GODS AND MONSTERS • MIRACULOU...

By -brzuchatek-

3.8K 362 1.3K

❝Sława jest niebezpieczna. Im bardziej ludzie cię kochają, z tym większym hukiem potem upadasz. ❞ Wiele... More

𝐏𝐑𝐎𝐋𝐎𝐆
『 KSIĘGA I - OBROŃCY 』
I. WYBRAŃCY
II. DRUGA SZANSA
III. PRZYJACIEL Z PRZYPADKU
IV. PARYŻ NIGDY NIE ŚPI
V. WRAŻLIWE SERCE ARTYSTY
VI. POWIDOKI
VII. SPOSÓB NA SZCZĘŚCIE
VIII. W KAŻDEJ LEGENDZIE JEST ZIARNO PRAWDY
IX. KAPŁANKA
X. BRZMIENIE CISZY
XI. U ŹRÓDŁA
XII. SZTUKA WALKI O SIEBIE
XIII. MAŁY SPRAWDZIAN ZAUFANIA
XIV. POWROTY BARDZIEJ I MNIEJ POŻĄDANE
XV. SAMOTNOŚĆ DZIELONA NA DWOJE
XVI. DWIE KRÓLOWE, JEDEN TRON
XVII. CO Z OCZU, TO Z SERCA
XVIII. MARY
XIX. WSZYSTKO IDZIE NIEZGODNIE Z PLANEM
XX. NOWY GRACZ NA PLANSZY
『 KSIĘGA II - ŚWIĘCI 』
𝐈𝐈. ŻYCZENIA A POWINNOŚCI
𝐈𝐈𝐈. ZDERZENIA Z RZECZYWISTOŚCIĄ
𝐈𝐕. RODZINNY SKARB
𝐕. TEMPERATURA WRZENIA
𝐕𝐈. W CENTRUM CHAOSU
𝐕𝐈𝐈. CENA ZWYCIĘSTWA
𝐕𝐈𝐈𝐈. POWODY DO ŚWIĘTOWANIA
𝐈𝐗. NIEPROFESJONALNE BIURO ŚLEDCZE
𝐗. POWAŻNE ZAMIARY
𝐗𝐈. OPOWIEŚĆ O NIEBIESKICH OCZACH
𝐗𝐈𝐈. DYM, KTÓRY NIE CHCE SIĘ ROZWIAĆ
𝐗𝐈𝐈𝐈. RELIKT PRZESZŁOŚCI
𝐗𝐈𝐕. WIECZNE NIENASYCENIE
𝐗𝐕. OCALAŁY
𝐗𝐕𝐈. PORA ODPŁYWU
𝐗𝐕𝐈𝐈. ODKRYCIA MAŁE I DUŻE
𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈. WDZIĘCZNOŚĆ I DUMA
𝐗𝐈𝐗. ROZPRZESTRZENIENIE ZARAZY
𝐗𝐗. DWA SERCA ZŁAMANE ZA JEDNYM ZAMACHEM
𝐗𝐗𝐈. OSTATNI TANIEC
𝐗𝐗𝐈𝐈. KOŃCOWA NUTA
『 KSIĘGA III - HERETYCY 』
I. JUTRZENKA
II. PRZESILENIE
III. GOŚCIE

𝐈. MUZY

62 5 17
By -brzuchatek-

Czarny Kot popatrzył na zgromadzony na placu pod świątynią lud. Tłum z pewnością był mniejszy niż w dniu parady, ale trudniej było wygospodarować czas wolny, by przyjść na zwykłe odsłonięcie. Sam miał z tym problem. Liczył, że nikt nie postanowi odwiedzić jego komnaty w czasie, gdy powinien ćwiczyć grę na pianie.

Jego ojciec stał między królem a najwyższym kapłanem, więc największy problem miał z głowy. Nie mógł się nadziwić widokowi Gabriela na progu świątyni. Zawsze podchodził sceptycznie do bogów.

Księżniczka uśmiechnęła się do Czarnego Kota, a potem na jej twarz ponownie wstąpił grymas znudzenia. Chłopak także z nudów, ale wciąż starał się radośnie machać do zgromadzonych. Cały czas wierzył, że miraculum uwolni go od tej części życia. Widać w każdej postaci był skazany na udawanie.

Najwyższy kapłan przedreptał kawałek i znalazł się u boku bohatera. Wyglądał, jakby nawet ten krótki dystans pokonał z trudem. Złapał zadyszkę, skóra wokół tego, co dawno temu było jego szyją, poczerwieniała. Na czole wystąpiły mu kropelki potu.

— Może już zaczniemy, Czarny Kocie? — wysapał kapłan. — Długo już czekaliśmy. Nie mamy nawet pewności, czy...

— Przyjdzie na pewno — przerwał mu chłopak. Spojrzał w niebo i uśmiechnął się. — Spóźnia się dopiero dziesięć minut.

— Tak, ale...

— Dajcie jej jeszcze pięć — poprosił Czarny Kot. — Ręczę za nią.

Kapłan złożył ręce i pochylił głowę.

— Jak sobie życzycie.

Odszedł, a Czarny Kot westchnął. Nie chciał tego przyznać, ale jego też nużyło oczekiwanie na Biedronkę. Niemożliwe było ocenienie, czy i ile spóźniała się na misje. Chłopak domyślał się jednak, że życie prywatne często stawało jej na przeszkodzie. Mimo to wierzył, że dziewczyna przyjdzie. Zawsze zjawiała się, kiedy ktoś na nią liczyli.

