Nils miał dzisiaj kilka rzeczy, do załatwienia na mieście. Zamówienie nowej dostawy na brakujące części do warsztatu, przy okazji odebranie lusterek do motocykla klienta, ponieważ miały zostać dostarczone do warsztatu, ale adres zaginął po drodze, więc osobiście podjechał odebrać je. Wykorzystałam moment i zabrałam się z nim, ale na swoim harleyu. W międzyczasie, gdy on tworzył listę brakujących elementów do warsztatu, ja podjechałam do baru obok, w którym szukali kelnerki. Niestety spóźniłam się dzień i już ktoś zajął miejsce. Znalezienie pracy w małym miasteczku jest dużo trudniejsze, niż w dużym mieście. Oczywiście Nils zaproponował, że zatrudni mnie do siebie na stanowisku sekretarki. Ponieważ aktualny kierownik żali się, że ma za mało czasu, żeby ogarniać warsztat i jednocześnie wisieć na telefonie umawiając klientów oraz odbierając i sporządzając zamówienia. Jednak wpierw chciałam sama spróbować coś znaleźć, albo zwyczajnie duma mi nie pozwoliła. Nie chciałam, żeby z boku wyglądało to, że patrzę na niego, bo sama nie potrafię sobie poradzić. Zależało mi, aby nie sprawić mylnego wrażenia, że jestem od niego zależna. Ale jeśli nie uda mi się nic znaleźć, przystanę na jego propozycję, bo im dłużej bezczynnie siedzę w domu, to utwierdzam ludzi w przekonaniu, że jednak jest tak, jak wspominałam. Na całe szczęście pracując u orłów w tawernie, udało mi się odłożyć troszkę pieniędzy, więc mogłam się dokładać do utrzymania, bo nie pozwoliłabym sobie, aby facet mnie utrzymywał.
Jechaliśmy właśnie do następnego sklepu z częściami oraz rzeczami motocyklowymi, gdy musiałam na chwilę odłączyć się od Nils'a i zjechać na bok. Zatrzymałam się blisko krawężnika, by nie utrudniać samochodom swobodnego przejazdu. Zgasiłam motocykl, otworzyłam szybkę w kasku i wciąż trzymając jedną rękę na kierownicy, a drugą podpierając się na udzie, wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów. Jakaś starsza pani, która przechodziło obok, przystanęła się zapytać, czy wszystko dobrze. Podziękowałam i zapewniłam, ją, że tak. W tym czasie wiking nawrócił, zauważając moją nieobecność, po czym zaparkował za mną. Zgasił motocykl i podszedł do mnie od strony chodnika.
-Co się stało? - ukucnął obok, kładąc mi dłoń na kolanie.
-Gapią się - stwierdziłam, zerkając kątem oka na wystawione przed kawiarnię stoliku i siedzących przy nich klientów. -Jedźmy już lepiej - powiedziałam cicho i lekko niewyraźnie przez ubrany kask.
Z motocyklami jest tak, że zawsze zwracają uwagę przechodniów i nie ma w tym nic złego. Miło, jak ktoś podziwia Twoje ukochane cudeńko. Podobnie jest z jupą Nils'a. Nie ma osoby, która się za nim nie obejrzy, gdy ma ją ubraną, jak na przykład teraz. W obecnej chwili wolałabym nie przyciągać spojrzeń gapiów, a tymczasem mam wrażenie, że jesteśmy najchętniej oglądanym widowiskiem na tej ulicy. A przecież nie był, to żaden niezwykły widok, dwa zaparkowane motocykle i jeden motocyklista kucający nade mną motocyklista w jupie Sons of Odin. Hm, a może właśnie był to niezwykły widok w tym niezwykle nudnym dniu.
-Pojedziemy, jak powiesz mi, dlaczego się zatrzymałaś? - położył dłoń na moim kolanie i uniósł nieco głowę, by ujrzeć moje oczy.
-Źle się poczułam - odpowiedziałam. -Musiałam chwilę odpocząć, bo bałam się, że stracę kontrolę, jeśli bym się gorzej poczuła -skinął głową.
-Lepiej ci już, czy potrzebujesz jeszcze chwili? - spytał z troską.
-Chwili - odrzekłam krótko.
-Zaczekaj - mężczyzna odpiął mi kask, pomagając go zdjąć.
Nils poszedł do sklepu obok po butelkę wody, która okazała się zbawienną w tej sytuacji. Napiłam się kilka łyków, a objawy jakby minęły. Podziękowałam, po czym wrzuciłam wodę do sakwy i ubrałam kask. Teraz mogliśmy już wrócić do kontynuowania przerwanej wcześniej drogi. A kiedy załatwiliśmy wszystko, zajechaliśmy na klub, gdyż Roger poprosił, żebyśmy przyjechali, gdyż razem z Sheila'ą mają coś, co mogłoby mnie zaciekawić. Poniekąd domyśliłam się co takiego, bo trzy dni temu o tym rozmawiałyśmy. Byłam ciekawa cóż to za rzecz.
Nils zaparkował, jak zawsze w rzędzie motocykli przed głównym wejściem do Clubhouse'u, a ja zaparkowałam kilka metrów dalej po drugiej stronie budynku, by nie tarasować drogi. Wujek z moją matką, siedzieli na przodzie budynku w stworzonej przez wikingów strefie wypoczynku. Przywitaliśmy się z nimi, po czym dosiedliśmy się do nich.
-Za niedługo wyjeżdżam, więc muszę dotrzymać obietnicy - uśmiechnęła się, wręczając mi drewniane pudełeczko. -Nie powiem ci, co tam jest, sama sprawdzisz, jak otworzysz to w domu kluczem, ale mimo osobnego życia, zadbaliśmy o twoje - puściła mi oczko, sięgając szklankę z wodą ze stolika przed nią. -I nie zdziw się, jak przypadkiem coś odkryjesz - upiła łyk.
-Mam nadzieję, że zdradzisz coś staruszkowi o jego przyjacielu - Roger uśmiechnął się do mnie, stawiając przede mną szklankę mojego drugiego zaraz po grejpfrutowym ulubionego soku pomarańczowego, a przed Nils'em szklankę wody, gdyż on nie przepada za sokami.
-Pewnie - odwzajemniłam uśmiech, biorąc szklane naczynie w dłoń i zamaczając usta w jasnopomarańczowym napoju. Odstawiłam go jednak po chwili, krzywiąc się.
-Co jest? - spytał brunet, dostrzegając moją reakcję. -Jakoś dziwnie smakuje - wyjaśniłam.
-Pokaż - upił łyka z mojej szklanki. -Piękna normalnie smakuje - podsumował, unosząc brew, po czym podał mi sok, abym raz jeszcze się napiła.
-Faktycznie - wzięłam drugiego łyka, przygotowana już na niedobry posmak, ale nic takiego nie nastąpiło. -Nie wiem, może coś mi się wydawało, albo się nie wyspałam - wzruszyłam ramionami, upijając jeszcze trochę -Dzisiejszy dzień najwidoczniej nie jest moim mocnym dniem - odstawiłam napój na stolik.
-Roger, porozmawiamy - wtrącił Nils, po czym odeszli na bok.
Gdy mężczyźni skończyli rozmawiać. Pożegnaliśmy i wróciliśmy do domu, ponieważ już nie mogłam się doczekać, aż otworzę przyozdobione pudełko. Wiking podśmiewał się ze mnie, że zachowuję się prawie, jak za małolata, która nie może doczekać się, aż otworzy prezenty pod choinką. Nie ukrywam, trochę tak się czułam, ale to było dla mnie ważne. Dlatego gry zaparkowałam, od razu pobiegłam po ozdobny kluczyk. Nils dołączył do mnie po czasie, usiadł obok i zerkał mi przez ramię.
