Kim ona jest?

By NellyDucane

89.4K 7.1K 1.6K

Aaron od wielu lat jest samotny, jego życie jest jedną wielką rutyną, lecz wszystko się zmienia kiedy do mias... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5 cz.1
Rozdział 5 cz.2
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8 cz.1
Rozdział 8 cz.2
Rozdział 9 cz.1
Rozdział 9 cz.2
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14 cz.1
Rozdział 14 cz.2
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24 cz.1
Rozdział 24 cz.2
Rozdział 25 cz.1
Rozdział 25 cz.2
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Epilog
2. Prolog
2. Rozdział 1
2. Rozdział 2
2.Rozdział 3
2. Rozdział 4
2. Rozdział 5
2.Rozdział 6
2. Rozdział 8
2. Rozdział 9
2.Rozdział 10
2. Rozdział 11 cz. 1
2. Rozdział 11 cz.2
2. Rozdział 12
2. Rozdział 13
2. Rozdział 14
2. Rozdział 15
2. Rozdział 16
2. Rozdział 17 cz. 1
2. Rozdział 17 cz. 2
2. Rozdział 18
2. Rozdział 19
2. Rozdział 20
Nominacja
2. Rozdział 21
2. Rozdział 22
2. Rozdział 23
2. Epilog
Opis 3 części
3. Prolog
3. Rozdział 1
3. Rozdział 2
3. Rozdział 3
3 . Rozdział 4
3 . Rozdział 5 cz. 1
3. Rozdział 5 cz. 2
3. Rozdział 6
3. Rozdział 7
3. Rozdział 8
3. Rozdział 9
3. Rozdział 10
3. Rozdział 11
3. Rozdział 12
3. Rozdział 13 cz. 1
3. Rozdział 13 cz. 2
3. Rozdział 14
3. Rozdział 15
3. Rozdział 16
3. Rozdział 17
3. Rozdział 18
3. Rozdział 19
3. Rozdział 20
3. Rozdział 21
3. Rozdział 22
3. Rozdział 23
3. Epilog
Co dalej?
Nadeszły nowe czasy

2. Rozdział 7

865 70 42
By NellyDucane


   Ogrody przy posiadłości mojej rodziny były moim ulubionym miejscem, tylko tutaj mogłem w spokoju pomyśleć o mojej siostrze rozpaczającej po śmierci naszych rodziców. Zginęli miesiąc temu, obydwoje się powiesili, jednak w mojej głowie ciągle krążyły słowa ojca parę godzin przed ich śmiercią. Zawołam mnie do swojego gabinetu i kazał podpisać jakieś dziwne dokumenty. Śnieżnobiałe kartki ze złotymi literami promieniały cieplejszym blaskiem niż ogień z kominka w gabinecie. Kazał mi je podpisać. Nie zdążyłem nawet ich przeczytać ponieważ kiedy ostatni raz pociągnąłem piórem zabrał mi je wsadził do szafki, którą zamknął na klucz po czym wrzucił go do kominka. Nachylił się nade mną w jego oczach zobaczyłem zdenerwowanie.

- Aaronie, przyszłość naszego rodu leży w twoich rękach. Zajmij się tym krajem od dzisiaj należy do ciebie. Proszę cię zaopiekuj się siostrą i nie zapomnij, że mama i ja bardzo was kochamy.

Od tamtej pory czułem się jakoś inaczej, czułem się silniejszy, czułem jakbym mógł wszystko i każdego znaleźć w Hiszpanii. Jednak cały tamtejszy dzień był dla mnie zagadką, czymś czego mój siedmioletni umysł nie potrafił pojąć.

Wstałem z kamiennej ławki i ruszyłem do posiadłości, chciałem porozmawiać z siostrą zanim babcia każe nam spać.

- ... wiesz, że oferuję moją pomoc - usłyszałem głos mojej babki, schowałem się za drzewo i zacząłem podsłuchiwać.

- Oczywiście, że wiem Nadio, wszyscy to wiemy. Jednak pozwól nam się tym zająć do tej zbrodni doszło przez nas. Tristan od zawsze był zazdrosny jednak nic z tym nie zrobiliśmy. Zabił Lisę i Charlesa przez to, że to nie on został przywódcą rodu i władcą Hiszpanii.

- Nie wieże, że mój syn mógł to zrobić... na pewno Erlajnowie maczali w tym palce!

- Nie możesz ich oskarżać za całe zło tego świata. Może i są... tym, ale nie możemy ich osądzać.

- Przecież mogli go zahipnotyzować każda pijawka przecież to potrafi...

- Nadio! Przypominam ci, że Erlajnowie nadal należą do rodów i wiedzą jaka kara ich czeka za takie postępowanie.

Nic nie odpowiedziała.

- Może zainteresuje cię fakt, że nastąpiła zmiana przywódców w twoim rodzie.

- Tristan?

- Gdyby to był on już by się pojawił i przestać uciekać. Musi to być, któreś z dzieci Charlesa.

- Dziewczyna czy chłopak?

- Trudno to stwierdzić. Obydwoje mają silną psychikę, a fizycznie cóż chłopak jest od niej silniejszy, ale jest to logiczne bez scriptium niczego nie możemy stwierdzić.

- Rozumiem Michale, dziękuje, że zechciałeś się ze mną spotkać.

- Przyjemność po mojej stronie, pani Sanders.

Usłyszałem jej kroki na kamiennej ścieżce, jeszcze bardziej przycisnąłem się do drzewa. Dopiero kiedy zniknęła z pola mojego widzenia odkleiłem się od drzewa i spojrzałem w alejkę z której dobiegały głosy. Nigdzie nie było śladu mężczyzny, jedyne co widziałem to drzewa i kilka białych piór leżących na ścieżce.

Minęło dziesięć lat. Przez cały ten czas nasza babcia bez przerwy nas obserwowała, jakby na coś czekała. Dziesięć lat z jej palącym spojrzeniem na karku, nie wiem jak to wytrzymywałem.

Zablokowałem atak mojego przeciwnika po czym zaatakowałem go sam. Nasze miecze raz po raz łączyły się w agresywnym tańcu. Każdy z nas chciał udowodnić, że jest lepszy, jednak długo nie trzeba było tego udowadniać.

Jednym szybszym ruchem wytrąciłem mu miecz z ręki i pchnąłem przeciwnika na ziemię.

- Jesteś coraz szybszy Aaronie.

- Albo to ty jesteś coraz wolniejszy- podałem mu rękę i pomogłem wstać.

- Dziękuje...- spojrzał na jakiś punkt za mną- znowu on. Czy on wszędzie musi za mną łazić.

- Daj spokój Diego to twój młodszy brat.

- Mam co do tego spore wątpliwości...

- Aaron! Aaron! Wujek Aaron!- rzucił się na mnie siedmiolatek i mocno przytulił prawie mnie przy tym dusząc.

- Cześć mały- poczochrałem jego włosy w kolorze ciemny blond.

- Widziałem jak pokonałeś mojego brata nauczysz mnie tak walczyć mieczem? Proszę!

- Teobaldo uspokój się!- skarcił go starszy brat.

Młodszy brat zaczął trząść się z gniewu.

- Nie. Mów. Do. Mnie. Teobaldo- powiedział przez zaciśnięte zęby.- Mam na imię Theo. Theo!

- Lepiej mów po co tu przyszedłeś.

- Twoja babcia jest u nas Aaronie, jest z nią jakaś dziewczyna.

- Mówiła czego chce?- zapytałem.

- Mówiła tylko, że cię szuka.

Pożegnałem się z przyjacielem i udałem się do jego rodzinnego domu, jak mogłem się spodziewać jego młodszy brat pobiegł za mną. Po jakimś czasie stanąłem w miejscu i odezwałem się.

- Theo, możesz do mnie przyjść i iść ze mną chyba, że dalej chcesz mnie obserwować.

Jak na zawołanie siedmiolatek znalazł się obok mnie.

- Skąd wiedziałeś, że za tobą idę?

- Trzaskające co chwilę gałązki mi to ułatwiły.

- Och...

- Dlaczego mnie obserwowałeś?

