C&J: Help me, please [ZAKOŃCZ...

By jbslittlemuffin

49.7K 2.7K 368

Chodził do liceum, należał do tych lubianych. Kto nie lubiłby chłopaka z kasą? A raczej z bogatymi rodzicami... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Koniec + druga część?
2 część - krótkie info.
2 CZĘŚĆ!! RUN AWAY

Rozdział 12

1.9K 117 38
By jbslittlemuffin

Corinna

Rano obudziły mnie promienie słoneczne. Nie byłam w swoim pokoju i nie pamiętałam, co się wczoraj stało. Okropny ból głowy uniemożliwiał mi myślenie. Rozejrzałam się. Obok mnie spał Justin. Co?... Ogarnęły mnie okropne mdłości. Szybko pobiegłam zwymiotować do łazienki. Spuściłam wodę, odkręciłam wodę w umywalce i przemyłam buzię. Za dużo wczoraj wypiłam, urwał mi się film. Siadłam na zamkniętym kibelku i podwinęłam nogi, opierając głowę na kolanach. 

Ja z nim to zrobiłam? Spaliśmy razem w jednym łóżku, mam malinkę... To jest niemożliwe. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Miałam swój pierwszy raz mieć z mężczyzną mojego życia, a nie Bieberem - szkolną sławą, która pieprzy każdą. Jaka ja jestem głupia. Mogłam posłuchać przyjaciół i tu nie iść. A Tyler.. Pewnie zamartwia się na śmierć. 

Do łazienki wszedł Justin. Na jego widok zrobiło mi się ponownie niedobrze.

- Och, zapomniałem, że jesteś - powiedział jakby nigdy nic. W sumie, to dla niego było nic. Jestem tylko jedną z wielu. - Możesz zejść z kibla? Chcę się wysikać.

Przetarł oczy dłońmi, po czym spojrzał na mnie i momentalnie zmienił mu się wyraz twarzy.

- Cholera, Corinna, dlaczego płaczesz? - Podszedł, kucając przy mnie i kładąc dłonie na moich kolanach. Strzepnęłam je, a głowę odwróciłam w drugą stronę.

- To nie powinno było się stać... - wydukałam ledwo przez płacz.

- Nic się nie wydarzyło.

- Co? - Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. On tylko wzruszył ramionami.

- Nie spaliśmy razem. Znaczy, spaliśmy w jednym łóżku, ale nie uprawialiśmy seksu. 

- To co to jest? - Wskazałam palcem moją malinkę. Szatyn przejechał palcem po swoim dziele, na co się wzdrygnęłam. Szybko ściągnęłam jego rękę z mojej piersi.

- Całowaliśmy się i ci to zrobiłem, ale do niczego więcej nie doszło. Opamiętałem się i przestałem. Byłaś pijana i cholernie napalona - zaśmiał się, na co spuściłam głowę ze wstydu - Ale nie mogłem tego wykorzystać.

Odetchnęłam z ulgą. Justin jednak nie jest taki zły, jak myślałam. 

- Dziękuję - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.

- Okej, ale teraz serio spadaj, bo zaraz się posikam. 

Zachichotałam, po czym wyszłam z łazienki. Mój ból głowy dawał o sobie dobrze znać. Chciałam zadzwonić do Tylera, że ze mną wszystko w porządku, ale nie mogłam. Wiedziałam, że zacząłby krzyczeć do telefonu, a ja bym tego nie wytrzymała. Siadłam na łóżku Justina i spokojnie poczekałam, aż wyjdzie z łazienki. Brał prysznic, przez co czas oczekiwania był jeszcze dłuższy, a ja myślałam, że jedną nogą jestem już w grobie. Nigdy więcej tyle nie wypiję, przysięgam.

Po piętnastu minutach szatyn w końcu wyszedł.

- Daj mi coś przeciwbólowego, błagam.

- Kac morderca nie ma serca - zaśmiał się. Po chwili był już przy mnie, podając mi tabletki i szklankę wody. Spojrzałam na wielkość leku, a moje oczy momentalnie się powiększyły. Są ogromne, jak ja mam je połknąć?

- Justin... - zaczęłam niepewnie. Chłopak spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, więc kontynuowałam: - Mógłbyś mi je przekroić na pół? Nie umiem połykać takich wielkich.

