- Poczekaj, ubrudziłaś się. - mówi cicho Maciek i się przybliża.
- Już mnie zastąpiłaś?! - słyszę za sobą głos. Poznaję go doskonale, to Przemek...
- Co?! Czy ty się słyszysz?! Dobrze wiesz, że Maciek jest moim przyjacielem! A nawet jeśli byłby kimś więcej to nie powinno cię to obchodzić! - krzyczę zdenerwowana - Maciek ja już pójdę.
- Ale, czekaj! - próbuje zatrzymać mnie Janowski, ale ja wstaję z ławki i kieruję się w stronę Przemka. Rozsmarowuję loda na jego twarzy i z triumfem idę dalej.
***
- O! Cześć Gosia, nie myślałam, że cię tutaj spotkam! - krzyczę do przyjaciółki. Przechodziłam właśnie przez jedną z ulic i ją zauważyłam.
- Hmm? - podnosi wzrok znad ekranu telefonu i po chwili mnie zauważa - Cześć Zuza! Boże, tak dawno się nie widziałyśmy! Co tam u ciebie?
- Już się nie gniewasz? - śmieję się - Niezbyt kolorowo. - mówię i siadam obok niej - Pamiętasz Szymona?
- Tego twojego przyjaciela, który był z tobą w friendzone? Oczywiście, że pamiętam!
- Spotkałam go dzisiaj na stadionie. No i on...mnie pocałował. A Przemek to wszystko widział i nie chciał mi uwierzyć, że to Szymek mnie pocałował, i tak wyszło, że zerwaliśmy.
- Hej, hej spokojnie. Czy tylko ja odczuwam deja vu? - pyta podejrzliwie.
- Nie, nie tylko ty. Wiesz, moja szefowa... i jeszcze Karolina. Ciężko było mu zaufać, ale to zrobiłam. A on co?! Odpłacił mi się kompletnym brakiem zaufania!
- Nie da się zrozumieć chłopaków. No to może tradycyjnie jakaś impreza? Ale spokojnie, nie u Karoliny. - proponuje przyjaciółka.
- Wiesz, już chyba nie mam nic do stracenia. - śmieję się.
- To świetnie! W takim razie idziemy na zakupy!
- Ale ja mam już ubrania, a na dodatek nie mam przy sobie pieniędzy. - tłumaczę Gosi.
- Nie przejmuj się. Zapłacę za ciebie i bez urazy, ale te twoje ciuchy nie nadają się na imprezę.
- Może masz rację. - mówię cicho.
- Oczywiście, że mam! - chichocze dziewczyna i ciągnie mnie za rękę w stronę najbliższego sklepu.
***
- To jest za drogie! - krzyczę na przyjaciółkę patrząc w lustro. Kazała mi przymierzyć jedną z sukienek w tym ogromnym sklepie.
- Kochana, ta sukienka to niecała jedna dziesiąta mojej wypłaty. Czasami trzeba zaszaleć, a poza tym wyglądasz w niej obłędnie!
- Od kiedy jesteś taka dobra z matmy, hmm? - śmieję się.
- Śmieszne. Kupujemy ją, koniec kropka.
- Oddam ci kiedyś te pieniądze. Obiecuję.
- Nawet o tym nie myśl. To taki prezent bez okazji. A teraz chodź, wybierzemy coś dla mnie. - mówi i znika wśród wieszaków. Ja wzdycham i idę za nią. Tak szczerze to ta sukienka jest naprawdę cudowna.
***
- Ej, patrz. - mówi Gosia i pokazuje ręką w stronę baru - Czy to nie Przemek?
- Hmm, rzeczywiście. Biedny, rzuciłam go więc poszedł się upić w najdroższym klubie w mieście. - mówię z udawanym smutkiem.
- Chcesz do niego iść i go dobić, prawda?
- Jak ty mnie dobrze znasz. Chodź. - chichoczę i idę z Gosią w stronę chłopaka...