Rozdział XL cz.II

62 11 9
                                    

Espis oszalał.

Absolutnie, nieodwołalnie i ostatecznie.

Alois pakował się na jego oczach, a ten nawet na chwilę nie przestawał się uśmiechać. To nie był zdrowy objaw. Wręcz upiorny w zestawieniu z nieprzerwanym milczeniem. Przecież nie odezwał się do sługi ani razu, odkąd rozkazał mu przygotować rzeczy, przy czym nie był też zbytnio wylewny.

Alois nie musiał się pytać, gdzie jadą. Już wcześniej widział plany przeprawy wiodące wzdłuż rzeki do nadrzecznego hrabstwa na zachód. Jednak jadąc przez Wyjące Doliny, nadkładał drogi do stolicy regionu.

Sługa cały ten czas zaciskał zęby i nie wycedził nawet słóweczka. Jednak kiedy spakowawszy już dodatkowy tobołek, zmienny wspaniałomyślnie nakazał mu zapełnić kolejną torbę, nie wytrzymał. Odwrócił się, zmierzył Numę spojrzeniem, po czym zaczerpnął głębokiego tchu, aby nie powiedzieć czegoś głupiego.

– Proszę mi powiedzieć szczerze, espis – zaczął gwałtownie, po czym spuścił z tonu, zaciskając dłonie na gotowej już do drogi torbie. – Zabijesz mnie czy nie?

Numa zamrugał, zakładając ręce na piersi i poprawiając na krześle.

– No, byłem ciekawy, kiedy pękniesz – przyznał leniwie, przekrzywiając głowę na bok. – Czy nie o to, w tym wszystkim właśnie chodzi?

Alois spuścił ręce w bezradności. Czemu nie mógł po prostu tego wiedzieć? Najzwyczajniej w świecie usłyszeć to jedno zdanie.

– Pękłem – mruknął gniewnie człowiek, kładąc torbę koło plecaka. Jego nie miał zamiaru zmieniać. – Czy zatem możesz mi to, espis, zdradzić?

Numa zaśmiał się nieprzyjemnie.

– Ostatnim razem, jak miałem ci o tym powiedzieć, omal mi się nie rzuciłeś do gardła – przypomniał zmienny. – Jestem zdziwiony, że się nie pytasz gdzie, po co i na jak długo jedziemy.

– Martwemu ta wiedza niewiele się zda – warknął, posyłając Numie ponure spojrzenie.

Wilk uśmiechnął się z satysfakcją, milcząc. Aloisa znowu opanowywała irytacja. To nie było w ogóle zabawne, a czuł się jak ostatni dureń. Swoje troski miał wymalowane na twarzy.

– Powtórzę to... – zaczął Numa, wyliczając na palcach. – Trzeci raz i ostatni, pachole. Nie umrzesz, nie zginiesz i nie z mojej ręki, a na pewno nie z powodu twojej próby ucieczki. To chciałeś usłyszeć?

Tak, chciałem – pomyślał Alois, starając się przejrzeć zamiary espisa. W milczeniu uznał jednak, że może warto byłoby przed zmiennym udać akceptację tego zapewnienia. Dlatego po chwili rozglądania się za kolejnymi przedmiotami do wepchnięcia w torbę, postanowił usatysfakcjonować owego pytaniami, które Numa mógłby chcieć usłyszeć.

Alois nie potrafił jednak udać, że podziela entuzjazm espisa względem wyjazdu. Nawet przywołanie służalczej pokorności okazywało się trudniejsze niż wcześniej. Zmarszczone brwi nie były bowiem utrzymane w cierpiętniczym zmęczeniu. Zazwyczaj puste spojrzenie zaś wypełniał ogrom niewypowiedzianych słów. Te, którymi decydował się podzielić, wypowiadał beznamiętnym tonem.

Podpierając się pod boki, Alois obejrzał pokój po raz kolejny. Numa się produkował, ale zamiast usłyszeć stosowny komentarz do swojego monologu, otrzymał:

– Nie mam już nic do zabrania.

Wilk urwał w połowie zdania. Poprawiając odzienie, odchrząknął, zerkając na bagaże Aloisa.

– No to się ubieraj – nakazał Ezdeńczyk, kierując się ku drzwiom. – Czeka nas wycieczka.

Seria Noruk: Syn PółnocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz