Zmienię czas, by z Tobą być |...

Por KamanaHayami

359K 20K 3.3K

Hermiona Granger dostała misję, której powodzenie może przywrócić życie milionom istnień. Tylko ona była w st... Más

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Epilog
Podziękowania
Alexander Tom Riddle
Alexander

Rozdział 10

12.9K 694 53
Por KamanaHayami

Ranek był czymś co było warte zapamiętania na całe życie. To naprawdę było coś większego, tak wyglądało kochanie drugiej osoby. Chwileczkę? Kochało? Przecież Tom wcale nie był obiektem jej uczuć, czy to było jednak możliwe? Kim on właściwie był? Lordem Voldemortem, to na pewno. Nikim więcej.

Otworzyła oczy. Przerażona ujrzała wczorajszy sufit, który tak długo oglądała. To właśnie to wiedziała wczoraj, gdy chłopak odbierał jej to co miała najcenniejsze. Z kącika oka pociekła jej łza. To było niemożliwe.

Uniosła się delikatnie na rękach, spojrzała na chłopaka, który leżał koło niej. Był niczym posąg, piękny i niedostępny. Spał przykryty do pasa lekką, cienką i białą kołdrą. Był niezwykle blady, co oczywiście wczoraj zdążyła zauważyć.

Czy właściwie to był ten prawdziwy Tom Riddle? A może to ktoś inny, może akurat wczoraj pokazał swoje prawdziwe ja? Niemożliwe. To wszystko to jeden wielki nonsens.

Ostrożnie wyszła z łóżka. Skazała się na ból i cierpienie z powodu tego chłopaka, tego idioty, który potem przyniósł zagładę na tak wielu pokoleń czarodziejów. Kolejne łzy mimowolnie kapały jej po policzkach.

— Nienawidzę się — szepnęła.

Pierwszy raz od bardzo dawna była ze sobą tak szczera.

Pośpiesznie zebrała ubrania z podłogi. Wzięła swoją bieliznę, nie potrafiła już powstrzymać wybuchu. Cisza, którą przerwał jej wybuch, powoli budziła chłopaka. Dochodziło do niego powoli, że coś było na rzeczy. Jego źrenice napotkały opór w postaci światła. To co się wczoraj stało, było najszczęśliwszym uczuciem w jego życiu, było rzeczywiste a nie planem do realizacji. Stało się, chciał tego, pragnął. Nie prosił o to, przyszło samo. Zagościło gdzieś głęboko w nim i powoli się zadomawiało. To było takie cudowne i przyjemne.

Obrócił się na bok. Nie spotkał się ze spojrzeniem kobiety, która wczoraj sprawiła, że jego serce zabiło szybciej, a gorące pragnienie wyszło wreszcie z klatki. Puste miejsce a im dalej przed siebie patrzył, tym gorsze wnioski wyciągał. Hermiona stała koło drzwi łazienki. Miała jednocześnie zdziwioną i smutną minę. Po jej twarzy spływały szlaczki usłane łzami. Nie to spodziewał się dzisiaj zobaczyć.

— Dzień dobry — powiedział chłodno.

Dziewczyna kiwnęła głową. Nie wiedział jak się zachować, pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Z resztą nie tylko on. Ona również nie chciała stawiać ich w tak niezręcznej okoliczności.

— Dlaczego się ubierasz? — zapytał.

Popatrzyła na resztę garderoby, którą trzymała w ręku. Był to wczorajszy sweter, który jeszcze nie okrył nagiego ciała młodej kobiety. Chwyciła go mocno i przycisnęła do swoich piersi. Już nigdy nie mogła sobie pozwolić na taką sytuację. Nie można tak się bawić czyimiś uczuciami. Nie tego oczekiwała.

— Wychodzę — powiedziała.

Chłopak doznał nieprzyjemnego uczucia odtrącenia. Jego ręce zacisnęły się w pięści, a wzrok powędrował na kobietę. Gdyby nie ten smutek i te łzy, dzisiaj wyglądała cudownie ale z drugiej strony jak nie ona. Czyżby zrobiła to wbrew sobie? Poczuł niemiły uścisk w klatce piersiowej. To mogło być jedynie złudzenie, prawda?

— Dlaczego?

Takie proste pytanie, a tak bardzo przybiło osobę, która je usłyszała. Nie wiedziała jak właściwie odpowiedzieć.

— Bo to co między nami zaszło nie powinno się wydarzyć.

Powoli sylabizowała wypowiedziane słowa. Coś się tutaj nie zgadzało. Popatrzył bezwiednie na prześcieradło. Poczuł, że na jego twarzy pojawiły się rumieńce. To nie tak, nie tak miało wyjść. Chciał ja przeprosić i cofnąć czas. Nie dało się jednak tego zrobić, to było niemożliwe.

Zbierał się na to, żeby do niej podejść i przytulić, właśnie on chciał to zrobić, jednak gdy tylko wykonał kroku do przodu, odsunęła się pośpiesznie. Widział, że płakała, teraz jednak jej bezbarwna twarz była pusta. Wyglądała jak plastikowa lalka, którą ktoś porzucił. Tym kimś był on. Bezwstydnie zbezcześcił jej ciało.

— Przepraszam, więcej tego nie powtórzę. Naprawdę przepraszam. Tak nie powinno być — powiedział.

Pokiwała tylko głową. Ubrała się szybko do końca. Rzuciła jeszcze jedne smutne spojrzenie na niego.

— Zapomnijmy.

Wyszła z pokoju życzeń, zostawiła go samego.

— Zapomnijmy — powtórzył cicho.

Czy można zapomnieć tak szczęśliwe wydarzenie? Wątpliwe, co zrobić aby odwrócił bieg wydarzeń. Nic, nic a nic. To właśnie bezczynność była dla niego zgubna.
Wciągnął na siebie bokserki, spodnie i koszulę. Po cichu wyszedł z pomieszczenia i skierował się do pokoju wspólnego. Przeszedł przed dziurę w portrecie. Zobaczył tłum osób, które siedziały przy kominku i o czymś dyskutowały.

— Coś się stało? — zapytał.

Podszedł w ich kierunku. Jak zwykle na jego twarzy była maska. Lubił ją zakładać, nikt nigdy nie zwrócił uwagi, jaki był naprawdę.

— Gratulację, stary — powiedział jakiś Ślizgon po czym wyciągnął do niego dłoń.

Spojrzał na nią zdziwiony, nie uścisnął jej. Nie miał ku temu powodu.

— Z jakiej racji?

To niewinne pytanie zbiło wszystkich z pantałyku.

— Jak to z jakiej? Nie bądź już taki skromny. Ani ciebie ani Hermiony nie było w nocy w dormitoriach. Zapewne nieźle się zabawiliście — powiedział następny.

Przeniósł zimny wzrok na chłopaka, który pod jego wpływem zarumienił się nieznacznie. Mężczyźni byli naprawdę obrzydliwi, a skoro nawet Tom Riddle się ich brzydził, to już było coś na rzeczy.

— Nie wiedziałem jej — powiedział tak obojętnie, że wszystkim zrzedły miny.

Nie wyglądali na zachwyconych, ściszyli głosy. Plotka została stłamszona w zarodku za nim wybuchła na cały zamek. Westchnął. Nie dość, że trzeba o tym zapomnieć to jeszcze przez cały rok był zmuszony ją oglądać. Patrole, ona również była prefektem.
Zacisnął pięści. To nie tak miało być, to nie tak. Chciał komuś to powiedzieć, jednak wiedział, jakie mogą być tego następstwa. Musiał z tym zostać sam. Ciekawe co w tej chwili robiła Hermiona, czy ona naprawdę powiedziała o tym co myślała?

(***)

Siedziała skulona na łóżku. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Koleżanek z pokoju nie było, całe szczęście. Mogła pozostać sama z tym wielkim ciężarem. To co się stało było jednocześnie najgorszym i najlepszym, co ją spotkało.

Podobało jej się, chciała więcej Toma. Tego prawdziwego, który wczoraj zachowywał się pierwszy raz tak emocjonalnie. To w jaki sposób ją całował, w jaki sposób pieścił jej nagie ciało, wtedy gdy oboje pierwszy raz dali się porwać pożądaniu.
Oboje tacy niedoświadczeni i niepewni. To naprawdę było cudowne ale i niebezpieczne dla niej samej. Nie spodziewała się, że alkohol tak rozluźnia, a szczególnie jego. Zaklęła pod nosem.