Wzrok Czarnego Kota przyciągnął rzeźbiarz, który stał z boku schodów i nerwowo wyłamywał sobie palce. Dla Theo Barbot było to pierwsze tak poważne zlecenie i chłopak wcale nie dziwił się jego zdenerwowaniu. W końcu jego dzieło miało być odsłonięte na oczach rodziny królewskiej, Gabriela Agreste'a, kapłanów i setek Paryżan.

Mężczyzna miał na oko około dwudziestu pięciu lat; długie ciemne włosy spiął w kok. Ręce wyglądały na stwardniałe, pełno było na nich drobnych ranek. Przygryzał wąski patyczek, co nieustannie irytowało Czarnego Kota, ale i tak postanowił podejść do rzeźbiarza, by wesprzeć go dobrym słowem w stresującym momencie.

Wyciągnął do niego rękę. Przedstawił się, jakby cały Paryż nie znał jego imienia. Barbot wyglądał na zaskoczonego, ale nawet to nie sprawiło, by patyczek wypadł mu spomiędzy zębów.

— Jestem pewien, że Biedronka wkrótce się zjawi i zaczniemy ceremonię — powiedział Czarny Kot.

— Mam nadzieję — westchnął Barbot. — Bardzo zależy mi na tym, by ją poznać. Ona i jej poświęcenie wiele dla mnie znaczą. Jest moją muzą.

Trzymał rękę przy sercu i wpatrywał się przed siebie nieobecnym wzrokiem. Wyglądał jak prawdziwie natchniony artysta. Czarny Kot obserwował go, a jego umysł zaczął bić na alarm. Wiedział, że Biedronka musiała mieć wielu wielbicieli, ale dopiero stanął twarzą w twarz z jednym z nich. Najwyraźniej Barbot nie znał plotek albo nic sobie z nich nie robił. Czarny Kot nie mógł tak tego zostawić.

— Och — bąknął z wymuszonym zmartwieniem. — Nie wiem, czy dobrze rozumiem twoje intencje, ale jeśli tak... muszę cię ostrzec. Biedronka i ja... — spojrzał na rzeźbiarza znacząco — coś nas łączy, sam rozumiesz.

Barbot otworzył szeroko oczy, ale patyczek wciąż tkwił na swoim miejscu. Próbował coś powiedzieć, ale zagłuszył go wiwat tłumu. Biedronka pojawiła się jakby znikąd i wylądowała pod drzwiami świątyni. Zdawało się, że kropkowany płaszcz opadał na nią w zwolnionym tempie. Uśmiechnęła się do tłumu i pomachała nieśmiało, po czym ruszyła w kierunku partnera.

— Strasznie przepraszam za spóźnienie — powiedziała po drodze do kapłana. — Coś mnie zatrzymało.

— Nic się nie stało, Biedronko. — Kapłan pochylił głowę, ale powieka drgała mu tak, jakby wbrew temu, co mówił, coś się stało.

Stając koło partnera, dziewczyna posłała mu promienny uśmiech. Czarny Kot aż westchnął, gdy jego serce na powrót zaczęło bić. Nie widzieli się trzynaście dni – tak długo Władca Ciem nie wypuszczał akumy. Czasami chłopak przychodził na Łuk Triumfalny z nadzieją, że ją spotka, ale najwyraźniej także postanowiła zrobić sobie przerwę.

Choć bardzo tęsknił za Biedronką, sytuacja miała swoje plusy. Nie opuszczał zajęć i sprawował się znakomicie, dzięki czemu jego plan dnia został rozluźniony. Dwa razy nawet udało mu się wymknąć z Nino do miasta, gdzie spotkali się z Marinette i Alyą.

Czarny Kot zerknął kątem oka na rzeźbiarza. Jeśli był zawiedziony tym, że dziewczyna zignorowała jego osobę, nie dał po sobie tego poznać. Pewnie nie chciał dać bohaterowi satysfakcji.

— Ostatnio jest aż nazbyt spokojnie, nie uważasz?

Czarny Kot niemal podskoczył. Kapłan zaczął podszedł do mównicy, a tłum ucichł, ale bohater mógł patrzeć tylko na Biedronkę. Naprawdę wydawała się inna niż zwykle. Taka szczęśliwa podobała mu się nawet bardziej niż zazwyczaj. Wcześniej nie sądził, że było to możliwe.

— Wydajesz się bardzo... — zapomniał, o co go spytała — radosna.

— Jestem wypoczęta, Kocie. — Spojrzała na niego przelotnie. — Nie wierzę, żeby Władca Ciem się poddał. Pewnie knuje coś okropnego, ale przynajmniej dał nam trochę przerwy. Dopiero w jej trakcie uświadomiłam sobie, jak bardzo tego potrzebowałam.

Czarny Kot uśmiechał się od samego patrzenia na nią. Wyglądała tak dobrze, że niemal zapominał, o czym planował porozmawiać z nią później. Skrzyżował ramiona i nachylił się do dziewczyny.

— Miałbym uwierzyć, że za mną nie tęskniłaś? — Uśmiechnął się szelmowsko.

Biedronka prychnęła i pchnęła jego ramię.

Ktoś trącił Czarnego Kota. Chłopak odwrócił się, by zobaczyć przepraszającego rzeźbiarza. Wyglądało to na wypadek, ale on zakładał, że było wprost przeciwnie. Jednakże stanowiło to też dobre przypomnienie, że znajdowali się na oczach tłumu, który zresztą został skutecznie uciszony przez kapłana. Czarny Kot wyprostował się.

— Zgromadziliśmy się dzisiaj, by po raz kolejny uczcić naszych bohaterów — rozpoczął swoją przemowę kapłan. Jego głos grzmiał ponad głowami zgromadzonych.

