Zmienię czas, by z Tobą być |...

By KamanaHayami

359K 20K 3.3K

Hermiona Granger dostała misję, której powodzenie może przywrócić życie milionom istnień. Tylko ona była w st... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Epilog
Podziękowania
Alexander Tom Riddle
Alexander

Rozdział 11

12.5K 643 193
By KamanaHayami

            Minął tydzień od kiedy ta dwójka zaczęła się spotykać. Postanowili, że w ich zachowaniu nic nie mogło się zmienić, jednakże nie było to łatwe. Na każdych zajęciach Tom patrzył na Hermionę. Mimowolnie nie mógł się oprzeć wrażeniu, że każdy w tej chwili starał się wyrwać ją z jego sideł.

Omijał z daleka wszystkie plotki na temat jego i dziewczyny. Gardził wszystkimi kobietami, które pojawiały się obok niego. Szczególnie Ashley, która była wyjątkowo upierdliwa. Nie dość, że przyczepiła się do niego, to też często naskakiwała na Granger, która jak zwykle odnosiła się do niej z wyższością, a w ten sposób zaskarbiła sobie serca reszty Ślizgonów.

W powietrzu od samego rana wisiała napięta atmosfera. Walburga wodziła wzrokiem za swoją starszą koleżanką, gdy blondynka obok niej komentowała ją głośno.

— Jak ja nienawidzę tej suki — powiedziała, pokazała palcem w kierunku swojej rywalki.

Panna Black zlustrowała ją wzrokiem. Nie lubiła jej jednak postanowiła stwarzać pozory. Po prostu wolała się nie odzywać i słuchać, co jeszcze miała do powiedzenia ta jadowita żmija.

— Dlatego Tom za nią tak lata? Przecież ona jest okropna! Widać, że robi coś ze sobą. Zapewne ma do tego jakąś specjalną książkę, aby wyglądać tak dobrze.

Dalej szeptała pod nosem jednak wszystko słyszała ciemnowłosa dziewczyna obok. Przymrużyła oczy, to nie była jej sprawa więc mogła zachować neutralność. Najlepiej było się po prostu nie odzywać i obserwować, a to lubiła. Wiele informacji zdobyła właśnie w ten sposób. Słuchała innych ludzi, na początku niechętnie, a potem miała tak cenne trofea, że żaden Ślizgon by się nie powstydził.

— Możliwe — odparła.

Właściwie nie powinno je tutaj być. Czekała z utęsknieniem na Oriona, który spóźniał się niemiłosiernie. Spojrzała na zegar w pokoju wspólnym. Wskazywał godzinę jedenastą. Powinien już skończył zajęcia co oznacza, że zapewne dostał szlaban. Na samą myśl o tym zrobiło jej się gorąco. Nie lubiła jak marnował swój czas na jakieś kary, ważniejsza była przecież ona.

— Sądzisz, że są razem? — zapytała od niechcenia młoda kobieta obok.

W tym czasie ciemnooka odrzuciła wszystkie dręczące ją myśli. Skierowała swój wybuch na nią.

— Jakoś mnie to nie obchodzi, a Ty powinnaś się wreszcie zamknąć.

Odeszła od zdziwionej małolaty najszybciej jak potrafiła. Roznosiło ją. Usiadła na kanapie, gdzie właśnie Granger czytała książkę. Właściwie ona robiła tylko i wyłącznie to, oczywiście warto pominąć odpędzanie od siebie stada adoratorów, które zwiększało się niemiłosiernie.

Po tym jak jakiś pierwszak do niej podszedł i zapytał czy zechciałaby z nim chodzić, wszyscy traktowali to jak dobry żart. To wszystko było tylko kiepskim kawałem. Jedyną osobą, która była zazdrosna był Tom, jednak on jak zwykle krył się z tym doskonale. Nie pozwolił sobie na zdradzenie ich sekretu, od tego zależało jego późniejsze, być albo nie być.

— Coś cię gnębi? — zapytała Hermiona.

Widziała naburmuszoną minę swoje współlokatorki. Wypadało ją zapytać, z kobiecego grona tylko i wyłącznie ona odnosiła się do niej życzliwie, reszta jak przynajmniej zdążyła zauważyć czarownica, miała ochotę ją rozszarpać na strzępy.