- Ponieważ jesteś moim bohaterem. Nawet mój brat nie potrafi tak walczyć mieczem jak ty. Jesteś najlepszy w całym mieście, albo i nawet w całej Hiszpanii! Zazdroszczę Scarlet, że ma takiego brata jak ty.

- Twój brat nie jest aż taki zły.

- Masz rację. Jest gorszy.

Podbiegł do drzwi wejściowych swojego domu i otworzył je przede mną szeroko.

Wszedłem do środka i udałem się do salonu skąd dochodził głos mojej babci. W środku zobaczyłem ją, matkę Diego i Theo a także jakąś dziewczynę. Piły herbatę dziewczyna siedziała spokojnie jednak po jej postawie było widać, że jest zdenerwowana obecnością dwóch wesoło rozmawiającymi ze sobą kobiet, jak na przyjaciółki przystało.

Dziewczyna była bardzo ładna. Jasne włosy otaczały jej trójkątną twarz. Brązowe oczy bardzo pasowały do jej drobnego nosa i jej delikatnie różowych ust.

- Babciu?

- Och, Aaron jak dobrze, że już jesteś. Dziękuję, że poszedłeś go szukać Teobaldo.

Skinął jej głową chociaż miał zapewne niebywałą ochotę ją uderzyć.

- Kto to jest?- zapytałem pokazując na dziewczynę.

- To Kena twoja przyszła żona.

Zacząłem mrugać szybko oczami. Sens jej słów nie chciał do mnie dojść.

- Co proszę?

- Twoja przyszła żona.

- Możemy chwilę porozmawiać? W cztery oczy?

Wyszedłem z domu zanim zdążyła mi odpowiedzieć. Nie musiałem długo czekać aż babcia do mnie dołączy. Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły od razu zacząłem mówić.

- Co to znaczy, że jest moją przyszłą żoną? W testamencie mojego ojca było jasne napisane, że ja i Scarlet mamy prawo wybrać sobie małżonków. Nie wyjdę za nią za nic w życiu.

- Aaronie twojego ojca nie ma już od bardzo dawna, a ty nigdy nie zabierzesz się za szukanie żony. Po za tym nie widziałeś jej posagu...

- A więc chodzi ci tylko o pieniądze.

- Kena pochodzi z bardzo szanowanej rodziny szlacheckiej. To bardzo miła i dobra dziewczyna. Na pewno będzie świetną matką.

- Tak czy siak nie ożenię się z nią- odwróciłem się od niej chcąc wrócić do mojego domu, ale zatrzymał mnie jej głos.

- Jeśli ty się z nią nie ożenisz to mogę ci obiecać, że to twojej siostrze zacznę szukać małżonka. Chociaż będzie to trudne ma już siedemnaście lat, ale nie martw się na pewno coś się znajdzie. Mam nadzieję, że przyjdziesz na jej ślub. Do zobaczenia później Aaronie.

- Zrobię to ożenię się z nią.

***

Moja babcia nie próżnowała w dwa dni zdołała zorganizować cały ślub.

Z Keną nie rozmawiałem ani razu. Nie chciałem tego ślubu, ale zrobiłbym wszystko aby Scarlet nie musiała nigdy tego robić.

- Aaronie- usłyszałem jej głos.

- Witaj siostrzyczko- powiedziałem przytulając ją.

- Gratulacje braciszku- uśmiechnąłem się tylko do niej wolałem utrzymywać historyjkę, że znalazłem tą jedną jedyną.- Mam coś dla ciebie- wyciągnęła zza pleców srebrny klucz i podała mi go.- Taki mały prezent. Weź swoją żonę i pokaże wam coś.

- Dobrze.

Podszedłem do swojej żony, nie cierpię tego słowa, która rozmawiał z grupką zaproszonych dziewczyn. Odchrząknąłem.

- Przepraszam, was wszystkie dziewczęta, ale czy mógłbym porwać swoją żonę na chwilę?

- O... oczywiście- powiedziała jedna z nich i posłała mi promienny uśmiech.

Wziąłem Kenę za rękę i poprowadziłem do wyjścia z sali bankietowej, dokładnie do miejsca w którym stała moja siostra.

