Zmienię czas, by z Tobą być |...

By KamanaHayami

359K 20K 3.3K

Hermiona Granger dostała misję, której powodzenie może przywrócić życie milionom istnień. Tylko ona była w st... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Epilog
Podziękowania
Alexander Tom Riddle
Alexander

Rozdział 20

8.3K 477 67
By KamanaHayami

Świat miał wiele tajemnic, które warto odkrywać jednakże ta powinna dla tak młodej dziewczyny być jeszcze nieznaną, która miała przyjść z czasem. Zadziwiające, że tak szybko przyszło to czego się normalny człowiek nie spodziewał.

— Może pani wstać? — zapytała ją kobieta w białym kitlu.

Weszła bez pardonu do sali, gdzie przebywała młoda czarownica. Hermiona skinęła tylko głową, z pomocą dłoni kobiety, wstała z łóżka. Wreszcie po tylu dniach, które spędziła w łóżku, była w stanie rozprostować swoje nogi. Bolało jednakże był to przyjemny ból. Mrowienie przeszło przez całe jej ciało. Cudowne uczucie, odetchnęła pełną piersią. Dawno nie miała okazji poczuć się tak wspaniale jak dzisiaj.

— Proszę się tylko nie przemęczać, panno Granger — dodała i powolnym krokiem udały się na korytarz.

Przechodziły koło pomieszczeń pełnych ludzi. Kontem oka widziała, że ich stan zupełnie różnił się od jej. Były to zazwyczaj kobiety młode ale także te odrobinę starsze. Widocznie w Mungu inaczej w tym czasach funkcjonował szpital. Trudno się dziwić. Cofnięcie się pięćdziesiąt lat wstecz miało to do siebie, że zmieniało zupełnie twą całą rzeczywistość.

Zatrzymały się przy drzwiach do jednego z pokoi. Zdążyła przeczytać napis, gdy otworzyły się. Były przed gabinetem ordynatora całej tej placówki. Spojrzała z odrobinę strachu w oczach na kobietę obok siebie, jednakże ta od razu wyczuła napięta sytuację. Położyła jej rękę na ramieniu.

— Będzie dobrze, sama zobaczysz — powiedziała.

Głęboki wdech, weszły do środka. Od razu jej wzrok przykuło radio, stojące na jednym z regałów  między książkami. Wpatrywała się w niej jak zaczarowana. Niezwykle stare ale dalej sprawne. Chwileczkę, przecież była daleko od swojej przyszłości, w tej chwili było ono nowe i używane przez wszystkich. Głupia z niej osóbka, doprawdy, nie spodziewała się tego po sobie.

— Niech pani usiądzie, nie chcemy przecież żeby coś się stało.

Naprzeciwko biurka, które stało w samym rogu, pojawiły się dwa fotele. Zapewne dla niej i dla osoby, która ją przyprowadziła. Usiadła więc na miejscu wskazanym przez mężczyznę w średnim wieku. Nastała chwila milczenia po jakimś czasie dopiero zorientowała się, że nikt obok niej nie zajął miejsca.

— Czekamy na kogoś? —zapytała.

— Musimy — odparł.

Delikatnie kiwnął głową. Nie wiedziała czego można się teraz spodziewać. Może Tom raczy wreszcie ją odwiedzić?  Od wczoraj była już przytomna, więc sam myśl o tym sprawiła, że poczuła się lepiej. Z drugiej strony nie była pewna tego, czy byli ze sobą wystarczająco blisko, aby pokazał się w tym miejscu. Westchnęła.

— Dzień dobry, profesorze Dumbledore.

W drzwiach  pojawiła się osoba, którą wczoraj  jako pierwszą zobaczyła dziewczyna. To on ściskał jej dłoń, to on siedział przy jej łóżku. Troszczył się o wszystkich, nie ważne, czy byli tacy czy inni. On potrafił zatroszczyć się o każdego, a tym razem był z nią. Widocznie sprawa, była na tyle poważna, że potrzebna była jego obecność.

— W takim razie możemy zaczynać, jednakże potrzebna jest nam jeszcze zgoda młodej damy.

Zwrócił się w kierunku Hermiony, której oczy prawie wyszły z orbit. Jakiej zgody? Przecież nic się jej nie stało, żyła, powoli dochodziła do siebie. Chciała wrócić do Toma i wykonać swoją misję, tego chciała, jednakże nie wszystko wyglądało tak pięknie.

— Jaka zgoda? — wyjąkała.