Mówił o tym, że rzeźba miała zostać odsłonięta przed wyruszeniem parady dwa tygodnie wcześniej, ale wymagała jeszcze ostatnich szlifów i o jej fundatorach. Czarny Kot nie potrafił się skupić na jego słowach, kiedy po prawej stronie miał Biedronkę, a po lewej – zazdrosnego rzeźbiarza. O koncentrację było jeszcze gorzej, kiedy dziewczyna dyskretnie przysunęła się do niego.

— Właściwie to tęskniłam — przyznała, a serce Czarnego Koto nagle zachciało wyskoczyć mu z piersi. — Uznałam jednak, że... nam też przyda się przerwa od wszelkich magicznych spraw. Ostatnie dni przed nią był dość intensywne.

Mógł się tylko domyślać, czy chodziło jej o trudność walk, które toczyli, czy o całe napięcie, które pojawiło się między nimi. Na razie zamierzał tylko cieszyć się jej bliskością. Odpowiedź późna później.

— ...dzięki naszym fundatorom. — Czarny Kot oprzytomniał, gdy kapłan odwrócił się, by wskazać na parę królewską. — Podczas ostatniego starcia z Władcą Ciem nasi bohaterowie tylko we dwoje musieli walczyć z całą armią. Bez wątpienia był to akt wręcz heroiczny.

Czarny Kot zmarszczył czoło. Kiedy ruszali na armię Władcy Ciem, mieli u swojego boku setkę strażników, których nie chroniła żadna magia. To oni zasłużyli na specjalne wyróżnienie. Potem, gdy ich stracili, wraz z Biedronką uciekli armii i dostali się do Władcy Ciem, którego chroniła zaledwie kilkuosobowa straż. Nie walczyli sami z całym oddziałem, a już na pewno go nie pokonali.

— Po tym wydarzeniu — kontynuował kapłan — w porozumieniu z pałacem postanowiliśmy wybudować tu, na placu, oddzielną małą świątynię, byśmy mogli oddawać naszym bohaterom należny hołd.

Zgromadzeni zaczęli bić brawa. Czarnego Kota napadły mdłości. Spojrzał na Biedronkę. Jej wcześniejsza radość całkiem zniknęła. Wiedział, że myślą o tym samym

Jak to świątynię?

Czarny Kot zrobił krok do przodu, by zacząć protestować, ale wtedy zobaczył, jak wpatruje się w niego Gabriel Agreste, który dyskretnie zrobił dłonią uspokajający gest. Cofnął się od razu. Wzrok ojca zawsze tak na niego działał. Liczył, że Biedronka coś zrobi, ale ona zamarła, wpatrując się w tłum.

— Prace rozpoczną się niedługo — zapewnił kapłan. — Nie po to jednak się tu dziś zgromadziliśmy. Nadszedł czas na odsłonięcie pomnika. Prosimy króla i twórcę tego dzieła, Theo Barbot, o wspólne ściągnięcie płachty.

Król w otoczeniu straży wystąpił do przodu i zszedł po schodach. Tłum rozstępował się przed nim, gdy kroczył po placu. Mógł być słabym władcą, ale wszyscy czuli respekt przed koroną. Barbot podążał kawałek za nim. Nie wiedział, co zrobić z rękami i na zmianę gładził ubranie, włosy i dotykał patyczka.

Dopiero gdy odszedł, Czarny Kot zrozumiał, jak ciążyła mu jego obecność. Bał się, jak Biedronka zareagowałaby na to kłamstewko, na które pozwolił sobie przed jej przybyciem.

— Nie podoba mi się to wszystko — odezwała się cicho dziewczyna, zupełnie jakby czuła, że o niej myślał. Miał nadzieję, że tak naprawdę nigdy o tym nie wiedziała. Zbyt często mu się zdarzało.

Czarny Kot pokiwał głową. Zgadzał się, ale teraz nie mieli co z tym zrobić. Pozostawało spróbować przemówić do rozsądku kapłanowi. Jednak gdy budowa została już publicznie zapowiedziana... Szkoda, że nikt nie pomyślał, by wcześniej spytać bohaterów, czy chcą stać się obiektami kultu. Czarny Kot czuł dreszcze na samą myśl o ludziach modlących się do niego, tak jak on zwracał się do bogów jako dziecko.

Złapał Biedronkę za nadgarstek, kiedy próbowała odejść. Zrobienie zamieszania w środku ceremonii w niczym by nie pomogło. W końcu znał się na rzeczy – całe życie spędził w pałacu, ucząc się, jak zyskiwać sobie tłumy.

Król ze swoją obstawą i Barbot znaleźli się koło zasłoniętej rzeźby. Władca złapał za róg płachty i szybkim pociągnięciem zdjął materiał, który załopotał, lecąc na ziemię. Cały plac wziął wspólny wdech.

Dwie naturalnej wielkości postacie z brązu górowały nad zebranymi z marmurowego piedestału. Podobizna Czarnego Kota pochylała się nisko z jedną ręką wspartą na podłożu, a Biedronka nad nim wyglądała, jakby szykowała się do wzbicia w powietrze z jo-jo wyrzuconym w górę.

Czarny Kot nie był pewien, co czuł na widok rzeźby. Doceniał kunszt i realizm z jakim wraz ze swoją partnerką zostali przedstawieni – artysta musiał naprawdę przyłożyć się do wywiadów z osobami, które ich spotkały. Jako Adrien był przyzwyczajony do oglądania swoich podobizn, ale pod tą postacią coś takiego nie miało go spotkać.

Wydawało mu się, że Biedronka pozytywniej odebrała rzeźbę. Jej oczy błysnęły, gdy płachta została zdjęta i szybko dołączyła do oklasków. Dlatego tak niespodziewane było, gdy trąciła łokciem Czarnego Kota. Pochylił się, by lepiej ją słyszeć.

