Ognisty księżyc | Nieludzie z...

By KorpoLudka

259K 29.5K 7.9K

Kiedy Cassidy „Cassie" Ryan, asystentka w dziale księgowości, odkrywa coś nietypowego w rachunkach firmy, dla... More

Wstępnie
Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Bonus 1
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Bonus 2
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Epilog
Bonus 3

Rozdział dziewiąty

5.8K 733 201
By KorpoLudka

Łapcie jeszcze jeden bonus z okazji urodzin mojej czytelniczki Iwony! Wszystkiego najlepszego! <33

______________________________

Później tego dnia robi się jeszcze dziwniej.

Towarzyszę Liamowi przy jego kolejnych obowiązkach, aż około dwunastej zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami wybieramy się razem na lunch. Denerwuję się, wchodząc do windy, ale nie zastaję tam na szczęście Hanka Becketta – choć byłoby naprawdę dziwne, gdybym znowu go w ten sposób spotkała.

Zaczynam powoli analizować wszystkie nasze przypadkowe spotkania przez cały ostatni rok. Czy któreś z nich tylko dla mnie były przypadkowe? Czy Hank z jakichś powodów mnie śledził? Czy coś jest z tym facetem nie tak?

Na pierwszy rzut oka tak właśnie wygląda, a ja jestem rozdarta – z jednej strony to mnie w cholerę niepokoi, ale z drugiej ciężko mi myśleć o nim źle. Nawet nie dlatego, że mi się podoba, ale dlatego, że po prostu taka już jestem. Zawsze szukam w ludziach tych dobrych rzeczy.

Liam zabiera mnie do pobliskiego Maypop znanego z serwowania kuchni luizjańskiej. Chyba wszyscy wpadli na ten sam pomysł wyjścia na lunch do tej knajpy co my, ale mój przełożony jakimś cudem dostaje wolny stolik. To chyba kwestia jego uroku osobistego i faktu, że kelnerka jest nim wyraźnie zauroczona.

Jestem tak rozkojarzona, że nawet nie wiem dokładnie, co zamawiam. Liam jednak nie pozwala mi zbyt długo babrać się we własnych myślach, bo natychmiast wciąga mnie w rozmowę.

– Co myślisz o naszym nowym kliencie, Cassie?

W przeciwieństwie do Adama Colemana przynajmniej pamięta, jak mam na imię. To całkiem miłe.

Szkoda, że porusza temat, od którego najchętniej bym się w tej chwili uwolniła.

– To chyba coś poważnego – mówię ostrożnie. – Takich rozmów nie powinni prowadzić szefowie?

Liam śmieje się krótko.

– Może i powinni – przyznaje – ale Lucien Anderson nie lubi się z Beckettami. Musi się z nimi liczyć, dlatego zgodził się na spotkanie, ale wysłanie na nie akurat nas miało być swego rodzaju... pokazem ignorowania. Lucien mógł przewidzieć, że Hank Beckett się tym nie przejmie. Jeśli ten facet ma jakiś plan, coś takiego go nie zniechęci.

– Jaki plan? – Marszczę brwi.

– Nie wiem. – Liam wzrusza ramionami. – Nie wydaje ci się dziwne, że właściciel takiej firmy przychodzi do nas akurat teraz?

– Akurat teraz? – powtarzam. – Co to ma znaczyć?

On jednak nie odpowiada, bo w następnej chwili przychodzi nasze jedzenie. Liam rzuca się na swoją porcję, a ja rozglądam się dyskretnie po restauracji, bo znowu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

Tym razem dostrzegam kogoś, kto wcale się nie kryje z tym, że się na mnie gapi. Pierwszy raz widzę tego faceta, ale jest w nim jakby coś... znajomego. A równocześnie coś, co sprawia, że przeszywa mnie dreszcz. Mężczyzna siedzi przy stoliku po drugiej stronie sali, sam nad filiżanką kawy. Jego ciemne, przeszywające spojrzenie jest utkwione we mnie, nawet gdy kelnerka do niego podchodzi i coś do niego mówi. Trzyma się sztywno, kręgosłup ma wyprostowany i wygląda tak, jakby cały czas zachowywał czujność. Emanuje z niego jakaś dziwna energia, która mnie niepokoi.

– Cassie? – Liam przechyla się nad stolikiem i dotyka mojej dłoni. Wydaje mi się, że brwi nieznajomego mężczyzny idą nieco w dół. – Wszystko w porządku?

Z trudem odrywam wzrok od nieznajomego i przenoszę go na mojego szefa.

– Tak... jasne – mamroczę. – Przepraszam. Rozkojarzyłam się.

