Miłość na widoku

By NaylaaOK

17.1K 483 310

Dwie różne historie, dwa trudne charaktery, Dziwne, nowe relacje. Co się stanie gdy miłość zapuka do twojego... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41

Rozdział 29

341 11 14
By NaylaaOK

-Dlaczego mówisz nam to dopiero teraz?- Złapałam chłopaka za ramiona.

-Ja po prostu... dowiedziałem się o tym dopiero w zeszłym tygodniu i przysięgam, że powiedziałbym wam o tym szybciej, ale nagle wybuchła ta akcja z Emmą i gdy widziałem jak wy wszyscy się tak zamartwialiście...zresztą tak jak ja...to zupełnie zapomniałem o własnych problemach, w tym o przeprowadzce.- Tłumaczył nam załamany Noah, a gdy usłyszałam że postawił moją sprawę ponad swoją, nie wytrzymałam. Emocje wzięły górę i łza mimowolnie spłynęła po moim gorącym jak ogień policzku. Szybkim ruchem objęłam mojego przyjaciela, a zaraz po mnie dołączyli do nas także Ava oraz Tayler. Trwaliśmy tak razem przez dobrą chwilę, w zupełnej ciszy, gdzie usłyszeć można było jedynie moje ciche łkanie. 

Byłam na siebie zła. nie, wściekła! Okłamałam ich wszystkich co do sprawy z moim porwaniem. Opowiedziałam im tę samą wersję co Evans mojej mamie, a teraz cholernie tego żałuję. Gdybym tylko mogła powiedzieć im prawdę lub chociażby przybliżyć ich do realnej wersji zdarzeń, jednak obecna sytuacja oraz ostatnie informacje, które usłyszałam od Willa nie pozwalają mi na to. Obiecałam temu dupkowi i przede wszystkim sobie, że nikomu nie zdradzę tego jak było naprawdę. Nie będę ich narażać na kolejne zmartwienia lub jeszcze gorzej, niebezpieczeństwo. Wystarczy że to ja jestem na celowniku tych bezpardonowych bandziorów. 

Gdy usłyszałam, że mój własny przyjaciel postawił moje głupie sprawy, które na dodatek są kłamstwem, powyżej swoich, poczułam jak serce kraja mi się na milion pojedynczych kawałków. Do tego przypływ nagłego bólu brzucha przytwierdził mnie w przekonaniu, że naprawdę kurwa robię źle. 

Dlaczego ja jestem taką fałszywą glizdą.

-A gdzie dokładnie się przeprowadzasz?- Spytała stojąca obok mnie dziewczyna, która zarazem wyrwała mnie z tych bezlitosnych myśli i samooskarżania się. 

Przestaliśmy się przytulać, a Noah w sekundę zrzedła mina. -Moi rodzice postanowili, że odwiedzimy naszą rodzinę w Kanadzie, bo tak naprawdę przyjechaliśmy tu tylko ze względu na ich pracę.-

-O tym akurat wiedziałem, jednak byłem pewny że chcieliście zostać tu na stałe.- Przerwał mu zdziwiony Tayler. 

-No ja też tak myślałem, bo takie były plany od samego początku jak tu zamieszkaliśmy, ale kurwa nie wiem jak im się to udało, ale moi kochani dziadkowie w jakiś sposób przekonali ich do powrotu na stałe.- Widziałam jak chłopak zacisnął pięści i pochmurniał jeszcze bardziej.

-Próbowałem z nimi porozmawiać, wpoić że to nie jest dobry pomysł. Nawiązywałem do czego tylko się dało, nawet do tej gównianej szkoły, lecz co ja mogłem przeciwko moim stanowczym i zadufanym opiekunom.- 

-Może nam udałoby się jakoś ich przekonać?- Zapytała Ava, na co Noah od razu zaprzeczył.

