Seria Noruk: Syn Północy

By AstraCanti

6.7K 1K 2.2K

Północ i Południe. Ludzie i zmienni. Wojna jest jedynym, co łączy te krainy, nacje, kultury... WSZYSTKO. Na... More

Mapa
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV cz.I
Rozdział IV cz.II
Rozdział V
Rozdział VI cz.I
Rozdział VI cz. II
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX cz.I
Rozdział IX cz.II
Rozdział IX cz.III
Rozdział X cz.I
Rozdział X cz.II
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI cz.I
Rozdział XVI cz.II
Rozdział XVII cz.I
Rozdział XVII cz.II
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV cz.I
Rozdział XXIV cz.II
Rozdział XXV cz.II
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII cz.I
Rozdział XXVII cz.II
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII cz.I
Rozdział XXXII cz.II
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV cz.I
Rozdział XXXV cz.II
Rozdział XXXVI cz.I
Rozdział XXXVI cz.II
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX cz.I
Rozdział XXXIX cz.II
Rozdział XL cz.I
Rozdział XL cz.II
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII cz.I
Rozdział XLIII cz.II
Rozdział XLIV
Rozdział XLV cz.I
Rozdział XLV cz.II
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Epitafium: brak
Posłowie
Bo gdzie jedna przygoda się kończy, druga się zaczyna...
Ilustracja nr 1

Rozdział XXV cz.I

57 13 11
By AstraCanti

Numa kończył czytać jedną z ostatnich książek piętrzących się na stosie, w narożach biurka. W czasie, gdy Alois zmagał się z kolosalną wyszywanką w formie narzuty, on nabierał biegłości w posługiwaniu się mową elity. Zaczynał nawet ćwiczyć pisanie obcym alfabetem. Obecność Fulke w czasie porannych sesji stawała się powoli formalnością, co odbijało się w czasie trwania tych spotkań, które robiły się coraz krótsze.

Mężczyzna ostatnio dostał za polecenie zaznajomienia się z garderobą espisa. Krawcowa bowiem wywiązała się ze wszystkich zamówień i pozostawało jedynie poukładać wszystko na odpowiednich miejscach. Tak też, składając ubrania w kostkę, segregując oraz umieszczając w szufladach, i tego popołudnia był naocznym świadkiem postępów panicza.

Alois spiął się, gdy Ezdeńczyk trzasnął książką. Śmiał się złowróżbnie cały czas, jak zaginał arkusz papieru, a potem chował go do koperty, lakując aromatyzowanym woskiem. Wilk z szelmowskim rozbawieniem podniósł się z krzesła, zbliżając się do sługi.

– Przerwij na chwilę – zarządził zmienny, wyciągając rękę z zawartością. – Lecisz do Beliara.

Człowiek zbladł, przejmując od niego wiadomość. Nie chciał tak zaczynać dnia ani go kończyć. W zasadzie to w ogóle nie chciał się z nim już nigdy widzieć na oczy, ale kto gotów był wysłuchać jego modłów...

– Coś mam dodać? – dopytał się, przesuwając część niezłożonych ubrań na jedną stronę łóżka.

Wilk uśmiechnął się szeroko, aby zapewne zgodzić się na tę sugestię, jednak ostatecznie zrezygnował z tego. Nawet zabrał Aloisowi list, siadając za biurkiem. Zgarbił się nad pozostałymi notatkami, jakby rzeczywiście na nich skupił całą uwagę.

Aloisowi szczędził wyjaśnień, jedynie wskazując palcem szafkę z ubraniami i łoże. Kershaw odwrócił się na pięcie, wznawiając przerwaną czynność.

Był już świadkiem takich zachowań, ale angażowanie go do tego należało do rzadkości. Espis zazwyczaj go wypraszał.

Potwierdziły się jego przypuszczenia, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Do pokoju gospodarza wszedł sługa Ryudn, od razu składając pokłon. Numa ledwie skinął mu głową, nie odrywając wzroku od książki.

Na skroni lorda Dariona zapulsowała żyła, kiedy się wyprostował. Najwyraźniej nie lubił być lekceważony. Jednak zmienny musiał być naiwny, skoro liczył na wyrazy szacunku, które nie trafiały się nawet hrabiemu.

Z klapy żupana wyjął kopertę, którą położył koło panicza. Wytrzeszczył oczy z oburzenia, kiedy został „przypadkowo" pacnięty wiadomością w ręku panicza nadal bardziej zainteresowanego literaturą niż przybyszem.

