Red Kingdom

By AnaTheEvening

54.2K 4.7K 9.8K

Wszystko było skończone, wszystko powinno było wrócić do normalności i upragnionego szczęścia Marietty King. ... More

#1 ' Idziemy jutro na imprezę. '
#2 ' Wódka z Colą. '
#3 ' Daj mi swój telefon. '
#4 ' Zrobię to. '
#5 ' Nie umiemy być ze sobą szczerzy. '
#6 ' Wszystko w swoim czasie. '
#7 ' Czy z nim jest okej? '
#8 ' (...) Cię. '
#9 ' (...) z dziewczynami się nie zadziera '
#10 ' To był czas, by się odegrać. '
#11 ' Czemu nie lubisz urodzin? '
#12 ' Chcę, byś była moja. '
#13 ' Nie mogę się na ciebie napatrzeć (...) '
#15 ' A jest dobry dla ciebie? '
#16 ' Scottowie, miło was znowu widzieć. '
#17 ' Marietto, proszę, porozmawiajmy. '
#18 ' Ciebie też kolejny raz zniszczę, jak pół roku temu. '
#19 ' To jest zbyt podejrzane. '
#20 ' Daniel żyje? '
#21 ' To ja mogłam umrzeć. '
#22 ' Nie dasz rady. '
#23 ' Miałeś być szczery w tym, co robisz. '
#24 ' Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. '
#25 ' Proszę, nie zostawiaj mnie. '
Epilog

#14 ' Chcę się z tobą kochać. '

2.4K 193 312
By AnaTheEvening

Następny dzień był pochłonięty pakowaniem rzeczy do Anglii. Obudziliśmy się dość późno nawet, jak na mnie, ale nie musieliśmy się tym totalnie martwić, gdyż nasz lot był dopiero w nocy.

Gdy się spakowaliśmy, mieliśmy jeszcze pełno czasu dla siebie. Miałam wrażenie, że Daniel się trochę dziwnie w stosunku do mnie zachowywał, ale wolałam nie pytać, o co chodziło. W końcu wcześniejszego dnia nastąpił teoretyczny przełom, o którym oboje chyba myśleliśmy.

Późnym popołudniem pojechaliśmy do miasta, skąd wylatywały samoloty. Stawiliśmy się przed czasem i po tym, jak przeszliśmy bramki, z którymi na szczęście nie było większego problemu, siedzieliśmy koło sklepów ze słodyczami i ogólnym jedzeniem.

- Coś ci jest? - Zapytałam w końcu, wyciągając w stronę chłopaka swoje ręce, które położyłam na stoliku. - Przepraszam za twoje ramię, bo...

- Nie, nic mi nie jest. - Odpowiedział, łapiąc moje dłonie. - Natomiast ramieniem się nie przejmuj. Przynajmniej masz pewność, że nikt się do mnie nie dobierze, bo takie oznakowanie go skutecznie odstraszy.

Miał w pewnym sensie rację, bo ślady po moich zębach były bardzo widoczne. Czerwone ślady, które nie zdążyły się zagoić, były chyba najgorszą formą znakowania, jaką mogłam wybrać. Wcześniejszego dnia natomiast niezbyt o tym myślałam.

Westchnęłam niezbyt przekonana. Niedługo po tym otworzono nam wejścia do samolotu, więc zaczęliśmy się tam od razu kierować. Oddaliśmy bagaże, zabierając ze sobą jedynie te podręczne i usiedliśmy na naszych miejscach. Ja siedziałam akurat od strony okna, więc teoretycznie wszystko doskonale widziałam, ale z uwagi, że była noc, to wszystko przybierało trochę innego tonu.

Zapieliśmy pasy, czekając na start samolotu, który odbył się niedługo po tym. Położyłam głowę na ramieniu blondyna, czując, że stres zaczyna mnie atakować. Był to mój pierwszy lot, więc zupełnie nie wiedziałam, czego powinnam była się spodziewać.

Silniki zaczęły głośno pracować, a ja już wiedziałam, że zaraz opuścimy to miejsce. Gdy wzbiliśmy się w powietrze, a ja poczułam się, jak na kolejce górskiej, podskoczyłam i poczułam, jak moje uszy się zaciskają.

Wyjrzałam przez okno, obserwując żółte lampki, które były naprawdę domami lub jakimiś firmami. Wszystko z tej perspektywy wydawało się tak małe i ciekawe.

Przez większość czasu w samolocie spałam. Było to cholerne jedenaście godzin, w których robiło mi się trochę niedobrze, więc odreagowywałam, śpiąc.

