Lonely I | Dramione | Zakończ...

Von Bez_przeszlosci

86.7K 3.5K 502

Pierwsza część Lonely Mija 6 lat o d bitwy o Hogwart i ostatecznego pokonania Voldemorta. Złota trójka spełni... Mehr

Prolog
1. Demony przeszłosci
2. Nowa sprawa
3. Trudne rozmowy
4. Rozpacz
5. Mugolska dzielnica
6. Wypadek
7. Rozmowa
8. Rodzinny obiad
9. Żona idealna
10. Męska rozmowa
11. Krok do przodu
12. Miłość silniejsza od śmierci
13. Przełom w sprawie?
14. Złamane serce
15. Straciła wszystko co miała
16. Izolacja od życia
17. Pomoc ze strony męża
18. Druga szansa?
19. I w końcu zrozumiał, że był dupkiem
20. Po tylu latach...
21. Leathia
22. Wspomnienie
23. Nadzieja umarła
25. Szpital
26. Niezrozumiałe uczucie
27. Złe przeczucia
28. Szczere wyznanie miłości
29. Dla większego dobra
30. Wszystko będzie dobrze
31. Umierał z każdą kolejną minutą
32. Odnaleźć siebie
33. Bal
Krótka informacja
Epilog
Epilog alternatywny
Podsumowanie i podziękowanie ♥
Lonely II
Romantyzm

24. Niespodziewany gość

2.1K 98 9
Von Bez_przeszlosci

Hejka,

przepraszam, że tak długo, ale sesja mi się powoli zaczyna i mniej czasu spędzam przy komputerze, ale postaram się w czasie odpoczynku coś przepisywać.

_______

- Czemu jeszcze nie śpisz? – zapytała Ginny schodząc do salonu i spotykając tam męża. Najpewniej jej nie usłyszał, bo wzdrygnął się kiedy objęła go w pasie.

- Za chwilę przyjdę. Idź spać, Gin – odezwał się nawet na nią nie spoglądając. Myślami był daleko. Pamiętał do dzisiaj jak Draco przeżywał przedwczesną śmierć swojej matki. Gdyby nie psycholog to bał się nawet myśleć co by się z nim stało, a co się stanie kiedy Granger umrze?

- O czym myślisz? – zapytała nie zwracając uwagi na jego wcześniejszą prośbę. Wyjęła mu z dłoni pustą szklankę po Ognistej, a w odpowiedzi usłyszała jedynie westchnięcie męża.

- Kiedy się domyśliłaś, że coś ich do siebie ciągnie? Dracona i Granger – dodał kiedy Ginny jedynie się uśmiechnęła na jego pytanie.

- Naprawdę nigdy niczego nie zauważyłeś? Jesteście przyjaciółmi od dziecka i nie widzisz tego jak bardzo jest zadurzony w Hermionie?

- Wiesz... my nie rozmawiamy na takie tematy...

- Ale nie trzeba o tym rozmawiać, Blaise – przerwała mu ze śmiechem. – To widać jak na każdej wspólnej kolacji u nas zjadał ją wzrokiem.

- Bo nią gardził, Ginny – zaprzeczył szybko.

Rudowłosa się zaśmiała.

- To był wzrok pożądania. On wręcz zjadał ją wzrokiem. A ich współpraca? Z jego strony to nie jest tylko zadanie do wykonania – kontynuowała dalej. Mogła się domyślisz, że faceci nie zwracają uwagi na takie rzeczy, ale na szczęście ona miała otwarte oczy.

- Po prostu chciał jak najszybciej wyjaśnić tę sprawę, a pijana Granger nie pomagała mu w tym wszystkim. A kiedy to dziecko umarło mu na rękach... kompletnie to go złamało.

Tym razem to Ginny westchnęła.

- Nie zaprzeczam, że chciał rozwiązać tę sprawę, ale oboje doskonale znamy Malfoya. On był w stosunku do Miony wręcz opiekuńczy, rozumiesz? Kiedy zgłosił jej problem Ministrowi to nie wnosił o usunięcie ją ze stanowiska, a doskonale wiemy, że mógłby to zrobić. Szukał jej po klubach kiedy nie poradziła sobie psychicznie z zawieszeniem. Był z nią kiedy ja ją zostawiłam – dodała przez łzy. – On teraz odchodzi od zmysłów nie wiedząc gdzie jej szukać. Nie zauważyłeś, że dzieci są teraz na drugim planie?