- Poważnie? - zapytał rozbawiony.

- Nie śmiej się ze mnie! - Uderzyłam go w ramię naburmuszona jak dziecko. Rozbawiłam go tym jeszcze bardziej. Ramiona trzęsły mu się z intensywności śmiechu. - Justin, proszę.

- Już się robi, malutka. - Puścił do mnie oczko i wyszedł z pokoju, dostając po drodze poduszką w plecy.

Wrócił do mnie, spełniając moją prośbę. Bez problemu połknęłam dwie połówki, wcześniej mu jeszcze dziękując.

- Lepiej naucz się połykać, mała, w przyszłości ta umiejętność ci się przyda. - Wyszczerzył się, pokazując swoje idealnie białe zęby.

- Przestań! - jęknęłam, chowając czerwoną twarz w dłoniach.

- No co przestań? Prawdę mówię. - Zaśmiał się już po raz kolejny tego ranka. Z jednej strony, to denerwujące, ale z drugiej, ma bardzo uroczy śmiech, którego mogłabym nieustannie słuchać. Dlatego ma tyle wielbicielek. Jest praktycznie idealny.

- Dobra, idź się myć, bo śmierdzisz.  - Poklepał mnie po plecach, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Jak mógł być aż tak bezpośredni?

- Dzięki.

- Alkoholem śmierdzisz. Idź, a potem cię odwiozę.

Pokiwałam głową, po czym poszłam do łazienki. Zamknęłam zamek w drzwiach, wyciągnęłam sobie świeży ręcznik i weszłam pod prysznic. Ciepła woda na mojej skórze działała na mnie relaksująco. Tabletka też powoli zaczynała działać, więc czułam się coraz lepiej. Sięgnęłam po żel pod prysznic Justina, który, swoją drogą, wyglądał na całkiem drogi. Pewnie nie kupuje w zwykłych drogeriach.

Wyszłam z łazienki, owinięta ręcznikiem. Szatyna nie było w pokoju.

- Justin? - zawołałam.

- Tutaj! - krzyknął z dołu. Poszłam za jego głosem. Był w kuchni, jedząc przy stole śniadanie. Nie widział mnie, ale słyszał, że przyszłam. - Siadaj, jest też dla ciebie.

Miałam już się odezwać, ale zaskoczyła mnie kobieta, która weszła do pomieszczenia. Piszcząc, ukryłam się za ścianą.

- Corinna? - zapytał zdziwiony.

- Możesz przyjść na chwilę? - wyjęczałam, po czym uciekłam z powrotem do jego pokoju.

- O co chodzi? - powiedział, stając przede mną. Przeleciał mnie wzrokiem, oblizując przy tym usta. Zawstydziłam się, więc opuściłam głowę, nie patrząc mu w oczy.

- Możesz mi dać coś do ubrania?

- Mogłaś sobie sama wziąć.

- Nie chciałam ci szperać.

- Okej.

Podał mi szarą koszulkę z nadrukiem i niebieskie bokserki. Podziękowałam i chciałam już ruszyć do łazienki, ale zatrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. Przybliżył twarz do mojej szyi i wciągnął powietrze.

- Pachniesz mną, podoba mi się to.

Znowu uśmiechnął się w ten sposób, który sprawiał, że stawałam się czerwona. Nie spoglądając mu w oczy, weszłam do łazienki. Ubrałam się i spojrzałam na siebie w lustrze. Koszulka była duża, sięgała mi do połowy ud. Wyglądałam w niej całkiem dobrze.