Gdy znajdowaliśmy się w Luton, z którego musieliśmy przetransportować się do Londynu busem, byłam tak padnięta, że nawet przez drogę do stolicy Wielkiej Brytanii nie byłam s tanie podziwiać widoków za oknem. Przez ponad godzinę spałam, a gdy zostaliśmy wysadzeni na Baker Street, poczułam, jak cholernie zimno tam było.

- W Anglii jest zimno, więc zapinaj tę kurtkę skarbie, bo zaraz sam to zrobię. - Mruknął Daniel, od razu po wyjściu z autobusu.

Powiedział on, że Scarlett będzie za jakieś czterdzieści minut i weźmie od nas bagaże i zawiezie je do mieszkania chłopaka. Mieliśmy na nią czkać w „Kitchen at Holmes", która była jednym z najbardziej ciekawiących mnie restauracji.

Weszliśmy do środka, zasiadając przy czarnych, przytulnych fotelach. Otworzyliśmy menu, chcąc w końcu coś zjeść, bo przekąski, które sobie zabraliśmy na drogę, były zdecydowanie zbyt małą ilością. Zamówiłam sobie pyszne spaghetti z pistacjami, ricottą i bazylią, a Daniel Ravioli z ricottą i czarną truflą.

Gdy kończyliśmy jeść, do środka weszła fioletowowłosa dziewczyna, której nie dało się nie zauważyć. Podeszła do nas, przesuwając się do stolika, rozmawiając chwilę z Danielem i praktycznie wychodząc z naszymi torbami i życząc nam przyjemnej wycieczki.

Uśmiechnęłam się, wiedząc, że teraz czeka mnie najprzyjemniejsza część, czyli zwiedzanie. Scarlett ponoć zostawiła nam auto, więc mieliśmy stuprocentową swobodę w poruszaniu się po mieście. Sama myśl o tym, że byłam w Anglii, rozpierała mnie do tego stopnia, że chciałam krzyczeć z radości.

Gdy wyszliśmy z restauracji, od samego początku dało się zauważyć ten świąteczny klimat, który bił od rustykalnej stolicy. Wszędzie wisiały ozdoby, światełka, a sam Londyn otwierał przeróżne jarmarki czy sezonowe atrakcje takie jak degustacje alkoholów, czy lodowiska. Tego klimatu nie dało się podrobić, a on sam w sobie był bardziej niż cudowny i magiczny.

Wsiedliśmy do dwuosobowego auta, które przywiozła nam Scarlett. Zastanawiał mnie przebieg dzisiejszego dnia i szczerze nie mogłam się go doczekać, a zmęczenie, które początkowo czułam, chyba opuściło moje ciało. Całkowicie

- Jaki mamy rozkład na dzisiejszy dzień panie Scott? - Zapytałam, poprawiając swoją czapkę, którą dostałam od Gwen. Skubana wiedziała, że się przyda.

- Panie Scott? Możesz się tak częściej zwracać. - Prychnął, obdarowując mnie szczerym uśmiechem. - Zaczniemy może od muzeum brytyjskiego? Jest najbliżej, a później pojedziemy pod Big Bena i London Eye. W międzyczasie coś zjemy i gdy się trochę ściemni, to pojedzmy pod Tower Bridge i na Oxford Street, by zobaczyć te przez ciebie kochane bibeloty świąteczne.

Brzmiało to wymagająco, kusząco i cudownie. Od razu pokiwałam nerwowo głową, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie działo. Przez krótką chwilę oglądałam piękne, angielskie domy, które moim zdaniem miały swój niepodrobiony urok i wdzięk.

Po nie tak długiej chwili znaleźliśmy się przed muzeum, do którego udaliśmy się w trybie natychmiastowym. Byłam podekscytowana niczym małe dziecko, które zobaczyło nadjeżdżający wóz z lodami.

W Anglii wszystkie muzea były zawsze darmowe, gdyż Anglicy uważali, że za nabywanie wiedzy nie powinno się dodatkowo płacić. Było to dość ciekawe i dla mnie jak najbardziej wygodne, natomiast dla Daniela chyba nie miało to różnicy.

Nie wiedziałam nawet, jak długo przebywaliśmy w środku, oglądając zabytki i eksponaty. Cudownie było patrzeć i zdobywać wiedzę na tematy, o których zbytnio się nie wiedziało. Obejrzeliśmy Marmury Elgina, Kamień z Rosetty, sarkofagi egipskie, szkielety zwierząt, które samymi kośćmi, mnie przerażały, czy rzeźby, z których czasami śmiał się Daniel, robiąc mi wstyd.

Chłopak stwierdził, że rzeźby twarzy, które się tam znajdowały, dawały złudne wrażenie, że tym osobom chciało się wtedy pójść do toalety, gdy były rzeźbione lub miały krzywą twarz. Czasami nie miałam siły na tego idiotę.

Szczerze mogłabym spędzić cały dzień na chodzeniu po muzeach, ale zdecydowanie bardziej ciekawił mnie Big Ben i London Eye, do którego mieliśmy teraz zajechać. To, ile ciekawych miejsc znajdowało się w tej stolicy, było niewiarygodne i sam fakt, że nie jesteśmy w stanie zwiedzić wszystkiego, co tam się znajdowało w pobliżu, sprawiał, że byłam lekko rozczarowana. Niemniej dzięki tej wycieczce coraz to bardziej przymierzałam się do wyjazdu tutaj na studia, a fakt, że Daniel miał gdzieś tu mieszkanie, był satysfakcjonujący.

Jeżdżąc po ulicach miasta, mijaliśmy czerwone budki i autobusy, które kojarzyłam ze zdjęć czy filmów. Świadomość, że to wszystko było na wyciągnięcie ręki, była nadzwyczajna. Musiałam zdecydowanie przywieźć magnes dla swoich rodziców.

Od dawna na tle budynków wybijał się wystający wielki Big Ben i wielkie oko Londynu. Gdy jednak byłam niego na tyle blisko, by zrozumieć, że faktycznie aktualnie znajdowałam się w Europie w moim wymarzonym mieście, po prostu się popłakałam.

To, w jakie zakłopotanie wpadł Daniel, gdy tylko na mnie spojrzał, szczerze mnie rozśmieszyło. Jego oczy prawie mu wypadły z orbit, a zanim zdążył cokolwiek mi powiedzieć, ucieszyłam go pocałunkiem, który pojawiałem, dziękując mu cały czas, bo choć słowa nie dawały rady wyrazić mojej wdzięczności do chłopaka, to pomagały mu ją uświadomić.

Stałam w tamtej chwili, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację. Właśnie całowałam jedynego chłopaka, którego naprawdę chyba pokochałam. Znajdowałam się w mieście, które marzyło mi się od małego. Spełniłam jedno ze swoich marzeń, a to wszystko stało się z tak niecodziennych i trudnych powodów, które tylko podkreślały zmianę naszej relacji.

Gdyż z minuty na minutę stawaliśmy się coraz zdrowsi w swoich uczuciach, a toksyczność, która nami wcześniej władała, powoli odchodziła w niepamięć.

To nie było też tak, że zapomniałam o wszystkim, co ten chłopak mi zrobił. Nie mogłam również wybielać siebie i swoich równie okropnych zachowań, ale one coraz to bardziej odchodziły w kont. Nie zapominaliśmy, ale próbowaliśmy je naprawić i co najważniejsze wybaczyć. Tak bardzo nie chciałam nigdy kończyć tego stanu, w którym aktualnie się znajdowałam, gdyż moje szczęście było dosłownym apogeum uczucia.

- Już się wystraszyłem, że ci coś jest King. - Mruknął prześmiewczo w moje usta.

Prychnęłam, przecierając łzy wzruszenia, a następnie wzięłam chłopaka za rękę, a ten zaczął prowadzić nas po uliczkach tego prześlicznego miasta.

Przedostanie się spod Big Bena do London Eye zajęło nam jakieś dziesięć minut. Daniel próbował mnie namówić na wejście na ten szatański okrąg, ale ja zdecydowanie wolałam zostać na dole i podziwiać przepiękną panoramę.

Nie zauważyliśmy nawet, że dobiegała już osiemnasta, a my zaczynaliśmy się robić głodni po całym dniu zwiedzania. Weszliśmy więc do jakiegoś małego londyńskiego pubu i zamówiliśmy fish & chips, które były chyba ikoną Brytyjskiej kuchni.

Na dworze było już praktycznie ciemno, a zimno, do którego zdecydowanie nie byłam przyzwyczajona, mroziło mi krew.

Przedostanie się do auta, od którego byliśmy oddaleni jakieś dwadzieścia minut pieszej drogi, było prawdziwą katorgą. Czułam, jak drżę, a moje knykcie zamarzają. Nie byłam zupełnie przyzwyczajona do takich mrozów i one chyba były jednym z niewielu negatywów, jakie do tej pory znalazłam.

Zapakowaliśmy się do auta, włączając ogrzewanie na największy stopień i próbując się ogrzać.

Nasza droga była jednak dość męcząca, bo zajmowała ponad dwadzieścia minut, gdyż trzeba było jechać na około i powtórnie przejechać koło muzeum Brytyjskiego. Trochę źle rozplanowaliśmy sobie trasę wycieczki, jeśli chodzi o czas, który spędziliśmy z przemieszania się z jednego punktu do drugiego, ale nie denerwowałam się tym, że traciliśmy niepotrzebny czas. Szczerze miało to nawet swój urok, bo nasze roztrzepanie połączyło się z niedbałością i chęcią przygód. Poza tym to nawet dobrze, że spędziliśmy tyle czasu w aucie, bo miałam przynajmniej jak się ogrzać.

Gdy w końcu wyszliśmy na parking i zaczęliśmy iść w stronę mostu, było już całkowicie ciemno. Świąteczne światełka mieniły się w jakimś stopniu na każdej ulicy, ale sam most był prawdziwą, pięknie podświetlaną budowlą, która zapierała dech w piersiach.

Patrzyliśmy oboje na przepiękny i uspokajający obraz, rozkoszując się wspólnie spędzonym czasem i jednym z najwspanialszych dni, jakie mogłam sobie tylko wymarzyć.

Cholera, on był takim gościem, którego zna się nawet dobrze, ale nie wie do końca, jakie demony mu siedzą w głowie.

Potrafił jednego dnia być najzimniejszą osobom, jaką dało się spotkać w swoim życiu, a nastroszonego spełniał moje najskrytsze marzenia. Jednak teraz o wiele częściej był tą pierwszą wersją i widziałam jego poprawę oraz to, jak bardzo się stara.

Musiało mu na mnie zależeć tak samo bardzo, jak mi na nim. Chciałam, by już tak po prostu zostało, ale nie mogłam być tego nigdy pewna. Jednak w tamtym momencie byliśmy tylko my dwoje na tle magicznie mieniącego się miasta, które potęgowało moje uczucia do chłopaka.

*

- O cholera, jak tu jest pięknie. - Mruknęłam, gdy zobaczyłam Oxford Street.

Wszędzie znajdowały się lampki świąteczne, budynki zostały podświetlone, a lampiony wisiały ma sznurkach przyczepione do budynków.

Aura tego miejsca była niesamowita i cholernie świąteczna, co leczyło moją duszę maniaka świąt. Tak dużej ilości świątecznych lampek w jednym miejscu nie spodziewałam się zobaczyć nigdy, a fakt, że bywało tu tak co roku, wprawiał mnie w oniemienie.

Nawet udało mi się zobaczyć faceta, który w strony Mikołaja jechał przyozdobionymi rowerem. Skusiliśmy się nawet na wejście do pobliskiego baru, w którym zamówiliśmy sobie grzane wino, gdyż w Anglii już mogłam legalnie pić alkohol.

Gdy chodziliśmy tak ulicami, wpatrując się w cudowne dekoracje, spojrzeliśmy na zegarek, pojmując, że dochodziła już dwudziesta pierwsza, a my byliśmy już okropnie zmęczeni. Postanowiliśmy już więc jechać do mieszkania Daniela, po tym jak kupiłam dwa magnesy z logiem Londynu, na które Daniel prychnął śmiechem.

Ta droga zajęła nam jakieś pół godziny, gdyż chłopak mieszkał w okolicy The Shard. Nie miałam nawet siły pytać go o cenę mieszkania w tak drogiej dzielnicy Londynu, gdyż sam fakt posiadanie mieszkania w wieżowcu był przytłaczający.

Te ulice w ogóle nie dawały starego, Londyńskiego klimatu, na który się głównie nastawiałam. Nie było to niczym złym, gdyż po tak długim czasie chodzenia po zabytkowych miejscach i oglądania rustykalnych budynków, byłam przeładowana starodawnym, ale pięknym klimatem.

Z auta mogłam już oglądać The Shard, czyli najwyższy wieżowiec Londynu, który na tle innych również wysokich, ale mniejszych od niego, zapierał dech w piersi. Od szkła odbijał się blask księżyca, który cudownie koił moją zmęczoną duszę, ale fakt, że ludzie jedli w restauracji, która znajdowała się na samej górze, tłamsiła spokój. Wolałam znajdować się na dole, ciesząc się niesamowitymi widokami takich budowli, niż wpakowywać się na górę, dostając zawału.

W pewnym momencie, gdy oddaliliśmy się od budynku, Daniel skręcił w bok, wciskając kod do bramy, która się otworzyła. Prowadziła do podziemnego parkingu, na którym się zatrzymaliśmy, ale fakt, że był on przyporządkowany do ogromnego wieżowca, wprawiał mnie w skostnienie i lekkie zmieszanie.

Zabrałam z chłopakiem nasze plecaki, z którymi cały dzień się przechadzaliśmy i zaczęłam iść za chłopakiem, gdyż zupełnie nie wiedziałam nawet, gdzie się znajdowaliśmy.

- To mieszkanie nie jest zbytnio urządzone, bo nie przebywam tu zbytnio, ale coś tam jest. - Mruknął, uśmiechając się lekko do mnie, gdy wchodziliśmy po schodach.

Chłopak wpisał jakiś kod do drzwi, które się otworzyły, a my zawitaliśmy na biały i sterylny korytarz z windą.

Jak ja cholernie nie lubię wind.

Musiałam jednak tam wejść pomimo tego, że czułam się strasznie niepewnie. Rozluźniona mina blondyna jednak wprawiała mnie w większą pewność siebie.

- Tak trochę Daniel nie lubię wysokości. - Powiedziałam, czując, jak automatycznie blednę, gdy moje uszy zaczęły się zaciskać, gdy wjeżdżaliśmy do góry.

- Sądzę, że ci w tym pomogę Marietto. - Powiedział nad wyraz zadowolony, a na jego twarzy znów zawitał ten cholerny, ale i cudny uśmieszek.

Co on znów kombinuje?

Gdy widna się otwarła na zdecydowanie zbyt wysokim piętrze, znaleźliśmy się na korytarzu, który prowadził tylko do jednych, dużych drzwi.

Daniel wyciągnął klucz z plecaka i włożył go do zamka, przekręcając i otwierając je przede mną.

W tamtym momencie przeżyłam cholerny szok. Mieszkanie, do którego weszłam może i było mało umeblowane, ale okropnie wielkie. Wchodząc, zostawałeś otoczony przez dwie wielkie ściany, które tworzyły swego rodzaju korytarz, przez który wchodziło się do głównej części mieszkania. Na lewo znajdowały się jeszcze dwa inne pokoje oddzielone białymi ścianami, a na prawo oszklona kuchnia z ciemnymi blatami i armaturą, połączona z czymś w rodzaju salonu, w którym znajdowała się kanapa i telewizor.

Zostawiłam plecak na podłodze, podchodząc bliżej większego o wiele ode mnie okna. Nie byłam psychicznie w stanie podejść do niego całkowicie blisko, gdyż już widziałam w umyśle, jak lecę w dół, ale postawienie się metr lub dwa od niego, było bardzo satysfakcjonujące. Widok był niesamowity i nie do podrobienia. Tysiące mieszkań, lamp ulicznych czy światełek świątecznych, które w tej odległości wyglądały jak wciąż zmieniające się iskierki. Samochody przejeżdżały przez ulicę w takim tempie, że moje oczy nie ogarniały zmiany, a niebo, które było o wiele bliższe, rozłożyło gwiazdy w najpiękniejsze konstelacje, jakie widziałam.

- Chyba ci się podoba. - zaśmiał się, ściągając kurtkę i odwieszając ją na wieszak stojący w korytarzu. - Te dwa pokoje robiący ten przedsionek, są ogólnie puste, więc tam będziesz mogła sobie pooglądać z innych ujęć miasto.

- Po co ci tyle pokoi w takim razie? - Zapytałam, ściągając z siebie kurtkę i resztę opatulenia, jakie miałam na sobie i podjąć je chłopakowi.

- Nie mieli mniejszego mieszkania z takim widokiem, a na nim mi najbardziej zależało. - przeciągnął się, wskazując na środkowy pokój. - To łazienka, a obok jest sypialnia. Możesz iść się rozgościć, a ja może przygotuje gorącą kąpiel? Co ty na to?

Przysięgam, że gdy usłyszałam jego propozycję, poczułam, jak mój brzuch robi fikołka. Pokiwałam więc z chęcią i wielkim bananem na twarzy, czując, że moje ciało przechodzi momentalnie ocieplenie.

Chłopak więc prychnął, puszczając mi oczko i wchodząc do łazienki.

Zabrałam swój i Daniela plecak, wchodząc do sypialni, która chyba była w idealnym wymiarze. Nie za duża, jasne meble, duża szafa z listem, jakiś biedny dywanik i duże łóżko z szafkami. Największym jednak hitem była jednak oszklona ściana po prawej stronie.

Jak zawsze oszklone pokoje i okna mnie krępowały, tak tu wiedziałam, że nie miał mnie jak ktokolwiek podglądnąć. Otworzyłam szafę, zauważając swoją walizeczkę, którą przywiozła tu Scarlett. Wyjęłam z niej czerwony, koronkowy zestaw, który dostałam od Gwen. Jakoś podświadomie wiedziałam już wcześniej, że może się przyda.

