Lonely I | Dramione | Zakończ...

By Bez_przeszlosci

95.7K 3.7K 517

Pierwsza część Lonely Mija 6 lat o d bitwy o Hogwart i ostatecznego pokonania Voldemorta. Złota trójka spełni... More

Prolog
1. Demony przeszłosci
2. Nowa sprawa
3. Trudne rozmowy
4. Rozpacz
5. Mugolska dzielnica
6. Wypadek
7. Rozmowa
9. Żona idealna
10. Męska rozmowa
11. Krok do przodu
12. Miłość silniejsza od śmierci
13. Przełom w sprawie?
14. Złamane serce
15. Straciła wszystko co miała
16. Izolacja od życia
17. Pomoc ze strony męża
18. Druga szansa?
19. I w końcu zrozumiał, że był dupkiem
20. Po tylu latach...
21. Leathia
22. Wspomnienie
23. Nadzieja umarła
24. Niespodziewany gość
25. Szpital
26. Niezrozumiałe uczucie
27. Złe przeczucia
28. Szczere wyznanie miłości
29. Dla większego dobra
30. Wszystko będzie dobrze
31. Umierał z każdą kolejną minutą
32. Odnaleźć siebie
33. Bal
Krótka informacja
Epilog
Epilog alternatywny
Podsumowanie i podziękowanie ♥
Lonely II
Romantyzm

8. Rodzinny obiad

2.5K 110 19
By Bez_przeszlosci

- Przypadkowy wystrzał?!

Hermiona w kieszeni dotknęła różdżki i wyciszyła salę chorych nim Malfoy się rozkręcił. Ledwo weszła do pomieszczenia, a ten w taki sposób ją przywitał. Teraz wiedziała czemu nikt go nie chciał odwiedzić. Draco sobie tego nie życzył? Śmieszne. Nikt by z nim nie wytrzymał, pomyślała wściekła siadając na krześle przy jego łóżku.

- Lepiej się czujesz, Malfoy?

- Zostałem postrzelony bez powodu, więc jak mam się czuć, Granger? – warknął z ironią opuszczając ponownie głowę na poduszkę.

- Na pewno nie bez powodu, Malfoy. Jesteś wrzodem na tyłku.

- I to mówi moja kochana żona?! Potrafisz pokazać uczucie, nie ma co. Zawsze taka jesteś?

- Udaję Twoją żoną, żeby dostawać informacje na temat Twojego zdrowia, Malfoy. To nie jest dla mnie przyjemne, więc z łaski swojej... nie wspominaj mi o tym.

Draco nic nie odpowiedział. Nie miał pomysłu na tę odpowiedź.

- I tak oskarżę go o próbę zabicia szefa departamentu – wysyczał pod nosem poprawiając sobie poduszkę pod głową. – Z czego rżysz, Granger?! – warknął kiedy kobieta nie zapanowała nad sobą i zaczęła się głośno śmiać.

- Chciałabym zobaczyć jak tłumaczysz mugolom kto to jest szef departamentu zwalczania Czarnej Magii. Daj mnie na świadka, Malfoy. Chcę przy tym być – kobieta wręcz popłakała się ze śmiechu widząc jego oburzoną minę.

- Minister Magii go oskarży. Będzie miał proces w Ministerstwie Magii.

- I co? Do Azkabanu go wyślą? Wiesz, że połowa ludzi w Ministerstwie Ciebie by tam wysłała? – zapytała może trochę za ostro, ale musiała przemówić mu do rozsądku. Rozumiała go, że był zirytowany tym wszystkim, ale musiał zrozumieć, że łączenie świata mugoli z czarodziejskim musiało się odbywać w kontrolowany sposób. To, że była czarownicą wiedzieli tylko rodzice. Dla reszty rodziny Hermiona chodziła do internatu w drugim końcu kraju. Ministerstwo Magii postarało się nawet o fałszywe papiery wyników i dyplomów.

- A najbardziej Twoi przekochani przyjaciele Potter i Weasley, prawda?

- Nie nazywaj ich moimi przyjaciółmi, Malfoy. Przyjaciele się tak nie zachowują. Nie zdradzają – wysyczała wściekła walcząc ze łzami.