– No dobrze, to skoro mam już z powrotem twoją uwagę – Liam uśmiecha się do mnie promiennie – to opowiedz mi coś o sobie, skoro mamy razem pracować. Ciekawi cię marketing czy po prostu idziesz tam, gdzie cię przeniosą?

Jest w nim coś takiego, co każe mi się odrobinę przed nim otworzyć. Opowiadam mu o tym, że chciałabym poznać tajniki jego pracy, że naprawdę mnie to ciekawi; Liam wyciąga ze mnie informacje bez żadnego trudu. Nic dziwnego, że taki dobry z niego marketingowiec, skoro potrafi sprawić, że nawet ktoś taki jak ja w jego obecności się rozluźnia.

Co chwila zerkam jednak na mężczyznę w drugim końcu sali, który cały czas nie spuszcza ze mnie wzroku. W pewnym momencie, gdy ponownie spoglądam w jego kierunku, zauważam tylko pusty stolik.

Pewnie powinnam czuć ulgę, że sobie poszedł, ale żołądek skręca mi się z niepokoju.

Potem wracamy do firmy i kontynuujemy pracę; Liam zapoznaje mnie z kilkoma projektami, nad którymi obecnie pracuje, zleca też jakieś proste prace, które staram się wykonać jak najszybciej. Kiedy kończę koło piątej, pozwala mi iść do domu.

– To był intensywny dzień, odpocznij trochę. – Mruga do mnie znad laptopa przy swoim biurku. – Ja muszę jeszcze zaczekać na spotkanie z Lucienem Andersonem.

Z pieprzonym wampirem.

Na szczęście tego dnia, jak co poniedziałek, jestem umówiona na drinki z Denise. Spotykamy się w Avenue Pub, naszym ulubionym miejscu w centrum Nowego Orleanu, na St. Charles Avenue. W tym piętrowym lokalu położonym w narożnym niebieskim budynku w typowo luizjańskim klimacie jak zawsze jest tłoczno, na szczęście udaje nam się znaleźć dla siebie wolny stolik w kącie pomieszczenia. To zapewne zasługa oszałamiającego uśmiechu Denise, którym obdarza wszystkich kelnerów.

Zamawiam nam drinki przy barze, po czym wracam do niej, lawirując między licznym bywalcami lokalu. Jakiś zespół gra tu muzykę na żywo, przez co w barze jest dosyć głośno, żadnej z nas to jednak nie przeszkadza. Denise zmusza mnie do opowiedzenia całej historii związanej z Hankiem, a ja robię to bardzo chętnie, bo komuś w końcu muszę się wygadać.

– Ten facet definitywnie na ciebie leci – orzeka na koniec.

Prycham i upijam łyk mojego cuba libre.

– Nie ma takiej opcji – protestuję. – Tacy faceci jak Hank Beckett nie lecą na takie dziewczyny jak ja. Pomijając już fakt, że jest superprzystojny, to dzisiaj jeszcze dowiedziałam się, że to nie jest szeregowy pracownik, tylko właściciel ogromnej firmy. Tacy faceci się mną nie interesują, rozumiesz?

Denise przewraca oczami. Ze swoją karmelową skórą i ciemnymi kręconymi włosami w przeciwieństwie do mnie ma typowo kreolską urodę. Obie pochodzimy z Nowego Orleanu, ale tylko ona wygląda jak tutejsza. Może dlatego wkurza ją, kiedy ktoś nazywa jej urodę egzotyczną.

A może dlatego, że to zwyczajnie rasistowskie.

– Co jest z tobą, kurde, nie tak? – pyta z irytacją, bawiąc się słomką w swoim drinku. – Cassie, jesteś zajebistą laską. Kiedy to wreszcie zrozumiesz?! Ktoś taki jak Hank Beckett powinien się przed tobą płaszczyć, żeby zdobyć odrobinę twojej uwagi. A skoro zachowuje się jak świr, to spuść go na drzewo!

Nie wiem, czy potrafię. Ten facet podoba mi się od roku! Nie tak łatwo po prostu wybić go sobie z głowy.

– Bez przesady – prycham. – Jestem zwyczajną dziewczyną. Nie jakąś milionerką z bogatym doświadczeniem...

– Dobra, wiesz co? Nie chcę tego dłużej słuchać – przerywa mi. – Porozmawiamy o tym, kiedy zyskasz wreszcie odrobinę pewności siebie. Fakt, że facet ma pieniądze, nie znaczy jeszcze, że jest lepszy od ciebie, bo nie jest. A jeśli właśnie to daje ci do zrozumienia, to znaczy, że nie warto się nim zajmować.