Swoje ubrania rzuciłam do środka, mówiąc, że posprzątam je kolejnego dnia. Przeczesałam szybko włosy, czując rosnące podekscytowanie, które wywoływało u mnie przyjemne skręty w żołądku.

Poprawiłam się na koniec, przeglądając w lustrze i wychodząc z pokoju. Poszłam w prawo, wchodząc do pierwszych drzwi i przeżywając kolejny mały zawał połączony z rozlewającym się ciepłem po sercu.

Łazienka była dość duża, ale nie przesadzona. W rogach od mojej strony znajdowała się toaleta i umywalka, ale największym zaskoczeniem była wielgachna wanna na środku pomieszczenia, która wyglądała jak wielka miska w czarnym kolorze.

Była wypełniona wodą z płynem i dużą ilością piany, która roznosiła wszędzie zapach róży. Daniel wrzucił do wody kilka płatków róży, a obok wanny postawił wino z dwiema lampkami. Czy ten chłopak potrafił jeszcze bardziej zaskoczyć?

- O kurwa. - Sapnął, przejeżdżając wzrokiem po moim roznegliżowanym ciele. - Nie wiedziałem, że się przebierzesz.

Niektóre ubrania po prostu działały bardziej kusząco niż zwykła nagość. Koronki i podwiązki nadawały tego czegoś.

- Nie wiedziałem, że masz tu taką łazienkę. - Odpowiedziałam, podchodząc do chłopaka, który skończył napełniać wodę.

Oparłam go o zagłówek wanny, by usiadł, a ja zasiadłam na jego udach, przyciskając nasze wargi do siebie. Gdy się oddaliłam, zauważyłam, jak na jego twarzy zaczął się malować wredny uśmieszek, który zaczynałam solidnie uwielbiać.

Przeciągnęłam bluzę oraz podkoszulek przez głowę blondyna, rzucając je na podłogę w bezpiecznej odległości od wanny. Chłopak stopami zdjął skarpetki, ale cwaniacki uśmiech zdradzał, że reszta należała do mnie.

- Mam nadzieję, że prezent świąteczny się udał. - Powiedział, zakładając moje włosy za ucho i przyglądając się mojej twarzy w totalnie zafascynowany sposób.

Sprezentowałam mu delikatny pocałunek, chwytając rozporek jego spodni. Zeszłam na chwilę z jego ud, ściągając jednym ruchem dolne części jego garderoby.

Usiadłam rozkrokiem na jego nagich udach i tylko obserwowałam jego rosnące podniecenie, które okazywał w każdym milimetrze swojego spragnionego ciała. Jego oczy tak hipnotyzowały mnie swoją intensywnością, że kuliłam się na samą myśl.

Daniel położył palce na moich plecach, wjeżdżając pod zapięcie górnej części garderoby, które momentalnie odpiął. Zjechał rękami na dół, odłączając podwiązki i całkowicie pozbywając się górnej części.

Pocałowałam go, schodząc z niego całkowicie i ściągając ostatni kawałek ubrania, jaki na mnie zostawił. Patrzyłam w jego morskie oczy z intensywnością i zachłannością godnej samego diabła.

Stanęłam obok niego, chwytając jego bark i calutki czas utrzymując kontakt wzrokowy. Przełożyłam jedną nogę, wchodząc do wanny i czując, jak woda była cudownie ciepła.

Usiadłam w niej, spoglądając na pianę, którą byłam opatulona i nasłuchując szumu miasta, które cały czas gnało za oszkloną ścianą.

Daniel po chwili dołączył do mnie, zasiadając na drugim krańcu. Podał mi jeden, napełniony kieliszek z czerwonym, słodkim winem.

W ciemnym pokoju, którego środek oświetlał zaledwie blask bijący od innych mieszkań zza okna, czułam się bardzo wyciszona. Dokładnie obserwowałam uśmiechającą się twarz chłopaka, gdy ten zabierał kolejny łyk z lampki, utrzymując ze mną kuszący kontakt wzrokowy.

Piana dokładnie wszystko zakrywała, utrzymując między nami pewnego rodzaju barierę, którą ewidentnie oboje chcieliśmy zburzyć. Gdy wypiłam trzecią lampkę, odstawiłam ją na ziemię w bezpiecznym od wanny odstępie, a następnie zaczęłam się zbliżać w stronę chłopaka.

Gdy ten zauważył, co zamierzałam zrobić, również odłożył swoje naczynie i poprawił swój siad. Rozłożył nogi, a ja odwróciłam się do niego plecami, kładąc głowę na jego mokrym torsie, a ten oplótł mnie swoimi rękami w talii, przyciągając na tyle, by nie udało mi się przez przypadek wyślizgnąć.