Alois składał ubrania, starając się nadal pozostać niezauważonym. Tkaniny piętrzyły się w równiutkich kolumnach, a kątem oka obserwował bezkrwawą potyczkę siły opanowania przeciwko nieskończonym pokładom kreatywności w uprzykrzaniu życia.

Wreszcie podwładny Ryudn odezwał się, ale bynajmniej nie zaszczycił człowieka zrozumiałą dla niego treścią. Pierwsze zdanie bowiem było bardzo krótkie i w obcym języku. Nim Alois mógłby chociaż się zastanowić nad jego znaczeniem, przepadło pod napływem następnych.

Zmrużył oczy, skupiając się bardziej na rozszyfrowaniu wyrazów zaklętych w jedwabistych głoskach. Pomimo iż niemal zupełnie przestał grać swoją rolę, poznawał tylko losowe słowa. Tak też mógł się jedynie domyślać wkładu Beliara w jakąś decyzję, o której to Darion miał „zaszczyt" poinformować brata swojej pani. Zaś słowo „jesień" przypomniało mu o pewnej plotce.

Alois mógł uznać, że z powodzeniem nie zwrócił na siebie uwagi, kiedy gość opuścił komnatę. Przedtem oczywiście znowu się ukłonił, ale znacznie płycej. Właściwie to na standardy Ezdeńczyków wystrzelił z pomieszczenia, zupełnie rezygnując z przytłaczającego dostojeństwa.

Numa sapnął, opadając ciężko na krzesło i rozmasowując pysk jedną dłonią. Alois też na chwilę przerwał składanie ubrań, chociaż wstrzymał się od przycupnięcia na łóżku. Zastanawiał się, czy nie powinien się zaśmiać, gdy espis przekręcił wolną ręką książkę do góry nogami. Numa na pewno nie przejął się możliwością, iż Darion weźmie go za bardziej bezczelnego niż w rzeczywistości był. A może właśnie takiego, bo w końcu nawet nie postarał się, aby udawać czytanie nad prawidłowo trzymaną książką?

Wilk uśmiechnął się szelmowsko, wpatrując w sufit.

– Myślisz, że zauważył, pachole? – spytał się, znacząco opierając palec o kartki i tekst, który był wcześniej do góry nogami. Alois wzruszył na to ramionami, zakładając ręce na piersi. – Mam nadzieję, że tak.

Takie zachowanie samo prosiło się o kłopoty. Paniczowi było wszystko wolno. Uwielbiał drzeć ze światem koty, po czym wychodził z uśmiechem na twarzy. Ktoś jednak zawsze po nim musiał sprzątać, a nawet jeśli Alois wyrobił sobie w tym doświadczenie, nadal nie należało to do przyjemności.

– Jak myślisz, co jest w środku? – zaczepił zmienny. – Założę się, że kolejna lista zażaleń od Ryudn.

Alois zaczął siłować się z domknięciem szuflady. Wypełniona po brzegi, krótko stawiała opór. Oparłszy się o nią, zerknął na zielonkawą papeterię wyjmowaną z koperty. Miał zmilczeć, ale Numa odwrócił się do niego i spojrzał ponaglająco.

– Nie wydaje mi się – odparł półgłosem, nie chcąc się narazić zmiennemu. – Może to coś od hrabiego – zasugerował. Domyślał się już zawartości listu, ale akurat to zachował dla siebie.

Numa podniósł powątpiewająco brew. Ba, nawet z pewnym politowaniem. Alois zagryzł zęby, odwracając się plecami. Coraz bardziej żałował, że nie miał pod ręką strzelby albo od razu armaty. Ciekawe, czy byłby wtedy taki wyszczekany.

Jednak los postanowił najwyraźniej wynagrodzić mu chwilową irytację, bo Numa zaczął kląć. Z pyska wylatywały tak mięsiste wyrażenia, że Kershaw zbladł, poszerzając swoją znajomość tego zagadnienia o kolejne sformułowania. Po chwili zdał sobie sprawę, iż właśnie wyszło na jego. Chociaż nie spodziewał się, aby jakiś Ezdeńczyk mógł podzielać jego zdanie do tego stopnia.

– Dobrze, że o nic się z tobą nie założyłem, pachole, bo bym musiał się jeszcze odpłacić – sarknął Numa, rzucając listem w blat.