– Nie! – zaprzeczam gwałtownie, bo nie byłoby w porządku podejrzewać o to Hanka. – Nigdy nie zasugerował mi niczego takiego. To ja...

– To ty jesteś swoim największym wrogiem, tak, wiem. – Denise prycha z irytacją. – Chryste, Cassie. Faceci się za tobą oglądają, wiesz? On też powinien. Ale jeśli jest w tym coś niebezpiecznego, trzymaj się od niego z daleka. Ty sama najlepiej potrafisz to ocenić. Jeśli masz wątpliwości, nie idź w to.

Och, mam. Oczywiście że mam. Całe mnóstwo.

Nie dzielę się nimi jednak z Denise, bo wiem, że to bez sensu. Moja przyjaciółka ma o mnie lepsze zdanie, niż powinna, i nigdy nie przyjmie do wiadomości, że Hank Beckett jest po prostu... spoza mojej ligi.

Przezornie zmieniam temat, pytając ją o nowinki z hotelu, a Denise przez chwilę zabawia mnie opowieściami, aż każda z nas dopija swojego drinka. Moja przyjaciółka chce iść po drugą kolejkę, ale pierwsza zrywam się ze stołka i ruszam do baru.

Jak zwykle w takich miejscach potrzebuję dłuższej chwili, by zwrócić na siebie uwagę barmana. W końcu ktoś przesuwa się, by zrobić dla mnie odrobinę miejsca w pierwszym rzędzie, a wydziarany gość za barem pyta, co dla mnie.

– Dwa razy cuba libre, jedno virgin – odpowiadam podobnie jak poprzednim razem.

Barman kiwa głową i odwraca się, by zrealizować zamówienie, a wtedy obok siebie słyszę parsknięcie śmiechu.

– Próbujesz kogoś upić czy jak?

Odwracam głowę, by zobaczyć obok mnie opartego łokciami o bar faceta. Jest w nim coś nonszalanckiego; chyba chodzi o sposób, w jaki pasmo jego ciemnych włosów opada mu na oko. Jest przystojny, koło trzydziestki, a koszulka ładnie opina się na jego bicepsach; wpatruje się we mnie z zaciekawieniem i rozbawieniem, które mnie peszą.

Pospiesznie odwracam wzrok.

– Ile płacę? – pytam barmana, wyciągając telefon.

Ten nabija należność, a ja płacę, udając, że nie czuję na sobie intensywnego spojrzenia faceta obok mnie. On najwyraźniej nie zamierza dać za wygraną.

– Nie, serio – odzywa się znowu, pochylając do mnie, żebym usłyszała go w zamieszaniu panującym w barze. – Naprawdę jestem ciekawy. Upijasz kogoś czy ten bezalkoholowy drink jest dla koleżanki w ciąży?

Wzdycham niecierpliwie. On się chyba nie odczepi, póki nie odpowiem.

– Z reguły nie piję alkoholu, w porządku? – mówię, spoglądając na niego kątem oka. – Mam słabą głowę.

– Twoja przyjaciółka o tym wie?

Zastygam. To strzał czy ten facet zauważył, że jestem tu z Denise? Czy to oznacza, że mnie obserwował?

Chryste, Cassie, dostajesz paranoi!

– Nie musi – odpowiadam sztywno. – Bawi się lepiej, myśląc, że piję równo z nią.

– Niezła z ciebie oszustka – stwierdza z rozbawieniem, po czym wyciąga do mnie dłoń. – Jestem Jaxon.

Chwytam drinki, które właśnie stawia przede mną barman – bezalkoholowy w prawej ręce! – unikając tym samym uścisku nieznajomego. Jeśli jest z tego powodu urażony, to nie daje nic po sobie poznać.

– Przepraszam, ale muszę wracać do stolika. – Posyłam mu nieszczery uśmiech. – Udanej zabawy.

Zostawiam go, kątem oka wyłapując zmarszczenie brwi i lekko skonsternowaną minę tego faceta. Pewnie jest przyzwyczajony do tego, że laski na niego lecą, a ja dosyć szorstko go odprawiłam. Jest mi z tego powodu trochę głupio, ale nie dość, by się odwrócić albo go przeprosić.

Denise na szczęście jest zajęta swoim telefonem i nie dostrzega nawet, że miałam z kimś kontakt przy barze. Kiedy stawiam drinki na stoliku i zerkam w stronę baru, nie dostrzegam tam już przystojniaka, który mnie zaczepił. Jakby rozpłynął się w powietrzu.

Zupełnie jak tamten podczas lunchu.

Naprawdę dostaję paranoi!

