Rozdział XXXV cz.I

78 12 48
                                    

Sophia nawet nie zdjęła swojego płaszcza obszytego czarnym futrem. Alois wyszedł jej naprzeciw w nieco wymiętej koszuli, bo zajmował się właśnie matką. Nie spodziewał się dziewczyny o tak wczesnej porze, więc nie zdążył się przebrać.

Przywitała się z nim swoim melodyjnym głosem, a chłopak nie wyczuł ukrytej w nim powagi. Tłumiąc jaśniejącą z oczu radość, zaprowadził złotowłosą do kuchni, oferując herbatę. Oczywiście, nie taką prawdziwą, ale ziołową.

Akurat od dłuższego czasu wszelkie środki transportu niezaangażowane w przewóz środków niezbędnych do życia przekierowywano na granicę, aby przewieść żołnierzy na zachód. Ezdeńczycy jednak pozostawali daleko, nawet jeśli wszyscy w napięciu oczekiwali rozstrzygnięcia tego starcia. Szczególnie magowie, którzy widzieli w klęsce szansę dla odzyskania dawnego statusu, co Alois wiedział od Riffa.

– Nie, dziękuję. Przyszłam tylko na chwilę – odmówiła Sophia, zatrzymując się w progu do kuchni.

Mężczyzna zamarł z dwoma kubkami w rękach. Szybko odłożył je na blat, kierując na dziewczynę zmartwione spojrzenie. Obciągnął koszulę, zbliżając się do niej na krok.

– Czy coś się stało? – sięgał dłonią, aby złapać ją za rękę. Odsunęła się, spuszczając zimny wzrok na czarno-białe kafelki.

– Wychodzę za mąż – powiedziała.

Słowa te zawisły między nimi.

Alois zmarszczył brwi, nieruchomiejąc na łóżku.

– To pewne? – mężczyzna spytał, intensywnie myśląc. Sophia nadal się nie odezwała, co uznał za potwierdzenie. – Może porozmawiałbym z twoim ojcem albo... – Alois wiedział, że miał dość staroświeckie poglądy. Widmo aranżowanego małżeństwa do tamtej chwili było jednak równie dalekie, co pokój.

– Nie. Ojciec nie ma tu nic do rzeczy. – Dziewczyna przerwała mu, a on posłusznie zamilkł. – Otrzymałam propozycję i ją przyjęłam.

Mężczyzna patrzył się na nią z osłupieniem.

– Propozycję? – wydusił z siebie, nie wiedząc, jak mogła mówić to z takim chłodem.

– Oświadczył mi się, a ja zgodziłam się zostać jego żoną – wyjaśniła blondynka, zdejmując czerwoną rękawiczkę i prezentując pierścionek z turkusowym oczkiem.

Alois pokręcił głową na boki. Wszystko zrozumiał za pierwszym razem, a jednak spojrzał na Sophię z zagubieniem. Jej twarz wydawała się zimna jak u marmurowej rzeźby. Cały wdzięk, królewska godność i efemeryczna uroda wywyższały ją.

– Kto?

– A jakie to ma znaczenie? – Poprawiła kołnierz, głaszcząc go jak żywego lisa. – I tak wiedzieliśmy, że to kiedyś nastąpi.

– Dla mnie ma – powiedział słabo, patrząc na Sophię. Ubrana była jak królowa. Kompletnie nie pasowała do tego smutnego domu.

Blondynka przewróciła oczami, dotykając dłonią futryny drzwi, z której wtedy jeszcze nie odpryskiwała farba.

– Dla ciebie wszystko, co ma znaczenie, jest bezużyteczne – mruknęła, przygryzając wargę pomalowaną ciemną szminką.

Seria Noruk: Syn PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz