiele innych rzeczy, którymi była wręcz zachwycona. Salon posiadał nietypowy, nowoczesny wystrój, z którym młoda kobieta miała styczność, mieszkając w domu mężczyzny.

— Witam państwa, w czym mogę pomóc? — piękna, szczupła brunetka z kręconymi włosami, ni stąd, ni zowąd znalazła się tuż przy nich, ukazując szereg białych, prostych zębów. Uwadze Belli nie umknął fakt, iż pytanie, które wypłynęło z ust dziewczyny, było skierowane tylko do mężczyzny, którego pożerała swoimi brązowymi ślepiami. Anabella przez chwilę poczuła się jak mały, zbity pionek w grze.

Może i była źle ubrana, ale urody mogła jej pozazdrościć nie jedna elegancko ubrana kobieta.

Po krótkiej wymianie zdań Mike'a z ekspedientką i przekazaniu odpowiednich wymagań, jakich oczekiwał od kobiety, zostawił z nią Bellę, która ewidentnie nie była z tego zadowolona. Mężczyzna zapewniał, że zostawia ją w dobrych rękach, a poza tym musi załatwić kilka spraw, które nie cierpią zwłoki. Obiecał uwinąć się ze wszystkim w mgnieniu oka i powrócić do swojej towarzyszki. Wiedziała, że nawet gdyby poprosiła go, aby został, nic by to nie dało, gdyż brunet tak czy owak robił swoje.

Kiedy mężczyzna zniknął za szklanymi drzwiami, ta natychmiast została poprowadzona w głąb salonu i obsypana masą pytań, na które w większości nie znała odpowiedzi. Nie miała pojęcia ile ubrań może kupić ani za jaką kwotę, ale na szczęście Kate, bo tak miała na imię ekspedientka, znakomicie orientowała się w sytuacji. Choć na pierwszy rzut oka zdawała się być intrygancką i flirciarą, z czasem okazała się miła dla Belli, Proponowała jej poszczególne komplety, a także pojedyncze ubrania, zaś blondynka jedynie przytakiwała głową na znak, że jej się podoba lub kręciła nią przecząco. W większości były to kolory stonowane, nieprzyciągające takiej uwagi jak te, które miała na sobie. Owszem, wybrała kilka zwiewnych sukienek z odkrytymi ramionami, w kwiatki, ale niczym nie przypominały jej starych ciuchów. Świetnie leżały na jej smukłej talii i odsłaniały zgrabne, długie nogi. Anabella nie wiedziała, że taki wypad sprawi jej tak ogromną radość. Od zawsze chciała być dobrą krawcową, ale umiała robić jedynie podstawowe rzeczy. Nie była do końca pewna, czy poradziłaby sobie z uszyciem równie pięknych ubrań jak te, które wybrała przy pomocy kobiety.

Wchodząc po raz enty weszła do przymierzalni, zaczęła dokładnie oglądać każdą rzecz. Zastanawiała się czy aby na pewno dobrze zrobiła, godząc się na większość ubrań, które zaproponowała jej Kate. Nie była świadoma tego, ile wynosi jej budżet, dlatego też przygotowała się do zrezygnowania z większości strojów. Tak naprawdę nie potrzebowała aż tylu szmatek, wystarczyłoby jej kilka najpotrzebniejszych.

Zdjęła z siebie gruby, bordowy sweter oraz kremową, cienką bluzkę, którą miała pod spodem. Z kościstych bioder zsunęła długą spódnicę, odsłaniając czarne bawełniane figi. Odłożyła wszystko na okrągłą pufę znajdującą się obok, z kolei sięgając po delikatny materiał sukienki w odcieniu pastelowej szarości z długim asymetrycznym ogonem na boku i zarzuciła ją na siebie, po czym zawiązała cienki pasek materiału w talii, uwydatniając tym samym swoją zgrabną sylwetkę. Na ramiona zarzuciła cieniutką ramoneskę, zaś na stopy włożyła zamszowe botki w kolorze sukienki. Kiedy była już gotowa, przesunęła materiał bordowej, grubej kotary i wyszła, trzymając w ręku stare ciuchy. Mężczyzna, który już na nią czekał, siedząc cierpliwie na dużym fotelu, oniemiał z wrażenia, dostrzegając piękną kobietę, która zmierzała w jego kierunku. Automatycznie zerwał się z miejsca, a jego oczy pełne iskierek pożądania błądziły po jej sylwetce, nie mogąc wyjść z podziwu.

— Anabello — powiedział jednym słowem.

— Mike — odpowiedziała, ukazując rumieńce.


Продолжить чтение

Вам также понравится

55.7K 587 6
Eli, kiedy poznała Maxa - jednego z członków klubu motocyklowego Free Soul, była przekonana, że w końcu los się do niej uśmiechnął. Mężczyzna otoczył...
6K 1K 34
Tym razem czekają nas kurpiowskie krajobrazy, nie jedno, a dwa złamane serca, energiczna dziewczyna, która nie umie usiedzieć w miejscu, spokojny pan...
Liars +18 nemezis

Любовные романы

164K 4.9K 22
"Każdy z nas potrzebuje sekretnego życia." Osiemnastoletnia Madeline West uchodzi za dziewczynę, która nie boi się wyrazić swojego zdania, a tym b...
VENOM III ola od venoma

Любовные романы

271K 10.5K 7
"Kłamca na zawsze pozostanie kłamcą". Wydawać by się mogło, że historia Vivian i Venoma już dawno dostała swoje zakończenie. Chłopak wyjechał z miast...