Live Your Life |BaM|

By x_Edi_x

94.8K 6K 2.3K

Czy w trzy lata da się zapomnieć o osobie, która znaczyła dla ciebie wiele? Ewidentnie tak, oni zapomnieli. S... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdzaiał 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Epilog
💞🤗

Rozdział 21

1.5K 109 46
By x_Edi_x

Sophie's POV:

Zaczyna się najdłuższa z przerw, a ja szukam Leondre, ponieważ muszę z nim poważnie porozmawiać.
Od rana mnie unika, a ja kompletnie nie rozumiem o co mu chodzi.

Faktycznie, wczoraj też mi już nie odpisywał, ale tłumaczyłam to jego zmęczeniem.

Teraz nawet się nie domyślam, co mu jest.

W końcu znajduję go w obecności Mii.

— Hej Mia, Leondre — witam się z nimi.

— Hej — odpowiada tylko rudowłosa, a chłopak już chce odejść.

— Leondre, możemy pogadać? — Łapię jego nadgarstek.

— Jeśli musimy — burczy niezadowolony.

Dziewczyna odchodzi, nic nie mówiąc.

— Co ci jest? — pytam, patrząc na niego wyczekująco.

— Nic — zbywa mnie. — Mogę już iść? — unosi brew znudzony.

— Leondre — oburzam się. — Czemu mnie unikasz, do cholery?

— Bo mam taki kaprys — prycha.

— Leondre! — teraz to już krzyczę.

Ja się nie odzywam, ale on także.

— Czasami zastanawiam się, czy fałszywość to cecha nabyta, czy wrodzona — zaczyna, a jego głos jest przepełniony nienawiścią — ty powinnaś wiedzieć — patrzy na mnie wymownie.

— O co ci teraz chodzi? Nie możesz powiedzieć normalnie? — wkurzam się.

— Nie wiem, jak mogłaś tak potraktować Charliego — kręci głową.

Przypominam sobie cały wczorajszy dzień i nic mu nie zrobiłam.

— Dokładniej? Wczoraj od przedpołudnia z nim nie rozmawiałam.
Znów odpowiada mi cisza.
— Nie ufasz mi? — marszczę czoło.

— Co mam ci powiedzieć, że chodzi o to, że od początku wszystkich okłamujesz? — wybucha i zaczyna się nerwowo śmiać. — To tak bardzo chciałaś wiedzieć?! — krzyczy na mnie.

— Ale spokojnie, przecież was nie okłamuję... — bronię się.

Tego to ja się nie spodziewałam.

— Nie ładnie jest kłamać, Sophie — mówi ciszej. — Skąd mam teraz wiedzieć, co jest prawdą? Może nie jesteś Sophie? Może jesteś Alexandra?

— Tak, jasne, okłamuję cię na każdym kroku, co nie? — śmieję się sztucznie.

— Nie ufam ci — oznajmia ostro i odchodzi.

W moich oczach pojawiają się łzy, mrugam szybko, a następnie odchylam się do tyłu i przymykam powieki oraz zaczynam szybciej oddychać.

Dlaczego to się stało? Czego ja nie pamiętam z wczoraj?

Kręcę głową i idę pod odpowiednią salę – jestem i tak spóźniona.

Otwieram, bez niczego, drzwi i nie zauważam nauczyciela.

Siadam gdziekolwiek i znów zamykam się w swoim świecie, do którego ma dostęp tylko muzyka.

Do klasy po chwili wchodzi Leondre i przejeżdża po sali swoim wzrokiem.
Mi posyła nienawistne spojrzenie, a ja naprawdę go dzisiaj nie rozumiem.
Okres?

Zaraz siada obok swojego znajomego i zaczynają rozmawiać.
Ja natomiast podpieram łokieć na stole i kładę brodę na dłoni.

Zamykam oczy i wsłuchuję się w słowa jednej z piosenek.

Moje myśli jednak zagłuszają ten rytm.

Muszę jak najszybciej porozmawiać z Charliem

Wstaję, zwracając tym uwagę wszystkich wokół.
Biorę głęboki oddech i wychodzę z klasy.

Idę najpierw do łazienki, żeby napisać do Jasona wiadomość z pytaniem, gdzie ma aktualnie lekcje. Na korytarzach jest zbyt niebezpiecznie.

Niestety, mój plan spala na panewce, kiedy na kogoś wpadam.

— Przepraszam — szepczę cicho i udaję się dalej.

Nagle czuję uścisk na nadgarstku, który zmusza mnie do spojrzenia w twarz tej osobie.
Okazuje się, że to Charlie.
Co za zabawny zbieg okoliczności.

— Coś się stało? — pyta zainteresowany.

Dlaczego Leondre je na mnie wkurzony, jeżeli on nie jest?

