Troublemaker » Louis Tomlinso...

Af Shado_1996

367K 18.3K 6.4K

"- Cześć, mam na imię Louis. Śpiewam w One Direction. Jestem największym wariatem jakiego nosiła ta planeta... Mere

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Epilog
Burn - Niall Horan

Rozdział 7

8K 385 38
Af Shado_1996

Kolejna sobota, a to znaczy, że dzisiaj mijają dokładnie dwa tygodnie od mojego spotkania z Louis'em Tomlinsonem. Przez pierwsze dwa dni, jak głupia idiotka, ciągle sprawdzałam telefon, z nadzieją, że może do mnie napisał, ale za każdym razem spotykało mnie rozczarowanie, jeśli mogę to tak nazwać. Na szczęście trzeciego dnia wzięłam się w garść. Zganiłam się w myślach i nie tylko, za swoją głupotę i dziecinną naiwność. Postanowiłam całkowicie wymazać z pamięci tamto spotkanie i nie myśleć o tym więcej.

Niechętnie muszę to przyznać, ale było mi cholernie przykro, że Louis tak po prostu mnie olał. Chociaż nie, nie przykro. Byłam po prostu zła, na siebie i przede wszystkim na niego. Co on u licha sobie wyobraża? Że jeśli jest gwiazdą, to może traktować ludzi jak mu się tylko podoba? No chyba nie!

Jedyna dobra rzecz, jaka wydarzyła się w tym czasie, to mój rozejm z Hunter'em. Stało się to jeszcze w tamtym tygodniu. Przyszedł do mnie do pokoju wieczorem i poprosił, czy moglibyśmy w końcu pogadać o tym co się stało między nami. Jako, że miałam dość tego, iż nie rozmawiamy ze sobą, zgodziłam się.

- Emilie, tak strasznie cię przepraszam, za to co się stało. Nie wiem o czym wtedy myślałem, ale tak bardzo tego żałuję. Jesteś moją małą siostrzyczką, może nie rodzoną, ale jednak, a ja zachowałem się jak jakiś niewyżyty dupek. Źle się z tym wszystkim czuję. Nie lubię, kiedy złościsz się na mnie, ale teraz rozumiem twój gniew i jeśli nie będziesz chciała mi wybaczyć, to zrozumiem. – zakończył z głośnym westchnięciem.

Nie wiedziałam co mam na to odpowiedzieć, więc po prostu podeszłam do niego i wtuliłam się mocno w jego tors. Chłopak był trochę zaskoczony moim zachowaniem, ale szybko się ogarnął i przygarnął do siebie. Potrzebowałam go wtedy i nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nadal się do niego nie odzywać. Czułam się upokorzona zachowaniem Tomlinsona i musiałam wiedzieć, że mam obok siebie kogoś, kto mi pomoże, kiedy przyjdzie taka potrzeba.

* * *

Stałam za ladą w Milk Shake City, popijając truskawkowy koktajl, przez cały czas przyglądając się Abby, która siedziała na krzesełku barowym, uparcie skrobiąc zadanie do szkoły. Jako, że nie było zbyt wielkiego ruchu, a także obecnie w knajpce nie było Joe, zrobiłyśmy sobie krótką przerwę.

Wyciągnęłam z pod lady książkę, którą zostawiłam tu jakieś trzy tygodnie temu i otworzyłam ją w miejscu, gdzie znajdowała się zakładka. Już po chwili całkowicie zapomniałam o otaczającym mnie świecie, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało.

- Ems, z twojej książki wypadła jakaś kartka. – mruknęła Abby.

Podniosłam wzrok znad książki i spojrzałam na przyjaciółkę, która wlepiała wzrok w jakąś małą karteczkę.

- Co na niej jest? – spytałam.

- Chyba numer telefonu, bo w sumie co innego. – burknęła podając mi skrawek. – Może zadzwonimy pod niego i dowiemy się do kogo należy? – zapytała podekscytowana.

- Nie ma takiej potrzeby. – wymamrotałam. – To pewnie Joe włożył ją przez przypadek do książki. Leżała tu już od dawna, więc w sumie nic w tym dziwnego.

- Jak chcesz. – wzruszyła ramionami. – W taki razie, lepiej odłóż to pod ladę.

