Zmienię czas, by z Tobą być |...

Autorstwa KamanaHayami

359K 20K 3.3K

Hermiona Granger dostała misję, której powodzenie może przywrócić życie milionom istnień. Tylko ona była w st... Więcej

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Epilog
Podziękowania
Alexander Tom Riddle
Alexander

Rozdział 6

14.3K 813 215
Autorstwa KamanaHayami

Dawno Hermiona nie obudziła się z tak wielkim bólem głowy jak dzisiaj. Najdziwniejsze jednak było to, że leżała dość miękko, zważywszy na to, że usnęła na kanapie, co udało się jej jeszcze zarejestrować. Chwila. Na tym meblu nie było przecież pościeli, a tutaj czuła, że jej ciało okalał pierz. Miękki i lekki. Delikatny w stosunku do jej skóry. Cudowne uczucie mimo tego, że jej czerep mógł zaraz odpaść.

Przewróciła się powoli na drugi bok. Napotkała jednak swoim ciałem drugie. Zdziwiła się. Przerażona otworzyła swoje oczy. Poraził ją blask. Momentalnie zamknęła je znowu. Światło źle działało na jej źrenice, szczególnie po tym wczorajszym wieczorze.

Co się wczoraj stało i co gorsze, kto koło niej leżał? Nie pamiętała ani nikogo, ani niczego. Tym razem ostrożniej przywróciła swym oczom kolorowy obraz. Spojrzała w sufit. Był piękny. Obraz, który prezentował, przyprawiał młodą kobietę o dreszcz podniecenia. Cudowny. Przypomniała sobie o ważnej sprawie, która przylegała do jej zmęczonego ciała.

Obróciła się ostrożnie i zastygła w przerażeniu. Koło niej spoczywał i słodko spał Tom. Obiekt misji, ktoś kto dla świata czarodziejów był najgorszym omenem - omenem śmierci. Niósł ze sobą tylko zło i cierpienie. Brutalna siła, którą posiadał przerażała ją. Szybko odsunęła się od niego, obudziła go przy tym.

Poruszył się lekko, a jego powieki poleciały do góry. Spojrzał na dziewczynę, która pełna obaw przyglądała się jemu. Nie potrafił z siebie wydobyć ani słowa. Przypomniał sobie wczorajszy dzień. Trafił tutaj i zobaczył ją w opłakanym stanie.

Dlaczego więc śpi koło niej? W nocy usłyszał, że krzyczała. Spała, ale przerażenie jakie okazywała jej dusza popchnęło go do tego kroku. Zwlókł się z kanapy i podążył do łóżka. Stał chwilę nad nią, a jej usta ułożyły się w wyrazie przerażenia. Wypowiedziała tylko trzy słowa.

— Zostaw mnie, Ron.

Zdziwiła go jego reakcja. Jakiś impuls, jakaś chęć pomocy sprowokowała go do położenia się obok niej, a następnie przytulenia. Krzyki ucichły, a ona powróciła do spokojnej krainy snów. Sam usnął, gładząc jej długie, kręcone włosy.

A teraz? Żałował, że tak się stało. Widział, że się go wstydziła, a tym bardziej on powinien być zawstydzony. Zlustrował kobietę wzrokiem. Była prawie naga, tylko cienka koszulka chroniła ją przed odkryciem swoim miejsc intymnych. Drżała z zimna.

— Co ty tu, do cholery, robisz? — zapytała.

Długo zastanawiał się nad odpowiedzią.

— Sam nie wiem.

Spojrzał wymownie na ścianę. Skrzywiła się. Tego nie powinno być, ona tak skąpo ubrana, czy oni przypadkiem, nie, to niemożliwe. Nigdy nie oddałaby swojego cennego daru temu przestępcy, jednak z drugiej strony, nie pamięta nic z nocy. Spała, albo była gwałcona przez tego bydlaka.

— Czy my... — zaczęła, ale jakoś słowa, które chciała wypowiedzieć, nie chciały wyjść z jej ust.

Na jego twarzy pojawiło się zniecierpliwienie. Czego ona może, do cholery, chcieć? Przecież nic jej nie zrobił, zachował się jak mężczyzna, poza tym po co miał ją ruszać? Nie ciągnęło go do kobiety, a wczorajszy pocałunek, którego ona i tak, i tak nie pamięta, przeszedł do przeszłości. Mimo tego cudownego mrowienia w okolicach ust, napięcia całego ciała i poczucia uniesienia, to był tylko jeden gest, który nigdy więcej nie powinien się powtórzyć.