— Nic. A w zasadzie musimy porozmawiać — łapię skrawek spódnicy w dłoń i zaczynam się nią bawić.

— Widzę, że poważnie — wzdycha.

— Chodźmy stąd, wiesz, że zaraz może tu przejść nauczyciel.

Jeszcze nie wiem czym, ale strasznie się denerwuję.
Ta dzisiejsza drama z Leondre mnie wykończyła.

Łapie mój podbródek i zmusza mnie, abym popatrzyła mu w oczy - oczywiście się wyszarpuję.
Nie lubię jak ktoś mnie dotyka.

— Chodź do łazienki. — Odwracam się na pięcie i udaję się tam, gdzie właśnie miałam iść.

— To brzmi dwuznacznie i tak wygląda — śmieje się nie nosem.

— Nieważne — zamykam temat.

'*'

— Dobra, mów, o co chodzi? — blondyn opiera się o ścianę w momencie, w którym ja sprawdzam, czy jesteśmy sami.

— Powiem prosto z mostu — spoglądam w jego oczy, chciałam zrobić to tylko na sekundę, ale nie mogę oderwać od nich wzroku — Leondre na mnie naskoczył, że mi nie ufa i zrobiłam coś tobie — wzdycham i wciąż zastanawiam się, o co mogło mu chodzić.

— Uhum, nie wiem czemu na ciebie naskoczył — wzrusza lekceważąco ramionami.

— Dzięki, pomogłeś mi — uśmiecham się ironicznie, a potem siadam przy ścianie na podłodze.
To wszystko mnie przerasta.
— Powiedział, że wszystkich okłamuję od początku, ale ja nie mam pojęcia o co chodzi, zawsze jestem szczera! — wykrzykuję.

— Też nie wiem — znów jego obojętność.

To już mnie dobija.

— Okej — czuję, jak łzy kumulują się w kącikach moich oczu, ale staram się z wszystkich sił, aby nie przejechały po moich policzkach.

Chowam głowę między kolana. Nie dbam nawet o to, czy widać mi bieliznę.

Kilka sekund później, które są przepełnione ciszą, Charlie po prostu wychodzi z łazienki.

Już nie muszę się hamować. Zaczynam płakać z mojej bezsilności.

Gdybym nic nie zrobiła blondynowi, Leondre by na mnie nie nakrzyczał, a on sam nie byłby taki obojętny.
Co zrobiłam dotychczas nie tak?

Uderzam otwartymi dłońmi o kafelki obok mnie.

Następnie wstaję i ratuję resztki mojego makijażu.
Opieram się o umywalkę i spoglądam w moje odbicie – tragedia.

Staram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby bez żadnych przyrządów poprawić wygląd mojej twarzy, lecz jest to prawie niemożliwe.
Nie chcę wyglądać jeszcze gorzej.

W mojej kieszeni wibruje telefon, dlatego go wyciągam.

Mrs. Devries, dziwki:
Czemu cię na lekcji nie ma?

Matka Hari Poty:
Jesteś w mojej klasie? ;-;

Mrs. Devries, dziwki:
Mam małe oprowadzanie, gdzie jesteś? ❤

Matka Hari Poty:
Potem ci wszystko napiszę, albo się spotkamy, ty i ja mamy dużo do rozmowy 😚

Mrs. Devries, dziwki:
Zobaczę xx

Wzdycham, ponieważ będę musiała stawić jej czoło.
Zazwyczaj o dużo pyta.

'*'

Kiedy wracam do klasy, jest w niej już nauczyciel, a ja mam wpisaną nieobecność, ponieważ nikt nie miał zamiaru powiedzieć, że byłam w toalecie. No dzięki.

Na szczęście, dużo czasu do dzwonka nie zostaje i mogę prawie od razu zaszczycić swoją obecnością korytarz szkolny.

— Soph! — krzyczy Charlie.

Znów on.
Spierdalaj dziadu.
Kiedy chciałam rozmawiać, to cię nie było.

Niechętnie się odwracam, dlatego że nie poprawiłam jeszcze makijażu.

— Chcę ci tylko powiedzieć, że pogadam z Leondre — uśmiecha się lekko, a mam już tego wszystkiego dość.

— Nie musisz, jeśli on mi nie ufa, jak to sam określił, to nie ma co z nim rozmawiać — wzruszam ramionami i teraz ja przyjmuję maskę obojętności.

— Chce ci pomóc — oznajmia stanowczo.

— Ale ja tej pomocy nie chcę, naprawdę. Pogodziłam się z większością strat w moim życiu, a teraz brzmię, jak ktoś zdesperowany — wybucham sztucznym śmiechem — nieważne.

— O co ci teraz chodzi? — marszczy czoło.

— A o co chodziło ci kilkadziesiąt minut temu? — odbijam pałeczkę.

