Rozdział dwudziesty siódmy

8.2K 766 138
                                    

Łapcie jeszcze jeden bonus! <3

__________________________

Budzę się rozgrzana, podniecona i ze stwardniałymi sutkami. Dopiero po chwili orientuję się, że to dlatego, iż Hank znajduje się między moimi nogami.

Chwytam go za włosy i jęczę, przyciągając do siebie bliżej. Zaciskam uda na jego głowie, podczas gdy on językiem penetruje moją cipkę. Głęboko, zachłannie, jakbym była dla niego najlepszym możliwym śniadaniem. Chryste... tak. Tego właśnie potrzebuję!

Jestem lekko obolała, bo w nocy kochaliśmy się trzy razy, ale to nie przeszkadza mi wcisnąć jego twarzy głębiej w moje ciało. Hank mruczy prosto w moją cipkę, orientując się chyba, że wreszcie się obudziłam, a ten odgłos przeszywa mnie niczym uderzenie elektryczności. Liże mnie, na przemian ssąc i penetrując językiem, a widok jego ciemnej głowy między moimi udami to najbardziej erotyczna rzecz, jaką widziałam w życiu.

W końcu dochodzę mocno, krzyczę i powtarzam bezładnie jego imię, a Hank ani na chwilę nie przestaje mnie pieścić, jeszcze potęgując ten orgazm. Wciąż przeszywają mnie jego ostatnie dreszcze, gdy nagle się podnosi, chwyta mnie za biodra i odwraca, aż ląduję na brzuchu, po czym zachęca, żebym podniosła się na kolana. Chwytam się kurczowo zagłówka łóżka, a po chwili ląduje na nim umięśnione przedramię Hanka. Jego tors ociera się o moje plecy, aż czuję się ekscytująco, całkowicie zdominowana.

– Rozsuń nogi – mówi chrapliwym głosem, a ja posłusznie wykonuję polecenie. – Powiedz mi, czy tego chcesz, Cassie.

Robi to za każdym razem. Przed każdym stosunkiem pyta, czy się na niego zgadzam, jakby przypuszczał, że za którymś razem w końcu go odepchnę. Jeśli naprawdę tak myśli, to chyba całkiem zwariował.

A może po prostu lubi, jak go proszę.

– Tak – odpowiadam bez tchu. Opieram głowę o zagłówek, ledwie utrzymując się w pozycji pionowej, a wtedy Hank obejmuje mnie ramieniem w talii, pomagając mi zachować pion. – Wypieprz mnie, Hank...

W jego obecności zupełnie się nie poznaję, ale to kompletnie mi nie przeszkadza. Hank i jego nieskrępowanie seksualne sprawia, że ja też czuję się pewniej.

Wolną ręką Hank rozrywa opakowanie prezerwatywy i już po chwili wchodzi we mnie od tyłu, w pełni zabezpieczony. Chociaż robimy to kolejny raz, ciągle potrzebuję chwili, by przyzwyczaić się do jego rozmiarów, do rozciągania, które czuję. Hank zamiera na chwilę i całuje mnie zaskakująco czule w ramię.

– Następnym razem wezmę cię od przodu – obiecuje. – Chcę patrzeć na twoją twarz, kiedy dochodzisz... Ale jeszcze bardziej chcę cię wziąć tak jak teraz. Widzieć, jak mi się poddajesz.

Wiem już, że wilkołaki bardzo lubią tę pozycję. Uwielbiają dominować i wciągać pod siebie partnerkę, sprawiać, że się podporządkowuje, a ja robię to z chęcią i całkowicie odruchowo. Hank powiedział mi o tym przy którymś poprzednim razie, a ja nawet nie byłam zaskoczona. Moje życie staje się coraz dziwniejsze.

Hank wycofuje się powoli, po czym znowu we mnie wchodzi. Kołyszę biodrami, wypinam się w jego stronę, a on warczy mi do ucha i przyspiesza ruchy. Jego dłoń przesuwa się na mój brzuch, a potem zjeżdża w dół, do łechtaczki. Zaczyna ją masować tak samo rytmicznie, jak mnie posuwa, a jego kły znowu zaczynają wędrować po mojej skórze. Chociaż nie jestem pewna, czy chcę, żeby ugryzł mnie kolejny raz, odruchowo odchylam głowę, dając mu dostęp do miejsca, gdzie moja skóra wciąż się goi po ostatnim razie.

Oddaję mu się. Nie wiem, czy istnieje sposób, bym przekazała mu to w bardziej dosadny sposób.

Hank przyspiesza jeszcze, aż jego biodra uderzają mocno w mój tyłek. Pochyla się nade mną i całuje mnie w kark.

Ognisty księżyc | Nieludzie z Luizjany #3 | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now