— Możesz się wreszcie wysłowić? Bo chciałbym się iść umyć, leżenie przy takim alkoholiku jak ty, wzmaga u mnie tylko obrzydzenie.

Czy naprawdę? Możliwe. W każdym bądź razie powiedział to na głos, coraz bardziej przerażał kobietę. Chciała tylko być pewna, że nic a nic pomiędzy nimi nie zaszło. To byłoby cudowne wiedzieć, że dalej może trzymać do ślubu swoje dziewictwo tak jak to planowała.

— Czy my uprawialiśmy seks? — zapytała.

Na policzkach mężczyzny pojawiły się delikatne różowe plamy. Zarumienił się na sam dźwięk słowa. Kochanie się nie było niczym ważnym. To tylko wyzwolenie się od rządzy cielesnych, które od czasu do czasu powodowały, że twój umysł nie był w stanie trzeźwo myśleć. Jak raz zaczniesz to robić, nigdy ci się nie znudziło i nigdy twoje pragnienie nie było zaspokojone, ale on, Tom Marvolo Riddle, nie potrzebował takich rzeczy. Był ponad to. Wreszcie z jego twarzy zeszły te rumieńce i posłał jej cyniczny uśmiech.

— Zwariowałaś, Granger? Ja miałbym się pieprzyć z taką dziwką, jak ty?

W jego oczach pojawiły się ciemne ogniki. Od razu zrozumiała. Nienawidził jej, a szkoda. Coraz cięższa była jej misja, ale nie poddała się, wiedziała, że wyższe uczucia nie były mu obce, tak samo jej. Oboje mieli cel, który żądała realizacji, a ona była blisko, tak blisko przecież koło niego siedziała, że mogła na spokojnie w tej chwili uśmiercić go w każdej chwili.

— Jesteś jak zwykle bezczelny, Tom.

Trzasnęła drzwiami od łazienki. Westchnął. Niedługo po tym opuścił pokój życzeń. Jego myśli popłynęły za drzwi toalety, w której znajdowała się dziewczyna.

(***)

Jeśli miałaby wymienić kogoś, kto był prawdziwym tyranem bez uczuć, bez wahania podałaby nazwisko Riddle. Doprowadził do tego, że teraz płakała w łazience. Nie potrafiła znaleźć słów, które określiłby jej stan.

Była dziwnie zrozpaczona z powodu jego słów. Była przecież kobietą inteligentną i nowoczesną. Tak, nowoczesną, szczególnie w tych czasach. Wszyscy na około byli zupełnie od niej różni. Nie pasowała tutaj i zdawała sobie z tego sprawę, jednak nie mogła swoich uczuć przekładać na to. Musiała stanąć twardo na ziemi, aby wreszcie dokonać niezwykłego.

Czas się zbierać, wprawdzie była niedziela, ale ona miała jeszcze coś do zrobienia. Wykąpała się. Umyła zęby. Nie cuchnęło od niej już trunkiem z zeszłej nocy, jednakże dalej miała niemiłe uczucie w brzuchu. Wszystko jej latało, świdrowało. Whisky jednak szkodzi i ona powinna o tym doskonale wiedzieć. Zebrała do kupy wszystkie swoje myśli. Ubrała się i opuściła wreszcie pomieszczenie. Stanęła na korytarzu, nie wiedząc za bardzo, w którą stronę miała iść.

Czy do pokoju wspólnego, czy może zjeść śniadanie? Przecież wybór był łatwy. Tak dawno nie miała czegoś w ustach, co uśmierzyłoby ból żołądka. Zmierzała w stronę Wielkiej Sali, na całe szczęście nie widziała przy stole Toma. Usiadła więc spokojnie na swoim miejscu i spojrzała na siedzącego nieopodal Oriona, który wpatrywał się w nią długą chwilę. Posłała mu pytające spojrzenie. Od razu podszedł do niej.

— Mogę się przysiąść? — zapytał.

Kiwnęła tylko głową. Usiadł koło niej i nałożył na swój talerz kanapki, gotowaną szynkę oraz małego rogala z czekoladą. W napięciu czekała, aż wreszcie się odezwie. Wiedziała, że nie bez powodu siedzi teraz obok niej.

— Wiesz, wczoraj Tom cię szukał — powiedział to dość obojętnym tonem, ale ona wiedziała o co tak naprawdę chodzi chłopakowi.

Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, czy między nimi coś zaszło.

— Ach, tak?

Postanowiła grać na zwłokę. Im dłużej udawała, że nic o tym nie wiedziała, tym lepiej był dla niej. Nie musiała się przecież zwierzać temu mężczyźnie ze wszystkich swoich wpadek w życiu, a tym bardziej nie chciała z nim rozmawiać o Tomie.