— Po prostu... nieważne — macha ręką — to coś osobistego.

— Właśnie, to coś osobistego — uśmiecham się ironicznie, a następnie go wymijam.

— Czemu taka jesteś? — wzdycha, co jestem w stanie jeszcze usłyszeć.

— Jaka? Chamska? — udaję niewiniątko, odwracając głowę.

— Skomplikowana — dopowiada.

— Tak wyszło, fajnie prawda? — uśmiecham się słodko.

— Co ci zrobiłem?! — krzyczy za mną.

— To samo chciałabym wiedzieć — mruczę pod nosem i idę dalej.

Znów zaczynam słuchać muzyki, co mnie uspokaja.
Jestem tylko ja i znany rytm, który nigdy mnie nie opuści.

'*'

Niech ten dzień się skończy, proszę.

Przez jedną lekcje zarobiłam dwie jedynki i uwagę, fajnie, prawda?

Czuję się bardziej beznadziejnie, niż zwykle, a to jest już dziwne.

Zauważam, że wszyscy zaczęli się pakować, dlatego robię to samo, nie przerywając mojego kontaktu z muzyką.

Wychodzę powolnie z klasy, przez co nauczyciel wygląda, jakby chciał mnie zabić.

No cóż, zabiorę mu przerwę.

Kiedy jestem na korytarzu rozglądam się dookoła.

Widzę, jak Leondre rozmawia z Charliem, ale teraz mam już po prostu wywalone.

Może mu mówić wszystko, przecież nie mam jego zaufania.

On chyba moje też traci...

— Przepraszam — mówi chłopak, który mnie potrącił, wytrącając mi tym samym słuchawki z uszu.

— Nie ma sprawy — wzdycham.

To nie jego wina, że stoję na środku jak kołek.

Wyłączam muzykę i udaję się do następnej sali.

Mam dość, naprawdę.

Siadam sobie pod ścianą i obserwuję ludzi, czując się jak stalker.

— Możemy porozmawiać? — pyta się Leondre, stając nade mną.

— A jeśli powiem, że nie, to sobie pójdziesz? — pytam, podnosząc wzrok.

— No nie — uśmiecha się delikatnie. — Przepraszam — kuca i opiera się o moje kolana.

— Za co? Za szczerość? Za to się nie przeprasza — mówię pretensjonalnym tonem, a on wzdycha. — Masz mnie przepraszać za to, że mi nie ufasz? Daruj sobie — przewracam oczami.

— Za bezpodstawne oskarżenia — tłumaczy.

— To było bardzo nieprzyjemne — zgadzam się z nim — ale daruj sobie to wszystko, ja przecież ciągle kłamię — drugą część mówię sarkastycznie.

— Przepraszam — przytula mnie lekko. — Mimo, iż Charlie to mój przyjaciel, nie powinienem cię tak traktować — kręci głową — też jesteś moją przyjaciółką w końcu — uśmiecha się delikatnie.

— To o co ci chodziło? — pytam, nadal pozostając obojętną w stosunku do niego.

— Tajemnica, przyjaciel mi zaufał — krzywię się na słowo o zaufaniu.

— To fajnie masz, generalnie — komentuję.

— Tak, jeszcze raz przepraszam — znów mnie przytula.

— Zaraz dzwonek — oznajmiam niewzruszona i czekam, aż się odsunie, co robi.

Wstaję i otrzepuję swój tyłek.

— Mogę ci pomóc — śmieje się chłopak.

— Daruj sobie — przewracam oczami, a on widząc, że nie podzielam jego zachowania, staje się poważny.

— Co ci teraz jest? — pyta zdenerwowany.

— Nic — wzruszam ramionami. — Taki kaprys — powtarzam jego słowa.

W pewnym momencie mój wzrok krzyżuje się ze wzrokiem Charliego, który rozmawia z Jasonem i Mią.

Jego oczy wyrażają dość głęboki smutek, ale co ja mogę poradzić?

Jednak, gdy spostrzega, że jego przyjaciel kolejny raz mnie obejmuje, to chyba się denerwuje.

Szatyn się odsuwa, znów nie czując mojego odzewu.

Wciąż patrzę Charliemu w oczy, co zaczyna być trochę krępujące.

— Halo? Żyjesz? — Leondre macha mi ręką przed twarzą.

— Co?

— Nic — uśmiecha się.

Nie mam pojęcia dlaczego, nie potrafię przestać się na niego gniewać.

Denerwuję mnie jego osoba dzisiaj.
Wmówił mi coś, a teraz nagle przeprasza.

Może blondyn już z nim rozmawiał, choć tego nie chciałam?

— O czym myślisz? — pyta.

— Eh, nieważne — poprawiam włosy.

— Shippuje was — mówi poważnie.

— Kogo? — dziwię się.