***

Kończymy wieczór dosyć późno. Szalejemy przy muzyce na żywo, wypijamy jeszcze parę drinków – ja same bezalkoholowe – a Denise opowiada mi o swoim ostatnim zakończonym romansie. Zawsze podczas jej opowieści dochodzę do wniosku, że chciałabym być równie wyzwolona i otwarta w kwestiach związków i seksu – ale jakoś nie jestem.

W pewnym momencie, gdy kończymy ostatnią kolejkę, podchodzi do nas kelner i stawia przed nami drinki. Ta sama cuba libre, którą piłyśmy przez ostatnie godziny. Spoglądamy na niego zdziwione.

– To od faceta przy barze – mówi, kiwa głową w odpowiednim kierunku, po czym odchodzi.

To nie jest bardzo niecodzienna sytuacja; faceci często w ten sposób podrywają Denise. Kiedy jednak obie zerkamy w stronę baru, z niepokojem odkrywam, że stoi przy nim Hank. Patrzy w moją stronę w sposób, który sprawia, że dostaję ciarek, a kiedy nasze spojrzenia się spotykają, unosi swoją szklaneczkę z jakimś złocistym płynem w geście toastu.

– Znasz go? – pyta zaintrygowana Denise.

Z trudem powstrzymuję grymas.

– To jest właśnie Hank – oznajmiam jej.

Słyszę jej pełne zaskoczenia sapnięcie. Nie dziwię mu się: Hank wygląda jak mokry sen większości heteroseksualnych kobiet w tym barze. W tym mieście! Nadal w garniturze i krawacie, z okularami na nosie, jakimś cudem nie sprawia wrażenia sztywnego księgowego, tylko mega seksownego faceta sukcesu. Prawdopodobnie to dużo lepsze określenie niż to, którym ja do tej pory go obdarzałam. Ale też nigdy wcześniej nie widziałam go w takim otoczeniu!

– TO jest Hank Beckett? – pyta z fascynacją Denise. – Cofam swoje słowa. Nieważne, czy jest świrem. Jeśli nie dasz mu się przelecieć, ja to zrobię.

Przenoszę na nią pełne niedowierzania spojrzenie.

– Serio, Deni? Takie teksty są kompletnie nie w twoim stylu.

– Przepraszam bardzo, Cass, ale zupełnie nie tego się spodziewałam, kiedy powiedziałaś, że jest gorący – tłumaczy się, podnosząc dłonie w geście poddania. – A on naprawdę jest... wow. I idzie tu.

Nie oglądam się w stronę baru, ale sztywnieję, nie wiedząc, jak się zachować. No ale spokojnie, jestem w tłumie ludzi, z przyjaciółką, przecież on mnie nie skrzywdzi, prawda? Czy ten facet w ogóle chciałby mnie skrzywdzić?

Kto go tam może wiedzieć...

– Cześć, Cassie. – Słyszę obok siebie ten głęboki, niski głos. – Przedstawisz mnie swojej przyjaciółce?

– Hank, to jest Denise. Deni, to jest Hank – odpowiadam automatycznie, nawet na niego nie spoglądając. – Właśnie chciałyśmy wychodzić, ale dzięki za drinki.

Upijam odruchowo łyk mojego i z zaskoczeniem stwierdzam, że to tylko cola z limonką. Dostałam drink bezalkoholowy, zupełnie jakby...

...zupełnie jakby Hank doskonale wiedział, co zamawiałam przez cały wieczór.

Od razu nabieram podejrzeń. Czy on jest tutaj celowo? Osacza mnie? Ale w jakim celu, na litość boską, miałby to robić?!

– Nie ma problemu. – Hank staje tak blisko, że czuję ciepło promieniujące z jego ciała. – Miło mi cię poznać, Denise. Byłoby ci bardzo przykro, gdybym porwał twoją przyjaciółkę do tańca?

Próbuję wzrokiem przekazać Denise, żeby się nie zgadzała, ale ta wygląda na zaintrygowaną i tylko kręci głową. Zdrajczyni!

– Nie byłoby – odpowiada powoli Denise – o ile Cassie nie ma nic przeciwko.

Przenoszę spojrzenie na Hanka, który czeka z ręką wyciągniętą w moim kierunku. Problem w tym, że nie potrafię mu odmówić. Chętnie zrzuciłabym tę decyzję na Denise, a ona doskonale o tym wie i dlatego odpowiedziała w taki, a nie inny sposób. Chce, żebym nie chowała się za jej plecami, a ja mam z tym ogromny problem. Chcę się za nią chować!