- Prowadź Scarlet- rzekłem.

Wyprowadziła nas z uśmiechem z posiadłości. Szliśmy jakieś pięć minut dopóki nie ukazała nam się posiadłość mniejsza niż ta w jakiej na co dzień mieszkałem jednak nadal duża.

- Co o jest?- spytałem siostry.

- Wasz nowy dom. Jestem pewna, że jako nowożeńcy nie wytrzymalibyście dnia w domu naszej babci więc kazałam to zbudować.

- Kto byłby zdolny do wybudowania domu w dwa dni?

- Wiesz ja już dawno kazałam to zbudować... tylko, że teraz w końcu nadarzyła się okazja aby ci go oficjalnie dać. Jeszcze raz ci gratuluję i tobie Keno też, a teraz możecie się nacieszyć domem.

- Dziękuje Scarlet.

Podała mi klucz i wróciła na wesele. Wsadziłem klucz do zamka, a kiedy usłyszałem ciche kliknięcie otworzyłem drzwi i przepuściłem Kenę.

- Twoja siostra naprawdę się postarała mężu.

Zatrzasnąłem drzwi. Wzdrygnęła się na ten odgłos.

- Co jak co, ale na pewno nie będziemy się bawić w męża i żonę. Mów mi panie mężu- po tym ją spoliczkowałem.

***

Wracałem z baru. Tym razem przesadziłem z alkoholem, ale nie musiałem się martwić w końcu Kena już na mnie czeka będę miał na czym rozładować emocje.

Wszedłem do domu i od razu skierowałem swoje kroki do piwnicy, jej aktualnego pokoju.

- Kena. Dzień dobry albo raczej dobry wieczór- powiedziałem niemrawo.

- Dobry wieczór panie mężu- odparła słabo.

- Jakieś postępy?

- Nie.

- To nie dobrze. Pokaż się.

Wyszła z ciemnego konta na czworakach, ubrana w jakiś skrawek materiału. Była wychudzona i nie miała nawet siły się podnieść.

Chwyciłem ją za podbródek i poderwałem do góry. Zobaczyłem, że jej oczy ciemnieją. Rzuciłem ją na ścianę i przytrzymałem mocno za szyję jednocześnie ją ściskając. Od razu zaczęła się wyrywać.

- Jak śmiesz mnie ignorować. Czy pozwoliłem ci mdleć Keno, jakoś tego nie pamiętam. Kiedy jestem blisko masz być rozbudzona potem możesz sobie mdleć do woli rozumiesz?- brak odpowiedzi.- Czy mnie rozumiesz?!

Dopiero wtedy zaniepokoił mnie fakt, że przestała się ruszać. Puściłem ją, upadła na ziemię z głuchym łoskotem.

- Kena?- zacząłem trzeźwieć.- Kena!- potrząsnąłem jej ramieniem i sprawdziłem puls, nic.

Po sześciu miesiącach małżeństwa w końcu do tego doprowadziłem.

Zabiłem ją.

Zabiłem Kene.

_______________________________

WRESZCIE!!!

Cały tydzień pisałam ten rozdział! I w końcu udało mi się go skończyć! Nareszcie!

Proszę was o gwiazdki i komentarze. Do następnego :)

Continue Reading

You'll Also Like

213K 14.8K 34
Należy być silnym. Trzeba walczyć o przetrwanie. Trzeba... Ale po co? Dla kogo? Dla siebie? A co jeśli jest się tak samotnym, że odechciewa się żyć...
620K 24.9K 52
- w co ty ze mną grasz? - przecież i tak nie grasz w moje gry - nie, nie gram - tylko jest jeden mały problem, odkąd cię poznałem nie grałem z tobą...
155K 7.1K 41
✔️ (Przed poprawą) * Blood 1# * Moje imię? Nazywam się Gianny Quinn i spotkała mnie najbardziej absurdalna rzecz na świecie. Odkryłam istnienie wamp...
2.9K 589 30
Jestem inna niż wszyscy. Mam nadludzki dar, coś czego nie posiada nikt. Potrafię przełamać czas i przestrzeń. Mogę znaleźć się w przeszłości, teraźni...