Trudno się dziwić skoro, według nich oczywiście, usidliła najprzystojniejszego chłopaka w całym domu. Na samą myśl o tym uśmiechała się lekko. Nikt właściwie nie wiedział o nich, a samo zaprzeczanie, gdy patrzyło się na drugą osobę, bawiło ją niemiłosiernie. Tłumaczenie wszystkim, że nie byli razem, było teraz codziennym rytuałem.

— Mój narzeczony zaginął po zajęciach — powiedziała z dozą obojętności w głosie.

Wszyscy jednak od razu wiedzieli, że w tym tonie znajdowała się złość i trochę niepewności. Nigdy się nie kłócili, przynajmniej publicznie. Należeli raczej do spokojnych ludzi, którzy niezmiernie się kochali, wszyscy brali z nich przykład, oczywiście jeśli chodzi o dom węża.

— Wróci — odpowiedziała krótko.

I miała rację bo właśnie w tej chwili w drzwiach pojawił się Black. Patrzył pytającym wzrokiem w kierunku swojej kobiety, a ta zacisnęła wargi. Nie powinna nic mówić, mogła czekać do wieczora, gdzie utknął sobie małą pogawędkę. Podszedł do nich, usiadł na kanapie między Hermioną a Walburgią. Uśmiechnął się zabójczo w kierunku swojej narzeczonej i ucałował jej policzek.

— Nienawidzę Dumbledore'a — westchnął.

W tym momencie uspokoiła się trochę, aby móc z nim porozmawiać jak cywilizowani ludzie. Musiała to zrobić.

— Dlaczego?

Niewinna rozmowa dwójki kochanków nie umknęła Tomowi, który przysiadł się na fotel obok kanapy. Postanowił tym razem być w centrum wydarzeń, będzie ewentualnie mógł to wykorzystać do celów własnych.

— Bo zapomniałem napisać wypracowania, a on odjął tak po prostu mi dwadzieścia punktów. Wyobrażasz to sobie? Stary i głupi osioł.

Skrzywił się, gdy mówił ostatnie słowa. Jego dziewczyna widocznie odetchnęła i przytuliła się do niego. Hermiona zamknęła książkę z taką siłą, że wszyscy na nią zwrócili swe oczy.

— Idę się umyć.

Wstała i gdy nikt nie widział, puściła oczko w stronę Riddle'a. Zauważył to i uśmiechnął się nieznacznie, powrócił do swojej lektury. Nie chciało mu się oglądać Blacków w miłosnym uścisku.

(***)

Owutemy miały to do siebie, że przygotowanie do nich ciągnęło się cały rok, ale gdy patrzyło się z perspektywy tego co potrafiła już dziewczyna, mogła to na spokojnie rzucić w kąt.

Wszystkie książki znała na pamięć, nic nie mogło sprawić jej problemu. Weszła pod prysznic i postanowiła spłukać wszystkie troski dnia powszedniego. To dziwne, że tyle osób chce z nią być, całkowicie jej przecież nie znali. Miała nieodparte wrażenie, że to wszystko zasługa jej kochanka.

Faktycznie, był wyjątkowo przystojny, a do tego nieprzyzwoicie inteligentny. Przeganiał od czasu do czasu ją w tym aspekcie, jednak nie sprawiało jej to dyskomfortu, wręcz przeciwnie. Cieszyła się, że znalazła kogoś równego sobie, kogoś z kim mogła porozmawiać. Nigdy nie żywiła do kogoś tak mocnych uczuć.

Harry był jej przyjacielem ale potem po szkole, stał murem za Ronem, który zrobił się paskudną kreaturą. Wcześniej nie miała okazji tego zaobserwować, a jak doszło co do czego, uciekła. I dobrze. Wreszcie miała czas dla samej siebie. Mimo, że na jej barkach dalej spoczywała misja, to stała się ona przyjemna i niezapomniana. Wszystko co teraz się działo, chciała zapamiętać na całe życie, życie w przyszłości.

To trochę bolało, szczególnie jej i tak już nadwyrężone serce. Dokładnie trzydziestego pierwszego sierpnia, musiała opuścić te czasy. To było zadziwiająco daleko, a jednocześnie blisko. Każda sekunda, minuta, godzina tutaj, była tysiąckroć lepsza niż tam. Tam nie miała dla kogo wracać, tam czekał ją tylko mrok i cień w dobrych czasach po wojnie.