Zeszłam na dół, dołączając do Justina. Podczas śniadania rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Śmialiśmy się, gdy opowiadaliśmy sobie wpadki, jakie nam się przydarzyły w życiu, wymienialiśmy swoimi poglądami. Okazało się, że mamy podobne zdania w wielu tematach. Nie jest tak płytki, jak myślałam. Im lepiej go poznaję, tym bardziej okazuje się zupełnie inną osobą. Wspiera domy dziecka. Czy to niecudowne? Uwielbia dzieci, to zupełnie tak jak ja. Obydwoje chcielibyśmy dwójkę - chłopczyka i dziewczynkę. Najpierw syna, żeby mógł w przyszłości bronić swoją młodszą siostrzyczkę. Oboje też uwielbiamy zwierzęta i nie możemy ich mieć. Mój brat jest uczulony, a Justina rodzice uważają, że są one brudne i śmierdzą, po prostu nie chcą się zgodzić. Słuchamy podobnej muzyki. Nasza ulubiona pora roku to wiosna, bo cały świat budzi się po zimie do życia, no i wtedy mamy też urodziny. Jesteśmy z marca. On z początku, ja z końca. Jestem w szoku. Nigdy nie poznałam kogoś, z kim miałabym tyle wspólnego. Bawią nas nawet te same żarty!

- Jak się czują ogórki w śmietanie? - zapytał Justin, opowiadając mi kolejnego suchara. Wzruszyłam ramionami, dając mu znać, że nie wiem. - Mizernie!

Wybuchnęliśmy śmiechem jak za każdym razem. Śmiałam się z nim już sporo czasu, bolał mnie brzuch, łzy ciekły mi z oczu i myślałam, że wyśmieję ducha. Spojrzałam na zegar. Cholera... Już siedemnasta? Tyler pewnie już zszedł ze zmartwienia. Tak bardzo się wciągnęłam w rozmowę, że o nim zapomniałam.

- Justin, odwieź mnie już do domu, proszę.

Uśmiech momentalnie zszedł mu z twarzy i spojrzał na mnie, unosząc brew.

- Zostań jeszcze, jest weekend - poprosił mnie.

- Muszę wrócić, brat pewnie się strasznie martwi, nie wie, gdzie jestem. Zapomniałam też zadzwonić. Ugh, mam przerąbane.

- Spokojnie, to nie twój ojciec.

- Nie rozumiesz - westchnęłam. - Idę się przebrać i jeśli mnie nie odwieziesz, pojadę autobusem.

- Okej - również westchnął, po czym podniósł się z krzesła. - Nie przebieraj się, oddasz mi innym razem, a nawet nie musisz, możesz sobie je wziąć. Wyglądasz w tym dobrze.

Po raz kolejny się przez niego zarumieniłam, szepcząc ciche 'okej'. W jego koszulce wyglądałam jak w sukience, więc mogłam tak iść. Rzeczy z wczoraj wrzuciłam do siatki. Wzięłam do ręki telefon, żeby napisać smsa do brata, że niedługo będę, ale był rozładowany. Trudno, zaskoczę go w domu. Spakowałam urządzenie, ubrałam szpilki z wczoraj i ruszyłam z Justinem do samochodu. Wsiedliśmy do czarnego cuda i wtedy usłyszałam głośne burknięcie, dochodzące z brzucha mojego towarzysza. Zaśmiałam się.

- Jestem głodny - jęknął.

- Słyszę. - Chichotałam, bo jego brzuch wciąż wydawał odgłosy domagające się jedzenia.

- Nie jedliśmy obiadu, więc...Co powiesz na maca? - zapytał, poruszając zabawnie brwiami, by mnie zachęcić do swojego pomysłu. Spojrzałam na niego rozbawiona, ale musiałam mu odmówić.

- Mój brat...

- Podjedziemy do mcdrive i zjemy po drodze. No weź, chcesz, żebym umarł z głodu?

- No dobra.


***

Pani z okienka podała nam nasze zamówienie, a ja, szczęśliwa, szybko zabrałam je od Justina, który zaśmiał się z mojej reakcji.

- Chyba ja tu byłem tym głodnym.

- Och, zamknij się. Uwielbiam bigmaca. 

Wyciągnęłam z torebki swojego burgera i zaczęłam jeść. Rozkoszowałam się tym przepysznym, a jakże niezdrowym posiłkiem. Szatyn sięgnął po swojego i jedną ręką prowadził, a drugą jadł. 

- Podasz mi frytki? - poprosił. Wyciągnęłam pudełko frytek i podsunęłam do niego. Jednak go nie wziął, tylko otworzył buzię.