- No no, Granger. Widzę, że nie tylko mnie coś tu boli – zaśmiał się pod nosem, ale szybko przestał kiedy go zabolało. Chyba się do tego nie przyzwyczai...

Hermiona westchnęła.

- Kingsley już załatwia jakąś logiczną przyczynę śmierci dziewczynki, żeby do niczego się nie przyczepili. Odpuść, Malfoy dobrze? Nic Ci się nie stało. Na całe szczęście przeżyłeś. Mamy teraz ważniejsze sprawy do załatwienia. A jeśli wypełni się najgorszy scenariusz i będziemy musieli powiadomić kolejną rodzinę to ja pójdę porozmawiać. Na wszelki wypadek, gdyby chcieli kogoś zabić – uśmiechnęła się słabo na koniec.

- Trzymam Cię za słowo, Granger.

- Pójdę już, Malfoy. Wracaj do zdrowia. Dowiem się jeszcze co i jak...

- Mam prośbę, Granger. Jako dobra żona będziesz mi przynosić jakieś przyzwoite jedzenie? Tego tutaj nie da się przełknąć. Mój pies by nawet tego nie powąchał...

- Masz psa?

Ślizgon zmarszczył brwi.

- Co w tym dziwnego?

Hermiona wzruszyła jedynie ramionami.

- Po prostu pies i Malfoy to kiepskie połączenie. Przyniosę Ci coś jutro. W końcu muszę stwarzać pozory – i wyszła. Musiała jeszcze porozmawiać z lekarzem. Westchnęła raz jeszcze pukając do odpowiedniego gabinetu.

- Pani Malfoy... Lekarza nie ma. Będzie za kilka godzin.

Hermiona załamana przymknęła oczy słysząc głos ciekawskiej pielęgniarki. To była tylko kwestia czasu nim zada jej kolejne pytanie, a ona znowu będzie musiała wymyślić jakąś cudowną historyjkę, nad którą rozpłynie się niczym nastolatka.

- Dziękuję za informację, więc przyjdę jutro z nim porozmawiać.

- Przekażę mu. Mogę o coś zapytać?

- Jeśli pani musi – odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem odwracając się do pielęgniarki. – Tylko szybko, muszę wrócić do pracy. Im szybciej tym lepiej – dodała wymówkę, żeby nie rozgadała się zbyt mocno.

- Czy pani mąż należy do jakiejś sekty?

Zmarszczyła zdziwiona brwi.

- Nie. Skąd to pytanie?

- Ma interesujący tatuaż na przedramieniu. Myślałam, że to znak jakiejś sekty. Miłego dnia, pani Malfoy – i odeszła korytarzem zostawiając Hermionę na korytarzu. Dotknęła swojego przedramienia. Wiedziała co by znalazła, gdyby podwinęła rękaw płaszcza. Napis Szlama nadal był widoczny. Minęło już tyle lat, a ona nadal nie potrafiła się z tym pogodzić i raczej nigdy tego nie zrobi. Interesujący tatuaż? Kobieta z tym tatuażem zostawiła na jej ciele ślad, z którym będzie musiała żyć do samego końca.

Spojrzała na drzwi pokoju, z którego wyszła kilka minut temu. Za tymi drzwiami leżał mężczyzna z takim samym tatuażem na przedramieniu. Jeszcze udawała jego żonę. To była już hipokryzja z jej strony. Czy ona naprawdę opiekowała się teraz byłym Śmierciożercą?

***

Blaise obserwował jak żona chodzi po kuchni i szykuje jedzenie na dzisiejszy obiad. Lubił na nią patrzeć. Nie musiała tego robić, ale uparła się. Skrzaty w tym domu były niepotrzebne, bo kobieta starała się ogarniać cały dom, a biedne skrzatki co chwilę na niego patrzyły nie wiedząc co robić. Nie zwolni ich ze służby. Wiedział, że Ginny niedługo wróci do pracy i ktoś będzie musiał się zająć domem. Miał przynajmniej taką nadzieję, że zechce dalej pracować...

- Naprawdę musiałaś ich zaprosić? – zapytał w końcu dolewając sobie soku do szklanki.

Ginny spojrzała na niego lekko zdziwiona, ale domyślił się, że lekko oburzyło ją jego pytanie. No cóż... Nie ukrywał, że nie cieszył się na to spotkanie.