— Mam bardzo złe przeczucia — powiedziała, nie patrząc w jego stronę, co nie współgrało z uśmiechem, który kierowała ku rzeźbiarzowi. — Oczywiście, to miłe, ale... Cóż, może po prostu nie potrafię tego docenić.

— Jeszcze trochę i przywykniesz do takiej popularności. — Mrugnął do niej Czarny Kot. — Popatrz na mnie. Kiedy ludzie biegają za mną i błagają, żebym podpisał im się na czole, jestem w siódmym niebie.

Tak naprawdę nikt za nim nie biegał i o nic nie błagał, bowiem zazwyczaj poruszał się po dachach, ale postanowił nie dać się wciągnąć w negatywne rozmyślania. Choć sam takie prowadził, uważał, że Biedronka nie musi o nich wiedzieć; zaczęłaby się bardziej martwić.

Jego słowa odniosły zamierzony skutek. Dziewczyna prychnęła krótkim śmiechem.

— Założę się, że w prawdziwym życiu brakuje ci atencji i nadrabiasz jako Czarny Kot.

Jedyną odpowiedzią był jego uśmiech. Uwagi okazywano mu aż nadto. Niestety nie zaliczał się do tego jego ojciec.

Straż odprowadziła króla na schody. Za nimi podreptał rzeźbiarz. Kiedy przechodził koło bohaterów, Biedronka wyciągnęła w jego stronę rękę.

— Naprawdę niesamowita praca — pochwaliła.

Barbot uścisnął jej dłoń odrobinę dłużej niż powinien. Wydawało się, że od razu się rozluźnił, kiedy Biedronka się uśmiechnęła. Czarny Kot poczuł pod sercem ukłucie, jakiego jeszcze tam nie było. Zastanawiałby się nad nim dłużej, gdyby Biedronka nie spojrzała na niego wymownie.

— Tak — odchrząknął. — Niesamowita.

Dziewczyna pokręciła głową, mamrocząc coś o pojęciu mężczyzn na temat sztuki.

W tym czasie kapłan wychwalał rzeźbę z mównicy i obiecywał, że jej autor zostanie zaangażowany w zdobienie nowej świątyni. Kiedy znowu o niej wspomniał, Czarny Kot miał ochotę uciec z placu, nawet jeśli oznaczało to siedzenie jeszcze przynajmniej godzinę nad jednym utworem.

— Zapewne wszyscy się zgadzamy, że wielkim zaszczytem będzie, jeśli bohaterowie zechcą do nas przemówić. — Kapłan wskazał na Biedronkę i Czarnego Kota. — Prosimy, byście zrobili nam tę przyjemność.

Bohaterowie wymienili spojrzenia.

— Ty idziesz. — Czarny Kot lekko pchnął Biedronkę do przodu. — Ty tu rządzisz.

— Nigdzie nie rządzę. Jesteśmy partnerami, Kocie — żachnęła się dziewczyna. — Poza tym żaden ze mnie mówca.

— Ze mnie też.

Zbyt długo nakazywano mu milczeć, by teraz potrafił porwać tłum swoją przemową. Trochę mocniej naparł na plecy dziewczyny.

— Jesteś kreatywna, wymyślisz coś.

Napawał się swoim małym zwycięstwem, gdy Biedronka postąpiła krok do przodu. Kiedy znaleźli się w połowie drogi do mównicy, dopiero zorientował się, że dziewczyna ciągnie go za sobą za rękę. Normalnie cieszyłby się z tego, ale naprawdę nie miał ochoty przemawiać na forum. Przynajmniej trzymał dłoń Biedronki dłużej niż rzeźbiarz. Ledwo opierał się pokusie spojrzenia na jego minę.

— Będę mówić — wyszeptała Biedronka ku jego uldze, kiedy stanęli przed mównicą. — Po prostu mnie wesprzyj.

Tyle zawsze mógł jej obiecać.

Biedronka oparła dłonie na mównicy, kiedy kapłan się odsunął. Czarny Kot stanął u jej boku i przyjrzał jej profilowi. Zaciskała szczęki, a podbródek lekko jej drżał. Jak zwykle był pod wrażeniem tego, jak stawała na wysokości zadania. Czy to możliwe, żeby z każdym dniem bardziej się w kimś zakochiwać?

Przykrył ręką dłoń Biedronki. Powtarzał sobie w myślach, że robi to by okazać jej wsparcie, a nie dlatego, że po prostu chciał. Ulżyło mu, kiedy dziewczyna, zamiast strzepnąć jego rękę, uśmiechnęła się lekko. Wzięła głęboki oddech i zwróciła się do zgromadzonych, którzy w milczeniu czekali na jej słowa.

— Drodzy Paryżanie! — Wyraźnie starała się mówić jak najgłośniej. — Wraz z Czarnym Kotem jesteśmy niezmiernie wdzięczni za wasze wsparcie podczas tej trudnej dla nas walki. Przez ostatnie dwa tygodnie Władca Ciem mógł wydać się przeszłością, ale musimy mieć się na baczności. Nasza wojna z nim miała już wiele bitew, ale jeszcze nie została rozstrzygnięta. — Na chwilę przerwała i rozejrzała się po ludziach. — Obiecujemy, że nie spoczniemy, dopóki miraculum motyla nie znajdzie się w naszych rękach. Zamierzamy chronić Paryża tak długo, jak tylko będzie nas potrzebował. Dopóki starczy nam sił i jeden dzień dłużej.

Czarny Kot zauważył, że przemilczała temat miraculum pawia. Rozumiał ją – nie chciała straszyć ludzi.

Spodziewał się, że tłum zacznie klaskać i wiwatować, a jednak nad placem zawisła cisza, która sprawiła, że wstrzymał oddech. Rozerwał ją szmer, gdy zgromadzeni zaczęli klękać i przyciskać obie pięści do serc.

