Red Kingdom

By AnaTheEvening

54.2K 4.7K 9.8K

Wszystko było skończone, wszystko powinno było wrócić do normalności i upragnionego szczęścia Marietty King. ... More

#1 ' Idziemy jutro na imprezę. '
#2 ' Wódka z Colą. '
#3 ' Daj mi swój telefon. '
#4 ' Zrobię to. '
#5 ' Nie umiemy być ze sobą szczerzy. '
#6 ' Wszystko w swoim czasie. '
#7 ' Czy z nim jest okej? '
#8 ' (...) Cię. '
#9 ' (...) z dziewczynami się nie zadziera '
#11 ' Czemu nie lubisz urodzin? '
#12 ' Chcę, byś była moja. '
#13 ' Nie mogę się na ciebie napatrzeć (...) '
#14 ' Chcę się z tobą kochać. '
#15 ' A jest dobry dla ciebie? '
#16 ' Scottowie, miło was znowu widzieć. '
#17 ' Marietto, proszę, porozmawiajmy. '
#18 ' Ciebie też kolejny raz zniszczę, jak pół roku temu. '
#19 ' To jest zbyt podejrzane. '
#20 ' Daniel żyje? '
#21 ' To ja mogłam umrzeć. '
#22 ' Nie dasz rady. '
#23 ' Miałeś być szczery w tym, co robisz. '
#24 ' Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. '
#25 ' Proszę, nie zostawiaj mnie. '
Epilog

#10 ' To był czas, by się odegrać. '

2K 189 182
By AnaTheEvening

Kiedy spotkałyśmy się z Jenny i Tabithą, obmyśliłyśmy plan idealny. Brzmiał on cudownie, choć był dość trudny w wykonaniu i czasochłonny. Uważaliśmy jednak, że dla pomszczenia honoru i zdrowia naszej przyjaciółki, byłyśmy w stanie zrobić dosłownie wszystko.

Zaczęłyśmy go wdrążać w życie od samego początku. Jenny chodziła do równoległej klasy z Rey w jednym liceum, więc była idealnym obserwatorem całej jadki, jaka tam się zaczęła tworzyć.

Ogólnie tego poniedziałkowego wieczoru widziałam prawdziwą twarz Sparks. Byłam aż oniemiała pięknością dziewczyny Tabithy. Laleczkowata twarz z dużymi oczami i ustami, która była podkreślona różowymi włosami i iście delikatnym makijażem, zupełnie nie pasowały do jej twardego charakteru. Przypominała mi cholernie Carly z mniej wybuchowym charakterem, który taiła pod zabójczym wzrokiem brudnozielonych oczu. Jej rysy były dziewczęce, ale lekko azjatyckie. Była prawdziwą żyletą, która skrywała się pod przyjemną osłoną grzecznej dziewczyny. Były do siebie wprost stworzone z Tabithą i razem tworzyły cudowne combo piękności.

Wszystko zaczęłyśmy od znalezienia potrzebnych materiałów i lekkich żartów, które miała nagrywać Sparks.

To był czas, by się odegrać.

We wtorkowy wieczór, gdy dopracowałyśmy wszystko wprost za idealnie, zaczęłyśmy realizacje naszej misternej zemsty pełną parą.

Szkoła Jenny była dość dziwnie skonstruowana. Ponoć rok temu niektórzy uczniowie znaleźli myk, jak dostać się do środka przez okno na drugim piętrze. Takim oto sposobem wkradali się tam, by znaleźć odpowiedzi do sprawdzianów.

Wieści się oczywiście szybko rozeszły, co sprawiło, że nikt już raczej nie korzystał z tej możliwości, gdyż każdy o niej wiedział i nauczyciele by stali się bardziej czujni. Oczywiście była to idealna okazja do wykorzystania przez nas.

O północy pojechaliśmy pod placówkę razem z wszystkimi pułapkami, które chciałyśmy założyć. Cieszyłam się, że moja mama, choć nie popierała do końca naszego radykalnego pomysłu, to też go nie negowała. Stwierdziła, że gdyby coś takiego spotkało jej przyjaciółkę, zrobiłaby coś równie niedobrego. Nie powiedziałam jej jednak wszystkiego, z uwagi na jej spokój. Uważałam, że tak będzie dla niej lepiej.

Wyszłyśmy z samochodu, wkładając na wypadek na głowy kominiarki, a następnie przechodząc na tyły szkoły. Carly nie brała w tym wszystkim udziału, gdyż przez jej stan nie byłaby w stanie wspiąć się po rynnie na drugie piętro. Jednak zrobiła coś równie ważnego, wynajmując chłopaka na końcową akcję i odwalając tym samym kawał dobrej roboty.

Pojechała tam również z nami, by zająć się autobusem. Wszystko na jutro miało być gotowe, a my nie miałyśmy aż tak wiele czasu, jak nam się mogło wydawać.

