„Esquina a esquina, de ahí no' vamo'
El mundo es grande pero lo tengo en mi mano Estoy muy duro, si? Ok, ahí vamo'
Y con el tiempo nos seguimos elevando"
♥️♥️♥️
Wczoraj chłopcy wygrali mecz z Realem Madryt. Muszę przyznać, że kompletnie się nie wyspałam. Lot po meczu, późny powrót do domu. A jeszcze obróbka zdjęć. Dobrze, że zajęłam się tym podczas lotu. Zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół, ponieważ Gerarda nie było obok mnie. Okazało się, że jest w kuchni i robi śniadanie. Podeszłam do niego i przytuliłam się mocno do jego pleców. Czułam jak pod moim uściskiem jego ciało się spina. Nie wiem dlaczego, ale lubiłam jego reakcję na mój dotyk
- Jak noc, kochanie? - zapytał, po czym odwrócił się do mnie i zamknął w swoich ramionach.
- Fatalnie. Kompletnie się nie wyspałam. Chyba już jestem za stara na pracę po nocach - odpowiedziałam.
- Tak myślałem. Dlatego chciałem zrobić śniadanie i dostarczyć ci je prosto do łóżka - opowiedział o swoim planie.
- Wyprzedziłam cię - zaśmiałam się. Oderwałam się od Hiszpana, po czym uruchomiłam ekspres i zrobiłam sobie podwójne espresso. Tego zdecydowanie było mi trzeba. Sam zapach świeżo parzonej kawy pobudzał mnie w tym momencie do życia. - Może chciałbyś przejechać się ze mną i Mią do galerii? Musimy odebrać mój prezent dla rodziców - zaproponowałam.
- Jasne, że tak - zgodził się.
- Dzięki - uśmiechnęłam się. - Nie znudziło ci się jeszcze takie monotonne życie ze mną? - zapytałam zupełnie bez powodu.
- A dlaczego miałoby mi się znudzić? Podoba mi się takie życie z tobą - ujął moją dłoń.
- Cieszę się - odparłam z uśmiechem.
- Kto będzie dzisiaj na rocznicy twoich rodziców? - zainteresował się.
- Dziadkowie, Luis z Eleną, twoi rodzice, Mia z Marciem, mój braciszek Sergi, brat mamy z rodziną, jacyś znajomi rodziców oraz oczywiście Sira - odpowiedziałam, a na ostatnią wspomnianą przeze mnie osobę wywróciłam oczami.
- Nadal się nie odzywacie? - zdziwił się.
- Tak, to ona przestała się do mnie odzywać - odparłam z lekką złością.
- Bo do mnie wczoraj pisała - oznajmił, a mi już nie była potrzebna żadna kawa. Rozbudziłam się od razu na wieść o tym.
- Co od ciebie chciała? - burknęłam.
- Życzyła powodzenia - odparł - a w środku nocy napisała mi wiadomość o treści "śpisz?". Kompletnie nie rozumiem po co do mnie wypisuje. Nie wiem o co jej chodziło, ponieważ odczytałem to jak wstałem. Telefon został w kuchni - dokończył.
- Słucham? - podniosłam się. - Po cholerę ona to robi? Co ona chce tym osiągnąć? - spacerowałam nerwowo po kuchni.
- Odniosłem wrażenie, że jest mną zainteresowana. Ale mogę się mylić. Przynajmniej daje mi takie sygnały - zasugerował. Brawo Pique.
- Ty tak serio? Nie wpadłam na to - odpowiedziałam sarkastycznie. - To chyba jest oczywiste, że jest tobą zainteresowana. W sumie, która nie jest? - dodałam, a Hiszpan podszedł do mnie i objął mnie w talii.
- Nie obchodzi mnie to, bo ja jestem zainteresowany tylko i wyłącznie tobą - odpowiedział przyciągając mnie do siebie. - Ja już wielokrotnie ją ignorowałem, odsuwałem od siebie. Pisałem, że mam ciebie i nie jestem zainteresowany żadnymi wyjściami. A ona dalej wychodzi z propozycjami - wyznał.
- Pisała ci takie rzeczy, a ty mi nic nie mówisz? - oburzyłam sie.
- Nie chciałem cię złościć. Miałaś ostatnio tyle zmartwień. Mogę ci to pokazać jeśli chcesz - zaproponował chwytając telefon. - Proszę - podał mi telefon, który był zablokowany.
- Włącz mi to - poprosiłam.
- Znasz pin - uśmiechnął się. Odblokowałam telefon i weszłam najpierw na instagram. Moja kuzynka reagowała mu na relacje jakie dodawał. Nie widzę od Hiszpana żadnych reakcji na jej zaczepki. W porządku. Następnie weszłam na wattsapp. Tam to dopiero się działo. Nie ustępywała nawet na chwilę. Ignorowała odmowę. Nie wierzę w to co widzę. Moja własna kuzynka mi to robi...
- Ja tego tak nie zostawię - pokręciłam tylko głową.
- Jesteś zazdrosna - uśmiechnął się przyciągając mnie na swoje kolana.
- To takie dziwne, że jestem zazdrosna o mojego faceta? - spojrzałam na niego zdenerwowana.
- No wiesz, jeszcze niedawno byłaś zdziwiona jak mogę być zazdrosny o Rodriego - odparł, a do domu weszła Mia.
- Chyba wam przeszkodziłam - stwierdziła zakłopotana. A ja dopiero zdałam sobie sprawę, że Geri jest w samych bokserkach, a ja w koronkowym topie i różowych satynowych spodenkach. W sumie ten top wiele nie zakrywał.
- Nie przeszkadzasz, właśnie robiłem śniadanko. Musiałem przetłumaczyć Anto, że niepotrzebnie jest zazdrosna o Sirę - wytłumaczył dając mi buziaka w policzek, a ja naprawdę byłam wkurzona. - Mia... przyznaj, że Anto troszeczkę przesadza - poprosił.
- Ja jestem w szoku, że Anto jest taka cierpliwa. Ja już dawno bym z nią porozmawiała - stanęła po mojej stronie.
- Widzisz? Nie przesadzam. A teraz idź się ubierz, bo zaraz będę zazdrosna o to, że Mia na ciebie patrzy - wytknęłam mu język. Wstałam z jego kolan, a Hiszpan ruszył na piętro. - A i przynieś mi szlafrok - poprosiłam.
- Jasne, skarbie - krzyknął.
- Kawki? - zaproponowałam Mii.
- Oczywiście, latte poproszę - oznajmiła siadając do stołu.
- Ty zawsze takie delikatne - zaśmiałam się.
- Ja nie mogę pojąć jak ty możesz non stop pić podwójne espresso i to pare razy dziennie - odparła kiedy podałam jej kubek z kawą.
- Jestem uzależniona od kofeiny - stwierdziłam.
- Proszę, kotku. - Gerard podał mi szlafrok, a ja narzuciłam go na siebie. Hiszpan dokończył przygotowywanie śniadania, po czym podał nam je i sam dołączył do stołu.
- Gerard jakie pyszne - pochwaliła go moja przyjaciółka.
- Staram się - odparł z uśmiechem.
- Gerard, to pojedziesz z nami? - zapytałam.
- Oczywiście - odpowiedział chwytając mnie za dłoń.
- Słuchajcie! Potrzebuje pilnie pomocy! - Do domu wpadł krzyczący Roberto, który swoim krzykiem obudziłby pół cmentarza.
- Chyba zamontuje zapezpieczenia anty Roberto - zaśmiał się Pique, czym wywołał u nas śmiech.
- Nie traktujecie mnie poważnie - zasmucił się Hiszpan.
- Ależ traktujemy, siadaj i mów co się dzieje. Geri poczęstuje cię śniadankiem - nakazałam wskazując miejsce przy stole tuż obok Mii.
- Chodzi o to, że twoi rodzice robią dziś imprezę rocznicową - powiedział.
- No robią, niedługo jedziemy żeby odebrać mój prezent dla nich - oznajmiłam. - W czym tkwi twój problem? - zapytałam.
- W tym, że ja nie mam się w co ubrać - odparł zrezygnowany, czym wywołał wybuch śmiechu u Gerarda.
- Ty tak poważnie? - spojrzał na niego jakby wyskoczył z buszu.
- Tak, muszę zaprezentować się idealnie przed rodzinką Antonellki - wyznał, a ja wstałam, stanęłam za nim i położyłam mu dłonie na ramionach.
- Kochany, to tylko impreza domowa. Nie musisz się stroić, to nie jest wesele - zapewniłam go.
- To w co mam się ubrać? - zapytał jak pięcioletnie dziecko.
- W spodnie i jakąś koszulę lub koszulkę, tak żeby było ci wygodnie - zaproponowałam.
- Jaki kolor koszulki? - zapytał.
- Do twojego zachowania pasuje różowy - wtrącił się Geri. - Masz jeszcze jakiś bardzo poważny problem? - zainteresował się.
- Tak. Bo ja zaoferowałem się, że zawiozę twojego tatę na lotnisko po dziadków, a ja się tak stresuje - wyznał w moim kierunku.
- O matko. - Gerard załapał się za głowę.
- Jak tak bardzo się stresujesz to pojadę tam z jej tatą - zapropnowała Mia. - Ja znam dziadków Anto - dodała.
- O nie, ja pojadę. Ja muszę ich poznać pierwszy - oznajmił.
- Sergi, potrafisz nie mieć problemu we wszystkim co cię spotyka? - zaśmiałam się.
- O trzynastej jedziemy, Sergi. Mam nadzieje, że się nie spóźnisz jak zwykle - powiadomił go mój facet.
- Będę punktualnie - zapewnił. - Lecę się szykować - oznajmił i zniknął za drzwiami.
- To co Anto, ogarniasz się i jedziemy? - zapytała przyjaciółka.
- Tak - oznajmiłam. Odstawiłam naczynia do zmywarki, po czym poszłam do garderoby. Wybrałam z niej granatowy dres i szybko się przebrałam. Narzuciłam jeszcze czarną dłuższą kurtkę oraz czarne superstary. Wsiadłam do samochodu na tylne siedzenie. - Mia, a ty jak się ubierasz? Może masz problem? - zażartowałam.
- Ja akurat nie mam problemu, założę sukienkę - odparła z uśmiechem - a ty?
- Pewnie też - odwzajemniłam jej uśmiech.
- Kotku, co byś nie założyła to i tak będziesz pięknie wyglądać - wtrącił Geri.
- To w takim razie zakładam worek na ziemniaki - zaśmiałam się.
***
- Sergi w czym ty widzisz problem? Napompowanie dwudziestu balonów helem jest za trudne? - oburzył się Gerard, który postanowił zająć się wraz z Roberto przystrajaniem salonu. Sergi zamiast pompować balony to wciągał hel i bredził głupoty. Wyglądało to komicznie.
- Jest bardzo trudne, panie maruda - powiedział Sergi ze śmiesznym głosikiem. - Gredzio maruda, Gredzio maruda - zaczął go przedrzeźniać.
- Sergi, musimy jechać - oznajmił tata.
- Już panie tato - powiedział zrywając się z kanapy. Geri tylko schował twarz w dłoniach.
- Panie tato, on jest niemożliwy - zaczęłam się śmiać i usiadłam Hiszpanowi na kolana. - Daj kochanie, pomogę ci - odparłam.
- Cieszę się - przytulił się. - Wyglądasz seksownie, kotku - szepnął mi do ucha i przygryzł delikatnie jego płatek.
- Dziękuje - obdarzyłam go uśmiechem. Szybko napompowaliśmy balony i przystroiliśmy salon, tak jak Gerard to zaplanował.
- Geri? Podrzucisz mnie do sklepu? Cioci brakuje paru składników - zapytała go Sira, a we mnie coś się zagotowało. Robiła do niego te swoje żałosne maślane oczka. Koniec bycia miłym.
- Nie ma takiej potrzeby, żebyś ty jechała z Gerardem - fuknęłam zdecydowanie. - Pojedziemy razem, prawda kochanie? - zwróciłam się do mojego faceta.
- No pewnie, słoneczko - ucałował mnie w policzek.
- Mamo, co trzeba kupić? - zapytałam.
- Tu masz listę, skarbie - podała mi kartkę.
- Niedługo będziemy - oznajmiłam. Narzuciłam płaszczyk, a Hiszpan kurtkę. Opuściłam swój dom i zajęłam miejsce pasażera w Mercedesie Gerarda. Hiszpan chwile później dołączył do mnie i odjechaliśmy w kierunku marketu...