Sophie's POV:
Środa, właśnie zaczyna się przerwa na lunch.
Wczoraj nagrałam cover do piosenki mojego idola Nialla Horana This Town*, a teraz kieruję się na stołówkę razem z Mią i Katherine.
Jason, podobno już tam jest.
Dzisiaj, wieczorem wracają chłopcy i jestem z tego powodu bardzo podekscytowana.
Przekraczamy próg, a Mia gwałtownie się zatrzymuje.
— Charlie — oznajmia.
— Co? — dziwię się.
Mieli wrócić wieczorem.
— Charlie — pokazuje ręką.
Patrzę w tamtą stronę i mogę ujrzeć uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna.
Nasze spojrzenia się krzyżują, a ja nie zważając na nic, zaczynam biec w jego kierunku.
Chłopak rozkłada ramiona i czeka, aż przybiegnę.
Mocno na niego wpadam, prawie nas przewracając.
On podnosi mnie do góry i zaczyna się kręcić wokół własnej osi.
— Tęskniłam — szepczę, kurczowo trzymając się za jego szyję.
— Ja bardziej. — Mocniej ściska moją talię.
— Ale ślicznie razem wyglądacie — komentuje Jason, na co mam zamiar go zabić, po przerywa nam naszą chilwę.
Charlie chce się odsunąć, ale mu nie pozwalam.
— Gdzie masz Leo? — pyta po chwili.
— Został w domu i odsypia — śmieje się blondyn.
Puszczam go i staję obok, on obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do swojego boku.
— Wyglądacie jak para, która nie widziała się przez miesiąc. — Brunet kręci głową. — Ale to słodkie — rozczula się.
— Idę coś zjeść — wtrącam i odchodzę od nich.
Biorę sobie frytki i sok multiwitaminowy, a następnie do nich wracam i siadam przy stoliku razem z nimi.
— Opowiadaj jak było w trasie! — proszę z entuzjazmem.
— Było fajnie — szczerzy się. — Wiele fanek, wszystkie ładne na swój sposób, masa prezentów — wymienia.
— Mam nadzieje, że otworzycie wszystkie — uśmiecham się.
— Musimy się za to zabrać. Część będziemy otwierać na lajwach — wzrusza ramionami.
— Jak coś, służę pomocą — proponuję.
— Zapamiętam — puszcza mi oczko.
'*'
Reszta dnia mija mi spokojnie.
Będąc w domu, sprawdzam jak rozwija się mój cover.
Okej, jest tysiąc wyświetleń, to bardzo dużo, same pozytywne komentarze.
No i w tym momencie zaczynam piszczeć.
Udało się!
Po chwili drzwi otwierają się z dużym hukiem, a do pokoju wpada Jace.
— Co się stało? — pyta zdyszany.
— Mój cover ma tysiąc wyświetleń i same pozytywne komentarze! — krzyczę ze szczęścia.
— Nie mówiłaś, że nagrałaś — oburza się.
— Wiem, miała być to niespodzianka! Mają się nie dowiedzieć — mówię stanowczo.
— Kto? — marszczy czoło.
— Chłopcy, oni będą chcieli mnie wypromować — wyjaśniam.
— Jak wolisz, w ogóle, przyjdą dzisiaj i będziemy rozpakowywać prezenty — powiadamia mnie.
— Okej, a kiedy? — W chwili, gdy o to pytam, dzwoni dzwonek do drzwi. — Idę się przebrać, zejdę za maksymalnie dziesięć minut. — Kiwa głową i wychodzi z mojego pokoju.
Podchodzę do szafy i wyjmuję przewiewny sweter i ogrodniczki.
Ubieram wybrany zestaw w łazience i przeczesuję włosy.
'*'
Gotowa schodzę na dół.
Mocno przytulam się do Leondre, ponieważ się z nim jeszcze nie widziałam.
— Tęskniłem — szepcze w moje włosy.
— Ja też — uśmiecham się.
— To co? Otwieramy prezenty! — Przyjaciel klaszcze w dłonie.
Teraz orientuję się, że witałam się z szatynem na wizji.
— To wy otwierajcie, a ja poczytam wam pytania — szczerzę się.
Przytakują.
— Charlie, daj telefon — śmieję się.
Odblokowuje swojego iPhona i mi go podaje.
— Fajna tapeta — uśmiecham się pod nosem.
Jesteśmy na niej razem - słodko.
Wchodzę na YouNow, wyłączam dźwięk i czytam pierwszy komentarz.
— Powiedzcie kocham cię, po polsku.
— Kocham Cię — mówią w tym samym czasie.
— Widzieliście cover Soph? — czemu nie przeczytałam tego w myślach?
Cały plan w dupę.
— Nagrałaś coś i nam nie powiedziałaś? — oburza się Charlie.
— Umm, nie było kiedy? — bardziej pytam niż stwierdzan.
— Jasne — prycha szatyn. — Wstydzisz się przyjaciół? — marszczy czoło.