- Bo wie, że gdy znajdzie Granger to znajdzie również te dzieci, Ginny – Blaise dalej próbował bronić swojej teorii. Czy to możliwe, żeby Draco był aż tak w niej zakochany? Westchnął załamany. Rudowłosa zaśmiała się podchodząc do niego. Z uśmiechem objęła jego twarz dłońmi.

- Jednak faceci są naprawdę ślepi. Bardzo ślepi – wyszeptała całując go krótko w usta. – Ale, my kobiety, i tak was kochamy – dodała gładząc palcem jego policzek. – Hermiona się odnajdzie, Blaise – dodała jakby to siebie chciała do tej teorii przekonać, a nie jego.

- Boję się, że znajdziemy ją za późno i Draco już się nie pozbiera po stracie kolejnej osoby, którą darzył uczuciem...

- Przestań nawet tak myśleć – przerwała mu wściekła. – Hermiona przeżyje i może w końcu zauważy Malfoya. Gdyby nie była tak pochłonięta pracą to już dawno zwróciła na to uwagę – westchnęła smutna. Bała się nawet myśleć co by zrobiła, gdyby dowiedziała się o stracie ukochanej przyjaciółki.

- Chodźmy spać. Rano odwiedzę Dracona i zobaczę co u niego. Rozmawiałaś z Potterem? Może on mógłby pomóc? Draco sam sobie z tym wszystkim nie poradzi. Potrzebuje pomocy...

- Wszystko będzie dobrze – powiedziała trochę niepewnie sama nie wiedząc czy uda się zakończyć te poszukiwania szczęśliwie. – A teraz chodźmy w końcu spać, bo znając nasze szczęście to Victoria za kilka godzin się obudzi i nie da nam dłużej pospać.

Blaise zaśmiał się całkowicie zgadzając się z żoną.

***

Draco wrócił wieczorem do domu kompletnie wykończony. W pracy nie odkrył nic nowego. Dziwnym trafem Potter'owi zachciało się pomóc. Przeczuwał, że to sprawka Blaise'a, bo odwiedził go dziś rano. Wiedział, że przyjaciel chciał dla niego dobrze, ale ta jego troska denerwowała go do granic możliwości. Wymówka, że musi najszybciej pojawić się w Ministerstwie chyba pomogła, bo wyszedł wcześniej zostawiając w kuchni jedzenie od rudowłosej. To zdenerwowało go jeszcze bardziej... Nie był dzieckiem, potrafił sam przygotować sobie jedzenie.

- Czy panicz Malfoy życzyłby sobie kolacji? – usłyszał Skrzata kiedy zdejmował marynarkę w przedpokoju.

- Nie jestem głodny – odpowiedział jedynie zamykając się w swoim gabinecie. Gdzie jesteś, zapytał stojąc pod oknem. Kątem oka zerknął na teczkę, którą rzucił na biurko. Wiedział, że nic tam znajdzie, ale pomimo wszystko usiadł w fotelu i po raz setny otworzył teczkę o Johnsonie i jego rodzinie. Tej bliższej i tej dalszej. Jedynie co mógł stwierdzić to, że ta rodzina była kolejną, zwykłą, szarą rodzinką żyjącą w magicznym świecie. Nikt nie popełnił przestępstwa przez dziesiątki lat, aż... aż do teraz.

Nie zareagował kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Nie zamierzał nikogo wpuszczać. Tym bardziej o tej godzinie. Gdyby to był Blaise to nie kwapiłby się nawet z dzwonieniem do drzwi. Tylko już siedziałby w kuchni i wyjadał jedzenie, które znalazł na półkach.

Złapał się za głowę kiedy usłyszał trzask w swoim gabinecie. Czy to było coś poważnego, że Skrzat postanowił go o tym powiadomić? Spojrzał na Skrzata, w jego wielkie lekko zmartwione oczy. Teraz do niego dotarło, że ktoś mógł przyjść powiadomić go o Granger, ale szybko odrzucił tę myśl. Pierwszą osobą kontaktu była Weasleyówna, a nikt z nich nie dzwonił ani nie wparował mu do domu.

- Kto to? – zapytał jedynie dla świętego spokoju.

- Panienka prosi o pomoc.

Przez chwilę siedział zaskoczony patrząc na Skrzata. Dopiero po chwili do niego dotarły te słowa. Ktoś prosił o pomoc... Kto inny miałby tu się pojawić z prośbą o pomoc jak nie Granger? Już kilka sekund później zbiegał ze schodów z duszą na ramieniu mając nadzieję, że ją zobaczy. I ją zobaczył, ale nie takiego widoku się spodziewał.

