Seria Noruk: Syn Północy

By AstraCanti

6.7K 1K 2.2K

Północ i Południe. Ludzie i zmienni. Wojna jest jedynym, co łączy te krainy, nacje, kultury... WSZYSTKO. Na... More

Mapa
Rozdział I
Rozdział II
Rozdział III
Rozdział IV cz.I
Rozdział IV cz.II
Rozdział V
Rozdział VI cz.I
Rozdział VI cz. II
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX cz.I
Rozdział IX cz.II
Rozdział IX cz.III
Rozdział X cz.I
Rozdział X cz.II
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XVI cz.I
Rozdział XVI cz.II
Rozdział XVII cz.I
Rozdział XVII cz.II
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV cz.I
Rozdział XXIV cz.II
Rozdział XXV cz.I
Rozdział XXV cz.II
Rozdział XXVI
Rozdział XXVII cz.I
Rozdział XXVII cz.II
Rozdział XXVIII
Rozdział XXIX
Rozdział XXX
Rozdział XXXI
Rozdział XXXII cz.I
Rozdział XXXII cz.II
Rozdział XXXIII
Rozdział XXXIV
Rozdział XXXV cz.I
Rozdział XXXV cz.II
Rozdział XXXVI cz.I
Rozdział XXXVI cz.II
Rozdział XXXVII
Rozdział XXXVIII
Rozdział XXXIX cz.I
Rozdział XXXIX cz.II
Rozdział XL cz.I
Rozdział XL cz.II
Rozdział XLI
Rozdział XLII
Rozdział XLIII cz.I
Rozdział XLIII cz.II
Rozdział XLIV
Rozdział XLV cz.I
Rozdział XLV cz.II
Rozdział XLVI
Rozdział XLVII
Rozdział XLVIII
Rozdział XLIX
Rozdział L
Rozdział LI
Rozdział LII
Rozdział LIII
Epitafium: brak
Posłowie
Bo gdzie jedna przygoda się kończy, druga się zaczyna...
Ilustracja nr 1

Rozdział XV

75 13 19
By AstraCanti

– No to się postarałeś... Już ma czerwone ucho – warknął zmienny, podciągnąwszy się na pogniecionej pościeli.

Ciemnoniebieskie oczy szyderczo spoglądały na swoich bliskich. Białe zęby niczym kość słoniowa zęby były ułożone w nieprzyjaznym uśmiechu. Posklejana w strąki sierść od pyska aż po podgardle nasuwała zarazem obrzydliwe jak i makabryczne skojarzenia.

– Nie rozumiem. – Zmarszczył brwi starszy Ezdeńczyk, ewidentnie nie pojmując, że jego syn zdemaskował podsłuchiwacza. Mimowolnie Alois podrapał się po głowie.

– Oczywiście, że nie rozumiesz – żachnął się bezczelny zmienny, zarzuciwszy wilczym łbem do góry.

– To będzie twój sługa, Numo – ogłosiła stanowczo głowa rodziny, wskazując pazurem mężczyznę.

Alois spostrzegł wówczas, że musieli specjalnie przez wzgląd na niego mówić w jego języku. Miał zrozumieć padające właśnie słowa...

– Nie – warknął gardłowo czarny wilk, nawet nie dopuszczając opcji odmowy. Alois dostał gęsiej skórki, chociaż zmienny nie kierował ku niemu swoje gorejące spojrzenie. – Prędzej sam go zabiję – sarknął, ponownie przybierając nonszalancką pozę.

Aloisowi zaschło w ustach. Jakby nie zdając sobie sprawy z wagi tej obietnicy, dziewczyna parsknęła coś niezrozumiałego. Wilk najwyraźniej pojął, bo odparował zgryźliwie w języku Ezdenu. Sądząc po wypiekach wpełzających na policzki dziewczyny, musiało podziałać.

– Rób z nim, co chcesz – ciągnął starszy zmienny bez cienia zawahania. – Jeśli będzie w czymkolwiek ustępował swoim pobratymcom...

– To będzie moja wina – wtrącił młodszy zmienny, jakby już wielokrotnie słuchał podobnych wypowiedzi.

– To odetnę mu palec – dokończył niskim półgłosem protoplasta. Powiedział to tak cicho, że Alois przez chwilę się łudził, że te słowa nie padły z jego ust.

Wilk spojrzał się na Ezdeńczyka, chichocząc. Śmiech ten był jednak wymuszony, jakby nie dowierzał radykalnym słowom ojca. Zarówno człowiek jak i dziewczyna wiedzieli natomiast, że nie żartował.

– Za każde odstępstwo od normy czy uchybienie od obowiązków zapłaci palcem. Gdy zabraknie mu palców, w plasterkach będę skracał jego członki – ciągnął dalej, uśmiechając się podle do syna. – Bardzo cienkich.

Alois zaczął przejeżdżać kciukami po knykciach dłoni. Może jego dłonie były pobliźnione szkaradnie, ale... Na myśl o kalectwie zachwiał się, gdy krew nagle odpłynęła mu z głowy.

– Jeśli zaś nie przyłożysz się do nauki własnej mowy i bez tego trochę mu ubędzie – dodał przekornie starszy zmienny.

– Zawsze mówiłeś, że ludzie to nie zabawki... – przypomniał mu wilk, jednocześnie schodząc nieco z tonu.

– Tak jest... – mruknął niedbale zmienny, nachylając się ku pyskowi Numy ze spolegliwym uśmiechem. Gdyby tamtego poniosło, mógłby odgryźć ojcu głowę, czym ten się zupełnie nie przejmował. – Ale to mięso. Mięso. Kruche, słodkie, delikatne – zaczął wymieniać, aby z rozmarzoną miną odstąpić na krok i przymrużyć powieki na wspomnienie tych doznań.

Tym razem mężczyźnie nie udało się wytrwać w narzuconym sobie bezruchu czy chłodnym spojrzeniu. Alois wzdrygnął się. Był bezradny, co odbijało się w jego powiększonych przestrachem oczach. Cokolwiek dzieliło tą dwójkę, błagał Boga, aby nie musiał tego doświadczyć na własnej skórze.

Włosy stanęły mu dęba, gdy kobieta zaśmiała się perliście w odpowiedzi na słowa ojca. Ewidentnie podzielała jego zdanie odnośnie traktowania ludzkiego inwentarza. Błysk w jej oczach wróżył, kiedy zbliżała się ku Aloisowi, że wyjątkowo ochoczo przystąpiłaby do posmakowania jego ciała już w tamtej chwili. Jednak nie drgnął, gdy jej lodowata dłoń dotknęła obolałego ramienia i przesunęła nią po barku, szyi. Jakby badała, gdzie mogłaby się wgryźć, odrywając największy kawał mięsa...

– Zostaw go, Ryudn – warknął władczo Numa, chociaż do jego niskiego tembru wkradła się gorycz. Kobieta posłusznie zabrała rękę od mężczyzny, wzdychając z lekkim zawodem.

Wilk o czarnej sierści patrzył na podłogę swojej zagraconej komnaty, zaciskając mocno zęby. Stroszył sierść, jednocześnie zaciskając pięści. Posyłając ostre spojrzenie w stronę ojca, jakby chciał, żeby tylko nie czerpał satysfakcji z sukcesu.

– To mój człowiek. Znajdź sobie swojego – dokończył humanoid, kierując te słowa do siostry.

Nie było tam nikogo, kto nie zrozumiał prawdziwego sensu tych słów.

***

Alois został wyproszony z komnaty swojego pana.

Brunetka o imieniu Ryudn również, ale nie przejmowała się tym, wychodząc z dumnie uniesioną głową. Co więcej, jej twarz przystrajał pełen zadowolenia uśmiech, który czynił ją jeszcze wyższą, pomimo już czterech kończyn, na których się poruszała.

Natomiast Kershaw nie mógł odejść. Sama groźba długiego konania (bo jak inaczej określić rozrywanie kawałek po kawałku) zwaliła go z nóg nie gorzej niż gangrena.

Rozmowa pomiędzy wilkiem i starszym z nich dłużyła się. Styrany Alois przysypiał, opierając się o chłodną ścianę. Męczyła go walka z tą potrzebą, a nie mógł stracić czujności.

Nie zdziwił go fakt, że po dłuższej ciszy nadszedł kres spotkania. Drzwi skrzypnęły w zawiasach, a Alois poderwał się na równe nogi. Napięty jak struna nie został uraczony nawet najmniejszym spojrzeniem starszego zmiennego, gdy go mijał. Za to wilk stojący w progu odprowadzał ojca zimnym spojrzeniem, aż zniknął za zakrętem prowadzącym do klatki schodowej.

Alois wręcz podskoczył, gdy w korytarzu rozległo się na wpół zwierzęce „chodź". Przez chwilę myślał, że może tylko mu się to zdawało, ale Numa zostawił otwarte drzwi. Nie przedłużając, wszedł do środka.

Potwór oparł się o ścianę i patrzył na widok za zmatowiałym oknem. Mężczyzna nawet nie zauważył go przedtem, bo zaciągnięte zasłony odcinały wnętrze od świata zewnętrznego. Panujący półmrok idealnie się komponował z chaosem w pomieszczeniu, upodabniając je do legowiska zwierzęcia.

– Jak tu trafiłeś? – padło, gdy Numa gwałtownie zwrócił się łbem do mężczyzny. To nie było pytanie, to był rozkaz, który nie pozostawiał wiele do interpretacji.

– Przez aukcję – rzucił prędko Alois, tkwiąc w bezruchu i rozglądając się po komnacie.

Ogromne łóżko, biurko i pozostałe elementy umeblowania, mimo charakterystycznej dla zmiennych linii, wyraźnie promieniowały luksusem dostępnym tylko dla najbogatszych. Jednak lokator nie umiał tego docenić. Drewno, z którego je wyrzeźbiono, było poharatane śladami pazurów. Pościel leżała rozrzucona w strzępach. Kolorowe pierze, wypełniające kiedyś wnętrze poduszek, zaściełało zarówno biało-czarną wzorzystą glazurę, jak i powierzchnię biurka, którego blat szczelnie ukryto pod papierami i brudnymi naczyniami.