— Cholera.

Syk, który wydobył się z jej ust przeraził ją samą. Widocznie przeziębiła się, ewentualnie za dużo wypiła. Teraz chrypiała jak samochód, który miał coś popsutego, co wiązało się z tłumikiem. Niedobrze. Właśnie wtedy, gdy chciała się podnieść, do pokoju wpadła panna Black. Miała dość zarumienioną twarz i patrzyła z wyczekiwaniem na Granger.

— I jak było? — zapytała.

Hermiona postanowiła grać na zwłokę. Nikomu i to nikomu, nie mogła powiedzieć co zaszło między nią a chłopakiem.

— Nie rozumiem?

Popatrzyła na nią z udawanym zainteresowaniem. Walburga zbita z tropu wywróciła oczami. Nie podobała jej się postawa dziewczyny.

— Wszyscy wiedzą, że spędziłaś noc z Tomem, przyznaj się. Jak było? Opowiadaj. Masz moje słowo, że nikomu nie powiem.

Pokazała jej język i usiadła na łóżko obok niej. Dziewczyna westchnęła. Czy mogła jej powiedzieć i liczyć na to, że jeśli się zwierzy, to tylko Orionowi? Czy to w ogóle możliwe?

— Nie chciałabym poruszać tego tematu na forum, tym bardziej, że on mnie boli. Cały ten pieprzony Riddle mnie boli.

Teraz w jej głosie dało się słyszeć ból i rozterkę. Nieśmiało przytuliła się do kolan dziewczyny, a ta pogłaskała ją po głowie.

— Miłość nigdy nie jest łatwa.

Możliwe, że miała rację jednak tego uczucia nie mogła zdefiniować jako zakochanie. To było coś innego, miała poczucie, że to była tylko misja, ale ten plan runął wczoraj. Dzisiaj czuła się już pewna, zauroczona w wyglądzie chłopaka, powoli mu ulegała, a co gorsza, nie znała jego uczuć.

— To nie jest miłość — odparła.

Możliwe, że oszukiwała samą siebie, lecz nie dbała o to teraz. Chciała się pierwszy raz skupić na sobie. Pierwszy raz nie interesować się mężczyzną. Wiktor, Ron, a teraz Tom - to dla niej za dużo. Była zbyt młoda, żeby zawracać sobie głowę takimi rzeczami.

— Możliwe, że masz rację, bądź, że jej nie masz. Ja i Orion jesteśmy od zawsze zaręczeni i nasze uczucie jest takie jak powinno, musimy się kochać, od tego zależy nasza przyszłość. Całe szczęście, że łączy nas taka głęboka namiętność, jesteśmy dobrymi kochankami. Moi rodzice i rodzice mojego kochanego, nie pasują do siebie. Zawsze się kłócą, są ze sobą z obowiązku, nie z prawdziwego uczucia. Masz czas, nie jesteś obciążona nazwiskiem, Tom też nie. Zastanów się.

Pierwszy raz była wdzięczna jej za te słowa. Kurczowo ścisnęła jej sweter, a jedna łza zniknęła z materiale jej ubrań

— Dziękuje, chyba tego potrzebowałam. Możesz mnie wysłuchać prawda?

Kiwnęła tylko głową w odpowiedzi. Hermiona nabrała powietrza z płuca. To była ciężka rozmowa, była tego świadoma.

— Ja nie wiem co we mnie wstąpiło. Uległam pierwotnym instynktom, moje pożądanie wzięło górę nad rozsądkiem, to nie jest normalne. Uwierz mi, jak mnie całował, czułam, że odpływam, jak mnie dotykał, czułam, że jestem motylem zdolnym do pięknych rzeczy, jak już doszło co do czego, czułam się tak szczęśliwa jak nigdy, a dzisiaj rano bałam się go. Był piękny, gdy leżał tak niewinnie obok mnie, gdy spał, taki nieogarnięty i wreszcie inny niż zazwyczaj. Moje serce zabiło, a potem przypomniałam sobie co było wcześniej. Chciałam od niego uciec — powiedziała to z wypiekami na twarzy.