- Draco... - wyszeptała wypuszczając różdżkę z dłoni. Po chwili nogi odmówiły już jej posłuszeństwa, a blondyn w ostatniej chwili ją złapał przygarniając od razu do swojej klatki piersiowej.

- Czemu się nie teleportowałaś do św. Munga? – wyszeptał przerażony odgarniając włosy z jej zakrwawionej twarzy.

- Oni by nic nie zrobili z jego różdżką, a dla mnie już i tak nie ma ratunku. Nie odrzucaj mnie – poprosiła z trudem zaciskając dłoń na jego białej koszuli.

- Jest ratunek, Granger – wyszeptał całując ją w czoło. Miał nadzieję, że jego plan się uda. Wziął ją na ręce i zamierzał zrobić wszystko, żeby ją uratować. – Puść mnie, Granger – wyszeptał kiedy położył ją na kanapie w swoim gabinecie, a ta dalej kurczowo zaciskała dłoń na jego koszuli.

- Nie zostawiaj mnie. Proszę... 

- Zamierzam Ci pomóc i pozwól mi na to – wyszeptał ocierając jej łzy i krew z twarzy. Brunetka po chwili puściła materiał. - Mów do mnie, Granger – nakazał otwierając szafę, w której trzymał eliksiry. Kątem oka spojrzał na nią kiedy się nie odzywała. – Mów! – krzyknął wściekły.

- Nie żałuję, że Ci pomogłam. Nie musiałam tego robić, ale nie chciałam, żebyś trafił do Azkabanu. Nawet na te kilka tygodni – mówiła z trudem. Draco szybko wymieszał składniki i podbiegł do niej kiedy z ust wypłynęła jej krew.

- Musisz to wypić – nakazał pomagając jej się podnieść do pozycji siedzącej.

- Co to jest? – jej ciekawska natura okazała się silniejsza.

- Eliksir z bezoaru ze łzami Feniksa...

- Skąd masz łzy Feniksa? Przecież...

- Błagam Cię, Granger – przerwał jej wręcz rozpaczliwie. – Wypij to. Proszę Cię – dodał przykładając jej szklankę do ust. – Im więcej tym lepiej – nakazał kiedy wypiła ledwo łyk.

- Nie mogę..

- Bardziej Ci to nie zaszkodzi, Granger. Proszę Cię. Jeszcze kilka łyków. Hermiono, proszę Cię – dodał łagodniej głaszcząc ją wolną dłonią po włosach.

- Nie zostawisz mnie? – zapytała niepewnie na niego spoglądając i wypiła prawie całą zawartość kiedy kiwnął głową.

- Nie zostawię – wyszeptał po chwili odkładając szklankę. Ułożył ją ponownie na kanapie kiedy przymknęła oczy. Miał nadzieję, że łzy Feniksa wykonały swoją robotę.

***

Blaise szybko złapał telefon z szafki nocnej i go wyciszył, żeby dzwonek nie obudził żony, ale pomimo wszystko Ginny i tak poruszyła się niebezpiecznie w jego ramionach. Zaczął ją głaskać po plecach mając nadzieję, że szybko znów zaśnie.

- Kto dzwoni? – bezskutecznie, bo Ginny podniosła i spojrzała na męża, który dość nieprzytomnym wzrokiem obserwował wibrujący telefon w swojej dłoni.

- Draco – odpowiedział po chwili. Bał się odebrać ten telefon... Było już po północy, a przyjaciel nigdy bez powodu nie dzwonił do niego o tak późnych porach.

- Nie odbierzesz? – zapytała po chwili dość zaniepokojona reakcją Blaise'a.

Westchnął i odebrał telefon.

- Draco... Co się stało? – zapytał cicho.

- Znalazłem Granger.

- Żyje? – zapytał zaniepokojony słysząc smutny głos przyjaciela.

- Tak, ale nie wiem jak długo. Przyjedziecie? Znajdziecie nas w moim gabinecie w rezydencji... Otruł ją. Nie wiem ile jej zostało czasu – dodał, a Blaise wyczuł po głosie, że powstrzymuje się od płaczu.