Prychnęłam w odpowiedzi i wsunęłam karteczkę do tylnej kieszeni spodenek.

- Było w mojej książce, więc teraz jest moje. – powiedziałam tonem, jakby to było oczywiste.

Abby uśmiechnęła się krzywo i wróciła do pisania. Dopiłam swojego shake'a, wrzuciłam kubeczek do kosza i wróciłam do przerwanej lektury. Nie wiem czemu, ale ta mała karteczka strasznie zaczęła mi ciążyć, wciąż przypominając o swojej obecności. Nawet by mi do głowy nie przyszło, by zastanowić się, do kogo należy ten przeklęty numer.

* * *

- Emilie! Zejdź na dół!

Z głośnym westchnięciem odłożyłam laptopa na bok, słysząc głos pani Marii. Wsunęłam na stopy ciepłe kapcie i niechętnie zeszłam na dół.

Moją opiekunkę zastałam w kuchni, siedzącą przy stole i pijącą kawę w towarzystwie swojego męża Peter'a. Mężczyzna uśmiechnął się czuje na mój widok, więc odpowiedziałam mu tym samym. Zawsze go lubiłam, był dla mnie ideałem mężczyzny i ojca. Może nie grzeszył urodą, ale za to był najwspanialszym człowiekiem, jaki stąpał po tej planecie. I chwała mu za to.

- Co się stało? – spytałam biorąc z talerzyka babeczkę.

- Zostaw! – parsknęła kobieta uderzając mnie lekko w dłoń. - To dla gości.

Spojrzałam na Peter'a, który zaczął chichotać słysząc swoją żonę. Wzruszyłam ramionami i robiąc na złość Marii, wgryzłam się w muffina. Dobra, ale tak szczerze, to byłam strasznie głodna, a jestem zbyt leniwa, żeby samej zrobić sobie coś do jedzenia.

- Dla jakich gości? – spytałam z pełnymi ustami. – W ogóle po co mnie wołałaś?

- Najpierw przełknij, potem mów. – burknęła kobieta, kręcąc głową z dezaprobatą. Wywróciłam tylko oczami i wzięłam kolejnego kęsa. – Zaprosiłam paru znajomych i chciałabym, żebyś poszła do sklepu, bo potrzebuję kilku rzeczy. – powiedziała wkładając kubek do zlewu.

Usiadłam na krześle, na którym wcześniej siedziała pani Maria i wciąż skubiąc babeczkę, wyciągnęłam Peter'owi kubek z dłoni i upiłam spory łyk kawy, która znajdowała się w naczyniu.

- Niby dlaczego mam iść ja, a nie Hunter? – spytałam kładąc kubek na stole.

- Bo gdybym jego wysłała, nie miałabym połowy rzeczy, które są mi potrzebne. – odparła kobieta, zakładając ręce na piersi.

Parsknęłam śmiechem, prawie przy tym dławiąc się babeczką.

- Dobrze, że teraz nie ma go w domu, bo poczułby się urażony. – stwierdził pan Parker, a ja się z nim zgodziłam. Hunter nie znosi, kiedy traktuje się go jak fajtłapę, którą w rzeczywistości jest.

- Dobra, koniec gadania. – zarządziła Maria – Masz tu pieniądze i listę zakupów. Zmykaj już.

Mamrocząc pod nosem przeróżne przekleństwa, założyłam moje ulubione czarne workery, wzięłam kasę oraz listę i wściekła wyszłam z domu, trzaskając mocno drzwiami. Akurat teraz, kiedy jest najzimniej, Maria musiała mnie wysłać na zakupy.

* * *

Spacerowałam pustymi alejkami w supermarkecie, przez cały czas wymachując koszykiem, jednocześnie rozglądając się na wszystkie strony i próbując rozszyfrować pismo pani Marii, które nawiasem mówiąc, było bardzo niewyraźne.

Przeklinając w duchu, podeszłam do półek, gdzie znajdowały się soki. Chciałam ściągnąć duży karton z sokiem pomarańczowym, jednak niefortunnie trąciłam jakąś szklaną butelkę. Zacisnęłam mocno powieki, będąc pewną, że za moment usłyszę dźwięk tłuczonego szkła, jednak nic takiego się nie stało.