— Nie! — krzyczę od razu. — Nie chcę, żeby wszyscy myśleli, że się na was wybiłam — wzruszam ramionami.
— Masz to wybaczone, a teraz coś zaśpiewaj — szczerzy się Leondre.
— Nie — zaprzeczam szybko.
— A jak ci Charlie pomoże? — pyta.
— I tak nie — kręcę głową.
— Ja tak ładnie proszę. — Robi minę szczeniaczka.
— Nope.
— A weź, spadaj — macha ręką, wywołując śmiesz wszystkich wokół.
— Czy masz chłopaka? — znów czytam. — Nie, nie mam.
— A ja? — piszczy Jason.
— Pff, nie.
— Bo ma mnie! — krzyczy Leondre.
— Jasne, czemu o tym nie wiem? — szczerzę się do niego.
— Ja się chyba nie odezwę — śmieje się blondyn.
— Wiesz, z tobą byłabym najprędzej — potwierdzam.
— Okej, jesteś moja — zmienia głos i podchodzi mnie przytulić.
— Wszyscy robimy grupowe Awww... na trzy — propomuje Jace. — Jeden, dwa, trzy — zaczyna odliczać.
— Awwww... — rozczula się razem z szatynem.
Całuję Charliego w policzek, a on siada za mną i przysuwa mnie do niego tak, że przylegam do niego plecami.
Jeju, chciałabym tak codziennie.
— Miałeś otwiera prezenty. — Odwracam lekko głowę.
— Wiem — szczerzy się.
Strzelam sobie facepalma.
— Zrobię to później. — Obejmuje mnie w talii.
Czytam wiele komentarzy, gdzie jest napisane, że wyglądamy słodko.
— Dziękuję za tyle miłych słów — uśmiecham się do ekranu telefonu.
Charlie kładzie głowę na moim ramieniu.
— Zaśpiewaj coś ze mną — szepcze mi prośbę do ucha.
— Okej — przytakuję równie cicho.
Kolejne wspomnienie przebiega przez moją głowę, ale staram się to zignorować i skupić na tym, co dzieje się wokół.
Blondyn zaczyna śpiewać losową piosenkę, a ja się do niego dołączam.
Leondre wymyśla rymy na szybko, a Jason mu w tym pomaga.
Wychodzi to nam nawet dobrze.
Mogłabyś podać swoje social media? – pyta jedna z fanek.
— Teraz się wypromuje, uwaga, uwaga — śmieję się, a następnie odchrząkuję — wszystko macie podane pod coverem — uśmiecham się.
'*'
— Idę do toalety — mówię cicho i zaczynam się podnosić.
Idę załatwić potrzeby fizjologiczne, myję ręce i wracam.
Wchodząc do salonu mogę usłyszeć skrawek rozmowy.
— Chyba zależy...
To głos Charliego, jestem pewna, ale na czym mu zależy?
— Wróciłam — szczerzę się, po przekroczeniu progu.
Nie chcę podsłuchiwać, to sprawa między nimi, jeżeli mi zaufają, to mi powiedzą.
— Już skończyliście? — dziwię się.
— Tak wyszło. — Jace wzrusza ramionami.
— Okej. — Robię głupią minę, a oni wybuchają śmiechem. — Idę robić lekcje — macham im i biegnę do swojego pokoju.
Sprawdzam czy w ogóle mam coś zadane, jednak okazuje się, że nie.
Nie chcę mi się do nich już schodzić, dlatego kładę się na łóżku i zaczynam intensywnie myśleć.
A co jak Charlie się we mnie zakochał?
Nie, niemożliwe, chociaż...
— Soph. — Do mojego pokoju wchodzi główny punkt moich myśli.
— Puka się — karcę go.
— Pukałem — przewraca oczami
— Ah, przepraszam — wzdycham.
— Co się dzieje? — Kładzie się obok mnie i łapie za moją dłoń.
Uśmiecham się lekko pod nosem.
— Nic, naprawdę. Po prostu sobie rozmyślam — przekręcam głowę, aby na niego patrzeć.
— Dlaczego nie siedzisz z nami? — pyta, gładząc kciukiem wierzch mojej ręki.
— Jestem zbyt leniwa, żeby zejść na dół — śmieję się.
— A co z moją niespodzianką? Jesteśmy sami. — Od razu przekręca głowę w moją stronę, przez co nasze twarze są bardzo blisko siebie.
Śmieję się cicho, a potem przysuwam się jeszcze bliżej.
Łapię jego twarz w dłonie.
— Żebyś nie myślał o innych, tylko o mnie — mówię, a następnie łączę nasze usta, tak jak kiedyś.
Obejmuje mnie automatycznie ramionami i przeciąga na siebie.
Porusza natarczywie wargami, które tworzą wspólną całość.
Znów czuję te głupie motylki w brzuchu, jak i to ciepłe uczucie.
Przymykam oczy i oddaję się tej pieszczocie.
Kilka chwil później odsuwamy się od siebie.
Opieram swoje czoło o jego i patrzę z intensywnością w oczy.
