Miłość na widoku

By NaylaaOK

16.9K 483 310

Dwie różne historie, dwa trudne charaktery, Dziwne, nowe relacje. Co się stanie gdy miłość zapuka do twojego... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41

Rozdział 2

721 17 3
By NaylaaOK

Obudziłam się dosyć późno, bo o 11.00. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Pomimo iż nie czułam zmęczenia, moje powieki samoistnie się zamykały. Musiałam jednak przemóc moje lenistwo i po 10 minutach wiercenia się, wstałam. -Zaraz się tu uduszę- Powiedziałam lekko zachrypniętym głosem. Uchyliłam okno by jak najszybciej przewietrzyć pomieszczenie. Już zapomniałam o wczorajszej sytuacji, ale gdybym mogła cofnąć czas, to za cholerę bym go nie zamykała. Włożyłam swoje gołe stopy w laczki, związałam włosy w spontanicznego koka i opuściłam pokój. Dziś było bardzo gorąco, pomimo iż nie ma jeszcze południa, czułam się jak na jakieś Saharze.

Moja mama słuchała muzyki na słuchawkach i sprzątała. Była już ogarnięta, wesoła co świadczyło o tym, że wstała o wiele szybciej niż ja. Postanowiłam jej nie przeszkadzać i udałam się do kuchni by przygotować sobie śniadanie. Nie chciało mi się robić czegoś wykfintnego więc postawiłam na tosty. Zrobiły się bardzo szybko. Polałam obie kromki małą ilością keczupu i powędrowałam na górę.

Gdy zatrzymałam się na chwilę w korytarzu, rozejrzałam się. Nie zdążyłam jeszcze zobaczyć jednego pomieszczenia. Nie było ono wyremontowane, ponieważ moja mama uznała że byłby to na razie zbędny koszt. Wujek zajmował się remontem każdego pojedynczego pokoju w tym domu i nalegał by zająć się również starym biurem, które kiedyś należało do poprzednich właścicieli. Moja rodzicielka jednak odmówiła, więc po jakimś czasie wujek po prostu odpuścił.

Zżerała mnie ciekawość więc postawiłam talerz ze śniadaniem na jednej z półek wiszących na ścianie, po czym po cichu pociągnęłam w dół za klamkę. Gdy weszłam do środka, zalała mnie fala kurzu. Kaszlnęłam parę razy i rozejrzałam się. Było tu brudno i brzydko. W powietrzu roznosił się w pewnym rodzaju, niepokój. Pomieszczenie nie należało do największych, a moją uwagę przykuło ogromne biurko, które stało pod oknem. Delikatnie przejechałam bo zabrudzonym, gładkim metalu. Otworzyłam jedną z jego szuflad a w niej znalazłam..nic. Uhh Carter co ty sobie myślałaś. Że byli właściciele tego domu zostawili ci prezent na przywitanie?

Jednak bez przerwy sprawdzałam każdą możliwą półkę czy komodę. Bezskutecznie.

Gdy już chciałam wychodzić, niechcący trąciłam jedną z komod. Zdążyłam ją złapać zanim spadła, jednak z jej góry posypał się ogrom kurzu i nie tylko. Stary folder, który teraz leżał pod moimi nogami, lekko mnie przestraszył wywołanym hałasem.

Złapałam teczkę w rękę i powoli otworzyłam jej zawartość. Znajdowały się tam potwierdzenia mnóstwu transakcji narkotykami. Ogromne sumy, zapisywały się w mojej głowie. Podpisy wielu podejrzanych ludzi, dziwne nazwy najróżniejszych narkotyków, od tych najsłabszych po najgroźniejsze. Dłonie trzęsły mi się na samą myśl tego, co mogło się w tym domu dziać jeszcze przed naszym przyjazdem.

O co tutaj chodzi? Przekładałam nerwowo kartki papieru, z nadzieją, że znajdę jakąś odpowiedź na nurtujące pytania w mojej głowie. Starałam się wszystko sprawdzić najdokładniej, jednak po chwili do pomieszczenia weszła mama. Szybko zdążyłam schować papiery za plecami, a ona na szczęście tego nie zauważyła. Spojrzała na mnie lekko zdziwiona moją obecnością w takim miejscu.
-Obudziłaś się, już chciałam do ciebie zajrzeć, ale zauważyłam tosty na półce i coś mnie tknęło żeby tu wejść. Co tutaj robisz? Jest tu strasznie brudno.-
-A nic. Chciałam po prostu zobaczyć jak tu wygląda.- Skłamałam.
-Ogarnij się trochę, bo za pół godziny idziemy do Evansów.-
Evansów?
-Do kogo?-
Nastała chwila ciszy.
-Mówiłam Ci wczoraj, że dziś idziemy na obiad do sąsiadów po drugiej stronie.- Odparła mama i skrzyżowała ręce na piersiach.
O kurwa, rzeczywiście. Przypomniałam sobie. A przecież to są ci sąsiedzi, na których mam widok z okna mojego pokoju. Przecież ja nie mogę spotkać tamtego chłopaka. Prędzej się zapadnę pod ziemię, niż pójdę na ten głupi obiad.

Próbowałam namówić mamę, lecz to ona wygrała. Opuściła pomieszczenie i poszła dalej sprzątać, a ja szybko czmychnęłam do swojego pokoju z papierami.

Schowałam je do jednej z szuflad. Później się wami zajmę, pomyślałam i otworzyłam stojącą obok szafę. Postawiłam na beżowe, szerokie spodnie i szarą bluzę. Dodałam do tego trochę biżuterii, a następnie zrobiłam lekki makijaż. Włosy wyprostowałam, a na koniec użyłam ulubionych perfum by podkreślić każdy element mojego ubioru. Obejrzałam się szybko w lustrze, po czym schowałam telefon do kieszeni i opuściłam pokój.

Jednak przez cały czas, moje myśli zaprzątały te potwierdzenia znalezione w starym biurze. Gdyby to nie było coś nielegalnego i podejrzanego pewnie machnęłabym na to ręką i pokazała mamie, ale w tej sytuacji nie mogłam tego zrobić. Musiałam zachować to w tajemnicy, a przynajmniej na jakiś czas dopóki nie dowiem się, co one tam robiły i kto był ich właścicielem.

Gdy zeszłam na dół, zauważyłam że moja mama również jest już gotowa do wyjścia. Spojrzała na zegarek zapięty na jej dłoni, a następnie na mnie. Jej mina potwierdziła mnie w przekonaniu, że trochę tu na mnie czekała. Przeprosiłam ją, choć tak naprawdę, w głowie miałam teraz inne zmartwienia.

Gdy stanęłyśmy już w u progu drzwi sąsiadów, mama uśmiechnęła się do mnie lekko I powiedziała żebym była grzeczna.

Otworzyła nam przemiła kobieta w fartuszku, która okazała się być pomocnicą domową. Pani Doris zaprowadziła nas do jadalni, gdzie przy stole siedział wysoki mężczyzna z lekkim zarostem. Ewidentnie był jakimś biznesmenem bo pomimo okoliczności był ubrany w granatowy, dopasowany garnitur. Czytał coś w telefonie, lecz gdy tylko nas zauważył, schował go do kieszeni spodni i wstał. Uśmiechnął się i przywitał. Usiedliśmy, ale osobiście przez pierwsze parę minut czułam się bardziej jak na jakimś ważnym spotkaniu biznesowym a nie, jak na obiedzie.

Miałam rację, mężczyzna rzeczywiście pracował w swojej własnej firmie. Miał na imię Bruno. W sumie to głównie rozmawiał z mamą o przeprowadzce i pierwszych wrażeniach. Nie słuchałam ich ale jedyne co do mnie dotarło to, to że nie ma dziś jego małżonki w domu i niestety musimy zjeść obiad bez z niej. Zagwarantował jednak, że na pewno niedługo ją poznamy.

Pani Doris przyniosła po chwili przygotowany posiłek. Zanim zaczęliśmy jeść mężczyzna zawołał:
-William-
Na co nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Zaczęliśmy więc jeść, a moja matka co chwilę chwaliła pyszne jedzenie przygotowane przez gosposię. Sama muszę przyznać że było bardzo dobre, jednak po dzisiejszych wydarzeniach straciłam apetyt. Głównie grzebałam widelcem po talerzu, udając że jem.

Po paru minutach na schodach pojawił się on. Ten sam blondyn, którego ujrzałam wczoraj wieczorem. Miał na sobie niezwykle przylegającą, białą koszulkę, która idealnie ukazywała jego mięśnie. Spojrzał się na nas beznamiętnie i usiadł przy stole gapiąc się w swoją komórkę. Tak się złożyło że siedział przede mną i musiałam schować nogi pod krzesło, by nie zahaczyć o jego, czego on nawet nie poczuł.
-Wołałem cię jakieś 10 minut temu.- Powiedział oschle mężczyzna w stronę chłopaka.
-Wiem.- Odpowiedział nawet nie patrząc na swojego ojca, z czego ten nie był zadowolony.
-Następnym razem, nalegam abyś łaskawie podniósł swoje cztery litery wcześniej, bo jeśli jeszcze nie zauważyłeś mamy gości.- Bruno powiedział to z takim opanowaniem że aż byłam pod wrażeniem. Widziałam po jego oczach I wyrazie twarzy że gdyby nas tu nie było, na pewno odzywałby się o wiele inaczej.
-Pilnuj siebie, kurwa.- Głos chłopaka nie był już jednak tak opanowany jak jego ojca. Wstał i  z powrotem poszedł, strzelam że do swojego pokoju.
Mężczyzna zacisnął pięści na stole, lecz szybko je rozluźnił i spojrzał na moją mamę.
-Bardzo przepraszam was za mojego syna. Czasami ma pewne...- i tu się na chwilę zatrzymał po czym dodał -...okazy buntu.-
-Nic się nie stało.- Odpowiedziała moja mama i uniosła swoje kąciki ust ku górze.