Woda spływała po jej ciele strumieniami. Zakręciła korek, wyszła do pokoju. Była sama, jak się spodziewała. Runęła w ręczniku na łóżko. Lubiła tak leżeć. Ciepła kołdra grzała jej plecy, a ona śmiała się.

— Co zrobić aby tu zostać?

Podniosła się gwałtownie żeby sprawdzić czy ktoś znajdował się w pomieszczeniu. Nawet duch nie chciał chyba tutaj się zjawić. Przymknęła oczy. Czuła się taka śpiąca, dzisiaj miała tylko poranne zajęcia, które już się skończyły. Postanowiła się ubrać. Wciągnęła na siebie jakąś bluzkę, a do tego proste dżinsy. Włosy przeczesała szczotką, tak aby nie powstał żaden kołtun. Znowu leżała w swej prywatnej oazie. Po chwili już drzemała, przydało jej się przed patrolem z Tomem.

(***)

Długo nie schodziła na dół, co trochę zirytowało Toma, który siedział i patrzył od czasu do czasu wyczekująco na schody. Nie lubił czekać, szczególnie teraz gdy mógłby ją zjeść. Blackowie zniknęli mu z pola widzenia, wolał nie iść po Oriona, bo mógł ich zastać w dość dwuznacznej sytuacji. Książka była tak ciekawa, że mógł ją bez problemu rzucić w kąt i podeptać.

Co robić? Właściwie zbliżała się pora obiadu. Oderwał swoje pośladki od fotela i skierował się do dziury w ścianie. Przeszedł przez nią niezauważony i podążył w kierunku wielkiej sali.

Wszystko jak zwykle było gotowe. Wielkie wazy zupy czekały już na pierwszych wygłodzonych uczniów. Godzina piętnasta była rzecz jasna za wczesna aby myśleć o patrolu, ale nie mógł się powstrzymać. Zupa grzybowa, która znajdowała się już w jego misce błyszczała i wyglądała niesamowicie smacznie. Jadł powoli, tak aby żadna kropka nie uciekła z jego łyżki.

Obok niego stał półmisek z mięsem, a obok ziemniaki puree. Owe smakołyki również nałożył sobie na talerz. Rozkoszował się ciszą, do pewnego czasu.

Rozpoznał głos wchodzącej do sali dziewczyny. Skrzywił się. Posiłek przestał mu smakować, a on chciał jak najszybciej uciekać z tego pomieszczenia. Ashely.

Od pewnego czasu była tak namolna, że aż dziw brał, że ona jeszcze umiała samodzielnie oddychać. Dosłownie, chciał ją zabić własnymi rękami, najlepiej jak najszybciej. Już miał się podnosić, mimo, że połowa była tylko zjedzona gdy owy potwór podszedł do niego. Teraz wolał siedzieć, byle tylko być jak najdalej od niej.

— Cześć, Tom.

Uśmiechnęła się sztucznie w jego kierunku. Teraz mógłby bez problemu zwrócić swój obiad, oczywiście jej nie odpowiedział. Niestety to nie zniechęciło dziewczyny, która zasiadła obok niego. Jeszcze gorzej.

— Nie chodzisz z Granger, prawda?

Trzepotała zalotnie rzęsami. Nie podobała mu się. Była wręcz odpychająca, obrzydliwa. Oczywiście gdyby patrzeć z perspektywy wszystkich męskich przedstawicieli jego domu, była całkiem do rzeczy. Spory biust, duże niebieskie oczy, średni wzrost i długie blond włosy, którymi ciągle zarzucała. Zawsze zastanawiało go jak udawało jej się jeść posiłek, aby nie wkładać włosów do talerza. Miał już parsknąć śmiechem ale powstrzymał się. Dla niego była po prostu nikim.

— Nie.

Tak jak się umówili, mogli kłamać do woli. Dla siebie byli razem, a dla wszystkich to co innego. Co ich obchodzili wszyscy jak mieli siebie? To tak jakby podpisali kontrakt na wyłączność. Każda spędzona razem chwila, nie była nudna, a od czasu do czasu, nieziemsko przyjemna.

— Tu cudownie. Posłuchaj, Tom, może byśmy tak wyskoczyli gdzieś wieczorem?