— Czyli jednak cię nie znalazł?

W jego oczach zagościła niepohamowana ciekawość. Udała, że nie widziała tych ogników w jego oczach i od razu ostudziła jego zapał.

— Nie. Tom jest jednym z najbardziej aroganckich, bezczelnych i pozbawionych taktu ludzi, jakich miałam okazję poznać. Jeśli mnie i jego by coś łączyło, to byłby koniec świata, a nawet i więcej — odpowiedziała.

Od razu Blackowi mina zrzedła. Postanowił jednak nie odpuszczać. Wiedział, że coś jest na rzeczy.

— Doprawdy? Wiesz, że tylko was obojga nie było dzisiaj w dormitoriach? Naprawdę ciekawe, że nie spędziliście tej nocy razem.

Tym razem nie żartował. Chciał z niej wyciągnąć informacje. O nie. Ona nie miała zamiaru udzielić mu żadnych informacji, to był marny przeciwnik. Bellatrix była gorsza, ale fakt, wywodziła się z jego rodziny.

— I co? Z tego co wiem, jesteście z Tomem tak blisko, że gdybyś nie był ze swoją dziewczyną, z całą pewnością wylizałbyś mu tyłek z taką dokładnością, że nie musiałby się myć przez następny miesiąc.

Z jej oczu biła żądza zemsty. Patrzyła na zaskoczonego chłopaka, który lekko się uśmiechnął. Nie wiedziała dlaczego, ale nie wróżyło to nic dobrego.

— Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem, Granger — powiedział, a następnie zostawił ją samą.

Zjadła pospiesznie śniadanie i wyszła z jadalni. Musiała się jeszcze położyć w swoim miękkim łóżku i przemyśleć parę spraw.

(***)

Szedł wściekły, mijał niektórych uczniów po drodze do pokoju wspólnego i wymierzał im szlabany za błahe rzeczy. To do niego niepodobne. Był przecież prefektem szkoły, a przez tę ladacznicę jego nerwy zostały bardzo napięte. Dziwne, że jedna osoba mgła doprowadzić go do szewskiej pasji. I to na dodatek kobieta, która praktycznie nie liczyła się w czarodziejskiej społeczności.

Zdenerwowała go, to pewne. Gdy tylko wszedł przez portret w ścianie, jego oczom ukazał się jego kolega. Tylko tak mógł nazywać osoby, które były ślepo w niego wpatrzone. Na inny przydomek po prostu nie zasługiwali. Orion spojrzał na niego spod swojej długiej grzywki. Miał on czarne jak smoła włosy i takiego samego koloru oczy. Przyglądał mu się badawczo, jakby wiedział, co zaszło w nocy.

— Znalazłeś? — zapytał.

Jedno słowo, które już kompletnie zbiło z tropu Riddle. Spojrzał tylko na Blacka, który niewinnie uśmiechnął się do niego.

— Nie.

Twarda odpowiedź. Tego właśnie spodziewali się wszyscy siedzący w pokoju wspólnym. Od samego rana huczało od plotek na ich temat, jednak oboje twierdzili, że ich spotkanie nie miało miejsca.

— Nie? Szkoda. Chcieliśmy ci pogratulować, że wreszcie znalazłeś sobie odpowiednią dziewczynę, jednak byliśmy w błędzie.

Black wyszczerzył do niego swojego równe i śnieżnobiałe zęby. Kolejny powód, dla którego nie powinno się mieć przyjaciół. Wchodzili ci na głowę i chcieli wszystko o tobie wiedzieć, a przecież nikomu to do szczęścia nie było potrzebne. Tym bardziej Riddle'owi. Wszystko, tylko nie to.

— Naprawdę? Moim zdaniem Granger nie zasługuje nawet na moje spojrzenie, a co dopiero na zainteresowanie. I słuchajcie wszyscy, to nic nie znacząca dla mnie osoba — wypowiedział te słowa z takim jadem, że nie jeden by się przestraszył, ale nie Ślizgoni.

Oni mieli swoją własną koncepcję na to. Dziwne było to, że właśnie, gdy się odwrócił w stronę dziury w ścianie, zobaczył w niej kobietę. Przeklął w duchu. Jak miała płakać, to zapewne wszystko pójdzie na niego, na grzecznego i spokojnego prefekta. Bo na kogo najlepiej zwalić? Na niego. Przyzwyczaił się, ale mimo wszystko dzięki swojemu urokowi osobistemu udawało mu się zawsze wydostać z opresji, jakiejkolwiek.

— Rozumiem, że wszyscy powinniście się z tym pogodzić. Dla mnie Riddle znaczy mniej niż śmieci wyrzucane przez mugoli.