Powoli otworzyłam oczy, akurat w momencie, kiedy czyjaś dłoń odkładała butelkę na półkę. Czułam za sobą ciepło czyjegoś ciała, a po chwili doszedł do tego jeszcze zapach. Zapach męskich perfum, które były mi znajome.

Zacisnęłam zęby i odwróciłam się, tym samym stając twarzą w twarz z uśmiechniętym Louis'em. Cholera jasna! On mnie śledzi czy co? A może wszczepił mi jakiegoś GPS'a? No, bo jakim cudem, ten koleś zawsze znajduje się w miejscu, gdzie akurat przebywam?

Zmierzyłam go zimnym spojrzeniem, dając mu znak, aby odsunął się ode mnie. Chłopak zrobił krok w tył, nie spuszczając ze mnie czujnego wzroku.

Wsadziłam karton z sokiem do koszyka i skierowałam się do półki z ciastkami. Uważnie przyglądałam się wszystkim opakowaniom, stukając palcami po półce. Po chwili usłyszałam jakieś szeleszczenie, jakby ktoś czymś potrząsał. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Louis trzyma w dłoni opakowanie z ciastkami, którego szukałam. Przebiegła bestia.

Louis podszedł do mnie wolnym krokiem i podał mi opakowanie. Chwyciłam je mocno, jednak on nie chciał go puścić. W tym momencie miałam ochotę go rozszarpać.

- Czego chcesz, Louis? – odezwałam się lekko zachrypniętym głosem.

- Bądź miła, przynajmniej tyle zrób. – mruknął. Zacisnęłam mocno zęby, żeby nie wrzasnąć. - Dobra, mniejsza. Nie o to mi chodzi. Wiem, że to zabrzmi głupio... - urwał i zamyślony podrapał się po głowie. – Chciałem się z tobą skontaktować w tamtym tygodniu, ale zorientowałem się, że nie mam twojego numeru. Nie chciałem cię nachodzić w domu, bo ostatnią rzeczą jaką bym chciał, to żeby paparazzi się na ciebie uwzięli. Czekałem więc, aż znowu na siebie wpadniemy, żeby móc cię o niego poprosić. Wiem, że może ci się wydawać, że to głupie tłumaczenie, ale tak naprawdę jest. Na serio cię polubiłem i fajnie byłoby jeszcze kiedyś wyskoczyć gdzieś razem. – wzruszył ramionami. – Później dopiero przyszło mi do głowy, że może to ty mnie nie polubiłaś i dlatego nie dałaś mi numeru, bo nie chciałaś się już ze mną widzieć, co w sumie by mnie nie zdziwiło. – nawijał dalej.

Poczułam, że moje policzki robią się całe czerwone ze wstydu. Przez dwa dni wyklinałam tego chłopaka, bo po naszym spotkaniu nawet do mnie nie napisał, a sama nie dałam mu swojego numeru. Co ze mnie za ofiara losu!

Mocniej zacisnęłam dłonie na rączce koszyka i bardzo zawstydzona spuściłam wzrok. Głupio było mi spojrzeć Louis'owi w oczy.

- Nie Louis, to nie tak. – wymamrotałam, tym samym ucinając słowotok chłopaka. – Ja też cię polubiłam, choć myślałam, że to w ogóle nie jest możliwe. – zaśmiałam się nerwowo. – Po tym jak do mnie nie zadzwoniłeś ani nie napisałeś poczułam się urażona i chciałam cię znienawidzić jeszcze bardziej niż wcześniej. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że nie dałam ci swojego numeru. Czuję się teraz jak idiotka.

- Wow! Udało mi się, przekonać do siebie, jedną z moich antyfanek. – mruknął przy tym szeroko otwierając oczy. – Czuję się jak jakiś heros!

- Zamknij się Tomlinson! – warknęłam, w końcu wyrywając ciastka z jego dłoni.

Wrzuciłam opakowanie do koszyka i wyminęłam chłopaka, przy tym specjalnie trącając go ramieniem. Ja jestem z nim szczera, a on sobie żartuje! Zachowuje się jak jakiś dzieciuch, a to ja mam szesnaście lat, nie on.