Bo niestety mimo wszystko nie potrafię odmówić Hankowi. Równocześnie mnie do niego ciągnie i chcę uciekać jak najdalej, ale sama już nie wiem, czy dlatego w końcu chwytam jego dłoń, czy powodami są raczej moja nieumiejętność odmawiania i chęć zadowolenia innych. Wydaje mi się, że słyszę jego pełen zadowolenia pomruk, kiedy ściska moje palce, podrywa mnie ze stołka i prowadzi na parkiet, gdzie skoczna melodia grana przez zespół na podwyższeniu zmienia się właśnie na inną, nieco wolniejszą.

Świetnie.

Hank przyciąga mnie do siebie blisko, tak blisko, że piersiami stykam się z jego torsem. Oddech mi się rwie, kiedy mężczyzna obejmuje mnie w talii i kładzie dłoń na moich plecach. Drugą obejmuje mój kark i lekko naciska, równocześnie się do mnie pochylając, aż nosem muska mój policzek.

Serce podchodzi mi do gardła. Jestem boleśnie świadoma każdego miejsca, w którym moje ciało ociera się o jego. Otacza mnie jego męski zapach, jego twarde jak skała ramiona są jednocześnie kryjówką i pułapką. Mój oszołomiony mózg na próżno próbuje przetworzyć, jak do tego właściwie doszło. Jeszcze kilka dni temu nawet nie mówiłam mu „cześć" w windzie, bo wiedziałam, że i tak nie odpowie!

– Chciałem pogadać – mruczy mi do ucha.

Przeszywa mnie dreszcz. Hank chyba to czuje, bo jego dłoń na moich plecach ożywa i zaczyna mnie łagodnie gładzić.

– Przepraszam – kontynuuje, nie doczekawszy się mojej odpowiedzi. – Nie chciałem tak ześwirować, gdy odprowadzałaś mnie do windy. Nie mogę obiecać, że to się nie powtórzy, ale musisz wiedzieć, Cass, że nic ci z mojej strony nie grozi. Prędzej odgryzłbym sobie własną rękę, niż ją na ciebie podniósł.

Jest w jego słowach pewność, która odrobinę mnie uspokaja. Nie wiem dlaczego, ale mu wierzę.

– W porządku – wyduszam z siebie cicho. – Nic się nie stało.

– Stało się – protestuje. – Przestań to bagatelizować. Źle się zachowałem. I uwierz, że chciałbym ci wyjaśnić, skąd znam twój adres, ale na razie...

– A skąd wiedziałeś, że piję bezalkoholowe drinki?

Hank milknie i staje na środku parkietu, więc robię to samo. Odchylam nieco głowę, by spojrzeć mu w oczy. To kiepski pomysł. Wygląda na rozdartego i wyraźnie się waha. Zastanawia się, czy powiedzieć prawdę?

– Cassie, ja...

– Nie chcę tego słuchać – przerywam mu. – O co ci właściwie chodzi, Hank? Bawisz się mną i mnie osaczasz. Wątpię, żebyś robił to celowo, ale tak właśnie się czuję. Więc wybacz, ale teraz już pójdę.

– Poczekaj. – Kiedy wydostaję się z jego uścisku, nie próbuje zatrzymać mnie na siłę. Wygląda na zrezygnowanego, ale robi krok do przodu, jakby zamierzał za mną iść. – Porozmawiaj ze mną, zamiast znowu uciekać, Red.

– Ja nie uciekam! – protestuję nieco histerycznie. – Ja po prostu... oddalam się w kierunku domu. A ty zostaw mnie wreszcie w spokoju!

Odchodzę z powrotem do stolika, a kiedy proszę Denise, żebyśmy się zbierały, nie waha się ani sekundy. Już po chwili ruszamy w kierunku wyjścia. Hank nie idzie za nami.

Cały czas czuję na sobie jednak jego gorące spojrzenie.

Continue Reading

You'll Also Like

652K 27.2K 26
Amanda Wooder to miłośniczka przygód i nieustraszona, 26-letnia pani doktor. Ale czy będzie taka odważna spotykając watahę wilków podczas swojej now...
81.5K 3.8K 35
Czy utraconą miłość można odzyskać, jeśli była przeznaczona? Luis rozstał się z Larissą dla dobra jej oraz syna. Po kilku latach zakochana dziewczyna...
161K 23.8K 36
Tabby Davenport prowadzi spokojne, uporządkowane życie. Jest właścicielką baru, w którym pracuje, ma oddanych przyjaciół i dar, z którego korzysta, b...
513K 15.2K 66
Madison Taylor to 17-letnia dziewczyna, która nie ma zbyt kolorowej przeszłości. Jej rodzice i brat zginęli w wypadku samochodowym. Po tym traumatycz...