Po otwarciu pudełka dostrzegłam, że jest wypchane po brzegi różnymi dokumentami oraz zdjęciami. Znalazłam tam między innymi testament taty i ta część okazała się najbardziej smutną. Przeczytałam go i okazało się, że przepisał mi swojego ukochanego Harlee, który towarzyszy mi w życiu już od dłuższego czasu. Zostawił mi sporą sumę pieniędzy, nawet nie wiedziałam, że tata tyle miał na koncie. Przepisał mi również nasz rodzinny dom, czyli jak się okazało, to tata był jego jedynym właścicielem. Marry nie konfigurowała w tym jako drugi właściciel. Ciekawe, czy o tym wiedziała? Zapisał mi również swojego chevroleta, ale szczerze nie mam pojęcia, co stało się z autem. Nie zwróciłam uwagi, kiedy któregoś dnia zniknęło z podjazdu. Tata raczej go nie sprzedał. Zbyt kochał, ten samochód i zbyt dużo w niego zainwestowałby porzucić. Chyba z ciekawości się zainteresuję, bo naprawdę nie mam pojęcie gdzie może być. W dalszej części znalazłam akt własności domu, kartkę z numerem konta oraz pinem dołączoną do karty kredytowej. Kluczyki do chevroleta i przyczepioną do nich małą karteczkę z adresem ulicy. Nils wyjaśnił mi, że tam znajdują się prywatne garaże oraz magazyny na sprzedaż. Czyli zagadka rozwiązana. Tata zwyczajnie w świecie schował go przed widokiem ludzkich oczu. Mam rozumieć, że coś przewidywał? Wiking obiecał, że pojedziemy tam sprawdzić to miejsce, gdy na niego spojrzałam. Ucieszyłam się, że będę mogła odzyskać kolejny skarb taty, jeśli oczywiście to auto dalej tam jest. W końcu minęło prawie 10 lat, ale nie widzę powodu, dla którego ktoś miałby, to przejąć. Choć też zależy, na jaki okres z góry tata opłacił miejsce, w którym stoi pojazd, lub na jaki czas go wykupił. Żeby nie było tak, że po jego śmierci chevrolet poszedł pod młotek i jeszcze ktoś sobie na nim zarobił, nie wydając na niego, ani grosza. Następnym dokumentem, jaki wyciągnęłam, był testament Sheila'i. Powariowali? Tutaj za długi nie był. Kobieta przepisała mi swój dom. Nie wiele, ale pewnie wyszła z założenie, że w razie czego sprzedam go i zawsze coś zarobię. Teraz zaczęło się nieco ciekawiej, ponieważ przyszedł czas na zdjęcia. Części z nich przedstawiała małego tatę. Inne przedstawiały jego oraz dziadków. Po raz pierwszy mogłam ich zobaczyć. Niestety nigdy nie udało mi się poznać, a tata zawsze omijał ich temat. Już wiem nawet czemu, jedno ze zdjęć przedstawiało jego oraz dziadka siedzących na motocyklu marki Harley-Davidson, a jego tata miał ubraną jupę. Trochę nam zajęło z Nils'em nim rozszyfrowaliśmy nazwę klubu, ale kiedy nam się udało, zamarłam.
-Sons of Odin? - powiedziałam ze zdumieniem pod nosem. -Mi się wydaję, czy dziadek ma naszywkę President? - wiking przyjrzał się dokładnie, po czym potwierdził. -Ale jak? Wiesz kto był Presidentem przed Roger'em? - spoglądałam raz na zdjęcie, raz na chłopaka.
-Axel - odpowiedział bez zastanowienia, a ja doznałam kolejnego szoku.
-Przecież mój tata był V-ce Presidentem - zaprotestowałam, a mężczyzna pokiwał przecząco głową.
-On zrzekł się tej funkcji, kiedy się urodziłaś. Wcześniej Roger był V-ce Presidentem. Oni po prostu zamienili się funkcjami - uniosłam brwi, otwierając jednocześnie jeszcze szerzej oczy ze zdziwienia.
-Czyli mój tata, przejął klub po swoim tacie? A ja myślałam, że on mieszkał w Europie i dopiero po przyjeździe i poznaniu Marry dołączył do was - zaczęłam masować skronie, przymykając oczy. Historia mojej rodziny okazała się nawet zbyt skomplikowana, jak dla mnie.
-On mieszkał w Europie, urodził się tam - spojrzałam na Nils'a. -Ale najwidoczniej nie przyjechał sam, jak mówił, a z rodziną - pokiwałam głową, miało to sens.
-Z tym że jego brat żyje, też kłamał - podałam mężczyźnie zdjęcie zrobione na cmentarzu, podstawiające nagrobek z imieniem Thomas Sveen.
Fotografie podałam, a doczepiony do niej wycinek z gazety zatrzymałam. Nagłówek mówił o śmiertelnej bójce z użyciem noża w centrum Norwegii na, wskutek czego zmarł 22-letni Thomas S. Jak wykazało późniejsze śledztwo, napastnikiem okazał się 27-letni członek klubu motocyklowego. Do napaści miało dojść na tle rasistowskim. Według zeznań świadków między mężczyznami miało dojść do słownej przepychanki, która w późniejszy etapie przerodziła się w bójkę, podczas której ciemnoskóry chłopak, wyjął nóż i kilkukrotnie dźgnął swojego przeciwnika w okolice brzucha. Nim na miejsce przyjechała karetka, 22-letni chłopak zdążył umrzeć z powodu rozległych obrażeń oraz uszkodzonych narządów wewnętrzny. Krwotok, który nastąpił, był zbyt poważny i niestety Norweg odszedł.