Pazury wyskoczyły mu na palcach stóp i rąk. Alois dopiero, gdy zmienny nagle spuchł, zdał sobie sprawę, że od początku swojej służby espis zmalał. Nieznacznie, ale jednak. Miotał gniewnie ogonem na boki, kiedy maszerował po pokoju. Sunęła się za nim delikatnie zielonkawa mgiełka, wijąc niczym dym znad kadzidełka.

– O co chodzi? – spytał pokornie Kershaw.

Wilk żachnął się, powtarzając po Aloisie.

– O co chodzi? O to, że ten głupi staruch chce się pochwalić nabytkiem. – Wskazał siebie palcem. – Od razu, jak wykażę się znajomością języka, przedstawi mnie towarzystwu... A wysłałem mu list od góry do dołu w dialekcie!

Numa obrzucił Aloisa krótkim spojrzeniem. Prychnął, widząc jak sługa cofa się o krok od niego. Podszedł do biurka i wetknął do jego rąk książki, samemu sięgając po kontuszowate nakrycie zwisające z oparcia krzesła.

– Na dziś wieczór chcę wiedzieć, co w nich jest – zarządził zmienny, zapinając sprawnie ciąg drobnych, atłasowych guzików. – Spodziewam się, że dla takiego literata jak ty, to pryszcz – dodał kwaśno, wychodząc na korytarz.

Alois nie wiedział, gdzie espis pognał. W zasadzie był nawet zły. Nie chodziło już o kwestię wykonywalności zadania. Widział, że zmienny ewidentnie chciał sobie poprawić samopoczucie jego porażką.

Miał ciekawsze rzeczy do roboty. Jednak wizja, w której wilk wraca do skrzydła i nie może polepszyć sobie humoru jego kosztem, wyglądała wyjątkowo kusząco.

***

– Powinnam się upomnieć panicza, żeby podwyższono mi płacę! – zażartowała gderliwie Fulke, segregując drobne owoce w skrzyni.

Alois by się z nią zgodził, gdyby w tej chwili nie rozszyfrowywał kolejnego słowa. Piękna książka ze starannymi miniaturami okazywała się silniejsza od jego dobrej woli.

W szklarni panował zamęt. Zielarka musiała nadzorować zbiory w aneksie ziołowym. Sama doglądała identyfikacji i podpisywania pojemników, w których znajdowały się trujące rośliny.

Dlatego Alois, jeśli chciał skorzystać z jej pomocy, musiał siedzieć w centrum tego harmidru. Nie wiedział, czy rozpraszał go ruch ludzi i zmiennych, czy dyskomfort dukania jak trzylatek w ich obecności. W każdym razie miał nadzieję, że Numa będzie zbyt zmęczony, wściekły albo oderwany od rzeczywistości, aby się o niego upomnieć.

Jakiś człowiek szturchnął go wiadrem, gdy siedział na murku. Z sykiem zamknął książkę, rozmasowując sobie kolano. Robotnik nawet się nie obejrzał. Cóż, tyle dobrego; Alois zdał sobie sprawę, że może zdjąć opatrunek z prawej ręki.

Odwinąwszy lniany bandaż znowu ujrzał blizny na dłoni. Były jaśniejsze od różowej pręgi biegnącej w poprzek nadgarstka. Ledwie zasklepiona przypominała tłuściutkiego robaka, który przykleił się do skóry. Alois poczuł w niej mrowienie, gdy zetknęła się z chłodniejszym powietrzem.

Przeciągnął obiema dłońmi po twarzy, skupiając się na swoich brwiach. Przez chwilę rozglądał się po ogrodzie, ale krótko, widząc jak niebo zaczyna nabierać złotej barwy. Ostatecznie zaczesał włosy do tyłu, wracając do lektury.

Najbarwniejsza z pozycji, jakie dotąd widział w swoim życiu, dotyczyła kultury i wierzeń Ezdenu. Śmiesznie się złożyło, że wpadła mu w ręce, kiedy akurat zaczął się tym interesować.

Vida Tigri była jednym z dwóch bóstw. Tylko ją otaczano kultem jako matkę rasy, kiedy natomiast Bóg strzegł ludzi i magów. Zdumiał się, że zmienni mieli aż tak za złe Republikanom przyrównywanie ich do zwierząt, kiedy rzeczywiście się od nich wywodzili. Pomijając genezę wszystkich ras, skupił się na obyczajach mogących mieć związek z nadchodzącym balem.

Ciężko było jednak pominąć dwustronicową ilustrację inkrustowaną złotem. Dwie świetliste sylwetki bez rysów twarzy były otoczone świetlistą łuną, z której ulatywały ptaki. Oddalając się od nich, stopniowo zatracały pióra i obrastały sierścią. W drugim kręgu zatem ostały się po jednej części sfinksy, a w dalszym ciągu także inni zmienni. Od strony męskiego bóstwa jednak rozchodziły się tylko ludzkie postacie. Bliżej stali magowie o rozświetlonych oczach, a dalej istoty niegodne pigmentu, potraktowane szarościami. Bóstwa trzymały się za ręce. Zarówno Vida jak i Stwórca. Łączyły ich także napisy spisane złotym atramentem.

Alois próbował je rozszyfrować, ale ich zapis zdawał się różnić. Jego wiedza zaś była znacznie węższa od tego, czym dysponował Numa po wielu dniach intensywnej praktyki.

Fulke akurat zamykała pudełko z jakimiś strąkami, kiedy do niej podszedł. Wycierała ręce z lepkiego soku, ale kazała sobie pokazać treść. Zobaczywszy ilustrację, zassała powietrze, jednocześnie porzucając zgryźliwą nutę swojego głosu.

– To Prawa – zaczęła półszeptem – dane przez samą Boginię w zamian za nasze życia i siłę.

– Czy możesz mi je przetłumaczyć? – spytał uprzejmie.

Kobieta omiotła go krytycznym spojrzeniem. Na jej twarzy malowały się wielkie wątpliwości. Alois nerwowo przełknął ślinę, oczekując wyraźnego komunikatu. Nawet jeśli to było jego zadanie, zrozumiałby odmowę.

Fulke zmarszczyła brwi, patrząc na złote litery. Mężczyzna również tam spojrzał, nadstawiając uszu na szept pełen patosu.

– „Wszystkim istotom: Ludowi Krwi, Ludowi Umysłu, Ludowi Rąk..., noruk – dodała po chwili zawahania. W pamięci zabrzęczało mu to słowo, które wydało mu się nagle znajome. – W poszanowaniu życia swoich braci chronić mają. Jeśli zaś ich samych bądź żony, matki, dzieci, anam cary ich ranią, niech walczą zaciekle. Bowiem siłą ich swoją obdarzą pokonani". – skończyła, zerkając na Aloisa. – Mamy wiele praw, ale te są najważniejsze.

Zabrał książkę, kiwając na to głową. Przerzucił prędko stronę, odrywając wzrok od ilustracji.

– A jak się one mają do tego święta, które mają być?

– Winni złamania Praw zostają zgładzeni przez królową w ramach zadośćuczynienia dla Bogini – wyjaśniła szeptem Fulke, zawieszając spojrzenie na swojej pracy. – Wiele z tego to puste słowa, ale krew utoczona w czasie Żniw ma nakarmić ziemię.

– Będą tu zabijać?– spytał drżącym głosem Alois. Dobrze pamiętał krwawą „egzekucję" jakiej dokonał lisi zmienny na jego napastniku.

Zarządczyni szklarni zaprzeczyła ruchem głowy. Jej ogon zakołysał się na boki, gdy przy fontannie pojawił jeden z jej podkomendnych.

– W sanktuarium w Emiath'Roca, w stolicy, w ramach przesilenia. Tu będziemy obchodzić tylko równonoc – wyjaśniła, podchodząc do zmiennego z koszykiem pełnym zielska.

Ezdenka uniosła się wściekłym wrzaskiem, gdy okazało się jak wiele tam było przypadkowych liści. Nie miał zamiaru pchać się pod jej wysunięte szpony.

Continue Reading

You'll Also Like

1.7K 422 30
Zielony Kot to powieść pełna dowcipu, doprawiona sporą dozą absurdu. Ciepła i przyjemna jak kakao w mroźny wieczór. Jeśli lubisz zwariowane historie...
34.6K 2K 166
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...
16.3K 1.8K 23
Gotowi na legendę o smoku wawelskim w nieco innym wydaniu? Jako książę, Shirumi ma na głowie mnóstwo obowiązków - nauka szermierki, jazdy konnej, prz...
714 117 9
Znajdziesz tu autorów i ich dzieła, a także osoby, które je odkryły i poleciły w ramach różnych akcji dostępnych na tym koncie :) Znajdą się tutaj w...