- Czyli, jednak nie dostanę tego numeru? – spytał podbiegając do mnie i odwracając mnie twarzą do siebie.

- Zastanowię się. – burknęłam i pokazałam mu język.

- Jesteś fascynującą, a zarazem strasznie denerwującą osobą. – mruknął uśmiechając się ciepło.

- I vice versa Tomlinson. – powiedziałam, również się uśmiechając.

Delikatnie wyrwałam się z jego uścisku i odwróciłam się na pięcie. Omal nie pisnęłam na całe gardło, kiedy stanęłam twarzą w twarz z tym blondynem, Niall'em? Abby by mnie zabiła, gdyby się dowiedziała, że po tylu jej wykładach, wciąż nie pamiętam jego imienia.

- O! Niall, przyszły mąż mojej przyjaciółki! Jak miło.– odezwałam się ze szczerą sympatią.

Twarz chłopaka zrobiła się cała czerwona, w jego oczach rozbłysły jakieś ogniki, a na jego ustach pojawił się nieśmiały, pełen nadziei uśmieszek. Czyżbym o czymś nie wiedziała?

- Cześć. – wymamrotał i szybko przeniósł wzrok ze mnie na swojego kumpla. – Załatwiłeś już to co miałeś? – spytał go, zerkając na mnie przelotnie, jakby z obawą. – Bo wiesz, musimy wracać na próbę. Paul się wścieknie. – powiedział z uśmiechem.

- Tak, chyba tak. – burknął Tomlinson w odpowiedzi. – Kupiłeś to co chciałeś?

- Pewnie! – wykrzyknął blondyn pokazując reklamówkę pełną słodyczy.

Louis pokręcił ze śmiechem głową i spojrzał na mnie, uśmiechając się ciepło.

- Miło było znowu cię spotkać. – powiedział i o dziwo zabrzmiało to szczerze. – Może jeszcze kiedyś się spotkamy. – mruknął i puścił mi perskie oko.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, obaj chłopcy ruszyli w stronę wyjścia. Stałam jak idiotka na środku supermarketu, ściskając w dłoniach koszyk. Nie wiem czemu, ale coraz bardziej zaczynam wierzyć w to, że ten chłopak mnie śledzi albo ma mnie na jakimś podglądzie. To wcale nie jest przyjemne. Wręcz przeciwnie. Cholernie przerażające.

* * *

- Ems, dostałaś wiadomość! – krzyknęła Abby z mojego pokoju.

Wyszłam z łazienki, związując włosy w luźną kitkę. Dziewczyna siedziała po turecku na moim łóżku i bawiła się moim posklejanym BlackBerry. Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej ciepłą bluzę. Gdy zakładałam ją na siebie, usłyszałam jak Abby wciąga gwałtownie powietrze.

- Skąd to masz? – spytała oskarżycielskim tonem.

Spojrzałam na nią marszcząc brwi. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Wtedy Abby odwróciła telefon w moją stronę, by mi pokazać. Zamarłam widząc na wyświetlaczu zdjęcie moje i Louis'a, które dla picu zrobiliśmy w parku, na zjeżdżalni.

- Myślałam, że ich nie lubisz. – powiedziała cicho. – W ogóle kiedy zrobiłaś to zdjęcie? I dlaczego? Okłamujesz mnie? Myślałam, że się przyjaźnimy! – powiedziała zrywając się z łóżka.

- Abby! Oczywiście, że się przyjaźnimy! Dobrze o tym wiesz! To jest skomplikowane! – pisnęłam.

W tym momencie byłam naprawdę przerażona. Bałam się, że stracę Abby. Moją jedyną przyjaciółkę, moją siostrę.

- Co jest skomplikowane? To, że mnie okłamujesz i za moimi plecami spotykasz się z Louis'em Tomlinsonem, choć niedawno twierdziłaś, że ich nienawidzisz? Nie chcę tego słuchać Emilie. Cześć. – burknęła i skierowała się do drzwi.

- Abby nie! Czekaj! – krzyknęłam i złapałam ją za rękę. – Wszystko ci wyjaśnię, tylko nie wychodź teraz. – szepnęłam.

Blondynka wyraźnie była zdziwiona moim tonem i wyrazem twarzy, przez co zawahała się.