— Ciebie i Charliego, Chaphie — podnosi kąciki ust. — Jak się dowiesz... — urywa w połowie.

— Czego mam się dowiedzieć? — marszczę czoło.

—To właśnie ta tajemnica — macha ręką.

— Soph, Jason cię woła — podchodzi do nas obiekt rozmowy.

— Niech sam ruszy dupę — oznajmiam zirytowana.

Kim ja jestem, żeby chodzić wszędzie, gdzie mnie ktoś zawoła?

— Chodź — łapie mnie mocno za nadgarstek, a następnie ciągnie w przeciwnym kierunku.

Gdy jesteśmy poza zasięgiem wzroku Leondre, zaczynam z nim rozmawiać, jeżeli mogę to tak nazwać

— Puść — staram się wyszarpnąć rękę.

— Przepraszam, z tobą trzeba delikatnie — prycha.

— Jesteś tak fałszywą osobą, że to aż boli —:mówię z wyrzutem.

— Kto to mówi — prycha — to nie ja jestem zmienny, to nie ja najpierw ryczę, a potem udaje, że jest w porządku — parska.

— Mogłeś się mną nie przejmować, na samym początku mogłeś mnie zostawić — wygarniam mu — ale lubisz robić na przekór wszystkiemu, prawda?

— Myślałem, że to polepszy nasze relacje — wzdycha rozdrażniony.

— Polepszyło, lecz nie na długo, bo twoja szanowna dziewczyna zaczęła mnie obrażać, a ty do niej dołączyłeś — przypominam.

— Obrażała cię? — prycha. — Powiedziała tylko prawdę — spogląda w moje oczy.

Ała?
Jednak zachowuję maskę obojętności.

— Tylko prawdę? — unoszę brwi. — W sumie, masz racje, to była prawda. Jestem przecież dziwką, suką i nie zasługuje na życie — przyznaję mu rację — ale cóż, Jason i Leondre mnie lubią, i odwrotnie — wzruszam ramionami.

— Robią to z litości — zauważa — Leondre, naprawdę? A co dzisiaj do zrobił? — śmieje się szyderczo.

— Nie są tobą — puszczam mu oczko — To ty mu coś wmówiłeś, wybacz — unoszę ręce.

— To jego reakcja, ja tylko mu powiedziałem coś ciekawego — tłumaczy.

— Oh, tak więc, dlaczego ja nie mogę się o tym dowiedzieć? Ciągle powtarza, że to tajemnica, ale dotyczy mnie, także chce wiedzieć.

— To chce, tamtego już nie. Co ty myślisz, że wszystko będzie na twoje zawołanie? — prycha.

— Nie jestem gwiazdą — podkreślam.

— Wpieprzyłaś się z butami do mojego życia, a teraz grzecznie proszę, żebyś wypierdalała — stara się brzmieć spokojnie, ignorując moją wypowiedź.

— Jak sobie gwiazdeczka życzy. Już znikam — odwracam się na pięcie i udaję się z powrotem pod klasę, w której mam kolejną lekcje.

— Słońce? — Jason chce coś powiedzieć.

A teraz przyszedł sam, tak?

— Tak? — staram się opanować.

— Nie powinnaś mu wytykać błędów — zaczyna.

— A on co robił?! — krzyczę. — Nie powiedziałam mu i tak najgorszego.

— Nie o to chodzi, nie zrozumiesz. Wbrew pozorom, kłócicie się o poważne rzeczy — oznajmia mi.

— Nawet ty wiesz? No fajnie — zakładam ramiona na piersi.

— Po prostu... sama musisz do tego dojść — macha ręką i odchodzi, zostawiając mi poważny mętlik w głowie.

Kto jeszcze wie pewien fakt o mnie, o którym ja nie mam pojęcia?
____________________________________

znowu nie było rozdziału przez cztery dni chyba, za co już nie przepraszam, bo nie wiem, czy się poprawie.

Dzisiaj akurat zła pogoda i nigdzie nie wychodzę XD

Ogólnie, mam przed sobą miskę ulubionych cukierków, ale boje się je wziąć, bo przed balkonem jakieś typki mi dom ocieplają i się patrzą.

Nieważne
Do następnego.
~ Edi

Continue Reading

You'll Also Like

27.6K 2.7K 29
Od kiedy trafiłam do Skyfallu moje życie diametralnie sie zmieniło. Do tego moja nowa współlokatorka próbuje utrudnić mi życie. A mój przyjaciel w ni...
67.7K 1.6K 43
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
6.6K 155 10
Nigdy w życiu nikt tak bardzo cie nie przestraszył jak oni...
34K 3.6K 30
18.09.2017 Chwilowo opisu brak ;) Ostrzegam, że aktualnie w w mojej książce znajduje się mnóstwo błędów logicznych, braku spójności w tekście oraz p...