— Nigdy nie pomyślę o innej — uśmiecha się słodko.
— Uroczo — chichoczę i zauważam, że wywołuję u niego gęsią skórkę, co mi się podoba.
Nagle Charlie się podnosi, trzymając mnie mocno na rękach. Instynktownie owijam nogi wokół jego bioder.
— Zaraz będzie pizza — tłumaczy.
— Mam nadzieję, że któryś z was się podzieli — śmieję się.
Powoli zaczyna kierować się ze mną na dół.
Cały czas oczywiście udaje, że mnie puszcza.
— Debilu! — Uderzam go w ramię. — Jeżeli upadnę, to nie dożyjesz swoich urodzin — grożę mu.
— Tęskniłabyś — śmieje się.
— Miałabym Leondre — wzruszam lekceważąco ramionami.
— O nie, jesteś moja i koniec. — Mocniej mnie przytrzymuje.
— Okej, jak chcesz — uśmiecham się.
Kurde, ale czy my już naprawdę jesteśmy razem? To mnie bardzo zastanawia.
— Przyniosłem naszą zgubę — oznajmia chłopcom, po przekroczeniu progu od salonu.
Siada na fotelu, nadal mnie nie puszczając.
— Wiesz, że są inne miejsca? — pytam, ponieważ jestem zmuszona do siedzenia mu na kolanach. Nie żeby mi to przeszkadzało, co nie.
— Wiem, ale tak mi wygodnie. — Wtula się we mnie.
— Jesteście tacy słodcy. — Jason się rozczula.
— Powtarzasz to któryś raz z rzędu — przewracam oczami.
— Bo to prawda — popiera go Leondre.
— Super — śmieję się. — Kiedy będzie pizza?
— Powinna być za pięć minut, jeżeli nie, to nie płacimy.
— Cieszy mnie to — uśmiecham się.
Odwracam się na jego kolanach, aby móc swobodnie patrzeć na ekran telewizora – leci akurat jakiś film.
— Co to? — wskazuję miejsce, na które patrzę.
— Telewizor — odpowiada mi przyjaciel ze śmiechem.
— Chodzi mi o film, idioto — podzielam jego rozbawienie.
— Coś przypadkowego — mówi, starając się opanować.
— Okej — wzruszam ramionami.
Pizza przyjeżdża po dziesięciu minutach.
— Odbiorę ją — wyrywam się jako pierwsza.
Charlie niechętnie mnie puszcza, a ja biegnę otworzyć drzwi, za nimi stoi przystojny dostawca – hah, żart – jest to jakiś koleś, nie w moim typie.
— Twoje pizze — podaje mi cieplutkie smakołyki.
— Wybacz, ale się spóźniliście, nie dostaniesz kasy — wzruszam ramionami.
— A mogę w zamian twój numer? — próbuje wyglądać seksownie, ale mnie to bardziej śmieszy.
— Umm, nie, wybacz — uśmiecham się.
— No proszę — zagryza wargę.
Zaraz skisnę ze śmiechu, pomocy.
Po chwili przychodzą do mnie Charlie i Leondre.
— Moja pizza — krzyczy szatyn i zabiera mi z rąk naszą kolacje.
Blondyn obejmuje mnie w talii od tyłu i całuje w ramie, a następnie układa tam głowę.
— Przykro mi, ale nie dostaniesz tego numeru — tłumaczę jeszcze raz.
— Twój chłopak chyba nie miałby nic przeciwko — uśmiecha się zadziornie.
Co za natarczywy koleś, o nie.
— Jednak bym miał — warczy blondyn. — Cześć. — Zamyka mu drzwi przed nosem, a ja już mogę zacząć się śmiać.
— Zazdrośnik — komentuję, a następnie chce udać się do salonu.
— Pamiętaj — robi krok w moją stronę, zatrzymując mnie przy tym — jesteś tylko moja. — Łapie mnie za policzki i mocno całuje.
Od razu oddaję pieszczotę, cicho przy tym mrucząc.
Kiedy chcę przenieść ręce na jego kark, aby być potencjalnie bliżej niego, on się odsuwa.
Czemu, no?
— Czekaj, co? — marszczę czoło.
Ten jedynie się śmieje i ciągnie mnie za rękę do salonu.
Tym razem nie siadam na jego kolanach, ponieważ zajmujemy miejsca obok siebie.
Zjadamy naszą pizzę w spokoju, potem Jason z Leondre wybierają jakiś bardzo straszny horror i mam okazje przytulać się z Charliem.
Okazuje się, że blondyn w połowie zasypia, a ja robię to chwile po nim.
_____________________
*wstawię tutaj ten cover.
Dzień dobry. :)
Jestem tak wykończona po szkole, ale poniekąd obiecałam wam ten rozdział dzisiaj.
Musiałam kilka razy sprawdzić tamten rozdział, ponieważ jestem w poprawianiu na dramie i wiecie, nie chciałam pomyłek.
Do następnego.
~ Edi