Spojrzał w jej oczy. Piękne, mleczne oczy. Słodkie jak czekolada. Tak. W tej chwili liczyło się tylko to, a nie jej słowa.

— Zapewne tak jest również z mojej strony.

Rozeszli się, jak gdyby nigdy nic. Nikt nie odważył się wypowiedzieć ani słowa w ich obecności. Dopiero, gdy usłyszeli trzask drzwi, wrócili do rozważań, a kolejne osoby zakładały się, czy ta dwójka da się porwać w wir namiętności, bo mimo wszystko, co mówili, pasowali do siebie.
Jak ogień i woda, ale przeciwieństwa się przecież przyciągały, a na pierwszy rzut oka nikt nie mógł powiedzieć, jaka była prawda, jednak obstawiać zawsze można. Kto wie, może wreszcie ten niedostępny dla wszystkich kobiet Tom Riddle dał się uwieść? A może ta nowa uczennica, niezwykle inteligentna i ułożona, pozwoli sobie na chwileczkę zapomnienia?

Wszystko było jasne. Oboje będą musieli podjąć słuszne decyzję w tej sprawie. Mimo wszystko, na razie nic nie wskazywało na to, żeby ta dwójka miała chęć nawet na przebywanie ze sobą. Czysta nienawiść zjadała ich od środka, ale czy nie tak rodziła się miłość? Podobno od miłości do nienawiści był tylko jeden krok, a skoro oni jeden poziom już osiągnęli, to do drugiego, mimo że wiodła kręta ścieżka, było bliżej, niż może się wydawać.

(***)

Wieczór nastał tak szybko, a ona ani na chwilę nie ruszyła się z łóżka. Spała jak zabita, wczorajszy dzień odcisnął na niej swoje piętno. Tak bardzo brakowało jej przyjaciół. Chciała ich wreszcie zobaczyć, mimo że to równało się z zobaczeniem Rona.

Jej były chłopak, do którego czuła tylko i wyłącznie obrzydzenie. Kiedyś najlepszy przyjaciel a teraz tylko i wyłącznie człowiek z pierwszego lepszego koszmaru. Tak bardzo nienawidziła siebie, że nie mogła sobie z tym poradzić. Nie umiała nawet o tym rozmawiać, z nikim. Wszystko wyglądało paskudnie. Co noc śnił się jej ten sam koszmar. Do domu wracał Ron w ciężkim stanie. Ledwo trzymał się na nogach, oczywiście Harry mu pomagał. Rzucał go na łóżko, a następnie opuszczał dom po kilkuminutowej wymianie zdań z Hermioną. Zostawała z nim sama. Widziała, że śpi więc sama udawała się na spoczynek.

Nagle w nocy budził ją dotyk męskich dłoni w okolicach talii. Budziła się wtedy przerażona. Widziała, że Ron nie był sobą. Alkohol omamił jego mózg, uczucia. Rzucał się na nią, zdzierał przy tym jej bieliznę, a następnie odsłaniał swojego członka, który wchodził w kobietę. Ona krzyczała, żeby ją puścił, ale on tylko się śmiał.

— Teraz już zawsze będziesz moja.

To zdanie budziło ją. Zwykle ktoś przy niej był, kto mógłby przytulić i powiedzieć, że to tylko zły sen, a teraz została z tym sama. Jednak wczoraj znowu miała ten sen, ale w pewnym momencie przerwał się, a ona znalazła ukojenie.

W kim? Czy wczoraj Tom Riddle był zdolny do tego, aby coś zrobić, gdy ona bała się swojego prześladowcy? To dziwne, przecież nienawidził jej tak bardzo, a jednak. Coś musiało być na rzeczy, bo dzisiaj nic nie zamąciło jej snu. Żaden koszmar, może z pewnym wyjątkiem.

We śnie pojawił się właśnie ten ciemnowłosy chłopak o ciemnych oczach, za którym nie przepadała. Żeby było mało, pochylał się nad nią i delikatnie całował jej spragnione usta. Tak, sen był piękny. Nie wiedziała, że mimowolnie uśmiechnęła się przez sen, a usta ułożyły niemy wyraz.

— Tom — szepnęła cicho i zapadła w głębszą fazę snu.

(***)

Siedział i nie wiedział, co właściwie mógł ze sobą zrobić. Zapadł wieczór, a tylko godzina dzieliła go od patrolowania korytarzy z Hermioną. Cóż, dzisiaj wiedzieli już więcej o sobie. Każde z nich po trupach doszło do celu, to naprawdę fascynujące. Nigdy nie poznał drugiej takiej osoby i to jeszcze kobiety. Każdej czegoś brakowało, a akurat ta musiała mieć w sobie coś, co przyciągneło go niczym magnes.

Przeciągnął się na łóżku. Ze stolika wziął dziennik, który leżał tam od samego przyjazdu do Hogwartu. Kupił go jeszcze w mugolskim sklepie, sam nie wiedział po co. Jedyne co pamiętał, to tyle, że było tam mnóstwo mugoli i coś nim kierowało, że kupić akurat ten dziennik, żaden inny, to musiał być właśnie ten. Mugole. Nienawidził ich, z resztą z wzajemnością.

— Trzeba się zbierać, Tom — powiedział sam do siebie.

Rzeczywiście. Takie leżenie i myślenie powoduje, że czas stawał w miejscu, gdy w rzeczywistości biegł jak szalony. Zebrał się najszybciej jak potrafił i wstał z łóżka. Jeszcze tyle ciekawych wrażeń przed nim, nie tylko przed nim. Pod jego urokiem zapewne i Hermiona Granger nie była tylko lodowatą suką. I miał rację, ale pytanie czy będzie zasługiwał, aby o tym się dowiedzieć.

(***)

Wyszli oboje z pokoju wspólnego. Słyszeli za swoimi plecami chichoty i śmiechy. Naprawdę coraz bardziej to ich irytowało. Ile można? Przecież to nic nie znaczyło w nocy i nikt o tym nie wiedział. Ślizgoni jednak wiedzieli swoje, szczególnie ich pełne nienawiści spojrzenia. Cała prawda na talerzu, cudowne uczucie wiedzieć coś przed nim, a dodatkowo można było wygrać kilka galeonów, a stawka była zachęcająca. Szli powoli korytarzem, nie skrywali wzajemnej niechęci w stosunku do siebie. Pierwsza przemówiła kobieta.

— Im szybciej skończymy, tym mniej będę musiała patrzeć na twoją gębę.

Fakt. Tutaj przyznał jej rację. Im szybciej udało się skończyć ten cholerny patrol, tym szybciej będą mogli znaleźć spokój w objęciach Morfeusza.

— Uwierz mi na słowo, że twoje podkrążone ślepia nie robią na mnie wrażenia — powiedział dość sceptycznym tonem.

Prychnęła niczym rozjuszona kotka. Wcale nie podobało jej się, jak do niej mówił ten typ spod ciemnej gwiazdy. Hermiona jednak nie pozostawała milcząca. Nuciła cicho pod nosem.

- To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...

Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny...

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny*.

Tak szeptała sobie w duchu, że wszystko, co się zdarzyło, miało jednak swoją rolę.

A on? Wsłuchiwał się w jej słowa i spoglądał przez okno. Tak pięknie opisywała ona dzisiejszy dzień.

— Co to, Granger? Jesteś jakąś stukniętą romantyczką? — zapytał.

Właściwie chciał być miły, ale jak zwykle mu nie wyszło. Przeklął cicho pod nosem. Tak, naprawdę cudownie mu wyszło.

— Nie jestem, Tom.

Pierwszy raz wypowiedziała jego imię tak inaczej. Bez cienia sarkazmu i nienawiści. Poczuł, że oblewa go zimny pot. Podobało mu się, ale ta dziewczyna nie była pierwszą, lepszą dziwką z ulicy. Była sobą.

Impuls. Kolejny, gdy przywarli razem do ściany, a jego usta delikatnie przylgnęły do jej warg. Poczuł, że dziewczyna delikatnie osuwa się po ścianie. Spodobało mu się. Rękę położył na jej ramionach i zjeżdżał powoli w dół. Westchnęła, tym samym pogłębiała i tak już cudowny pocałunek. Brakowało im dosłownie chwili, żeby całkowicie się zapomnieć, tylko chwili. Ta chwila została brutalnie przerwana.


(*********************)

*L.Staff - Deszcz Jesienny

Czytaj Dalej

To Też Polubisz

217K 11.9K 54
Major SS, Thomas Engel zostaje zameldowany w zagarniętej przez Niemców Warszawie. Na miejscu ma zająć się obowiązkami związanymi z jego wysoką pozycj...
813K 31.5K 73
Zastanawiało cię, jakby to było, gdyby nie wszystko było takim, jakim się wydawało? Gdyby na pozór dobra osoba wcale taka nie była? Gdyby zła osoba z...
22.6K 1.2K 43
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
26.1K 1.7K 60
hej, mam na imię Astoria. Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku, dopóki nie zostałam porwana przez przypominającego księdza człowieka. Zapisał mn...