Biedronka cofnęła się od mównicy. Potknęła się o Czarnego Kota, który złapał ją, by nie upadła. Popatrzyli na siebie zaniepokojeni. Gest wykonywany przez tłum pod świątynią nie powinien być dla nich zarezerwowany.

Obydwoje obejrzeli się za siebie. Kapłan, para królewska i księżniczka także klęczeli. Czarny Kot z trudem przełknął ślinę, kiedy zobaczył swojego ojca na kolanach po raz pierwszy w życiu. Słowa ledwie przeszły mu przez gardło.

— Wygląda na to, że nie jesteśmy już zwykłymi obrońcami.

***

— Powiedz mi, proszę, dlaczego mam przeczucie, że jesteś w to zamieszany.

Biedronka skrzyżowała ramiona na piersi i wbiła zniecierpliwione spojrzenie w Czarnego Kota.

Spotkali się już drugi raz tego dnia. O porannym odsłonięciu pomnika starała się zapomnieć. Po południu, gdy kończyła pracę, zabiły alarmowe dzwony. Gdyby madame Bustier nie była taka wyrozumiała, bałaby się o utratę posady.

Wakacje bohaterów prędko się zakończyły. Choć dziewczyna naprawdę odpoczęła, dużo dałaby za kilka dni więcej bez ryzykowania życia. Jednakże nie skłamała, mówiąc Czarnemu Kotu, że zaczęła tęsknić. Mimo to nie chciała się z nim spotkać, by chłopak nie kontynuował niewygodnego dla niej temat emopotworów. Miała nadzieję, że zdążył zapomnieć o jej wymijających odpowiedział.

— Nie rozumiem, dlaczego. — Czarny Kot starał się brzmieć niewinnie, ale po jego minie Biedronka wiedziała, że miała rację.

— Pomyślmy. — Oparła brodę na dłoni, udając, że się zastanawia. — Ktoś przemieniony w twoją wierną kopię zdemolował wnętrze świątyni, przez co tysiące wiernych chcą, żeby spotkała cię kara.

— Czyli wierzysz, że to nie ja?

Ani na moment nie przyszło jej na myśl, że chłopak mógł być winnym tego, o co go oskarżano.

— Oczywiście, że tak — odparła. — Więc jak? Zanim będziemy szukać po całym Paryżu twojego sobowtóra, powiesz mi, komu podpadłeś?

— Chyba masz na myśli kotowtóra. — Czarny Kot mrugnął, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.

— Jesteś niemożliwy.

Odwróciła głowę, by nie zauważył, jak się uśmiechała. Nie przyznałaby się do tego, by nie łechtać jego ego, ale nauczyła się kochać jego – czasem głupie – poczucie humoru. Za nim też tęskniła przez ostatnie tygodnie.

Czarny Kot nagle spoważniał i spuścił głowę.

— Theo Barbot.

— Ten rzeźbiarz?

Chłopak kiwnął głową. Biedronka nic nie rozumiała. Cała poranna ceremonia przebiegła pomyślnie i Czarny Kot nie powiedział złego słowa na temat rzeźby. Teraz zakłopotał się i podrapał po karku.

— Możliwe, że trochę okłamałem go w kwestii — wskazał na siebie i Biedronkę — nas.

— Kocie!

— Nie chciałem, żeby robił sobie zbędne nadzieje. — Czarny Kot uniósł ręce w obronnym geście. — Poza tym to nie było do końca kłamstwo. Powiedziałem tylko, że coś nas łączy. Nie sprecyzowałem.

Biedronka pomasowała ręką czoło. Już żałowała, że zapytała.

— Posłuchaj — zaczęła poważnie — ludzie i tak zbyt dużo mówią o tym, co niby pomiędzy nami jest. Nie możesz podsycać tych plotek.

— Wiem. Przepraszam, Moja Pani. — Ramiona Czarnego Kota opadły. — Po prostu możliwe, że zrobiłem się trochę zazdrosny, kiedy o tobie mówił. — Wzruszył ramionami. — Przepraszam jeszcze raz.

Twarz Biedronki złagodniała, gdy przekrzywiła głowę. Wciąż pamiętała wyznanie chłopaka i pragnęła, by jego uczucia się zmieniły. Nie chciała go ranić, ale to było nie do uniknięcia. Miała nadzieję, że któregoś dnia znajdzie kogoś, kto bardziej będzie zasługiwał na jego miłość i w końcu o niej zapomni. Na razie jednak wydawało się to odległą perspektywą, a oni mieli misję do wypełnienia.

— Nie jestem zła — zapewniła Biedronka. — Zapomnijmy o tym na razie i znajdźmy naszego rzeźbiarza, nim zechce popełnić kolejne przestępstwo w twoim imieniu.

Czarny Kot westchnął i rozejrzał się po mieście. Z dachu świątyni mieli naprawdę dobry widok, ale nie ułatwiał poszukiwań. Biedronka, jak zazwyczaj, miała już pomysł, gdzie je rozpocząć.

— W świątyni powinni mieć adres jego pracowni. Tutaj zaczniemy.

— Nie wiem, czy będę tu teraz mile widziany.

Biedronka położyła mu dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Dopilnuje, by w świątyni nie spotkało go nic złego.

— Naprawimy to. Załatwmy sprawę jak najszybciej.

Czarny Kot w końcu się zgodził. Zeskoczyli z dachu i weszli do świątyni, ignorując obelżywe okrzyki pod ich adresem. Niezwykłe, że dopiero co ludzie przed nimi klękali. Kilkoro kapłanów pilnowało wejścia do świątyni, jednak Biedronka przepchnęła się między nimi, nie zważając na ich protesty.

