Miłość na widoku

By NaylaaOK

16.9K 483 310

Dwie różne historie, dwa trudne charaktery, Dziwne, nowe relacje. Co się stanie gdy miłość zapuka do twojego... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41

Rozdział 36

296 9 13
By NaylaaOK

Wszedłem do mieszkania jak gdyby nigdy nic, ściągnąłem buty i poszedłem do salonu. Zanim usiadłem na kanapie, zrobiłem sobie szybko makaron i dopiero gdy zjadłem włączyłem coś w telewizji. Szczerze, nie leciało nic ciekawego, ale byłem tak zmęczony, że za chuja nie chciało mi się wstawać z miejsca. Czy powinienem odrobić lekcje? Być może. Czy muszę nauczyć się na ważny sprawdzian z matematyki? Niewątpliwie znajdę kiedyś na to wszystko czas, ale na pewno nie jest to teraz.

Chwilę rozmyślałem o naszej rozmowie z chłopakami. Zastanawia mnie, czy dzięki nowo otrzymanej ofercie uda nam się wreszcie spłacić wszystkie długi i wyjdziemy z tego bagna szybciej niż to planowaliśmy. Tylko pytanie, co potem? Czy nasza paczka będzie nadal istnieć, czy może każdy rozejdzie się w swoją stronę i rozpocznie nowe życie z dala od narkotyków i bijatyk. Sam do końca nie wiem, co będę potem robić. Te wszystkie gangi i czarna robota mocno mnie pochłonęły. Dzięki temu nie muszę tak często widywać się z ojcem, ale z drugiej strony tak bardzo zawalam naukę, że na razie nie ma w ogóle co myśleć o studiach, czy praktykach. Nie interesuje mnie to aktualnie, dopóki mam co robić, zdaję i do tego zarabiam sporo kasy to na cholerę mi jakieś studia.

Spojrzałem na tykający zegar, który wskazywał już wieczorną godzinę. Wszystko bardzo szybko się zmienia. Za szybko. Zdałem sobie sprawę jak moje życie zmieniło bieg po tym, jak zobaczyłem tą cholernie interesującą dziewczynę zza mojego okna. Ta cała Carter sprowadziła na siebie tyle niebezpieczeństw, a nadal żyje.

Nigdy nie pomyślałbym, że w tym domu zamieszka ktoś tak intrygujący, ale równocześnie tak wkurzający. Z jednej strony zaradna, asertywna, zawsze stawia na swoim, a z drugiej, opiekuńcza, wrażliwa i strasznie się boi. Co ty dziewczynko przede mną ukrywasz...

Dźwięk kluczy i głośnych śmiechów wybudził mnie z transu. To pewnie Pani Doris i ojciec. Przełączyłem program, bo właśnie zaczął się mój dawno wyczekiwany mecz i rozłożyłem nogi.

Zdziwiło mnie jednak, gdy do pokoju nie weszła nasza gosposia, a jakaś obca kobieta z tatą u boku. Rude, krótkie włosy i ciemnobrązowe oczy, szczupła jak patyk figura i zbyt mocny makijaż.

-Will, poznaj proszę moją drogą przyjaciółkę Martę.- Odezwał się mężczyzna i lekko uśmiechnął. -Zostanie dzisiaj z nami na kolacji, liczę, że się polubicie.- Kobieta pewnym krokiem podeszła do mnie rozwalonego na kanapie i podała uprzejmie rękę przedstawiając się. -Miło cię poznać.- Z początku mnie zatkało, nie wiedziałem jak na to zareagować, więc jedynie uścisnąłem jej dłoń i powróciłem do dalszego oglądania. Ojciec chrząknął coś specjalnie by tylko zwrócić na siebie moją uwagę. Spojrzałem na niego olewającym wzrokiem i uniosłem brew ku górze. -Może wstaniesz z tej kanapy i pomożesz nam coś przygotować. Najlepiej z całej naszej trójki ci to wychodzi.- Odezwał się chyba najspokojniej jak tylko potrafi.

-Pani Doris dzisiaj nie będzie?-

-Nie, dałem jej dziś wolne.-

A to niespodzianka. Nie pamiętam kiedy ostatnio ta biedna kobieta dostała chociażby godzinę wolnego, a tu nagle na cały dzień?

-Nie mam najmniejszej ochoty czegokolwiek dla ciebie robić.- Odpowiedziałem pewny siebie.