Spojrzeli na nią badawczo jakby chcieli prześwietlić ją, czy orientowała się w jakim przebywała stanie.

— Musisz wyrazić zgodę na to, żeby twój profesor był świadkiem a jednocześnie powiernikiem, tego co Ci zamierzamy właśnie powiedzieć. Wiem, że może być to ciężkie, dlatego rada szkolna zdecydowała, że będzie się on tobą opiekował aż do momentu, gdy twoje zdrowie nie będzie zagrożone. Resztę ustalicie wspólnie, jednakże teraz czas goni, chciałbym mieć to za sobą.

Mówił tak szybko, że musiała uważnie słuchać, aby się przypadkiem nie pogubić. Kiwała tylko głową ze zrozumieniem. Musiała podpisać dokument ale czy na pewno chciała, żeby Dumbledore wiedział o tym? A jeśli umierała? Będzie nosił to brzemię na swoich barkach, jak spotka ją w przyszłości, będzie musiał udawać, że wszystko było dobrze, gdy właściwie ona za miała umrzeć. Nie chciała być ciężarem dla nikogo, nie ważne z której pokolenia.

— Nie umrę, prawda?

Musiała za wszelką cenę dowiedzieć się, że nie była dla niego utrapieniem. Raptem przed oczami stanęło jej całe życie, była całkowicie za młoda na umieranie. To nie był ten czas, ten szczególny czas, gdzie wszystko miało iść ku lepszemu.

— Mogę pani zagwarantować, że od tego jesteśmy daleko.

Medyk był bardzo przekonujący, opadła na fotel z ulgą na twarzy. W takim razie coś innego było na rzeczy, a kto wiedział czy przypadkiem nie było to straszniejsze od tego o czym myślała? Śmierć to tak naprawdę pójście dalej, gdziekolwiek ono było, zawsze szło się do przodu, a co będzie dalej to już same szczęście, wieczne szczęście z tymi, których los już zabrał, ale także z tymi, którzy pojawią się później. Zawsze razem.

 —Oczywiście, że podpiszę.

Tuż pod nos dostała formularz. Powoli uzupełniała go, krok po kroku, czasem półszeptem dopowiadał coś jej mężczyzna siedzący obok. Wreszcie skończyła i oddała go. Od razu wylądował w szufladzie biurka, którą niepostrzeżenie wcześniej otworzył człowiek siedzący na przeciwko niej.

— Proszę mnie słuchać uważnie, nie chciałabym się powtarzać.

Od razu zamieniła się w słuch. Przecież chodziło o nią, ciekawe co takiego mogło się wydarzyć, że teraz znajdowała się w Mungu, a dodatkowo zastanawiał ją fakt, że było jej pisane spędzić tutaj kilka miesięcy. Jest styczeń, powinna przygotowywać się do owutemów, a nie ślęczeć tutaj, to nierealne.

— Oczywiście — odpowiedział za nią nauczyciel transmutacji.

Nie spodziewała się, że będzie taki poważny w tej sytuacji, zachowała więc milczenie, to będzie jedyna skuteczna metoda w tym wszystkim. I tak się kiedyś dowie o swoim stanie i tak. Im szybciej tym lepiej, przynajmniej takie miała wrażenie, patrząc kilka lat wstecz.

— Zacznijmy więc od początku, żeby łatwiej było pani zrozumieć swój stan. Z tego co wiem, przynajmniej tyle ustaliliśmy, trafiła pani dwa razy do skrzydła szpitalnego. Raz spadła pani ze schodów, jednako większość stwierdziła, że została pani zepchnięta, następnym razem zemdlała pani na lekcji. Zna pani powód drugiego trafienia w tam to miejsce?

Przyjrzał się jej badawczo. Zupełnie zapomniała języka w gębie. Po prostu najzwyczajniej w świecie zacięła się. Co właściwie się tutaj działo. Nigdy nie była jednocześnie tak radosna jak i przygnębiona swoim zachowaniem.

— Nie było to spowodowane moim upadkiem? — spróbowała.

Przynajmniej to było to, co pierwsze wpadło jej na myśl. Przecież inaczej nie dało się tego wytłumaczyć, prawda? Ordynator kiwał tylko głową i zapisywał coś na kartce. Nie spodobało się to młodej czarownicy.

— Niestety nie, już wtedy pielęgniarka rozpoznała co pani dolega, właściwie nie było to takie trudne, tutaj wykonaliśmy tylko testy potwierdzające tą przypadłość.