Momentalne bezpieczeństwo i szczęście kumulowało się w moim umyśle oraz ciele do tego stopnia, że nie potrafiłam tego okazać. Sam fakt, że siedziałam naga z chłopkiem, którego pół roku temu uważałam za totalnego sadystę, w mieszkaniu znajdującym się w ogromnym wieżowcu Londynu, było tak cudowne, że aż śmieszne.

Spojrzałam od dołu na jego twarz, na której malowało się prawdziwe szczęście. Nie dało się ukryć ani przełamać takich uczuć, a to one były właśnie najpiękniejszymi, jakimi można było obdarzyć drugą osobę, bo gdy wiedziało się, że to szczęście zostało wywołane właśnie przez ciebie, ty momentalnie również stawałeś się szczęśliwy.

Nie rozumiałam tego, co do niego czułam. Ten chłopak zniszczył moje życie, wywracając je na drugą stronę. On pokazał mi moją drugą twarz i nauczył, że nie zawsze warto być grzecznym. Pobudził we mnie wszystkie zmysły, a gdy dotykał mojego ciała, ono drżało niczym ziemia po trzęsieniu. Moje serce chciało uciec z klatki, by tylko stanąć obok tak nieidealnej, złej i zepsutej osoby, jak Daniel Scott. Czy jednak ten chłopak był aż tak zły?

On nigdy nie był zły. On był tylko zraniony, a ja, zamiast posypywać jego rany solą, opatrzyłam i oczekiwałam regeneracji, która była coraz bliższa.

To samo on zrobił ze mną. Pomimo wielu zgrzytów, załamań, walk i kłótni mogliśmy w końcu cieszyć się, chociaż tym chwilowym szczęściem, którego już nikt nie był w stanie nam zabrać.

To była tylko nasza chwila, której wiedziałam, że nie zapomnę już nigdy.

Kiedy chłopak zauważył, że się w niego wpatruję, ujął jedną dłonią mój policzek, nachylając się i muskając delikatnie moje wargi w wyciszający i niebywałe lekki sposób.

Przyciskał wargi, oddalając się i znów przyciskając. Bawił się ze mną, co niebywale mnie denerwowało, a fakt, że jego ręka sunęła coraz niżej pasa, wprawiało mnie w skręty żołądka.

Chwyciłam jego uda, którymi byłam opatulona, gdy tylko poczułam, jak jego ręka zaczyna mnie drażnić.

Moje usta gubiły równomierne oddechy, oddając delikatne pojękiwania, gdy chłopak rozpalał moje ciało jedynie niewielkim dotykiem.

Dwoma palcami wprowadzał pchnięcia, które w żaden sposób nie były agresywne. Wiedział, co robił ze mną w tamtym czasie, bo w inny i bardziej stymulujący sposób kreślił kółka swoim kciukiem na wyższej części delikatności.

Delikatnie wzdychałam mu w rozchylone wargi, z których uśmiech nie spływał ani na moment. Ten widok, dźwięk, zapach, dotyk czy smak jego ust był całkowitym apogeum obłędu moich zmysłów.

Wulkan naszych uczuć wylał magmę, która gorącem parzyła nasze ciała od wewnątrz z każdą sekundą.

Nie mogąc już wytrzymać, przekręciłam się szybko do chłopaka przodem, zasiadając na jego udach i zarzucając ręce na kark.

- Jesteś tak cholernie cudowna. - Mruknął, prostując się i przesuwając swoje dłonie na moje biodra i uda. - Chcę najpierw wyjaśnić ci jedną rzecz, okej?

Patrzyłam na niego z zaciekawieniem i lekkim zakłopotaniem. Przytuliłam się więc do jego torsu, nadsłuchując bijącego serca.

- To, co się wczoraj stało, nie podobało mi się. - Powiedział, a jego mina od razu zrzedła. Spojrzałam na niego od dołu, ale ten nie chciał nawiązać kontaktu wzrokowego. - Nie jestem z tego dumny, ale nie z tego powodu, że było mi źle. Zachowałem się po prostu jak zwierzę, nie wprowadzając żadnej delikatności do naszego pierwszego razu tylko samą brutalność i mocne pieprzenie... bo inaczej się tego nie dało nazwać.

Popatrzyłam na niego, dostrzegając, że pił do czegoś bardzo ważnego i trudnego. To wszystko, co mówił, wyjaśniało jego zachowanie dzisiaj rano.