-Nils, wasz klub jest tolerancyjny, prawda? - przytaknął.
-Mamy w swoim klubie, kilku członków innego pochodzenia, niż my - zamyślił się. -Czekaj, czy ty dążysz do tego, że rodzina Sveen po wszystkim opuściła rodzinne strony i osiedlili się tutaj, a twój dziadek założył w Nevadzie chapter klubu Sons of Odin, by wyjść naprzeciw nietolerancji i udowodnić wszystkim coś niemożliwego? - pokiwałam pośpiesznie głową, gdy dokończył.
-Założył chapter klubu jednoprocentowego, a wszyscy wiemy, jak odbierane są kluby 1% i co się o nich mówi. Dodatkowo jego syn zginął z ręki innego członka. Pomyśl Nils - przysunęłam się do niego, sugerując wyraźnie odpowiedź.
-Pragnął zemsty - przerwałam mu w połowie.
-Ale nie zdążył jej dokonać, bo ktoś był szybszy - podsunęłam mu pod nos kolejny wycinek z gazety.
-Śmiertelny wypadek małżeństwa na drodze stanowej. Przyczyną przecięte przewody hamulcowe - Nils spojrzał na mnie. -Ten klub jest napędzany zemstą - skwitował po chwili.
-I pędzi do samodestrukcji - wtrąciłam. -Zobacz, zginął dziadek, więc funkcję Presidenta przejął jego syn, który również zginął. Oficjalnie w wypadku, ale nie oficjalnie wiem, że nie był przypadkowy. Tata wspomniał w liście o jakimś polowaniu i o tym bym za bardzo nie grzebała w przeszłości. Pewnie, to miał na myśli - wiking zgodził się z moimi argumentami, gdyż moja wersja wydawało mu się rozsądną. -Funkcję przejął Roger - kontunuowałam. -Adoptował mnie, więc stał się moją oficjalną rodziną, ale oczywiste było, że nie odpuszczę sprawy taty. Być może natrafiłam na trop, spotykając się wtedy z tym mężczyzną, dlatego w motelu ktoś mnie napadł i próbował zabić - przerwałam na chwilę, żeby wziąć głębszy oddech, bo aż zapomniałam oddychać, tak się wczułam.
-Chcieli przerwać tę passę, ale nie spodziewali się, że ktoś będzie z tobą - przytaknęłam.
-Dokładnie. Jayden był bezpieczny, bo się nie interesował tym światem, a ja byłam, a może dalej jestem niewygodna - dokończyłam wcześniejszą wypowiedź.
-Więc co teraz zrobisz? - spojrzał na mnie, odkładając zdjęcia oraz artykuł na stolik kawowy przed nami.
-Oczywiste jest, że chciałabym, żeby morderca taty odpowiedział za swoje czyny, choć już przypuszczam, że wujek go odwiedził - wiking słowem się nie odezwał, wzruszył jedynie ramionami. Ta odpowiedź mi wystarczyła. -Czyli droga zemsty, wciąż trwa - powiedziałam ledwie słyszalnie pod nosem, sama do siebie. -Ale jeśli ten klub rozpoczął z takim krwawym startem, nie chciałabym, żeby podobnie się zakończył - spojrzałam na sygnet taty na moim palcu. -Ktoś powinien, to przerwać. Nie chcę więcej ofiar - dodałam, kręcąc srebrną biżuterią wokół niego. -Dlatego może powinnam pójść za radą taty i nie ruszać tego - postanowiłam jednogłośnie.
-A gdybyś porozmawiała z Darren'em? - spojrzałam zaciekawiona na mężczyznę. -On nie musi od razu wszcząć oficjalnego śledztwa. -Zaprosimy go prywatnie. W sumie wypadałoby, żeby poznał moją dziewczynę w innych okolicznościach, niż podczas przesłuchania - puścił mi oczko.
Jakby dłużej o tym pomyśleć, plan Nils'a ma sens. Darren jest jego przyjacielem, a szeryfem przy okazji. Przecież mogę się go poradzić. Czy zwykła rozmowa z funkcjonariuszem musi być od razu, czymś podejrzanym? Nie. Warto spróbować. I zakończyć to pasmo przykrych zdarzeń, zanim będzie za późno.