-William...nalegam, jestem twoim ojcem, mam tu chyba coś jeszcze do powiedzenia.-

-A jeśli nie posłucham?- Wstałem i powolnym krokiem podszedłem do Bruna. -Uderzysz mnie tak jak to zawsze robisz?- Uśmiechnąłem się zadziornie, bo doskonale wiedział o co mi chodzi. Marta spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on sam miał już ogniki w oczach. Widziałem to.

-Nie krępuj się.-

Cisza trwała coraz dłużej, a brunetowi kończyła się cierpliwość.

-O czym ty mówisz synu?- Odpowiedział spokojnie i poklepał mnie po ramieniu. -Oj Marto, nie słuchaj go. Robi tak zawsze, najwyraźniej miał bardzo zły dzień w szkole.- Uśmiechnął się tak kurewsko sztucznie i zwrócił swój wzrok na stojącą obok kobietę. -Wiesz jacy okrutni dla swoich rodziców mogą być w dzisiejszych czasach starsi synowie.- Marta lekko odwzajemniła uśmiech i spojrzała na mnie. -Nic nie szkodzi, pójdę do łazienki i zaraz szybko wykombinujemy coś z tą kolacją we dwójkę.- Rzekła miło i ruszyła po schodach do góry.

Nasze spojrzenia ponownie się spotkały. -Zadowolony z siebie?- Zapytał ojciec. -Nie możesz chociaż ten raz być posłusznym synem i nie robić szopki przed gościem?-

-Jakiej szopki? Prawdę nazywasz szopką?- Odparłem oschle.

-Nie zaczynaj znowu.-

-Dobrze wiesz dlaczego taki dla ciebie jestem.-

-To nie była moja wina.- Odpowiedział znowu poddenerwowany i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. -Mówiłem ci już setki razy, że ten temat jest zakończony.-

-Może dla ciebie, ale ja nigdy ci tego nie wybaczę. Nie ważne ile pieniędzy mi dasz, ile panienek tu sprowadzisz, albo jak często będziesz się nade mną znęcać, nie zapomnę tego momentu.- Chciałem już uciec do swojego pokoju, gdy nagle mocno szarpnął mnie za kołnierz. -Posłuchaj mnie smarkaczu, Lily chorowała psychicznie, jej szybka śmierć była nieunikniona, nie ważne czy bym wtedy przyjechał, czy nie koniec wyglądałby tak samo!- Przycisnął swoją pięść, jednak nawet to nie powstrzymało mnie od wykonania tego ruchu.

Zebrałem w sobie wszystko co dotychczas leżało mi na sercu i z całej siły przywaliłem mu prawą dłonią w jego zachlaną, dwulicową twarz.

Usłyszałem tylko głośny huk opadającego ciała.

-Jak śmiesz tak mówić...-

Ojciec powoli odwrócił się nadal leżąc na podłodze. Nie zamierzałem kolejny raz stać bezczynnie i dawać mu sobą pomiatać tak, jak to robił przez te wszystkie lata. Nie mogę się go dłużej bać...

-Dobrze wiedziałeś, że mama chorowała...dzwoniliśmy, prosiłem cię abyś przyjechał, pomógł, bo sam nie dawałem sobie rady. Codziennie patrzałem jak słabnie, potrzebowała większej pomocy niż tylko cotygodniowa wizyta lekarza, który zdzierał nas jedynie z pieniędzy, a tak naprawdę nigdy do końca nie stwierdził co jej było. Nie mogłem nic zrobić...byłem z nią sam...słaby...bezsilny. A co ty zrobiłeś!?- Wrzasnąłem pod koniec i poczułem jak moje oczy zaczynają być szklane. Bruno patrzył na mnie bez słowa. Nawet nie otarł twarzy z krwi.

-Co zrobiłeś!!?-

...

-Byłeś zaślepiony swoimi pieniędzmi...mówiłeś, że nie wrócisz, bo jak zwykle coś zmyślam, a dostałeś taką ofertę, że w życiu z niej nie zrezygnujesz, bo dostaniesz tyle pieniędzy, że wreszcie zasłyniesz wśród innych producentów.- Dodałem.

-Nie mogłem nic zrobić...- Złapał się za głowę i chrząknął.

-Jesteś skończonym tchórzem, mama nigdy na ciebie nie zasługiwała. Gdy ty doskonale bawiłeś się na Manhattanie z górą forsy, ja modliłem się nocami płacząc, aby mama wyzdrowiała. Ona cię potrzebowała, to był twój cholerny obowiązek przyjechać do niej i zapewnić jej lepsze leczenie. Ale przecież to wszystko to były, jak ty to wtedy nazwałeś?...-

-gównowarte wymysły dziesięcioletniego smarkacza, które mówiłem tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę!-

-uwagę ojca, męża którego nigdy nie było.-

-I ty jeszcze śmiesz dalej brnąć w te wszystkie wymyślone kłamstwa i tłumaczyć swoje zachowanie tym, że mama była skończoną świruską!?-

Przez ten cały czas nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Pierwszy raz, to ja kładłem wszystkie karty na stół, a ojciec był jedynie graczem czekającym na swoją pewną przegraną. Nie był w stanie ani mi przerwać, ani zaprzeczyć, bo w tym przypadku już żadne kłamstwa nie pokonałyby moich słów i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Siedział bezradnie z krwią na twarzy i słuchał tego, co miałem mu do wygarnięcia za te wszystkie lata.

-Jesteś kretynem, myślałeś, że będziesz mógł kontrolować mną do końca życia?- Prychnąłem sarkastycznie. -Zostałeś sam, łączy nas jeszcze tylko wspólne mieszkanie, nic więcej. Wracaj do tych swoich pieniędzy.-

Wziąłem do ręki telefon i ruszyłem w stronę pokoju. -Na pewno czeka na ciebie jakaś oferta nie do odrzucenia.- Rzuciłem jeszcze szybko i odwróciłem napięcie wchodząc po schodach.

U góry minąłem się jeszcze z Martą, która akurat wyszła z łazienki.

-Gdybyś jednak zmienił zdanie, to wiesz gdzie jesteśmy.- Poklepała mnie po barku i zeszła na dół do Bruna. Ja bez słowa wszedłem do swojego pokoju i zakluczyłem się od środka. Przebrałem się na coś bardziej luźnego- dresy i szara koszulka.

Na chwilę się zdrzemnąłem, lecz nie na długo. Niespokojne myśli nie dawały mi zmrużyć oka. Nie wytrzymałem i kurwa...łzy leciały jedna po drugiej. Złapałem za zdjęcie leżące obok łóżka i cicho szlochałem z nadzieją, że nikt mnie nie usłyszy. Nie mogłem się uspokoić, zacząłem nerwowo chodzić po pokoju i przeklinać ojca pod nosem. Jak ja go nienawidzę.

Dopiero po paru minutach, nadal mając całe czerwone oczy i policzki ruszyłem w stronę okna. Otworzyłem je na oścież, aby wywietrzyć nieco głowę i wtedy ujrzałem ją.

Carter.

Zapłakana siedziała na swoim ulubionym, zacisznym oknie i wpatrywała się w gwieździste niebo. Tak samo jak ja była cała czerwona, ale nie mogłem jej poznać. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Przestałem myśleć o ojcu, a zamiast tego rozmyślałem co się stało, że taka odważna, znana mi dziewczyna nie może teraz opanować swojego płaczu.

Jednak czułem coś, co nas łączyło. Pomimo tej odległości, która istniała pomiędzy moim, a jej oknem, coś szeptało mi, że oboje zostaliśmy okrutnie skrzywdzeni.

Cholera! Zauważyła mnie.

==================================

Myślę że ten rozdział rozwiał wszelkie wasze pytania dotyczące tego wątku i jesteście już bardziej obeznani w historię bohaterów z dzisiejszej części.

Chętnie poznam wasze opinie na temat całej książki lub danych fragmentów! :)

💬/⭐️

Dziękuję za 6 tysięcy wyświetleń pod książką ♡♡♡ jesteście wspaniali

Continue Reading

You'll Also Like

573K 12.1K 41
*Z góry serdecznie przepraszam za swoje niedoświadczenie, które idealnie ukazuję się w tej książce. Wprawy nabiera się miesiącami, a nawet latami. W...
526K 13.9K 45
Sofia Windson, córka pewnego siebie biznesmena oraz kobiety która w dzieciństwie dużo przeżyła, nienawidziła swojego męża na początki ich drogi, lecz...
8.1K 244 11
Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Aurore. Lubiła siadać za kierownicę. Dziewczyna postanawia wziąść udział w nielegalnych wyścigach samocho...
21K 1.2K 54
Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dniu albo kilku przed *wypadkiem*.