Red Kingdom

By AnaTheEvening

54.2K 4.7K 9.8K

Wszystko było skończone, wszystko powinno było wrócić do normalności i upragnionego szczęścia Marietty King. ... More

#1 ' Idziemy jutro na imprezę. '
#2 ' Wódka z Colą. '
#3 ' Daj mi swój telefon. '
#4 ' Zrobię to. '
#5 ' Nie umiemy być ze sobą szczerzy. '
#6 ' Wszystko w swoim czasie. '
#7 ' Czy z nim jest okej? '
#8 ' (...) Cię. '
#9 ' (...) z dziewczynami się nie zadziera '
#10 ' To był czas, by się odegrać. '
#11 ' Czemu nie lubisz urodzin? '
#12 ' Chcę, byś była moja. '
#13 ' Nie mogę się na ciebie napatrzeć (...) '
#14 ' Chcę się z tobą kochać. '
#15 ' A jest dobry dla ciebie? '
#17 ' Marietto, proszę, porozmawiajmy. '
#18 ' Ciebie też kolejny raz zniszczę, jak pół roku temu. '
#19 ' To jest zbyt podejrzane. '
#20 ' Daniel żyje? '
#21 ' To ja mogłam umrzeć. '
#22 ' Nie dasz rady. '
#23 ' Miałeś być szczery w tym, co robisz. '
#24 ' Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. '
#25 ' Proszę, nie zostawiaj mnie. '
Epilog

#16 ' Scottowie, miło was znowu widzieć. '

1.9K 163 280
By AnaTheEvening

- Wiesz, że pięknie wyglądasz? - Zapytał retorycznie Daniel, spoglądając w moją stronę, gdy poprawiałam sukienkę przed lustrem.

Nie zauważyłam, nawet kiedy minęły święta, a nadszedł sylwester. Te miłe chwile zawsze tak szybko mijały, a święta w rodzinnym gronie zawsze inaczej się wspominało.

Oczywiście przed tak wielkim wydarzeniem, jak całonocny bankiet na statku, musiałam wyglądać, jak na gościa takowego wydarzenia przystało. Teoretycznie nie musiałam, bo Degory tego nie wymagał z wiadomych przyczyn, ale byłoby to po prostu głupie posunięci z mojej strony, gdyż każdy tam zapewne miał wyglądać, jak milion dolarów.

No ja wyglądałam, jak jakieś pół lub ćwiartka, ale nie najgorzej, a komplement od Daniela podniósł mnie trochę na duchu.

Miałam na sobie czarną, opinającą sukienkę z brokatu. Cała lśniła i podkreślała mój niewielki biust swoim dość dużym dekoltem w serek. Moim zdaniem była trochę za krótka, bo sięgała ledwo połowy uda, a jej dół był jakby przez siebie przewiązany, tworząc trochę większą szparę pomiędzy udami. Była śliczna, wytworna i idealnie pasująca na taką okazję, ale nie czułam się w niej w pełni swojo.

Rano pojechaliśmy z Danielem do Victorii, by ją kupić oraz podskoczyliśmy do kosmetyczki i fryzjera. Przypomniała mi się pierwsza gala w Splinder Springs, którą tak samo celebrowaliśmy.

Fryzjerka podkręciła mi delikatnie grzywkę, polokowała włosy i przywiązała dookoła głowy delikatny warkoczyk, który był wykonany jakąś trudną techniką. Makijaż był dość mocny, ale nie wulgarny. Dominowały brązowe kolory, a moje oko zostało podkreślone przez sztuczne rzęsy, które wyglądały moim skromnym zdaniem obłędnie.

Daniela tez ładnie podrasowali, a w czarnym, opinającymi garniturze i długim krawacie, wyglądał przecudownie i męsko.

Popsikałam się na koniec perfumem, który wrzuciłam do torebki. Poczułam dłonie na moich biodrach i ciepły oddech na karku, który wywoływał gęsią skórkę i przyjemny dreszcz.

Chłopak złożył delikatny pocałunek z zagłębieniu mojej szyi i zaczął schodzić coraz to niżej i spokojniej.

- Nie mogę się doczekać, aż zdejmę dzisiaj to z ciebie. - Rzucił, całując mnie w szczękę i oplatając talię swoimi twardymi dłońmi.

Prychnęłam, przewracając oczami i trącając go torebką w brzuch.