Aż w niej się gotowało. Jaką do cholery przypadłość? Przecież mówił, że nie umrze tak nie może być, a misja, a Tom, a to wszystko, co ją otacza? Nie... To nie mogło się tak skończyć.

— Powie pan wreszcie konkretnie co mi dolega? — krzyknęła wstając równocześnie z miejsca, jednak nogi nie wytrzymały tak gwałtownego ruchu, więc osunęła się z powrotem na miejsce. Całe szczęście Albus złapał ją tak, że delikatnie i powoli usiadła na swoim fotelu.

— Proszę się nie denerwować, to nie jest wskazane, zostanie z nami pani jeszcze trochę, proszę przywyknąć do tego, że czasem wolimy nie mówić albo jak najdłużej zostawiać pacjenta w niepewności. Zdarza się, że czasem do ostatniej chwili myślą pozytywnie i kiedy wygaszamy w nich tą ostatnią iskierkę - gasną. Zupełnie  jak gwiazdy, które skończyły swój żywot spadają, tak samo oni. Czekając na ostatnie dni, a czasem nawet śmierć. Tym razem jesteśmy w komfortowej sytuacji, bezpośrednio nic panno Granger, pani nie zagraża.

Ten wywód wcale nie podniósł na duchu młodej dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Tylko i wyłącznie sprowokował ją do tego, aby łzy same napłynęły do oczu.

— Proszę pana, naprawdę chcemy już poznać prawdę i myślę, że młoda dama nie uspokoi się aż do czasu gdy nie pozna prawdy, to będzie dla niej najlepsze rozwiązanie. Wie pan, to jak te mugolskie wynalazki. Nazywają się plastrami. Jak trzeba się oderwać to bardzo boli.

Doskonale wiedziała o czym wspominał jej profesor, delikatnie się uśmiechnęła. Nie spodziewała się, że podejdzie do tego tematu w bardzo komfortowy dla niej sposób. Poczuła się zdecydowanie lepiej.

— Dobrze więc, siedzi pani wygodnie?

Spojrzał na nią zatroskany. Pokiwała twierdząco głową tak, że aż mężczyzna głęboko westchnął. Chwila prawdy, dla niej, dla wszystkich.

— Panno Granger, jest pani w ciąży, mam nadzieję, że się rozumiemy. Nosi pani w sobie maleństwo, ma na oko niecałe dwa miesiące, przed nim jeszcze długa droga, ale pani organizm niestety sam chciał pozbyć się ciąży. Zastosowaliśmy wszystkie znane nam kroki, tak aby mogła pani donosić ciąże do samego końca. Zostanie pani z nami do czasu, gdy uznamy, że dostanie pani specjalną opiekę. To na tyle. Przykro mi, ale nie mogę zostać z państwem dłużej, dziękuje i przepraszam.

Wyszedł, po prostu wstał z miejsca, rzucił tylko okiem przez okno, z którego rozpościerał się cudowny widok na Londyn. A ona? Siedziała sparaliżowana, a łzy spadały, jedna po drugiej na jej kolana, dłonie leżały bezwładnie na brzuchu.

— To nie może być prawda — szepnęła tylko.

Nigdy  w życiu nie spodziewałaby się, że tak młodo zostanie matką. Dopiero niedługo skończy dwadzieścia lat, a tym czasem ma się pojawić nowy członek rodziny, taki nieplanowany i na dodatek kolejny dziedzic Slytherina. Dziecko samego Toma Marvolo Riddle'a, największego z pośród czarodziejów pałającego się czarną magią, dziecko samego Lorda Voldemorta. Prawda bolała jeszcze bardziej, niż pseudo wydymana przez nią przyszłość z ojcem dziecka. To wszystko zwaliło ją z nóg i nie pozwalało wstać.

— Będzie dobrze, obiecuje Ci.

Słyszała jak profesor ponosił się z miejsca, jednakże ona nie była w stanie pójść w jego ślady. Po prostu chciała tutaj zostać, tyle ile się dało. Poczuła, że szczupłe ręce brały ją do góry i niosły w nieznane jej miejsce. Zamknęła swe powieki, nie mogła już dłużej o tym myśleć. Małe życie, w jej wnętrzu. To wszystko były jakiś bujdy.

— Powinnaś być silna, nie dla siebie ale dla dziecka. Sam nie posiadam potomka, jednak mam nadzieję, że sprostasz tego zadaniu, potem dopiero okaże się, co naprawdę jest słuszne. Jak na mój gust, twoja misja zakończyła się sukcesem. To dziecko Toma, prawda?

Chyba ten wielki czarodziej nie był w stanie, pogodzić się z tą dziwną sytuacją. Wyrzucał z siebie zdania jak z procy.

— Oczywiście, że jego. Tylko nie wiem, dlaczego wszystko wydarzyło się właśnie teraz — pojękiwała, gdy poczuła, że jej ciało delikatnie opadało na pierze.

Znowu była w łóżku, z którego wreszcie udało się jej wyjść kilka minut temu, a teraz będzie do niego przygwożdżona cały czas.

— Czasem szukamy odpowiedzi na zupełnie inne pytania niż na te, które powinniśmy. Skup się wreszcie, dziewczyno! To nie jest zabawa, to była twoja misja. Zakochałaś się. Trudno się dziwić, Tom Riddle jest wyjątkowo urodziwym młodzieńcem, mógłby mieć każdego w swoich sidłach. Niebywale inteligentny, ma tyle zasług dla szkoły, uwierz mi. Gdyby nie Ty, dalej sądziłbym, że to naprawdę idealny dzieciak, tym czasem przybyłaś aby ratować przyszłość. Nie wiem jak tam jest, jednakże możesz tam wrócić? Jeśli on okaże się zupełnie innym niż mogłaś przypuszczać, opuść tą rzeczywistość, wróć do siebie. Jako matka i naprawdę silna kobieta. Wierzę, że sobie poradzisz.

Uścisnął jej dłoń. Nie spodziewała się, że te słowa tak bardzo ją wzruszą. Kolejny raz łkała, dlaczego? Czy to były te zmienne nastroje podczas ciąży? Nienormalne, doprawdy nienormalne.

— Panie profesorze, proszę nic nie mówić Tomowi, jeśli nadejdzie taki czas, chce być pierwszą od której się dowie, niech mój stan pozostanie między nami.

Musiała to zachować w tajemnicy, cokolwiek by się nie działo.

— Przecież podpisała pani papiery, trzeba było słuchać uważnie, obowiązuje mnie tajemnica, nie mogę powiedzieć o tym co słyszałem, nawet dyrektorowi Dipettowi. A teraz zmykaj spać, sen jest dla ciebie teraz zbawiennym narzędziem. Przyślę niedługo do ciebie twojego ukochanego.

Puścił w jej kierunku oczko i wyszedł z pomieszczenia. Leżała tak jeszcze chwilę, wpatrywała się w swe dłonie. Jeszcze kilka miesięcy, a będą ściskać małą istotę, istotę, która nie pchała się na ten świat, istotę, którą pokochała dużo bardziej niż Toma, swoich rodziców, bardziej niż kiedykolwiek. To właśnie była prawdziwa miłość.

(***)

Samotność czasem była dobra, szczególnie wtedy gdy niektóre niedawne wydarzenia, zaprzątały Ci twój światopogląd. Tom leżał spokojnie na kanapie w pokoju wspólnym. Jego twarz była zakryta książką. Tylko udawał, że spał, po prostu pragnął usłyszeć, co mówią za jego plecami.

— Od kiedy Hermiona jest w szpitalu, zmienił się, widziałeś? Ciągle tylko leży i śpi, doprawdy, z niego nic nie będzie do czasu kiedy ona nie wróci — mruknął jakiś chłopak.

Jeśli Riddle dobrze się zorientował, głos dochodził z drugiej strony pomieszczenia. W jej wnętrzu budziło się coś, co miało zamiar rozszarpać chłopaka.

— Prawda, szczególnie teraz. Niedługo są egzaminy, a on ciągle tylko śpi. Taki niby dobry uczeń.

W jej bębenkach zadudnił śmiech towarzystwa. Jego serce zżerała teraz czysta nienawiści do tej grupy. Miał wielką ochotę ich zabić, jednakże dalej nie dawał żadnego znaku życia. Musiał się uspokoić, po co zawracać sobie głowę jakimiś idiotami, no po co? Przecież on był dziedzicem Slytherina, może wypowiedzieć jedno słowa, a wszystko o czym marzył, ziściło się. Odesłał przecież bazyliszka. Nic z tego, cokolwiek będzie chciał zrobić, będzie musiał to uczynić na własną rękę, a tak nie lubił brudzić dłoni.

— Trudno, chyba to nie nasza sprawa, jednakże z drugiej strony, ciekawe czy w sprawę zaginięcia Ashley jest zamieszana ta Granger. Nigdy nie była aniołkiem, zapewne to przez nią zniknęła.

Teraz nie wytrzymał. Zdjął tom ze swojej twarzy, wstał. Nie wiedząc za bardzo, co nim kierowało, podszedł do stołu, przy którym zasiadał niższy rocznik. Zmierzył wzrokiem każdego, opuścili głowy w dół.

— Który to powiedział? — wysyczał przez zęby.

Nikt nie był w stanie się odezwać, zamurowało ich i wbiło w fotele. Jakaś dziewczyna zakryła sobie oczy rękoma, a koleżanka obok niej o mało nie zemdlała. Bali się go, tak bardzo, że nie byli w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.

— Tak też myślałem, a teraz stulcie ryje, nie jestem w stanie spokojnie się uczyć.

Odszedł od gromadki, znowu zajął miejsce na kanapie. Wiedział, że wiele osób patrzy na to przedstawienie, nie przeszkadzało mu to do pewnego momentu. Zamknął oczy, znowu miał powrócić do swojego wcześniejszego stanu, jednakże nie było mu to dodane.

— Panie Riddle, proszę za mną.

Obudził się z tego letargu. Niechętnie wstał, przed swoimi oczyma zobaczył profesora Slughorna. Wykrzywił swoje usta w uśmiechu.

— Oczywiście — odparł od niechcenia i podążył za nauczycielem.

Szli tak chyba w nieskończoność, aż wreszcie udało im się trafić do gabinetu dyrektora. Młody chłopak patrzył w napięciu na osoby będące w pomieszczeniu. Nie spodziewał się, że przedstawiciele z ministerstwa magii, również zawitali do zamku.

— Tom Marvolo Riddle, zgadza się? — zapytał jeden z przybyszów.

W odpowiedzi delikatnie pokiwał głową. Nie mogą odkryć nic co jest związane z jego osobą, jego nie da się przechytrzyć.

— Mamy do pana kilka pytań, możemy?

Właściwie było mu obojętnie czy zrobią to teraz czy później. Na jedno by wyszło.

— Jak najbardziej, słucham.

Po jakiejś godzinie od wypowiedzenia tych słów, był wreszcie wolny. Poczuł niebywałą ulgę, nic na niego nie mieli i dalej uważali, że ta blondynka zaginęła na własne życzenie.

— To na tyle, dziękujemy.

Skłonili się nisko, a następnie wyszli. Koło niego w dalszym ciągu stały trzy osoby. Albus Dumbledore, opiekun jego domu oraz sam dyrektor.

— Tom, jeszcze jedna sprawa za nim pójdziesz, jutro za zgodą profesora Dippeta, będziesz mógł udać się do świętego Munga i zobaczyć się z Hermioną Granger.

Nauczyciel transmutacji nie owijał w bawełnę.

(***)

— Przyjdź w mym kociołku zamieszaj,
A jeśli dobrze to zrobisz,
Na nic już więcej nie czekaj,
Bo nocą cię ktoś wynagrodzi.

Z z radia ustawionego na parapecie, wyła Celestyna. Hermiona miała serdecznie dosyć tych jęków, jednakże nie mogła ruszyć się z łóżka, aby wyłączyć sprzęt. Różdżki również nie było w pobliżu, przeklinała dzień w, którym urodziła się kobieta.

— Warbeck, niezły debiut jak na tak młodą kobietę — powiedział medyk przechodzący obok jej sali.

Granger nadstawiła uszu. No tak. Zapomniała zupełnie o tym, że dla nich była to nowość lecz z pewnością nikt, nawet w tych czasach, nie zorientował się, że słoń nadepnął jej na ucho.

— Fantastyczna. Ma dopiero dwadzieścia sześć lat, a cały świąt ją uwielbia.

Przewróciła oczami. Cofnęła się tyle lat wstecz, a ta kobieta dopiero zaczynała swoją karierę. Było wiele szczegółów, które przewijały się w jej życiu, które wiodła teraz - kilkadziesiąt lat wstecz.

Continue Reading

You'll Also Like

8.1K 532 29
James Norrington od zawsze powtarzał, że służba to wszystko, co ma. Gdy odzyskał swoje stanowisko postanowił udowodnić, że jest godnym zaufania żołni...
45K 1.7K 40
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
646K 1.9K 31
Oneshots 18+!! Nic, co tu zawarte, nie jest prawdziwe Pojawiają się lesbian, ale gay raczej nie. Czytasz na własną odpowiedzialność. Zapraszam.
122K 6.2K 33
"Idź na aktorstwo" - mówili "Będzie fajnie" - mówili "Będziesz znana i zagrasz w wielu filmach, może dostaniesz Oscara" - mówili "Może zagrasz...