- Za chwilę będziemy – powiedział, ale Draco zdążył się już rozłączyć. – Ginny, ubieraj się. Musimy być u niego jak najszybciej. Granger się znalazła – ominął kwestię z trucizną. Nie chciał jej dokładać zmartwień. Wszyscy doskonale wiedzieli co ta trucizna oznaczała. Nim zdążył się podnieść z łóżka, Ginny już była ubrana i właśnie upinała swoje włosy bez wcześniejszego czesania. Najnormalniej nie miała na to czasu... Rozumiał ją.

- Powiem skrzatom, żeby mieli oko na Victorię. A ty się pośpiesz – nakazała mu lekko zdenerwowana wiedząc, że szukanie teraz opiekunki zajmie kilka godzin, a skrzat powinien dać sobie radę. Pięć minut później byli już w przedpokoju w rezydencji Dracona.

- Draco... - zaczął Blaise zaglądając do gabinetu. Blondyn siedział na skraju kanapy i ocierał resztki krwi z twarzy brunetki. Zauważył go dopiero kiedy uklęknął koło kanapy, a Ginny usiadła na krawędzi i zaczęła ją głaskać

- Ona musi trafić do św. Munga...

- Nie, Blaise – przerwał mu stanowczo. – Teleportacja jedynie pogorszy jej stan. Zrobiłem wszystko co mogłem. Gorączka mija. Może jest szansa, że tego wyjdzie – dodał nie przerywając swoich czynności.

- Czemu do Ciebie przyszła, a nie od razu do Munga? Wiedziała, że umiera, więc logiczne, że powinna iść do szpitala prosić o pomoc? – zapytała tym razem Ginny domyślając się, że przyjaciółka była na skraju życia teleportując się tutaj.

- Uznała, że oni nic nie zrobią z różdżką, która mu odebrała – odpowiedział wzruszając ramionami.

Marna wymówka i ty w to wierzysz? Chciała umrzeć przy Tobie, odpowiedziała mu w myślach wymieniając krótkie spojrzenie z mężem.

- No dobra, Draco. Trzeba ją zabrać do szpitala – ponowił próbę przekonania przyjaciela do podjęcia odpowiedniej decyzji.

- Nie, Blaise...

- Draco! – warknął już dość mocno zdenerwowany. – Ona potrzebuje opieki specjalistów, a nie Twojej kanapy! – kontynuował wściekły. Draco przez chwilę nic nie odpowiedział, aż w końcu odłożył ręcznik i wstał. Blaise spojrzał na żonę, która kiwnęła głową zabierając ręcznik i zajmując miejsce blondyna.

- Nie po to jej pomogłem, żeby umarła po teleportacji. Nie mam więcej łez Feniksa – zaczął Draco kiedy Blaise do niego podszedł. – Miałem tylko trzy łzy, rozumiesz? Nie chcę ryzykować...

- Łzy Feniksa? Na Salazara, skąd je miałeś? Jedna kosztuje fortunę – przerwał mu zaskoczony. Wątpił, żeby przyjaciel kolekcjonował takie rzeczy.

Draco wzruszył ramionami.

- Były w biurku ojca. Może zostawił mi jako spadek – dodał uśmiechając się krzywo. – Więc sam rozumiesz, że nie będę ryzykować, że jej stan się pogorszy. Wezwijmy magomedyka tutaj...

Blaise pokręcił przecząco głową.

- Jej stan może się pogorszyć w każdej chwili i wtedy będzie już na pewno za późno zabrać ją do Munga. Zabierzemy ją tam kominkiem, dobrze? Masz połączenie ze szpitalem. To będzie najbezpieczniejsze rozwiązanie...

Draco spojrzał na nieprzytomną brunetkę i kiwnął głową. Blaise myślał teraz trzeźwiej od niego, więc po raz kolejny zamierzał go posłuchać.

_____

I jak? Podobało się?

A poza tym, informuję, że będzie druga część tego opowiadania. Za kilka rozdziałów pojawi się epilog, który będzie przedstawiony w dwóch formach. Pierwsza - jakby ktoś chciał skończyć czytać opowiadanie na tej pierwszej części, oraz druga - która będzie również prologiem do części następnej tego opowiadania. Wstępny schemat epilogów mam ♥

Miłego dnia wam życzę.

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

66.3K 2.8K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
125K 7.7K 33
James kochał ją od lat, ale ona wciąż go odtrącała, nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Teraz jednak musiała spojrzeć na świat w inny sposób by do...
92.7K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...
209K 6.5K 32
Wojna została wygrana, a Hermiona Granger powraca do Hogwartu na "Ósmy rok" nauki. Jest zdeterminowana, aby raz na zawsze zmienić swoją łatkę mola ks...