Lekko rozchyliła swoje wargi. Tego już było dla niego za dużo. Obrzydzenie osiągnęło poziom maksymalny, a wstręt był już ponad skale. Dlatego nigdy nie miał drugiej połówki. Dziewczyna wręcz śliniła się na jego widok.

— Przykro mi, mam patrol.

Podniósł się w miejsca.

— Muszę lecieć.

Odszedł od niej bardzo szybko. Nie odwrócił się nawet na sekundę, nie chciał psuć sobie reszty dnia, który przez tą idiotkę i tak był lekko naruszony. Musiał się skupić na przygotowania wieczorne, tak, to był jego dzisiejszy cel.

W tym samym czasie dziewczyna, która siedziała przy stole, mocno zaciskała pięści. Była wściekła. Tak ją spławił gdy ona chciała go mieć tylko dla siebie. Do tej pory udawało jej się to z wszystkimi chłopakami z jej domu, a tym razem taka zniewaga. Odgarnęła włosy do tyłu. Spojrzała na borowiki, które pływały w jej zupie.

— Zabiję Cię Granger, przysięgam — wysyczała.

(***)

Przyszedł wieczór, a Hermiona stała przed lustrem. Szykowała się. Postanowiła, że mogła wyglądać w miarę naturalnie tak aby żaden uczeń nie domyślił się niczego. Rozpuściła włosy, a ubrań nie zmieniła. Pójdzie tak jak była ubrana. Zeszła szybko po schodach, przy drzwiach nie zauważyła jednak Toma.

— Już poszedł — powiedziała Walburga.

Mało osób było teraz w pokoju wspólnym. Kobieta podeszła do niej i tuż przy jej uchu wyszeptała.

— Dlaczego?

Ta chwila ciszy, która nastała między nimi była strasznie długa. Dziewczyna widocznie walczyła sama ze sobą.

— Wyszedł bo Ashley go zaczepiała, poszła oczywiście za nim. Powiedział, żebym ci przekazała, że będzie czekał na ciebie na siódmym piętrze.

Kiwnęła tylko głową i wybiegła z pomieszczenia. Dawno nie była tak zła sama na siebie. Gdyby się trochę pospieszyła, nie doszło by do tej sytuacji. Rozmowa z nim była jak ukojenie dla jej duszy. Jej kroki odbijały się po korytarzu.

Szóste piętro, jeszcze tylko jedno i wreszcie mogła zobaczyć się z ukochanym. Skała po dwa schodki, tak było zdecydowanie szybciej niż jeśli miałaby pokonywać je wszystkie. Pchnęła drzwi, które prowadziły na korytarz. Zalała ją ciemność. Nie widziała, nic, zupełnie nic. Pokręciła głową. Szła dalej, w blasku księżyca powoli zaczęła dostrzegać zarysy postaci, a następnie usłyszała skrawek rozmowy.

— Jak może ci się podobać Hermiona, a ja nie?

Od razu domyśliła się kto był właścicielem tego głosu. Ta dziewczyna była naprawdę natrętna.

— Powiedziałem ci raz, a więcej nie powtórzę. Nie mamy o czym rozmawiać.

Jego ton zabrzmiał złowrogo. Obiecała sobie w duchu, że nigdy nie mogła go sprowokować do takiego zachowania aby użył takiego tonu w stosunku do niej.

— Ale ja chce z tobą być.

Słychać było tylko ten donośny krzyk i od razu można było wyczuć, że odstawiała teraz niezłe przedstawienie przed chłopakiem. Przez chwilę nastała cisza, obawiała się najgorszego.

— Nie chce cię więcej widzieć.

Był taki spokojny i właśnie w tym momencie ją zobaczył. Uśmiechnął się do niej, odwzajemniła jego uśmiech. Szła powoli w ich kierunku ale widać było, że Ashley nie popuściła.

— Nie oddam ci go! — warknęła i rzuciła się na Toma, który w niczego się nie spodziewał, zamarł.

Całowała go, na jej oczach. To nie było na jej nerwy. Odwróciła się i powoli wyszła z korytarza. Wybiegła tam nie dlatego, że mu nie ufała, zraniło to jej dumę i miała dziwne przeczucie, że musiała ciągle walczyć o jego względy. Mógł mieć każdą, wybrął ją, po co, dlaczego? W myślał ciągle powtarzała sobie, że nic się nie stało, jednak przeplatała się również z inną, która nie dawała jej spokoju. Ktoś go skalał tym pocałunkiem, nie był już tylko jej, nie tylko ona wiedziała jaki był smak jego ust.