*

- To tutaj? - Zapytałam, patrząc na wielki, naprawdę wielki port z wieloma chyba kilometrowymi jachtami.

- Któryś z tych, ale jeszcze nie wiem jaki. - Mruknął, parkując auto na parkingu. - Nie zapomnij zabrać ubrań z bagażnika, chyba że chcesz spać nago.

Zaśmiałam się, wychodząc i poprawiając swoją sukienkę.

Degory, kiedy z nim rozmawiałam, oznajmił mi, że na jachcie mamy zarezerwowany już pokój sypialniany, na którymś tam piętrze. Ponoć większość gości miało tam również zarezerwowane pokoje, a parę miało odpłynąć w nocy łódką, co brzmiało dość niebezpiecznie i chyba nie zgodziłabym się na to za żadne skarby, ale to nie była moja sprawa.

Wygramoliłam się z pojazdu, zabierając z bagażnika swoją torebkę, w którą o dziwo wpakowałam wszystkie najważniejsze rzeczy. Złapałam pod ramieniem Daniela i zaczęliśmy kroczyć za innymi równie wytwornie ubranymi osobami.

Weszliśmy na molo, szukając Degorego na którymś z jachtów. Spojrzałam na ekran telefonu, odczytując wiadomość od mężczyzny i dowiadując się, że bankiet miał się odbyć na białym jachcie z wielką cyfrą osiemnaście na czele.

Trochę zajęło nam znalezienie go, ale gdy już nam się udało, zostałam wmurowana w podest, gdyż nie wyobrażałam sobie aż tak wielkiej Łodzi.

Przed wejściem stali ochroniarze, którzy sprawdzali na liście, czy można było wejść do środka. Impreza oczywiście była zamknięta, a my mięliśmy zaproszenie od samego włodarza, ale i tak się stresowałam, że nas nie wpuszczą do środka. Było to dość głupie, ale typowe dla mnie. Oczywiście weszliśmy, a nawet zrobiliśmy to wcześniej niż większość osób przed nami.

Gdy znaleźliśmy się na pokładzie, poczułam się trochę niepewnie. Nie przerażała mnie myśl zatopienia statku, a sam brak gruntu pod nogami. Zastanawiałam się, jak taki wielki tonowy pojazd mógł się trzymać na wodzie.

Poprzechodziliśmy z Danielem po różnych kajutach i pokojach, zapoznając się z wielkim rozkładem. Wiedzieliśmy już, gdzie znajdowały się łazienki, bar, restauracja, wielka sala bankietowa i parę pokoi gościnnych. Żaden z nich nie był jednak podpisanymi naszymi danymi osobistymi, więc postanowiliśmy poszukać Degorego.

Wysłałam mu parę wiadomości, których nie odczytał. Musiał mieć nawet wyłączony telefon, bo znaczek był całkowicie biały. Myślałam już nad tym, by zadzwonić do niego, ale akurat wpadliśmy na pewnego mężczyznę, który się do nas zwrócił.

- Panna King i pan Scott? - Zapytał, spoglądając na nas.

Miał na sobie strój kelnera i wszystko wskazywało na to, że był właśnie w pracy. Nie wiedziałam, czemu poczułam się przy nim dość dziwnie i nieswojo. Moje przeczucia ostatnimi czasy dość mocno szwankowały, a to był idealny dowód na to.

- Tak. - Odpowiedział Daniel.

Kelner podał Danielowi klucze, wyjaśniając nam, że nasz pokój znajduje się na trzecim z czterech pięter. Pokiwaliśmy głowami, a facet oddalił się, podchodząc do innej pary. Cały czas miałam nieodparte wrażenie, że coś się święciło, ale nie umiałam wytłumaczyć czemu, więc nie zawracałam głowy blondynowi.

Weszliśmy po schodach na trzecie piętro, na którym znajdowały się, aby pokoje, łazienka i pokój z fotelami, rzutkami i bilardem. Trudno było się tam teoretycznie zgubić, bo układ nie był taki trudny, ale ja miałam talent do utrudniania sobie życia.

Daniel otworzył drzwi, wchodząc do małego pokoju z drewnianym łóżkiem, ciemną komodą, dywanem i oknem. Posiadaliśmy również łazienkę i lampę w rogu, a sam wystrój był dość kameralny i dałoby się nawet uznać, że nad wyraz męski.

Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, chcąc sprawdzić godzinę, ale ten miał problem z włączeniem się. Ostatnim czasem ten dość często mi wariował, a bateria chyba już była po prostu do wymiany. Poklikałam parę razy w przycisk, a gdy w końcu pokazał mi godzinę dwudziestą, uśmiechnęłam się. Mieliśmy jeszcze trochę czasu do zaczęcia bankietu, który swój początek miał odbyć się za godzinę.

Podłączyłam urządzenie do gniazdka, ale zauważyłam, że ma problem z ładowaniem, a każda kolejna próba kończyła się tym samym niepowodzeniem. Zdenerwowana westchnęłam i zostawiłam tę cholerną komórkę tak, jak była, z myślą, że może magicznie się naładuje.

Wyszliśmy z chłopkiem, zamykając nasz pokój i schodząc na dół. Byliśmy trochę już głodni, więc zawędrowaliśmy do restauracji, gdzie podeszliśmy do wielkiego szwedzkiego stołu z przekąskami, zabierając z niego to, na co mieliśmy ochotę.

Zasiedliśmy przy wolnym stoliku, patrząc na wszystkich zebranych, którzy zbierali się w sali. Nikogo nie znałam, co było dość krępujące, bo na razie mogłam się odezwać jedynie do Daniela.

- Znasz tu kogoś? - Zapytałam, wkładając sobie do ust truskawkę z czekoladą.

- Tak pół na pół ci powiem. - Mruknął, przejeżdżając wzrokiem po zebranych osobach. - Degory pewnie dopiero wyjdzie za godzinę, gdy będzie otwierał bankiet, tak samo Victor. Nie ma tu jakiś innych osób, które musiałabyś poznać. Możemy się więc zająć sobą i cieszyć się zabawą.

Pokiwałam głową, czując co jakiś czas wzrok innych osób na mnie. Gdy zjedliśmy i odłożyliśmy talerze na miejsce do tego przeznaczone, weszliśmy do sali bankietowej, gdzie dało się już odczuć narastające wyczekiwanie zaczęcia imprezy.

Stanęliśmy pod ścianą, patrząc na scenę, na której w niedługim czasie miał się pojawić Degory i Victor.

- Która godzina? - Szepnęłam do chłopaka, przesuwając się bliżej.

- Nie wzięłaś telefonu? - Zapytał lekko rozkojarzony. - Mój ostatnio zaczął szaleć z baterią i nie mogę go podładować.

Przeżyłam lekki szok, bo nie zdawałam sobie sprawy, że chłopka dotyczyło to samo, co mnie. Do mojej głowy zaczęły napływać najbardziej destrukcyjne myśli, które tworzyły okropne scenariusze, bo co jeśli Daniel nie załatwił tego faceta, który... Nie.

Z mojego zamyśleni wyrwał mnie głodny dźwięk z głośników. Spojrzałam na scenę, gdzie zobaczyłam Degorego z mikrofonem.

- Witam wszystkich tutaj zebranych bardzo serdecznie! - Zawołał na samym początku, uśmiechając się przyjaźnie, ale trochę politycznie. Trudno mi było to nazwać. - Pragnę oficjalnie otworzyć bankiet sylwestrowy i zaprosić was na parkiet. Będzie nam dzisiaj towarzyszyć zespół Pantomica, który przygra nam przeboje idealne do wytwornej zabawy. - Zaśmiał się, wskazując na trójkę przystojnych mężczyzn w garniturach. - Jak już zdążyliście pewnie zauważyć na jachcie macie do dyspozycji restauracje czy barek. Dosłownie możecie korzystać z wszystkiego oprócz mojej sypialni. - Zażartował, a inni się lekko zaśmiali. - O dwunastej zostaną wypuszczone fajerwerki z części otwartej, a do tego czasu mamy jeszcze wiele do nadrobienia. - Wskazał na kelnerów, którzy zaczęli nakładać do stołów. - Najpierw zjemy kolację, słuchając spokojnej muzyki naszych utalentowanych chłopaków. Na karteczkach znajdujących się na stolikach, napisano wasze imiona i nazwiska, więc sądzę, że będzie wam się łatwo połapać. Zapraszam!

Tłum włącznie ze mną zaczął klaskać i rozchodzić się po sali w poszukiwaniu swojego miejsca. Ja z Danielem zrobiliśmy dosłownie to samo, ale próbowaliśmy nie wpaść na żadną osobę. Gdy znaleźliśmy swoje miejsce, zauważyliśmy, że siedzimy obok dwóch mężczyzn, których nie znaliśmy.