Panna Black słuchała jej uważnie.

— Twoje serce chce czegoś zupełnie niż rozum. Poddaj się wreszcie temu uczuciu bo będziesz przez całe życie czuła tylko ból i cierpienie. Tom cię pociąga i uwierz mi w jedno. Było kilkanaście dziewczyn, które zabiegały o jego względy. Tylko tobie pozwolił na takie spoufalenie. Wierzę, że jest w nim coś więcej niż ta chłodna maska. To człowiek cierpiący, kochający, ale możliwe, że nie potrafi okazywał uczuć. Z tego co pamiętam Orion mówił, że jest z mugolskiego sierocińca. Matka nie żyje, ojciec też. Dlaczego tam trafił? Nie wiem. Wstydzi się tego, nikt nie zna go z tej strony poza nami. To trudny aspekt dla niego, dlatego jest taki bo kto mógł go nauczyć tego ludzkiego życia, ludzkich emocji, zawsze jest sam. Nawet tutaj w Hogwarcie, choć tutaj czuje się jak w domu. A teraz jesteś Ty, zważ na to, że jemu dużo nie potrzeba, poza tym, nieśmiało się rumieni na twój widok.

Ostatnie zdanie wypowiedziała, gdy delikatnie uśmiechała się pod nosem. Czyli to jednak mogło być coś więcej. Plątała się już sama ze sobą. Serce a rozum. Dusza a ciało. To wszystko niepojętne i zadziwiało ją jak mogły ze sobą nie współpracować.

— Wiesz, masz rację. Mam czas, dużo czasu — powiedziała to ciszej, żeby zabrzmiało w miarę wiarygodnie.

Postanawiła, że misja musiała być wykonana, a ona musiała się poddać tej namiętności, chociaż mogła cierpieć potem, postanowiła zrobić to w imię lepszej przyszłości. Wstała, popatrzyła w stronę łazienki.

— Powinnaś się wykąpać — stwierdziła Walburga.

Hermiona uała się pośpiesznie do łazienki. Miała rację, cuchnęła alkoholem, który jeszcze krążył w jej żyłach. Uśmiechnęła się. Musiała być dla niego miła, ale jednak dalej musiała być sobą, by nie odrzucił jej uczuć. Mogła cierpieć dla dobra innych. Była jednak szczęśliwa, bo czekało ją kilka miesięcy, które będą dla niej cudownymi wspomnieniami w przyszłym życiu.

(***)

Przechadzał się niespokojnie po dormitorium, popatrzył na swój strój. Pierwszy raz od dawna zrzucił z siebie mundurek szkolny, założył normalne spodnie i koszulkę. Czuł, że jednak musiał wreszcie coś zmienić.

Sweter z godłem Slytherinu to jedyne, co pozostało ze stroju jego domu. Przejrzał się w lustrze i skrzywił. To nie było do niego podobne, jednak musiał przywyknąć. Szkoła dobiegała końca, a on musiał zrobić coś ze swoim życiem, musiał opuścić wreszcie sierociniec, czas pokazał, normalne życie było na wyciągnięcie ręki.

— Dziwnie wyglądasz — powiedział Orion.

Tom posłał mu mordercze spojrzenie, które zignorował. Nie wiedział co ze sobą zrobić, chciał nade wszystko znaleźć w tej chwili Hermionę i z nią porozmawiać. Oczywiście z daleka od gapiów, a w szczególności z daleka od narzeczeństwa Black, którzy denerwowali go tak bardzo, że czasem różdżka bardzo ciążyła mu w kieszeni. To wszystko dobijało go bardzo.

— Wybierasz się gdzieś? — zagadnął znowu.

Nie wiedział co odpowiedzieć. Ta sytuacja na dole w pokoju trochę wytrąciła go z równowagi mimo, że tego nie okazał.

— Idę kogoś poszukać — odparł.

Orion pokiwał głową ze zrozumieniem. Nie musiał nawet pytać bo i tak wiedział o kogo chodziło.

— Hermionaa. Musiałeś jej to zrobić? — zapytał.

Spojrzał na niego nieprzytomnymi wzrokiem, który wyrażał dzisiaj więcej niż zazwyczaj. Było w nich poczucie winy i ból, którego nigdy, przenigdy nie widział w jego oczach. Oczy młodszego chłopaka zrobiły się wielkie jak talerze, a on już miał coś powiedzieć jednak chłopak uprzedził go.

— Już wiesz? Walburga Ci powiedziała, domyśliłem się. Zraniłem ją, moja wina. Wiem o tym, a jeśli chcesz mi to wypominać to zamilknij na wieki — powiedział cicho.

Właściwie nie chciał mu ciosać kołków na głowie i tak wystarczył mu widok tego chłopaka, który wreszcie czuł delikatne skrępowanie. Usiadł ciężko na krześle, które stało obok jego łóżka. Założył nogę na nogę i spojrzał beznamiętnie na starszego mężczyznę.

— To czemu tutaj siedzisz, a jej nie szukasz? Myślę, że powinniście razem porozmawiać — stwierdził.

Riddle patrzył na niego tak jakby właśnie czytał z jego wyrazu twarzy. Właściwie nie było to trudne. Nic prostszego. Skinął tylko głową, a drzwi trzasnęły za nim. Orion nieświadomy tego co mówił, wyszeptał cicho.

— Myślę, że to wszystko jest dziwne, nie rozumiem takiego postępowania.

Zanurzył się w rozmyślaniach. Tyle jeszcze przed nim, a tyle za nim.

(***)

Hermiona wykąpała się. Powinna być świeża i wyglądać dobrze tak aby nikt nie miał powodów do pomówień. Nienawidziła ich od zawsze, a teraz denerwowali ją jeszcze bardziej. Wcisnęła na siebie spodnie i bluzkę, zarzuciła też na siebie lekki sweter. Ostatnio nie było za ciepło w zamku, szczególnie na korytarzach gdzie od czasu do czasu hulał wiatr.

Westchnęła. Czy powinna robić z siebie uległą kobietę? Zawsze ceniła w sobie tą wolność i niezależność na to co ludzie robili, a teraz raptem musiała się stać uległa, pociągająca i oddana w miłości, która była tak ciężka. Poddać się temu uczuciu, którego od niej wymagał mężczyzna. Nie byle jaki. Mimo tego kim stał się później, Tom Riddle był wyjątkowo inteligentny, przystojny i tajemniczy. Jego maska obojętności spadała przy niej i roztrzaskiwała się na podłodze. Można było zaobserwować u niego złość, radość, pożądanie, namiętność. Nie wiedziała jeszcze miłości ale miała wielką nadzieję, że dzięki niej zdobędzie się na takie uczucia.

Spojrzała na siebie w lustrze. Była całkiem zgrabna i proporcjonalna. Nie musiała się niczego wstydzić. Wyszła z pomieszczenia i usiadła w pokoju wspólnym. Jak zwykle miała ze sobą lekturę. Rozłożyła się powoli na kanapie i zagłębiła w literach, które świdrowały w jej oczach. Usłyszała znajomy głos za swoimi plecami.

— Porozmawiamy?

Stał za nią ten, o którym nie mogła już zapomnieć. Poszła za nim. Stanęli przed drzwiami opuszczonej klasy. Spoglądali na siebie niepewnie, jednakże weszli do środka. Zamknęli drzwi na klucz, który znajdował się od wewnętrznej strony drzwi. Usiadła na ławce i spojrzała wyczekująco na niego. Nie wiedział jak ubrać to w słowa.

— Przepraszam.

Jedno słowo, które już słyszała jednak tym razem podziałało na nią inaczej.

— Rozumiem, również przepraszam za swoje zachowanie — rzekła.

Teraz znowu pojawiły się schody. Nie wiadomo jak dojść do tego drażliwego tematu dla niej.

— Tylko, że ja przepraszam za odebranie ci czegoś ważnego, moje zachowanie jednak było poprawne. Twoja prowokacja, podziałała na mnie zaskakująco. Jestem niedoświadczony i niezbyt biegły w tych sprawach, dzięki tobie poznałem, niektóre aspekty życia, które do tej pory mnie nie interesowały.

Teraz już tylko żałował dziewczyny, sam chciał więcej.

— Jak mam to interpretować?

Właściwie nie wiedział co myśleć. Chyba jego słowa były dla niej tak samo kojące co dla niego. Oboje chcieli dalej to kontynuować.

— Jak tylko chcesz — wyznał.

Odchyliła się delikatnie na ławce. Spojrzała mu prosto w oczy. Tym razem był wyjątkowo poważny, uśmiechnęła się.

— Oczywiście chcesz przez to powiedzieć, że coś to jest między nami dalej będzie w stanie spoczynku czy raczej odwrotnie?

Zamyślił się. Pragnął to ciągnąć w nieskończoność.

— Chciałbym cię poznać bliżej.

Takie to proste, takie banalne jednak sprawiało, że jej serce skakało radośnie w jej klatce piersiowej.

— Poznałeś mnie już wyjątkowo blisko. Myślisz, że mam coś jeszcze do ukrycia?

Prowokowała go. Tym razem i na jego twarzy pojawiły się kpiący uśmieszek.

— Myślę, że gdybyś nie miała nic do ukrycia, nie zainteresowałbym się twoją osobą. Przestań zadawać takie głupie pytania bo nie chce cię w niższej klasie.

Takie droczenie się z nią było cudowne takie naturalne między nimi, intymne.

— Będę robić co mi się podoba, Tom.

Tak uroczo wypowiadała jego imię, tak bardzo zapragnął teraz posmakować jej ust. Jęknął w niemocy. Zrozumiała go bez słów. Zeskoczyła w dół, stanęła przed nim, a palcami musnęła jego policzek. Przymknął powieki, skóra w miejscu, które dotykała, paliła się.

— Musimy tylko coś ustalić — powiedziała, gdy delikatnie musnęła ustami jego szyję.

Mruknął coś na potwierdzenie. Dał jej pole do rozmowy.

— Nie chce aby te nasze relację ujrzały światło dzienne. Nie podołam temu w tym czasie. Na razie niech to pozostanie naszym sekretem.

Ugryzła płatek jego ucha. Był bardzo zniecierpliwiony.

— Też tak sądzę.

Trzeźwe myślenie przestawało powoli mieć górę nad nimi. Chcieli się znowu zagłębić w swoich własnych ramionach.

— To dobrze, że się rozumiemy.

Całowała jego powieki, zeszła niżej i ucałowała policzek. Tak bardzo był zdenerwowany, że omijał jego wargi. Kolejny pocałunek złożyła już w kąciku jego ust. To było za dużo dla chłopaka. Ostatecznie przyciągnął ją mocno do siebie i wbił w jej wargi, takie ciepłe i słodkie. Pogłębił pocałunek, dziewczyna rękami znalazła ławkę z tyłu o którą się oparła. To co ich łączyło było głębsze i trwalsze niż mogli sobie wyobrazić. Nieświadomie jeździł swoją ręką do jej udzie. Nagle odepchnęła go od siebie. Oprzytomniał i nieznacznie się zarumienił.

— Przepraszam — szepnął.

Jeszcze raz pokazała mu jaka więź ich łączy. Kolejny pocałunek, który złożyła był już bardzo czuły, aż on sam zdziwił się. To było takie przyjemne.

— Nie szkodzi ale nie tu i nie teraz, wracajmy.

Musieli. Mimo tego, że nikt nie zauważył ich wyjścia to musieli się pojawić w odstępach czasowych. Ukrywanie się było teraz ich priorytetem.

Seguir leyendo

También te gustarán

54.2K 2.6K 36
Via jest 15-letnią pół-francuską pół-polką. Po dziesięciu latach mieszkania w Gdańku wraca do Paryża. Tego samego dnia dostaje piękną bransoletkę. Mi...
26.1K 1.7K 60
hej, mam na imię Astoria. Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku, dopóki nie zostałam porwana przez przypominającego księdza człowieka. Zapisał mn...
7.2K 342 30
Wyspa potępionych. Tu żyją wszyscy złoczyńcy oraz ich dzieci. Piątka z nich dostanie szansę na życie w lepszym świecie.
Szron Por Malkontenctwo

Ficción histórica

4.7K 298 13
Jak to jest nienawidzić każdej uncji swojego jestestwa bardziej niż czegokolwiek? Jak to jest nie móc spojrzeć na siebie w lustrze ze świadomością po...