- To był znowu ten stan, w którym nie umiałem się opamiętać, ale miał teraz trochę inny wydźwięk i zabarwienie. Potem dopiero to zrozumiałem i jakbym mógł, to cofnąłbym czas. - Początkowo trochę ukuło, ale słuchałam dalej. - Ja natomiast nigdy nie chciałem się z tobą pieprzyć Marietto. Nigdy nie chciałem się z tobą pieprzyć, nawet na samym początku.

Jego trauma związana z Candance była tak mocna, że nie pozwalała na takie traktowanie mnie, choć ja nie czułam się niczemu winna. Ta dziewczyna była potworem, która całkowicie zniszczyła swoją szansę na takie szczęście, jakie ja aktualnie przechodziłam.

- Gdy się rozstaliśmy, cieszyłem się, że z tobą nie spałem, bo nigdy nie chciałem cię wykorzystać.

Jego słowa za każdym razem ujmowały moje serce coraz mocnej tak, że miałam jeszcze większe próbny z opanowaniem trzeźwego myślenia.

- Miałem jednak nadzieję, że się znów spotkamy i dokończymy naszą historię. - Spojrzał na mnie tymi pięknymi, morskimi i pełnymi głębi oczami, w których widziałam moje wszystko. - Pomimo tego, że ja nie jestem księciem na białym koniu, to będę cię traktował jak księżniczkę. Mam już dosyć ukrywania. Chcę się z tobą kochać.

Odsunęłam swoją głowę od jego torsu, prostując się na jego kolanach i patrząc mu dalej w oczy. Nie mogłam uwierzyć w to, co on powiedział i to wszystko wydawało mi się po prostu snem.

- Kocham cię.

Bo nie wiedzieliśmy, czy jutro będziemy tęczą, a może burzą. Deszczem, a może słońcem. Musieliśmy czekać, by sprawdzić pogodę, patrząc sobie w oczy tak, jak na ten cudowny świat za oknem.

- Też cię kocham. - Odpowiedziałam, czując, jak moje oczy zaszły wzruszeniem, gdy tylko połączyliśmy powtórnie nasze usta w pocałunku.

On mnie kochał.

Cholera, on naprawdę mnie kochał.

Złapałam za jego kark, gdy tylko usadził mnie na sobie, wsuwając się we mnie zdecydowanym, ale jednocześnie delikatnym ruchem.

Wypełnił mnie fizycznie, jak i duchowo, splatając w tańcu naszych bioder wciąż narastające pragnienie.

Rzeźbił dłońmi moje biodra i pośladki, załączając się ze mną w ciasnym splocie. Poruszałam powoli biodrami, podkurczając nogi jeszcze bardziej, a nasze usta nawet na chwilę nie chciały siebie opuścić.

Tonęłam w jego ciele i swoich zmysłach za każdym razem coraz bardziej. Unosiłam się i upadałam, wypuszczając ciche jęknięcia prosto w usta blondyna.

Opatuliłam jego tylną część głowy rękami, wplatając je w jego mokre włosy. Pociągnęłam delikatnie za kosmyki, czując, jak ręce chłopaka mocniej dociskają moje biodra pewnymi ruchami.

W pewnym momencie przerzucił mnie z siebie tak, że to on był teraz na górze. Poprawiłam się, łapiąc zagłówka wanny, by się nie zatopić. Chłopak naparł na mnie, podtrzymując jedną ręką moje plecy, by nic mi się nie stało. Drugą natomiast zaczął kreślić po moim brzuchu, schodząc coraz to niżej i kończąc na mojej kobiecości, na której zaczął kreślić kółka swoim kciukiem.

Obłęd, w jaki wprawiał mnie ten chłopak, był nieokiełznany. Chciałam jego i tylko jego.

On mnie kochał.

Continue Reading

You'll Also Like

19.8K 996 34
Natalia wyjeżdża do Stanów aby wziąć udział w reklamie bielizny Calvin Klein. Na miejscu jednak okazuję się, że swojego partnera z reklamy bardzo dob...
W imię miłości By barbara

Historical Fiction

3K 116 6
Dorosłość Aleksandry zaczyna się wtedy, gdy na każdym kroku musi uważać by nie zetknąć się ze śmiercią. Na jaw wychodzi każdy sekret rodziny, zaufani...
9.8K 272 14
Młoda dziewczyna w całkowicie nowym miejscu poznaje meżczyznę, który pomaga jej się zaklimatyzować, przeczytaj żeby dowiedzieć się co stanie się dale...
7.6K 334 20
,,Gwiazdy niepozornie mogą być dla nas po prostu białymi kropkami na ciemnym niebie, ale dopiero, gdy spojrzysz na nie oczami wyobraźni, pokażą ci sw...