Trochę minęło, zanim tamci się pojawili i przyszli. Zasiedli naprzeciw nas i przywitali. Nie wyglądali jakoś źle. Jeden był blondynem i miał na imię Robert, a drugi był ciemnoskórym Carolem z krótkimi włosami i onieśmielającym, białym uśmiechu.

Kelnerzy zaczęli podawać jedzenie na stoły, a my zaczęliśmy się nim częstować. Po chwili do wolnego miejsca przy stole dołączył Victor, który od razu załagodził atmosferę.

- Scottowie, miło was znowu widzieć. - Mruknął, posyłając nam wielki uśmiech - Jak wam impreza mija?

Czy powinnam była zainteresować się tym, że nazwał mnie Scott? Zdecydowanie tak, ale jednak tego nie zrobiłam.

- Bardzo dobrze. - Odpowiedział Daniel, zanim zdążyłam sama powiedzieć cokolwiek. - Całkiem spokojnie tu jest i cieszę się, że Marietta mnie tu wzięła. - Kiedy skończył mówić, poczułam jego rękę na moim udzie.

- A wy chłopcy? - Zwrócił się do dwójki przed nami.

- Również wyśmienicie. - Odpowiedział Carol. - Nie wiedzieliśmy, że na bankiecie pojawi się sam Degory, ale sądzimy, że to przez pewne osobistości. Niemniej jednak bardzo nas to zaskoczyło, ale i ucieszyło.

- No tak, mamy tu jedną ważną osobistość, która dla naszego Degorego jest czymś ponad. - Gdy to powiedział, puścił mi oczko.

Nie miałam pojęcia, czy on myślał, że nikt nie zauważy, czy nie zareaguje. Ja prawie zachłysnęłam się makaronem, a Daniel mocniej zacisnął moje udo.

Największy szok jednak przeżyli chłopcy siedzący naprzeciw nas, którzy zaczęli kaszleć przez zachłyśnięcie się.

Nie, no proszę, nie.

- Więc to Marietta King? - Zaakcentował moje nazwisko.

Chyba już wolałam, jak nazwano mnie Scott,  bo wtedy nie miałam takich cyrków, jak teraz.

- Tak, to ja. - Powiedziałam, posyłając im niepewny uśmiech i odsuwając od siebie talerz. Jakoś odechciało mi się jeść.

- W takim razie witamy jeszcze raz, bo to zaszczyt panią poznać. - Powiedział blondyn, całkowicie mnie pesząc.

Proszę, nie chce być osobistością. Niedobrze mi jest z tym.

Poluzowałem trochę swoją pozę, w jakiej siedziałam i poczułam, jak ręka Daniela zaczyna przesuwać się w górę i zatrzymuje się na górnej części moich ud.

Przełykam głośno ślinę i patrzę na tego prowokatora, który zupełnie nie wyraża tego, co kombinuje. Siedzi wyluzowany z delikatnym uśmieszkiem i popija wolno wino z kieliszka, karcąc wzrokiem chłopaków przed nami.

- Jest pani śliczniejsza, niż myśleliśmy. - Wycedził lekko oszołomiony Robert. - To zaszczyt panią poznać.

- Proszę, mówicie mi Mari. Jestem zapewne od was młodsza i nie czuje się komfortowo, gdy ktoś zwraca się do mnie tak oficjalnie. - Westchnęłam.

Chłopacy, kiedy usłyszeli, jak naprawdę się nazywam, od razu zmienili swoje zachowanie. Rwali się do rozmowy, co było dość frustrujące, gdyż widziałam, że chcieli się popisać. Nie miałam pojęcia, czemu aż tak bardzo im na tym zależało i czemu moja postać wzbudzała tyle kontrowersji. Niby miałam przydomek „dziewczyny wartej wojny" i w bliższych gronach „córki Degorego" lub „dziewczyny Daniela Scotta", ale kogo to powinno obchodzić na takim bankiecie, gdzie prawdopodobnie każdy był znany.

Ja jednak robiłam za jakiegoś clowna, co niebywale mnie denerwowało.

- Myśleliśmy, że przyjdziesz sama, gdyż Degory wspominał, że jesteś singielką. - Napomknął Carol. - To nie tak, że cię tu nie chcemy panie Scott, ale... - Nie wiedział już, jak to dokończyć.