— Gdzie jest najwyższy kapłan? — spytała odwróconą plecami dziewczynę.

Zapytana odwróciła się, a Biedronka cofnęła się i wpadła na Czarnego Kota. Lila uśmiechała się niewinnie, jakby to nie ona próbowała wmówić Adrienowi, że była posiadaczką miraculum lisa i jakby to nie ona o mały włos nie zabrała jej kolczyków.

— Nie wiem, czy powinnyście tu być — powiedziała. Wskazała palcem na Czarnego Kota. — Niektórzy wierzą, że to nie twoja sprawka, ale to wciąż niebezpieczne.

Biedronka rozejrzała się po wnętrzu świątyni. Na większości ołtarzy widać było ślady niedawno ugaszonego pożaru. W szczypiącym w oczy powietrzu nadal unosił się zapach spalenizny.

— Gdzie jest najwyższy kapłan? — powtórzyła Biedronka.

— Tu jestem.

Odwróciła się, a Lila czmychnęła. Biedronka nie potrafiła nic wyczytać z twarzy kapłana, a już na pewno nie to, czy wierzył w niewinność Czarnego Kota.

— Potrzebujemy adresu autora rzeźby — powiedziała krótko. — Teraz.

Kapłan przechylił głowę.

— A po cóż to?

— Nie ma czasu na wyjaśnienia. — Biedronka ledwo powstrzymywała się od przewrócenia oczami. — Musimy się spieszyć, nim wróg narobi więcej szkód.

Mężczyzna podał adres i wbił wzrok w Biedronkę. Niepokoiło ją to spojrzenie. Nie wyglądał już na kogoś, kto by padł przed nią na kolana. Potrząsnęła głową, by odsunąć od siebie nieprzyjemne wrażenie. Musiała iść. Musiała działać. Czuła też jednak, że powinna usprawiedliwić swojego partnera.

— Nie wiem, co o tym wszystkim myślicie — odezwała się — ale Czarny Kot jest niewinny. Podejrzewamy, że ktoś się pod niego podszywa, by działać na jego szkodę.

— Pragnęlibyśmy, by tak było.

— Zresztą Czarny Kot sam może to potwierdzić. Jego słowo powinno się dla was liczyć. Prawda... — Odwróciła się. — Kocie?

Po Czarnym Kocie nie został nawet ślad. Biedronka wiedziała, że chłopak potrafił poruszać się bezszelestnie, ale to było przesadą.

— Wyszedł zaraz po usłyszeniu adresu — powiedział kapłan, gdy złapał zdezorientowane spojrzenie Biedronki. — Założyłem, że tak się umówiliście.

Dziewczyna całą siłą woli powstrzymała się od wzniesieniu oczu ku sklepieniu świątyni. Podziękowała kapłanowi i wyszła. Rozejrzała się za Czarnym Kotem z nadzieją, że czekał na nią na dworze. Nic z tego. Był tylko tłum domagający się sprawiedliwości i obrzucający pomnik warzywami. Szybko poszło.

Zamachnęła się jo-jo, które porwało ją na dach jednego z domów. Próbowała przypomnieć sobie, gdzie znajdzie ulicę podaną przez kapłana, ale nie potrafiła się skupić. Ciągle myślała o Czarnym Kocie. Znała go na tyle dobrze, by wiedzieć, że wymknął się z poczucia winy. Akumatyzacja nastąpiła przez jego słowa, więc teraz czuł obowiązek samodzielnego naprawienia błędu.

Przeklęła w myślach tę jego szlachetność i honorowość. Tyle razy pomógł naprawić jej własne błędy, czasem nawet o tym nie wiedząc, że nie widziała powodu, dla którego ona nie miałaby pomóc jemu.

Przypomniała sobie, gdzie odnajdzie podany adres. Po drodze starała się oczyścić myśli, by nic nie przeszkadzało jej w walce.

Coraz lepiej jej to wychodziło. Cieszyła się, że po swojej pierwszej i nieudanej misji nie oddała jednak miraculum Alyi. Był to ogromny obowiązek, ale potrafiła dostrzec momenty, dla których warto było go pełniać. Lubiła spędzać czas z Czarnym Kotem i czuć się potrzebną. A potrzebował jej cały Paryż. Nie wierzyła też, że nawet przez chwilę zamierzała ściągnąć na przyjaciółkę takie niebezpieczeństwo.

Wylądowała na dachu pracowni. Uznała, że rzeźbiarzowi, musiało się powodzić, bo wcale nie znajdowała się w najbiedniejszej dzielnicy. Obejrzała dach i dom dookoła, ale nie znalazła innego wejścia niż te główne. Wyglądało na to, że nie zaskoczy złoczyńcy.

Po cichu zakradła się przez drzwi. W przedpokoju ktoś pociągnął ją w bok i zasłonił jej usta dłonią. Szamotała się, dopóki nie zobaczyła zielonych oczu Czarnego Kota. Chłopak zabrał rękę i przyłożył sobie palec wskazujący do ust.

— Złapałem go — wyszeptał.

— Więc na no czekasz? — spytała Biedronka równie cicho. — I dlaczego szepczemy?

— Czekałem na ciebie, żeby akuma nie uciekła. — Uśmiechnął się szelmowsko, jak miał w zwyczaju. — I masz rację, nie musimy wcale szeptać.

Czarny Kot objął Biedronkę w pasie i poprowadził ku wejściu do pracowni. Ten gest wzmógł jej czujność. Przywykła do bliskości Czarnego Kota, jednak chłopak nigdy nie zachowywał się w taki sposób.