- Mam cię karmić? - zapytałam rozbawiona. Przytaknął. Pokręciłam głową, śmiejąc się. On wydął dolną wargę i zaczął udawać płacz. W końcu uległam. Wzięłam frytkę i wsadziłam mu do buzi. Ten z zadowoleniem ją zjadł, po czym otworzył usta, prosząc o następną. Chciałam mu ją dać, ale złączył wargi. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Teraz chcę z ketchupem. 

Otworzyłam małe opakowanie ketchupu i wycisnęłam go trochę na frytkę, która po chwili znalazła się w buzi Justina. Kolejną zjadłam sama, słysząc jego narzekania i domagania się następnej.

- Mogliśmy wziąć happy meala. Małe bubu miałoby czym się bawić. 

Pogłaskałam go po głowie, cicho chichocząc, na co przewrócił oczami. 


***

- Dzięki za podwiezienie. - Uśmiechnęłam się do niego. Odpięłam pasy i chciałam już wyjść, ale mnie zatrzymał. 

- Nie iść z tobą?

- Co?

- Mogę cię wesprzeć, kiedy twój brat będzie na ciebie krzyczał.

- Nie, będzie tylko gorzej, jak cię zobaczy. Nie za bardzo cię polubił.

- Okej. 

- No to pa.

- Pa.

Odwróciłam się, żeby wysiąść, ale zostałam pociągnięta. Justin złapał mnie za podbródek, odwracając w swoją stronę. Spojrzał mi w oczy.

- To był dobry dzień, dzięki. - Uśmiechnął się, po czym złożył pocałunek na moich ustach. Odsunęłam się od niego.

- Co ty robisz? - Zmarszczyłam brwi.

- Już to robiliśmy, daj spokój.

Przysunął się, żeby znowu mnie pocałować, ale nie pozwoliłam mu na to.

- Byłam pijana, teraz już nie jestem - powiedziałam, po czym wyszłam z samochodu. Zanim zamknęłam drzwi, usłyszałam jeszcze 'przepraszam'. Poszłam w kierunku domu, a on odjechał. Dotknęłam palcami ust, przypominając sobie uczucie, kiedy to na nich spoczęły jego wargi. Potrząsnęłam głową. To nie powinno było się stać. Jego usta dotykały wiele dziewczyn. To obrzydliwe.

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.

- Tyler? Przepraszam! - krzyknęłam. Do pokoju w sekundę wparował mój brat. Myślałam, że będzie na mnie krzyczał, a on tylko do mnie podbiegł i zamknął w mocnym uścisku.

- Nawet nie wiesz, jak się martwiłem.

- Wiem, przepraszam. - Wtuliłam się w jego ciało.

- Już nigdy więcej z nim nie pójdziesz. 

- Tyler...

- Nie, Corinna. - Odsunął się ode mnie, żeby mi spojrzeć w oczy. - On jest nieodpowiedzialny. Przebywanie w jego towarzystwie nie jest bezpieczne. Przecież go porwali! Skąd wiesz, że nie zrobią tego jeszcze raz, przy okazji robiąc krzywdę tobie, bo będziesz stała im na drodze?

- Są w więzieniu.

- Może być ich więcej.

- Tyler, umiem o siebie zadbać.

- Corinna, jestem twoim starszym bratem i dbam o ciebie.

- Ale nie jesteś ojcem i nie będziesz zabraniał mi się z kimkolwiek spotykać.

Ruszyłam zdenerwowana do swojego pokoju. Słyszałam jeszcze, jak mnie woła, ale olałam to. Tyler za bardzo stara się być dla mnie jak ojciec. Jest moim bratem, do cholery. Niech nie próbuje przejąć innej roli. 

Położyłam się na łóżku i popatrzyłam na rzeczy Justina, które wciąż miałam na sobie. Polubiłam go, jego lepszą stronę.


Continue Reading

You'll Also Like

7.8K 439 35
Gdy życie daje drugą szansę... Camilia to piękna, rudowłosa dziewczyna wychowana na ulicy. Razem z bratem bliźniakiem tworzą jedną całość. Pewnego dn...
22.7K 3.8K 23
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
2.8K 166 18
Historia o niezwykłej dziewczynie potrafiącej rozmawiać z wróżkami, przyjaźni, tajemnicy i uczuciu odkrytym podczas niezwykłych zdarzeń. Zapraszam!
23.1K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...