- To moja rodzina. Jak mogłabym ich nie zaprosić, Blaise? – zapytała w końcu w miarę spokojnym głosem. Victoria niedawno zasnęła. Nie chciała jej przypadkiem obudzić.

- Nie chodzi mi o Twoją rodzinę tylko tę ropuchę Ronalda i jego żonę. Nie mam ochoty na niego patrzeć, Ginny...

- To mój brat. Jest jaki jest, ale to nadal jest mój brat, Blaise. A rodzina zawsze się trzyma razem...

- Nazwał Twoją najlepszą przyjaciółkę szlamą. Zapomniałaś już o tym czy może mu to wybaczyłaś, co?! Gdyby Malfoy to zrobił to byś nie skończyła tego tematu przez kilka najbliższych lat jak nie dłużej! – warknął zdenerwowany zaślepieniem swojej żony. Wszystko ma swoje granice.

- Nie udawaj świętego, Blaise. W czasach szkolnych to wy doprowadzaliście Hermionę to łez. Bądź obiektywny, Blaise! Bardzo Cię o to proszę... - dodała ciszej.

- Głównie Malfoy to robił. Ja może raz lub dwa o tym wspomniałem, ale pragnę Ci przypomnieć, że my się z Granger nie przyjaźniliśmy ani nie przyjaźnimy, a Twój kochany braciszek przez wszystkie lata szkolne był jej przyjacielem, a potem narzeczonym! Ktoś taki nie ma prawa się tak zachować.

- Wiem, Blaise... - odpowiedziała cicho. – Ale to mój brat... Nie mogę go wykluczyć z rodziny. Ty byś tak łatwo kogoś wykreślił? Postąpił źle, nawet bardzo. Nie sądziłam, że jest zdolny użyć tego słowa w jej kierunku wiedząc jak mocno przez nie cierpiała, ale...

- Nie mówię, żebyś go skreślała. Nikogo nie zabił – przerwał jej Blaise. – Chcę, żebyś z nim porozmawiała. Ty albo ja, ale ostrzegam Cię, że ja się z nim cackać nie będę – i wyszedł. Obiecał Ginny, że przebierze Victorię do obiadu, a przynajmniej postara się to zrobić.

Godzinę później siedział już na fotelu kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Westchnął. Jako pan domu wypadałoby otworzyć im drzwi i zaprosić do swoich skromnych progów. Jak pomyślał tak też zrobił. Uśmiechnął się szczerze na widok rodziców swojej żony i serdecznie się z nimi przywitał. Tak było również w przypadku George'a, Charliego, Percy'ego i Billy'ego razem z ich partnerkami. Następnie również z lekko wymuszonym uśmiechem przywitał się z Potterem i jego Pomylunę. Dopiero skwasił minę kiedy zobaczył Rona z Lavender. Przywitał ich bez słowa i od razu ruszył do jadalni. Ginny westchnęła widząc jego zaciętą minę. Wiedziała, że będzie musiała porozmawiać z Ronem nim on postanowi to zrobić.

Atmosfera przy obiedzie przebiegała w przyjaznej atmosferze, chociaż Ginny lekko się zdziwiła na fakt, że Blaise usiadł naprzeciwko Rona. Na jego pytające spojrzenie wyszeptała jedynie: Po obiedzie. Musiała stwierdzić, że jej mąż miał jednak ciężki charakter.

- Chcielibyśmy coś ogłosić – odezwał się w końcu Ron po skończonym obiedzie. Postanowił skorzystać z okazji kiedy wszyscy czekali na deser, który ku niezadowoleniu Ginny, miały podać skrzatki.

- Słuchamy – odezwał się Blaise mając nadzieję, że zechce się w końcu przyznać jak bardzo zranił swoją dawną najlepszą przyjaciółkę. Dał sobie za punkt honoru, żeby się na nim za to zemścić. Nie tolerował już takiego traktowania, tym bardziej jeśli ktoś tak traktował matkę chrzestną jego księżniczki.

- Zostanę ojcem. Lavender spodziewa się mojego dziecka – oświadczył dumnie rozglądając się po swojej rodzinie, która bardzo radośnie przyjęła do siebie tę wiadomość. Matka omal się nie rozpłakała wiedząc, że po raz kolejny zostanie babcią. Rodzeństwo i przyszli państwo Potter im pogratulowali. Jedynie Blaise siedział przy stole z kamienną miną i złowrogo patrzył na Rona.