-To nie wypali. Ciocia z Kanady załatwiła im już lepszą fuchę tam na miejscu. Do tego wyjeżdżamy już dzisiaj, więc i tak jest za późno.-

-Już dzisiaj?! Dlaczego mówisz nam dopiero teraz?- Wrzasnął Tayler, a my spojrzeliśmy na niego z dezaprobatą.

-A no tak, już to mówiłeś.- Złapał się szybko za kark i przeprosił.

-Zatem skoro ma to być nasz ostatni dzień razem, spędźmy go jak najlepiej, wspólnie.- Odparłam i uśmiechnęłam się tak szeroko, jak tylko pozwalała mi na to obecna sytuacja. Każdy się ze mną zgodził, a poczułam się jeszcze lepiej, gdy kąciki ust Noah również powędrowały ku górze. 

                             ~~~~~

Poszliśmy do naszej ulubionej pizzerii, gdzie najczęściej przychodziliśmy coś zjeść podczas lunchu. Usiedliśmy na standardowych miejscach gdzieś w kącie restauracji, by nikt nam nie przeszkadzał, a zarazem nie słyszał naszych chorych często rozmów.

Po dłuższym czasie wielka i cudownie pachnąca capricciosa zawitała na naszym stoliku, a tuż po chwili dołączyły do niej cztery szklanki soku pomarańczowego. 

Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i przez moment naprawdę zapomnieliśmy o tym, że to nasze ostatnie spotkanie w tym gronie. Zachowywaliśmy się tak jak codziennie. 

Następnie udaliśmy się do parku, by odetchnąć od ulicznego zgiełku i pooddychać świeżym powietrzem. Miło było popatrzeć jak Noah świetnie się bawi, a uśmiech ani na moment nie znika z jego twarzy. Sądzę że taka odskocznia od rzeczywistości zrobiła mu naprawdę dobrze. Zresztą nie tylko jemu, ale i też mnie samej. 

Przystanęliśmy przy kolorowych fontannach, gdzie dzieci świetnie się bawiły chlapiąc siebie nawzajem. Ich rodzice natomiast siedzieli na jednej z ławek opatuleni w swoich objęciach. Rozmawiali, nie krzyczeli, nie kłócili się, byli razem. 

Pomyśleć, że takie losowe miejsce potrafi sprawić, by moje żałosne wspomnienia z przed przeprowadzki powróciły w tak szybkim tempie. To jak bardzo tęsknię za tym co już nigdy nie wróci sprawia, że znowu zamykam się w swoich szczelnych myślach, jak w jakiejś pułapce, czy samotnym więzieniu, z którego nie potrafię uciec. 

Rodzina.

Rodzina składająca się z dwóch kochających się dorosłych oraz ich zawsze szeroko uśmiechniętych dzieci. 

Wspierająca się rodzina, która do końca życia pozostała w tym samym składzie co na początku. Niby normalne, a jednak jak odległe uczucie, czyż nie?

Od dobrych paru lat, muszę liczyć głownie na siebie samą. Nie mam rodzeństwa, a o połowie mojej rodziny nie mam nawet najmniejszego pojęcia. Mama odkąd została sama nie jest w stanie zaopiekować się mną tak, jakbym tego potrzebowała, tym bardziej teraz, po przeprowadzce. 

Wmawiam sobie, że nie potrzebuję taty, ani jego wsparcia, ale szczerze, kogo ja próbuję tym oszukać. Siebie? 

Każde dziecko chciałoby otrzymywać tyle samo miłości od mamy jak i od ojca, jednakże dla niektórych jest to zupełnie normalne, a dla innych to jedynie błahe marzenie, pożądanie, które najprawdopodobniej nigdy nie zostanie spełnione. 

Nawet jeśli moja rodzicielka by sobie kogoś znalazła, nie wierzę w to, że mój nowy ojczym byłby w stanie zagoić moje nadal świeże, a jednak stare rany. 

Dzieci podbiegły do swoich rodziców, gdy zauważyły przyjeżdżającą lodziarnię na kółkach, która akurat zatrzymała się obok nas. Ta charakterystyczna słodka melodia z budki sprawiła, że na chwilę cofnęłam się do mojego dzieciństwa. Nie mogę uwierzyć, że tu w Filadelfii, tak dobrze znane mi lodziarnie na czterech kołach również wydają taki sam dźwięk jak w moim rodzinnym Greenstown. 

Z dumą patrzyłam jak rodzice dali dzieciom swoje drobne, by te mogły kupić sobie po lodzie. To byłam dosłownie ja jakieś dziesięć lat temu błagająca mamę o kasę, którą dzięki moim maślanym oczkom zawsze otrzymywałam.

Również skusiliśmy się na coś słodkiego i zamówiliśmy po świderku, po czym poszliśmy dalej. Naprawdę dobrze się bawiłam w ich towarzystwie, a najlepiej nie wracałabym w ogóle do domu, by jak najdłużej móc cieszyć się tą rozkoszną chwilą.

Gdy tak sobie szliśmy, zauważyliśmy przed nami Jamesa, który o dziwo był sam, bez tych swoich dziwnych znajomych. Modliłam się by przeszedł bez słowa i nie robił mi żadnych problemów, ale czy moje modlitwy były skuteczne? Oczywiście, że nie. 

Gdy tylko mnie ujrzał gwałtownie się zatrzymał i ze zmieszaną miną rzekł: -Hej...Emma. Możemy pomówić?-

Ava przeskanowała go swoim ostrym wzrokiem, bo oczywiście o wszystkim się dowiedziała. 

-Jestem teraz ze swoimi znajomymi.- Rzekłam oschle i założyłam ręce na piersi.

-Wiem, ale błagam cię. To zajmie tylko chwilkę.- Wybłagał, jednak ja nadal nie byłam pewna czy powinnam się zgodzić. 

Spojrzałam na moich przyjaciół, którzy od razu zrozumieli, że w ten sposób pytam ich co mam zrobić. -Idź porozmawiaj.- Rzekł jako jedyny, spokojny Noah i lekko się uśmiechnął, chociaż tak naprawdę wszyscy mieli do niego wyrzuty sumienia za to co zrobił. To chyba oczywiste.

Nie wiem dlaczego, ale chyba liczyłam na to, że odpowiedzą inaczej, bądź sytuacja jednak nie pozwoli nam na wspólną rozmowę co oczywiście się nie wydarzyło. 

Odeszłam parę metrów dalej wraz z brunetem i stanęliśmy na drewnianym moście. 

Spojrzeliśmy się na siebie, jednak nasze spojrzenia bardzo się od siebie różniły, bo moje ukazywało bardziej złość, zażenowanie, a jego smutek, wyrzuty sumienia i wściekłość na siebie samego.

-Co chciałeś?- Spytałam jak na razie naprawdę opanowana.

-Chciałem cię przeprosić, za to wszystko co ci zrobiłem.- Zaczął.

-Wiem, że zachowałem się jak ostatni dzieciak...-

-Nie, nawet dzieciak by się tak nie zachował.- Przerwałam mu.

-Wiem, wiem... ale naprawdę żałuję, że tak to wszystko zagrałem, bo kurwa jesteś jedyną dziewczyną, na której tak bardzo mi zależało.- 

-I chcę żebyś wiedziała, że nie liczę na powrót do siebie, ale chcę jedynie byś w jakikolwiek sposób mi wybaczyła, bo naprawdę zależy mi na naszej relacji i chciałbym żebyśmy zostali przyjaciółmi, kolegami... nie wiem do cholery kimkolwiek tylko chcesz.- Odparł załamanym głosem.

-Pytanie brzmi, czy ja w ogóle chcę wchodzić z tobą w jakąś relację.- Odpowiedziałam po chwili gdy przeanalizowałam sobie to, co James powiedział do mnie jeszcze chwilę temu. 

-Zrozumiem jeśli nie chcesz, ale naprawdę przemyśl to.- Poprosił mnie znowu ciemnowłosy, a ja zastanowiłam się przez moment. 

-No dobrze, niech ci będzie, dam ci tę cholerną drugą szansę i zgadzam się na przyjaźń.-

Coś czuję że będę tego później żałować.

-Jezus, dziękuję ci bardzo.- Przytulił mnie nerwowo, na co pozwoliłam mu tylko przez parę sekund.

-Ale ostrzegam cię, jedno wykroczenie, jeden zawód, a nie będę miała żadnych skrupułów, aby to zakończyć.- 

-Dobrze, obiecuję, że wykorzystam tę szansę  jak najlepiej i cię nie zawiodę.-

Mam taką nadzieję.

-I proszę cię, nie krzywdź tak już żadnej dziewczyny, bo to naprawdę nie na miejscu.-

-Oczywiście.- Odparł jakby nigdy wcześniej tak nie robił, co bardzo mnie zdziwiło.

Pożegnaliśmy się, po czym wróciłam do Avy, Taylora i Noah, którzy czekali na mnie z niepokojem. 

-I co, i co, i coooo?- dopytywała moja przyjaciółka ze zniecierpliwieniem. 

-Pogodziliśmy się, ale szczerze nie jestem pewna czy dobrze postąpiłam.- Rzekłam niepewnie i znów założyłam swoje ręce na klatce piersiowej.

-Każdy zasługuje na drugą szansę, więc uważam, że zrobiłaś dobrze.- Powiedział Noah kończąc swojego loda.

-A moim zdaniem powinnaś go zestrzelić w tyłek i zrzucić z tego cholernego mostu, gdy była na to jeszcze okazja.- Skwitował Tayler, na co prychnęłam ze śmiechu. Ava również się zaśmiała, bo zapewne tak samo jak ja wyobraziła sobie tę komiczną sytuację.

Może powinnam to zrobić? 

Może nie?

-Idziemy do mnie do domu? Może coś obejrzymy?- Rzuciła nagle dziewczyna, na co wszyscy z radością się zgodziliśmy.

-Ale masz popcorn co nie? Bo bez tego nie ma filmu.- Odparł Tayler i brzmiał jak małe rozwydrzone dziecko, które jakby nie dostało to czego chciało, najprawdopodobniej zaczęłoby się wydzierać na cały park.

Znowu wszyscy się zaśmialiśmy i wspólnie ruszyliśmy w stronę domu Avy.

==================================

Co sądzicie o przyjaźni Emmy i Jamesa?

Jeśli spodobał Ci się rozdział, nie zapomnij zostawić ⭐ lub 💬
To dla mnie naprawdę duża motywacja♡

   

Continue Reading

You'll Also Like

526K 13.9K 45
Sofia Windson, córka pewnego siebie biznesmena oraz kobiety która w dzieciństwie dużo przeżyła, nienawidziła swojego męża na początki ich drogi, lecz...
2.7M 89.9K 80
Osiemnastoletnia Maddie jest nieśmiałą, zamkniętą w sobie nastolatką. Jej trudna przeszłość nie pozwala dziewczynie zaufać nikomu, a tym bardziej chł...
127K 2.4K 57
LICEUM · HE FELL FIRST · BAD BOY Nicholas to pewny siebie, przystojny kolega z klasy Jasmine. Jednak członek paczki najbardziej pociągających chłopak...
20.7K 519 23
„𝑹𝒐𝒛𝒑𝒆̨𝒕𝒂𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒑𝒊𝒆𝒌𝒍𝒐 𝒏𝒂 𝒛𝒊𝒆𝒎𝒊, 𝒏𝒂𝒅 𝒌𝒕𝒐́𝒓𝒚𝒎 𝒏𝒊𝒆 𝒃𝒚𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒘 𝒔𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 𝒛𝒂𝒑𝒂𝒏𝒐𝒘𝒂𝒄́"...