- Proszę. – dodałam. – Abby, nie chcę, żebyś była na mnie zła.

- Dobra. – wymamrotała po chwili ciszy.

Złapałam ją za rękę i podprowadziłam ją z powrotem w stronę łóżka, na którym razem usiadłyśmy. Przez cały czas trzymając ją za rękę, powoli zaczęłam wszystko jej wyjaśniać. Zaczęłam od wizyty Louis'a i Zayn'a w Mlik Shake City, a skończyłam na ostatnim spotkaniu w supermarkecie. Abby słuchała tego wszystkiego z szeroko otwartymi oczyma, co jakiś czas wzdychając cicho.

- Ja nie chcę się z nimi spotykać, ale przez cały czas na nich wpadam i tak jakoś wychodzi. – zakończyłam swoją opowieść, wzruszając ramionami.

- Lubisz go, w sensie Louis'a. – mruknęła Abb z lekkim uśmiechem.

- Nie lubię! – zaprotestowałam gwałtownie.

- Lubisz go. – powiedziała z mocą. – Oczy ci się świeciły, kiedy mówiłaś o nim.

Przygryzłam mocno wargę, żeby ukryć uśmiech. Przed Abby niczego nie zataję. Ale czy na serio, aż tak bardzo widać, że lubię tego idiotę? Nie wydaje mi się.

- No dobrze, przyznaje. Lubię go. – burknęłam w końcu. – Fajnie mi się z nim gada. Tak normalnie. Jak z tobą. Wydawało mi się, że jest nadęty, ale to nie prawda. Jest namiastką przyjaciół, których utraciłam, przez własną głupotę. – szepnęłam.

- Takich przyjaciół, jak tamta banda, nie warto nawet wspominać. – bąknęła dziewczyna.

- Nie jesteś już na mnie zła? – spytałam cicho. Abby potwierdziła skinieniem głowy.- Przepraszam, że wcześniej nic ci nie powiedziała, ale to wszystko wydawało mi się takie dziwne.

- W porządku. Po prostu niczego więcej przede mną nie ukrywaj.

* * *

Wkładałam właśnie brudne ubrania do pralki, kiedy z moich spodenek, które właśnie trzymałam, wypadła mała, wymięta karteczka. Wzięłam ją do ręki, szybko wrzuciłam resztę rzeczy do urządzenia i pobiegłam do swojego pokoju, przez cały przyglądając się rzędowi cyferek.

Usiadłam na środku łóżka, jednocześnie zgarniając z szafki nocnej komórkę. Niewiele myśląc zaczęłam wstukiwać na klawiaturze numer z kartki. O ile wcześniej w ogóle nie interesowałam się, do kogo on należy, teraz moja kobieca ciekawość była naprawdę wielka.

Kiedy przykładałam telefon do ucha, zdałam sobie sprawę, że jest już całkiem późno i właściciel tego numeru, może już spać, co w sumie mogło być możliwe.

Przez dość długą chwilę wsłuchiwałam się w dźwięk sygnału, po drugiej stronie, aż w końcu usłyszałam głos. Głos, który zaparł mi dech w piersiach.

- Halo?

Przecież to niemożliwe! Skąd ten numer u licha wziął się w mojej książce?

- Halo?

Cholera!

Fortsæt med at læse

You'll Also Like

10K 893 20
Wielka przygoda z dramą w tle. Charlie, uczestniczka z Polski, wchodzi w świat Eurowizji z przytupem. Jest pewna siebie, ciesząc się z tego wielkiego...
32.6K 2K 39
Clementine wraz z przyjaciółka jadą na koncert ulubionego zespołu z okazji jej osiemnastych urodzin. Dostaje niespodziankę, która umożliwia jej wejśc...
439K 18.7K 71
Kiedy w twoim życiu pojawia się ktoś, kto jest dla ciebie wszystkim, chcesz spędzać z nim każdą wolną chwilę. A jeśli każda ta chwila niszczy właśnie...
1.3K 74 6
Czym jest szczęście? ⋇⋆✦⋆⋇  - Szczęśliwa..? A co to szczęście... Nigdy nie byłam... Szczęśliwa... - Dolna warga Amary zadrżała. W swoich ostatnich...