Już widziałam, jak Daniel zaczyna się spinać i poprawia swój siad, nabierając groźniejszej miny. Poczułam, jak jego ręka dotyka mojej bielizny, na co posłałam mu mordercze spojrzenie, które zdawał się ignorować.

- Drama. - Zaśmiał się Victor, parskając w lampkę wina i brudząc przez przypadek nim swój nos.

- Nie, Marietta jest tu ze mną, więc radzę trzymać łapy przy sobie. - Warknął Daniel, przesuwając bieliznę w bok i wdzierając się do środka.

Chwyciłam go za rękę, a ten spojrzał na mnie i się uśmiechnął, ignorując całkowicie moją reakcję. Sama musiałam udawać, że nic się nie działo, choć miałam wielką ochotę go udusić za taką prowokację.

- To oczywiste panie Scott. - Odpowiedział zmieszany Carol, delikatnie się czerwieniąc.

Poruszał się we mnie delikatnym tempem, który tylko jeszcze bardziej mnie drażnił. Co on sobie do cholery wyobrażał?

- Kochanie, może powinniśmy się wypakować? - Zapytał, obdarowując mnie swoim dziarskim uśmieszkiem i napierając palcami mocniej.

Nie chciałam zdradzić tego, co tam się działo, więc zgodziłam się, kiwnięciem głowy i posłałam blondynowi ostrzegawcze spojrzenie, które on zdawał się ignorować.

- Zobaczymy się później chłopcy. Miłego posiłku. - Powiedziałam i poczułam, jak ręka chłopaka opuszcza mnie.

Wstałam, czując, że ta jego prowokacja tylko wzmocniła moje myśli. Daniel podszedł do mnie, oplatając mnie w talii i prowadząc do wyjścia, gdzieniegdzie witając się z innymi na sali.

- Jesteś posrany. - Mruknęłam, wchodząc po schodach.

- Oni wprost rozbierali cię wzrokiem. - Próbował się wybronić. - Siedziałem cholera obok, a widziałem, jak patrzyli ci się w dekolt! Niech sobie włączą porno, skoro chcą popatrzeć na cycki, bo ja ciebie nie oddam. - Odpowiedział, wpuszczając mnie do środka.

Gdy tylko zakluczył drzwi, przysunął się do mnie, oplatając mnie w talii i atakując moje usta żarliwym pocałunkiem, który odwzajemniłam.

Zjechał rękami w dół na moje pośladki, a następnie uda, delikatnie podnosząc. Owinęła go nogami w pasie, a ten położył mnie na łóżku, górując nade mną.

Chwyciłam jego krawat, pociągając w swoim kierunku i całując namiętnie. Jego ręce zawędrowały w dół sukienki, wchodząc pod nią i zdejmując moją bieliznę.

Rzucił ją na podłogę, a następnie odwiązał swój krawat, rzucając mi pytające spojrzenie i choć nie wiedziałam dokładnie, co zamierzał zrobić, to byłam pewna, że tego chciałam.

Chłopak, widząc moją aprobatę, schylił się, wiązać mi oczy swoim krawatem. Nic nie widziałam, ale miałam przeświadczenie, że czułam i słyszałam o wiele mocniej, niż wcześniej.

Zimne ręce chłopaka ujęły moją twarz, składając na ustach mocny pocałunek, który powolnym i ślamazarnym ruchem szedł w dół po moim dekolcie, zasysając niektóre bardziej czułe miejsca.

Kiedy zamierzałam sapnąć, poczułam, jak coś znajduje się na moich ustach. Otworzyłam je, czując, że były to jego twarde i zimne palce, które momentalnie zassałam.

Przerażała mnie moja otwartość i bloga chęć tych wszystkich rzeczy. To, jak zdołałam mu zaufać, było idealnym opisem szaleństwa, gdyż pozwoliłam mu zawiązać swoje oczy, będąc przecież pewna, że wyjdę z tego cało.

Nie tylko mój umysł, ale i ciało całkowicie mu ufało. Nie spinałam się już pod jego dotykiem, a uginałam, gdy palce zaczynały przesuwać się w rytmicznym tempie, wydobywając mój zadowolony głos z gardła.

Kiedy całkowicie zadrżałam po raz pierwszy tej nocy, usłyszałam, jak jego pasek od spodni był odpięty, tak samo jak zamek.

Przez chwilę nadsłuchiwałam tego, co chłopak próbował wyczyniać z tym paskiem, ale przez moje głośne sapnięcia zupełnie nie potrafiłam się skupić.

Nagle poczułam dotyk chłopaka, który kazał mi zbliżyć swoje nadgarstki do siebie, a ja dokładnie wiedziałam, co już kombinował. Unieruchomienie rąk pomimo tego, że było niewygodne, ciągnęło mnie w pewien chory sposób. Miałam wrażenie, że wszystko związane z tym chłopakiem było w pewien sposób dla mnie pociągające.

Usłyszałam, jak foliowe opakowanie zaczyna szeleszczeć, co wprawiło mnie w całkowite drżenia od samego słuchania. Podciągnął moją sukienkę ponad biodra, rozkładając nogi i kneblując je swoimi udami, bym nie miała możliwości zaciśnięcia.

Całkowicie mnie unieruchomił, co normalnie by mnie przerażało, ale w tamtym momencie niczego bardziej nie pragnęłam, niż bycia mu całkowicie oddaną.

Przełożył moje zakneblowane ręce przez swoją głowę, a gdy wszedł we mnie, uciszył mój jęk pocałunkiem.

Miarowe tempo, które było spotęgowane brakiem widoczności i dodatkowymi utrudnieniami, dawało coś, czego nie wiedziałam, że kiedykolwiek zapragnę.

Kochaliśmy się, jakby jutra miało nie być, patrząc sobie prosto w serce, duszę i ciało, które tylko pragnęło drugiego. Znajdowaliśmy w swoich ramionach to, czego szukaliśmy przez cały czas, łącząc uczucia i zatapiając się w rozkoszy po raz kolejny.

Oddałam się tak, że straciłam totalnie rachubę czasu i nie wiedziałam, jak długo znajdowaliśmy się w sypialni. Nie chciałam jednak przezywać, gdy moje przyspieszone serce wciąż prosiło o więcej, ale gdy nasze ciała były już zbyt wyczerpane na dalszą współpracę, opadły bezwiednie na pościel.

Bo wystarczyła aby chwila, by ten chłopak z powrotem wkroczył do mojego życia, rozsypując je na małe kawałeczki i składając następnie w bardziej monumentalny i perfekcyjny sposób. To były sekundy, gdy zdałam sobie sprawę, że moje życie już nigdy nie wróci do tego, co było wcześniej.

Nie pragnęłam jednak niczego innego, poza nim. Jednak nie zdawałam sobie sprawy, że niedługo wszystko zmieni się nie do poznania, a nam będzie dane stawić czoła z najgorszymi rzeczami, jakich wtedy nie byliśmy świadomi.

Dosłownie po paru minutach od naszego wycieku euforii, zrozumieliśmy, że wszystko zaczyna się rozpadać, a nasza historia komplikować.

Gdy facet, a właściwie kelner zapukał w nasze drzwi, zadając to kluczowe pytanie, czy nasz pokój jest do posprzątania, zamarłam.

Zrozumiałam, dlaczego wcześniej poznałam głos tego faceta. Opaska na oczach, właściwie mi je otworzyła, pokazując wspomnienia z nocy, gdy pierwszy raz zostałam zaatakowana.

Tej nocy, gdy zaczęto półwojnę, spotkałam w lesie trzech chłopaków, których twarzy nie widziałam przez wtedy panującą tam ciemność. Jednak dokładnie pamiętałam ich głosy.

Jednego z nich schwytaliśmy, ale się zabił. Ci dwaj natomiast nadal żyli i znajdowali się na tym samym statku, co my.

Cholera.

Continue Reading

You'll Also Like

18.3K 1.9K 67
Jest spełnieniem jej marzeń, a ona ucieleśnieniem jego chęci troski. (Inspirowane twórczością Lany Del Rey)
68.1K 3.4K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
156K 4.8K 35
17-letnia Grace w słonecznej Florydzie, zostawiła swoich przyjaciół, chłopaka i życie, jakie prowadziła do czasu, gdy rodzice oznajmili, że przenosz...
W imię miłości By barbara

Historical Fiction

3K 116 6
Dorosłość Aleksandry zaczyna się wtedy, gdy na każdym kroku musi uważać by nie zetknąć się ze śmiercią. Na jaw wychodzi każdy sekret rodziny, zaufani...