Gdy po jakimś czasie Pani Doris wlała mamie i Brunowi po kieliszku wina, ich konwersacja zaczęła wyglądać bardziej jak rozmowa dwóch dobrych znajomych.

Wykorzystałam sytuację i oznajmiłam że idę do toalety. Chyba nawet nie zwrócili na mnie za bardzo uwagi, co oczywiście nie uraziło mnie w żaden sposób. Wstałam grzecznie od stołu i spytałam się gosposi gdzie jest łazienka, na co ta odparła: -Na górze słońce, pierwsze drzwi po lewej.-

Powoli wchodziłam po schodach i wedle tego co powiedziała mi Doris, otworzyłam pierwsze drzwi po lewej. Weszłam do środka i się zakluczyłam.
Musiałam poprawić nieco włosy i umyć dłonie. Jednakże postanowiłam że na chwilę zajrzę w telefon. Standardowo przejrzałam media i dołączyłam do spotted naszej szkoły. Nie zagłębiałam się we wszystkie wiadomości ponieważ usłyszałam jak ktoś pociąga za klamkę. I to nie raz, a dwa razy. Trochę się przestraszyłam ale szybko schowałam telefon do kieszeni spodni i wstałam z zimnych kafelek. Spojrzałam ostatni raz w lustro i odkluczyłam drzwi.

Wyszłam a przede mną stał nie kto inny a William. Był tak blisko mnie, że gdybym się nie zatrzymała, wpadłabym na niego i nie skończyłoby się to dobrze. W głębi duszy powtarzałam tylko,

Oby nie pamiętał,

Oby nie pamiętał.

-Nie dało się dłużej?- Spytał tym swoim cholernie pociągającym głosem.
-Ojej, bardzo cię przepraszam że nie załatwiłam swoich potrzeb szybciej.- Odpowiedziałam mu równie pewnie. Wiedział że to tylko głupi sarkazm. Uniósł brew.
-Chyba nie tak się odzywa do gospodarzy.-
-Chyba nie tak traktuje się swoich gości.- Podniosłam lekko głowę by spojrzeć mu prosto w oczy. Wspominałam już że ma ładne oczy? I oczywiście zero szacunku.

Chłopak prychnął na to co mu powiedziałam. -Lepiej mnie nie denerwuj dziewczynko.- Uśmiechnął się zadziornie na co ja tylko go minęłam i odeszłam. Wtedy pomyślałam sobie jedynie: co za cham.

~~~~~~~~

Po około godzinie spędzonej w domu państwa Evansów, razem z mamą wróciłyśmy do siebie. Jej ewidentnie podobał się dzisiejszy dzień, czego ja niestety nie mogłam potwierdzić. Potem ogarniałam się już tylko do szkoły i położyłam spać. Ciekawe co wydarzy się jutro, pomyślałam I westchnęłam przykrywając się kołdrą.

==================================

Hej, jeśli dotrwałeś do tego momentu to proszę zostaw coś po sobie. ⭐/💬

Continue Reading

You'll Also Like

567K 18.9K 45
Każdy nosi w sercu jakieś mroki przeszłości. Wyścigi, szybkie samochody, motory, imprezy i mnóstwo używek. Wszyscy chcemy oderwać się od rzeczywisto...
126K 2.4K 57
LICEUM · HE FELL FIRST · BAD BOY Nicholas to pewny siebie, przystojny kolega z klasy Jasmine. Jednak członek paczki najbardziej pociągających chłopak...
20.7K 519 23
„𝑹𝒐𝒛𝒑𝒆̨𝒕𝒂𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒑𝒊𝒆𝒌𝒍𝒐 𝒏𝒂 𝒛𝒊𝒆𝒎𝒊, 𝒏𝒂𝒅 𝒌𝒕𝒐́𝒓𝒚𝒎 𝒏𝒊𝒆 𝒃𝒚𝒍𝒊𝒔́𝒎𝒚 𝒘 𝒔𝒕𝒂𝒏𝒊𝒆 𝒛𝒂𝒑𝒂𝒏𝒐𝒘𝒂𝒄́"...
362K 7.4K 22
"Każdy ma osobę, której nie potrafi skreślić. Bez wględu na to ile bólu i cierpienia zadała nam ta osoba."