Jak najbardziej był tym, kim miał być – pomyślał Alois strwożony na wspomnienie słów zmiennego z karocy. Nawet jeśli ta bestia nosiła ubranie, nie czyniło jej to za grosz bardziej cywilizowaną, o czym najlepiej świadczył stan pomieszczenia. Albo drzazgi na podłodze po rozbitym tego wieczora stołku.

– Bardzo zabawne... Dawno się tak nie uśmiałem – żachnął się Numa, wracając wzrokiem ku oknu.

Alois z trudem nie skrzywił się na własne niedopatrzenie. Co miał jednak powiedzieć? Wycieńczonemu myślenie szło znacznie wolniej.

– Uprowadziła mnie bojówka, gdy byłem na urlopie.

– I oczywiście leniuchować zachciało ci się na południu? – zaszydził wilk. – Trzeba było przecież przyklepać zgliszcza i popiół na polach bitew, hm?

Absolutna prawda – Alois ugryzł się we wnętrze policzka. Nie powiedziawszy nic, wyprostował się, unosząc przy tym głowę i marszcząc brwi.

Nawet jeśli Ezdeńczyk miał rację, nie było mocy zdolnej cofnąć bieg wydarzeń. Jeżeli istniała jednak opcja, aby naprawić ten błąd, tym bardziej mężczyzna nie zamierzał się tym katować.

– Akurat we wschodnim regionie. Gdzie walki nie były tak zintensyfikowane – uściślił Alois, nie dopuszczając do głosu żadnych emocji. – Ani łapanki.

Numa powrócił na łóżko, ociężale się na nim układając. Niebieskie oczy spuścił, nie odzywając się przez chwilę.

– A skąd jesteś ty? – spytał ciszej zmienny. – Bo raczej nikomu z pogranicza nie strzeliłby do głowy podobny pomysł?

Było już po wojnie, a nazewnictwo określonych krain różniło się diametralnie po obu stronach rzeki. Alois nie obawiał się zatem, że w razie czego mógłby ściągnąć kłopoty na swoją rodzinną mieścinę. Owa i tak nie znajdowała się bezpośrednio przy granicy.

– Z Kariorum – odparł matowym głosem Alois.

Najwyraźniej jednak przeliczył się z tym, że nazwa jest zmiennemu obca, a nawet obojętna. Wilk tak wykrzywił swój pysk, jakby w stolicy wschodniego regionu mieściły się wszystkie nieszczęścia świata. Zaczął burczeć głucho, a pazury błysnęły na jego rękach.

Alois odskoczył od zmiennego, jakby miał go zaatakować. Gwałtowność tego gestu skupiła na nim spojrzenie potwora. Wystarczyło to, aby Numa ukrył długie szpony w zaciśniętych pięściach i zaczął spowalniać oddech.

– Czasem zapominam, że nie powinno mnie to obchodzić... – warknął do siebie, przecierając pysk dłońmi.

Alois swojej pustki w głowie nie był w stanie prawidłowo nazwać. Jakby niewola nie była ciężka, to jeszcze musiał być świadkiem wewnętrznych zmagań jednego ze swoich ciemiężców.

– Nie myśl, że mnie cokolwiek obchodzi, co się z tobą stanie, pachole – zaczął znudzonym głosem zmienny. Wówczas mężczyzna utkwił w nim spojrzenie, ale ten nie miał zamiaru go odwzajemniać. Głowę skierował ku sufitowi. – Nie chcę cię widzieć na oczy. Masz trzymać się ode mnie z daleka. Przetrwanie tu to twoje jedyne zadanie, a jak wpadniesz w kłopoty, słyszałeś, co cię czeka.

Alois kiwnął sztywno głową. Zmienny położył dłoń na oczach, jakby walczył z drżeniem warg i sprężynującymi wibrysami. Grdyka wilka podskakiwała do wtóru oddechu. Musiał być wyjątkowo wściekły, skoro zdołał tylko wyszeptać, aby zapewne tego nie wywarczeć:

– A teraz, wynocha.

Alois bez słowa wymknął się z komnaty swojego właściciela, by nie nadwyrężać jego łaskawości, i prędkim krokiem zaczął się od niej oddalać.

Continue Reading

You'll Also Like

1.3K 217 5
Karą za Zdruzgotanie, straszliwą wojnę sprzed wieku, która utopiła całe narody świata we krwi, miało być wstrzymanie ruchu gwiazd. Stare Królestwo pę...
34.5K 2K 166
Tłumacze to manhwe na discordzie jeśli ktoś chciałby przeczytać zapraszam Demoniczny kultywator, Xie Tian, uważa się za jedynego słusznego kandydata...
513 94 16
To moje „wiersze" staram się pisać po jednym wierszu dziennie jeśli mam pomysł (WARNING: ja o nikim nie pisze to wszystko zmyślone) może sie spodoba...
2.7K 655 70
Zapraszam na lekkie fantasy, dotyczące gwiazdozbiorów zodiakalnych. Kiedy jedno z nich znika bez śladu, pozostali dowiadują się, że muszą nauczyć się...