Postanowiła się gdzieś zaszyć. Na nic były jego krzyki, na nic cała ta chora sytuacja.

— Wracaj, Hermiona!

Nie dochodziły już do niej te dźwięki. Jak już znalazła się na schodach, niczym wiatr gnała przed siebie, schronienie znalazła tam gdzie zawsze. Wieża astronomiczna to było miejsce dla niej. Nie obchodziło ją to, że było już zimno, że noce były chłodne. Siedziała tam tak długo aż usnęła.

(***)

Kłócił się z tą larwą już od przeszło piętnastu minut, a ona nadal swoje, nie potrafiła zrozumieć, że on nie chciał mieć z nią nic do czynienia. Wtedy wreszcie zobaczył swoją kobietę, posłał uśmiech. Odwzajemniła go. Chwile później ta głupia suka całowała go. To było nie do zniesienia, kątem oka zobaczył, że Granger odchodziła.

— Wara ode mnie głupia dziwko.

Odepchnął od siebie blondynkę, która upadła na podłogę. Usłyszał tylko, że lamentowała nad tym jaka to ona była poszkodowana.

— Zbliż się do mnie albo do niej, a zabiję cię jak psa, a rodzicom przyślę twoją głowę, na pamiątkę — wysyczał.

Przestraszyła się nie na żarty. Poszedł za moją lubą. Nie mógł jej znaleźć. Każdy korytarz, nawet pokój życzeń. Nigdzie jej nie było. Pokój wspólny świecił pustkami, a dochodziła już druga w nocy. Jego bezsilność dobijała go. Nigdy sobie nie wybaczył, że ona pojawiła się w jego świecie i miała by tak szybko odejść. To niemożliwe. Nie poddawał się, on nigdy tego nie zrobił.

Ruszył znowu. Nie wiedział gdzie jego noga się jeszcze nie znalazła. Usiadł na środku korytarza, skupił się.

— Wieża astronomiczna — wysapał.

Właściwie nie sądził, że mógł ją tam znaleźć. To było ostatnie możliwe miejsce, gdzie mogła pójść. Szybko przemierzał schody, coraz wyżej i wyżej. Znalazł ją. Spała, jej ręce, twarz, całe ciało było zamarznięte. Przeraziłem się nie na żarty. Złapałem ją na ręce.

Powoli szedłem z nią w kierunku skrzydła szpitalnego. Pielęgniarka od razu wyczuła jego kroki, a gdy tylko zauważyła Hermionę na jego rękach, przeraziła się nie na żarty.

— Co się jej stało? — zapytała cała blada.

Właściwie nie wiedziałem co jej powiedzieć. Że to przez Ashely i jej okropny pocałunek? Musiał szybko opracować jakąś genialną wymówkę.

— Razem mamy patrole co drugi dzień jako prefekci. Dzisiaj poszła sama na wieże astronomiczną bo usłyszała tam hałasy. Klapa się zatrzasnęła, a ja poszedłem dalej. Gdy wróciłem zastałem ją śpiącą i całą zamarzniętą.

Kobieta poleciła mu od razu położyć ją na łóżku szpitalnym. Posłuchał jej i delikatnie, a wręcz najdelikatniej jak umiał, ułożył ją w białej pościeli.

—Idź się wyspać, Tom, jutro będzie jak nowo narodzona — powiedziała w jego kierunku.

Kiwnął tylko głową, rzucił jeszcze jedno spojrzenie w kierunku swojej bogini. Mimo tego, że nie wyglądała dzisiaj za dobrze, to i tak była piękna. I jego rzecz jasna.

(***)

Nastał nowy dzień. Hermiona obudziła się w łóżku szpitalnym. Spojrzała przerażona na swoje ręce, które pokrywały bandażami. Z wyjaśnieniami przyszła pielęgniarka, która miała zatroskaną minę.

— Odmroziłaś sobie ręce i nogi. Jutro będziesz mogła już wyjść, jednak muszę doprowadzić cię do stanu używalności. Całe szczęście, że ten chłopak cię znalazł, bo inaczej zamarzłabyś na śmierć.

Była widocznie poruszona gestem Toma. Granger nie powiedziała nic. Wolała nie wspominać wczorajszego dnia. Był dla niej za bardzo bolesny. Wyrzucić Riddle ze swojego życia w tej chwili nie mogła, liczyła się misja ale jej serce znowu znalazło się w strzępach, tak jak w przypadku Rona. Nie było to miłe, nie było zabawne. Leżała tak wiele godzin, patrzyła się nieustannie w sufit. Nic do niej nie dochodziło, nawet wtedy gdy przyszedł do niej w porze obiadu.

— Jak się czujesz? — zapytał.

Położył jej dłoń na policzku. Milczała. Nie chciała go widzieć, nie teraz gdy najbardziej bolało. Unikała odpowiedzi.

— Znalazłem cię, mam nadzieję, że dojdziesz do siebie i jutro wyjdziesz już ze skrzydła szpitalnego. Wszyscy strasznie się o ciebie martwią — mówił dalej.

Wiedział, że ona nie ma chęci na rozmowę ale on sam musiał uspokoić swoje skołatane nerwy. Musiał ją zobaczyć, dotknąć, mówić do niej, że nic się nie stało. Najbardziej brakowało mu odpowiedzi z jej strony, tak bardzo na nią liczył.

— Przepraszam, Hermiono. To już nigdy się nie powtórzy.

Chciał ucałować jej czoło jednak odwróciła się. Zabolało go to. Jego serce z lodu powoli odmarzało. Wstał, chciał wyjść.

— Zobaczymy się jutro — powiedział.

Patrzył jeszcze chwilę na dziewczynę, która tak bardzo nienawidziła go w tej chwili.

(***)

Nastał nowy dzień. Hermiona ubrała się w rzeczy, które przyniosła jej wcześniej Walburga. Sama złożyła papier, aby Ashley przenieśli do innej kwatery. Tom powiedział Orionowi całą prawdę, co oznaczało, że i tak i tak ona dowiedziała się wszystkiego. Dziewczyna była strasznie przejęta zaistniałą sytuacją, jednak nie chciała o tym rozmawiać z Granger. Rany były zbyt świeże, a ona sądziła, że to tylko nie pozwoliło im się zabliźnić.

— Dziękuje — rzuciła tylko do panny Black, która delikatnie skłoniła głowę.

Nie potrzebowały słów aby się rozumieć. Obie wyszły ze skrzydła szpitalnego i udały się od razu na wielką salę. Oczywiście w środku siedzieli już wszyscy, a gdy obie wchodziły do niej, przez tłum przeszedł pomruk. Spodziewała się, że właśnie teraz plotki będą coraz bardziej żywe. Uniosła mimo wszystko wysoko głowę, nie mogła dać się im pochłonąć.

— Jednak wróciłaś — powiedział Orion, który siedział już przy stole.

Postanowiła się nie odzywać. Głównie dlatego, że obok niego siedział Tom, który patrzył na nią jak sroka w gnat. Zajęła miejsce zupełnie inne niż zwykle. Zasiadła po drugiej stronie stołu tak, że przed oczami miała Blacka.

Udawała, że po prostu nie znała Riddle. To co się miało wydarzyć dalej miało, przynajmniej dla niej, czarne barwy. Jadła w milczeniu, czekała aż wreszcie dobiegł czas wyjścia. Ulotniła się z jadalni gdy tylko skończyła posiłek. Wyszła odprowadzona wzrokiem przez cały Hogwart. Nikt jednak nie zamierzał się odezwać w jej sprawie.

Continue Reading

You'll Also Like

Szron By Malkontenctwo

Historical Fiction

4.8K 298 13
Jak to jest nienawidzić każdej uncji swojego jestestwa bardziej niż czegokolwiek? Jak to jest nie móc spojrzeć na siebie w lustrze ze świadomością po...
45.9K 2.6K 26
Co by się stało, gdyby po latach pewna dziewczyna o kręconych włosach, zadartym nosku i oczach tak ciemnych jak u jej ojca powróciła? W Turcji osmańs...
122K 6.2K 33
"Idź na aktorstwo" - mówili "Będzie fajnie" - mówili "Będziesz znana i zagrasz w wielu filmach, może dostaniesz Oscara" - mówili "Może zagrasz...
21.7K 1.5K 25
|•We are different•| |•My jesteśmy różni•| ____________________ •Dwie osoby, które mają inne poglądy na świat... •Czy możliwe jest, że chociaż się z...