Pracownia okazała się przestronna i jasna. Światło wpadające przed wysokie okna oświetlało kilka niedokończonych projektów z różnych materiałów oraz kolejnego Czarnego Kota. Dłonie miał zakute w łańcuch wystający z podłogi, usta zawiązane pasem grubego materiału. Na widok Biedronki zaczął szarpać za łańcuchy. Materiał tłumił jego głos. Dziewczyna wzdrygnęła się.

— Wygląda identycznie jak ty — powiedziała do trzymającego ją chłopaka.

— Przerażające, prawda? — Fałszywy – już była tego pewna – Czarny Kot przyciągnął ją bliżej. — Ale ty wiesz, komu możesz ufać.

— Zdecydowanie.

Próbowała zapanować nad drżeniem głosu. Nie mogła dać po sobie poznać, że się domyśliła. Najlepiej byłoby wykorzystać sytuację.

— Wspaniała robota, Kocie. Jak zawsze.

Stanęła na placach i pocałowała policzek chłopaka. Źle czuła się z tym, że kazała prawdziwemu Czarnemu Kotu na to patrzeć, ale była pewna, że uśpiła czujność złoczyńcy, który uśmiechnął się szeroko.

— Chodź, będę potrzebować twojego kotaklizmu.

Pierwsza podeszła do Czarnego Kota. Miała nadzieję, że wyczytał wszystko z jej oczu. Przez jakiś czas się opierał, ale wkrótce złapała go za nadgarstki. Złoczyńca za nią przywołał kotaklizm.

— Akuma na pewno jest w pierścieniu — powiedziała Biedronka. Prawdziwy Czarny Kot próbował wyrwać się w jej uścisku, ale robił to słabiej, niż był w stanie. — Zniszcz go.

Złoczyńca wyraźnie się zawahał.

— Nie lepiej go zdjąć?

Biedronka cieszyła się, że jest plecami do niego, bo nie widział jej uśmiechu. Blef działał.

— Och, nie — odparła spokojnie. — Szybko, wyrywa się!

Złoczyńca zbliżył rękę do Czarnego Kota. Wtedy Biedronka szybko pociągnęła łańcuchy, którymi był spętany. Wepchnęła je w dłoń złoczyńcy. Poczerniały i rozpadły się w popiół. Prawdziwy Czarny Kot odskoczył do tyłu i zerwał z twarzy knebel.

— Dziękuję, Moja Pani — powiedział radośnie, odpinając od pasa laskę. — Wiedziałem, że nie pomylisz mnie z marną podróbką.

— Ciebie nie da się z nikim pomylić. — Biedronka uśmiechnęła się do partnera i przygotowała jo-jo.

Złoczyńca popatrzył na swoje dłonie, potem na bohaterów i zrobił dwa kroki do tyłu.

— Nie rozumiem...

— Ja ci pomogę zrozumieć. — Czarny Kot rozsunął laskę. — To i że już nigdy nie powinieneś kłaść łap na Mojej Pani.

Złoczyńca w porę wyjął miecz i odbił laskę Czarnego Kota. Krążyli wokół siebie, wymieniając ciosy. Biedronka nie przejmowała się na razie tym, że już nie mogła ich rozróżnić i zaczęła zastanawiać się, gdzie mógł znajdować się przedmiot z akumą. Skoro złoczyńca został zamieniony w sobowtóra Czarnego Kota, nie mogło to być nic, co miał na sobie bohater. Przypomniała sobie, że spodnie jej partnera miały głębokie kieszenie.

Przywołała Szczęśliwy Traf i zaraz trzymała w rękach hak wielkości jej dłoni. Plan wydawał się abstrakcyjny, ale zdążyła już do takich przywyknąć. Przywiązała hak do jo-jo.

Tymczasem dwójka identycznych chłopaków wciąż ze sobą walczyła. Biedronka starała się odgadnąć, który z nich był jej prawdziwym partnerem, ale szybko się poddała. Uznała, że najlepiej kontynuować blef.

— Kocie! — zawołała, przygotowując się do rzutu jo-jo. Dwie głowy zwróciły się w jej stronę. — Kiedy pocałowaliśmy się po raz pierwszy?

Jeden z walczących się zawahał i zaczął formułować jakąś wypowiedź, jąkając się. Biedronka wykorzystała tę chwilę na przerzucenie jo-jo przez belkę pod sufitem. Zrobiło na niej kilka pętli, po czym hak poleciał w dół i złapał kaptur złoczyńcy. Biedronka pociągnęła za linkę, a chłopak wypuścił swój miecz.

— Jego kieszeń, szybko! — krzyknęła do Czarnego Kota, z trudem utrzymując w górze szamoczącego się złoczyńcę.

Czarny Kot podbiegł do niego. Uchylił się przed kopnięciem i wyciągnął z kieszeni złoczyńcy zwiniętą kulkę papieru. Rzucił ją Biedronce, która rozdarła ją. Złoczyńca zamienił się ponownie w rzeźbiarza, a z kulki wyleciała akuma.

Dziewczyna pociągnęła jo-jo i szybko wyplątała z niego hak. Wypowiedziała wszystkie potrzebne zaklęcia i wkrótce w pracowni zapanował porządek, a biały motyl wyleciał przez okno.

Zadowolona, że przez dwa tygodnie nie wyszli z wprawy i misja przebiegła naprawdę sprawnie, wyciągnęła do Czarnego Kota pięść. Chłopak przystawił swoją, ale zabrakło tradycyjnego zaliczone.

— Mroczny Amor — powiedział zamiast tego.

— Słucham?

Myślała, że się przesłyszała. Czarny Kot nie powinien tego pamiętać. Nawet sama o tym zapomniała, zadając tamto pytanie. Chciała tylko zdezorientować złoczyńcę i po jego minie domyślić się, że boi się odpowiedzieć, by się nie zdradzić.