- Ron! Ty krwawisz! – krzyknęła przerażona Lavender biorąc serwetkę i przykładając mu do nosa, z którego zaczęła lecieć krew. Momentalnie atmosfera się zmieniła, a Ginny spojrzała błagalnie na męża, który nie spuszczał wzroku z brata. Wiedziała, że krew lecąca z nosa nie mogła być przypadkiem.

- Blaise, błagam! Przestań!

- To niech się w końcu przyzna, Gin! Miałaś z nim porozmawiać!

- Ale nie przy wszystkich – dodała ciszej rudowłosa.

- Do czego mam się niby przyznać, Zabini? – warknął Ron ocierając sobie krew z twarzy, która momentalnie przestała lecieć kiedy Blaise urwał kontakt wzrokowy.

- Do tego jak potraktowałeś swoją dawną przyjaciółkę! – warknął wściekły ciemnoskóry.

- Hermionę? – Ron nawet nie próbował ukryć zdziwienia.

- Jemu chodzi, żebyś wytłumaczył się z tego, dlaczego nazwałeś Hermionę szlamą – powiedziała łagodnie Ginny. Przy stole nastała chwila ciszy. Nawet Ron zastygł bez ruchu. Sądził, że byli sami w ogrodzie i nikt nie słyszał ich rozmowy. Nie ukrywał... Żałował swoich słów, ale Hermiona po prostu zasłużyła na prawdę.

- Żałuję tego, Gin, ale Hermiona musi znać prawdę. Gdyby nie ja i Harry, ona byłaby nikim. Zwykłą szlamą w świecie czarodziei...

- Jak mogłeś, Ron... - odezwał się Harry załamany postawą przyjaciela.

- Tak prawda, Harry. Kim by była bez nas?! Nikim!

- Raczej kim my bylibyśmy bez niej, Ron! Gdyby nie ona, zginęlibyśmy na pierwszym roku! To zawsze ona nas ratowała. ONA! Bylibyśmy nikim bez Hermiony! Jak mogłeś coś takiego jej powiedzieć... Wiesz jak bardzo przeżywała każde przezwisko Malfoya. Teraz on tego nie robi, więc ty powinieneś zająć jego miejsce?!

Ron przez chwilę nic nie mówił. Patrzył zdziwiony po twarzach wszystkich siedzących przy stole i stwierdził, że wszyscy zgadzali się ze słowami Pottera. Może i mieli rację, ale nie zamierzał się teraz do tego przyznawać. Powiedział co powiedział. Nie cofnie swojego czynu.

- Gdzie idziesz? – zapytała Ginny kiedy Ron podniósł się z krzesła.

- Ja i Lavender wychodzimy. Lav jest w ciąży i nie może się teraz denerwować – odpowiedział w miarę spokojnym głosem. Podał żonie dłoń i pomógł jej wstać. Ginny rzuciła złowrogie spojrzenie mężowi i pobiegła za bratem.

- Ron mam prośbę – zatrzymała go przy drzwiach kiedy czekał jak Lavender uszykuje się do wyjścia. – Nie mów o niczym Hermionie. Ona nadal się nie pogodziła z Twoim rozstaniem. Wiadomość o tym, że zostaniesz ojcem ją do końca dobije.

- I tak się dowie – warknął i wyszedł razem z żoną. Ginny jedynie westchnęła wracając do jadalni.

- A więc kto ma ochotę na deser? – zapytał jakby nigdy nic Blaise kiedy żona ponownie usiadła przy stole.

_____

Hejka ❤️
I co sądzicie?

Continue Reading

You'll Also Like

2.7M 160K 200
Leen @AlienAileen: Czy istnieje coś gorszego od seksu bez orgazmu? Otóż tak - fandomy. A jeśli twoja siostra jest w jakimkolwiek wiedz, że prościej j...
77.8K 3K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
1.9M 140K 50
Co, jeśli wybierając dobro również ponosimy konsekwencje?
89.3K 5.2K 10
Seria 10 drabbli opisujących życie państwa Draco i Hermiony Malfoy oraz ich dzieci.