— Zapytałaś, kiedy pocałowaliśmy się po raz pierwszy. — Czarny Kot wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. — Podczas walki z Mrocznym Amorem. Pomyślałem, że może dobrze w końcu przyznać, że wiem.

Biedronka obejrzała się na rzeźbiarza. Stał z boku i wpatrywał się w bohaterów. Powinna z nim porozmawiać, w końcu padł ofiarą Władcy Ciem, ale wiedziała, że teraz nie powiedziałaby mu niczego sensownego. Pomachała mu z niezręcznym uśmiechem.

— Musimy iść, bo wkrótce się przemienimy. — Popchnęła Czarnego Kota w kierunku wyjścia. Nie kłamała, chociaż od jakiegoś czasu miała wrażenie, że dłużej czekają na przemianę po użyciu mocy. — Jeszcze raz gratulujemy tak wspaniałej rzeźby!

Odwróciła się, by nie patrzeć na zawiedzioną minę rzeźbiarza. Wyszli z Czarny Kotem na dwór. Nie musieli się porozumiewać, od razu dostali się na ten sam dach.

— Mogę to wyjaśnić — powiedziała od razu Biedronka.

Na samą myśl czuła zawstydzenie, ale była to winna Czarnemu Kotu. Miała przeczucie, że wiedział o pocałunku od bardzo dawna i to dało mu nadzieję, przez którą wyznał jej swoje uczucia, a ona złamała mu serce. Bogowie, powinna była powiedzieć mu od razu.

— Nie musisz — odparł ku jej uldze Czarny Kot. — Domyśliłem się, że zrobiłaś to, żeby zdjąć ze mnie zaklęcie, a mimo to...

— Wciąż liczyłeś, że się myliłeś — dokończyła za niego.

Chłopak spuścił głowę i niewidzialna ręka ścisnęła serce Biedronki. Tego właśnie się obawiała.

— Przepraszam — powiedziała cicho, obejmując się ramionami. — Wiedziałeś od początku?

— Dowiedziałem się już następnego dnia od osób trzecich. Jak sama wiesz, Paryż lubi o nas mówić. — Czarny Kot uśmiechnął się smutno. — Ale nic nie pamiętam, jeśli to masz na myśli. A szkoda.

Dziewczyna zmusiła się, by unieść kąciki ust, choć wcale nie było jej do śmiechu.

— Przynajmniej dzisiaj te plotki nam pomogły — westchnęła. — I twoje małe kłamstwo. Dlatego nie będę na ciebie zła, ale pamiętaj...

— Wiem, wiem. — Czarny Kot uniósł ręce. — Już nic nie będę mówił. Ale zaprzeczać też nie zamierzam.

Biedronka pokręciła głową pobłażliwie. Przygotowała swoje jo-jo do odwrotu, ale Czarny Kot ją powstrzymał. Część niej przeraziła się, że nadszedł moment, którego się obawiała i zostanie zasypana pytaniami o emopotwory, ale chłopak zupełnie ją zaskoczył.

— Nie wiem, czy mówiłaś wtedy poważnie — zaczął — ale pamiętam, że kiedy walczyliśmy z Królową Os, pytałaś, czy nie pouczyłbym cię szermierki.

Niemal zapomniała o postanowieniu, które powzięła przed miesiącem. Była zbyt zarobiona. Jednak teraz, po przerwie, odnajdywała w sobie nowe pokłady sił. Pomyślała, że powinna je wykorzystać. Dodatkowo w głowie namieszała jej radość, gdy nie usłyszała pytań, których się spodziewała.

— Wspominałam — potwierdziła. — Masz jutro czas po zachodzie słońca na pierwszą lekcję na Łuku Triumfalnym?

— Dla ciebie zawsze znajdę czas. — Czarny Kot pokłonił się elegancko, do czego nie pasował jego beztroski uśmiech.

Biedronka usłyszała piknięcie kolczyków i przygotowała jo-jo do odwrotu. Zawahała się. Podeszła do Czarnego Kota i pocałowała go szybko w policzek.

— Wspaniała robota, Kocie. Jak zawsze. — Powtórzyła słowa, które powiedziała zamienionemu Barbot, ale tym razem wiele znaczyły.

Przestraszyła się, że posunęła się za daleko i przez jej impulsywne zachowania Czarny Kot znowu będzie żył złudnymi nadziejami. Miała go przeprosić, ale wtedy uśmiechnął się łagodnie, jakby wiedział, o czym myślała. Odetchnęła z ulgą.

— Wzajemnie, Moja Pani.

Odwzajemniła uśmiech i uciekła, nim zrobiłaby coś jeszcze głupszego. Czas wyjaśnić w świątyni całe zajście.

***

Oto wracają wypoczęci, uśmiechnięci. A wszystko do czasu. Tak w ogóle, to nie wiem, czy już o tym wspominałam, ale uwielbiam jak Moja Pani wpasowało mi się w realia  tego świata. Oddaje to trochę vibe rycerza służącego swojej pani, damie swojego serca. (Niedawno skończyłam średniowiecze, może to tego kwestia hah).

W zależności od tego, kiedy to czytacie, mam nadzieję, że spędzicie/spędzacie/spędziliście Święta w najlepszy możliwy sposób i uda Wam się odpocząć od obowiązków.

Do następnego,

M.

Continue Reading

You'll Also Like

1K 132 8
Prequel zwiadowczej serii Wczesne Lata. Opowieść o pierwszym poznaniu Halta i jego mistrza Pritcharda. Akcja dzieje się jakieś 3 lata przed opuszczen...
26.5K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
23.2K 1.9K 20
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
133K 9.8K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...