- Pójdę wyciąć nagranie z kamer, a wy się zajmiecie klasą, szafką i szatnią, a ja zamontuje te elektrody na siedzeniu tej pizdy w stołówce. - Zarządziła Jenny, uśmiechając się do nas i wskazując na wspomnianą wcześniej rynnę.

Chwyciła ją mocno, sprawdzając siłę, która była zadziwiająco mocno przytwierdzona. Pokazała nam kciuka w górę i zaczęła podciągać się na niej, co jakiś czas odpierając się nogami o wystające śruby i szczeliny w ścianie.

Patrzyłam na to, co robiła, jak na czarną magię. Podciągnięcie się po rynnie z moimi witkami zamiast rąk, wyglądało na abstrakcyjne. Jednak, gdy przyszło co do czego, okazało się, że mam trochę siły i po dłużej chwili udało mi wspiąć na domniemane piętro oraz wejść przez uszczelnione okno.

- Zajmę się szatnią. - Ogłosiła od razu Carmine, biorąc od Jenny kartkę z miejscem, w którym ona się znajdowała.

- Ja wezmę klasę. - Odpowiedziała Tabitha, zabierając jeden z plecaków i idąc w innym kierunku.

- Została mi szafka. - Odpowiedziałam, biorąc ostatnią torbę i zabierając kartkę z miejscem szafki Dolly.

Otworzyłam mapę szkoły, na której dokładnie było zaznaczone miejsce. Szybko ogarnęłam, gdzie dokładniej powinnam była się udać i ruszyłam po korytarzach, szukając numeru czterysta trzy na metalowych pudłach.

Gdy ją znalazłam, otworzyłam torbę, z której wyjęłam kod do szafki dziewczyny. Nie miałam bladego pojęcia, skąd Jenny go wzięła, ale chyba wolałam nie pytać dla własnego spokoju.

Do górnej części szafki przymocowałam sznurek, który poprowadziłam po suficie aż do schowanego za książkami wężyka z czerwoną farbą. Na sznurku zawiesiłam długopis i położyłam na zeszytach tak, by mieć pewność, że dziewczyna, wyciągając zeszyty, szarpnie za machinę i dostanie czerwoną mazią. Marzyłam tylko o tym, żeby miała ubrane białe rzeczy.

Gdy upewniałam się, że nic nie wygląda podejrzanie, ułożyłam wszystkie rzeczy na to samo miejsce, w jakim były wcześniej. Zamknęłam szafkę, wpisując na wypadek ten sam błędny kod, co wcześniej. Przetarłam mechanizm chusteczką, zabierając resztę balastu, by znaleźć którąś z dziewczyn.

Kiedy zauważyłam wielkie wejście do najwidoczniej stołówki, zauważyłam Sparks, która akurat montowała elektrocośtam pod stolikiem i krzesłami. Podeszłam do niej, a ta uśmiechnęła się w moim kierunku.

- Musisz odczepić rzep i przymocować do samego środka siedzenia, a później nacisnąć czerwony guzik. - Instruowała mnie. - Nie dotykasz później krzesła, bo cię jebnie prądem. - Zaśmiała się. - Zrób resztę krzeseł przy tym stole, a ja pójdę do tych dwóch, bo tam siedzą jej przydupaski. Suki trzeba jebać prądem.

Próbowałam powoli i dokładnie robić to, co nakazała mi Jenny. Miałam wielką nadzieję, że nic nie zepsułam, ale wyglądało to dobrze. Bardzo cieszyłam się, że cała akcja nam wyszła

Gdy zebrałyśmy wszystkie nasze rzeczy do toreb, wyszłyśmy ze stołówki, szukając reszty dziewczyn. Po paru minutach wpadłyśmy na Tabithę, która już wracała z wykonanej akcji. Chyba wyszła jej tak, jak chciała, bo cieszyła się niczym małe dziecko. Carmine było trudniej znaleźć, bo prawdopodobnie zgubiła się w drodze. Natomiast kiedy ją znalazłyśmy, jej usta wykrzywiły się w dumny uśmiech, który był słabo widzialny przez brak świateł.

Zebrałyśmy się i zaczęłyśmy wychodzić przez okno. To było o wiele trudniejsze, niż samo wchodzenie po rynnie, ale w końcu mi się udało. Z zaciśniętymi zębami zjechałam po rynnie, asekurując się szczelinami i odzierając swoje ciało. Przez to wszystko musiałam się nabawić poważnych siniaków i odciśnięcia na skórze, ale zdecydowanie było warto.

- Kamery nie rejestrują jeszcze przez godzinę, co się tu dzieje, więc możemy pomóc Carly z autobusem. - Mruknęła Jenny, prowadząc nas na jakiś Barlinek, gdzie ujrzałyśmy te flagowe, żółte pojazdy. - Jutro będę mieć przekierowane nagrania na mój telefon, więc całe akcje będą uwiecznione.

Uśmiechnęłam się mimowolnie, choć nie powinnam. Robiłyśmy świństwo tym dziewczynom, co dawało nam pewnego rodzaju zadowolenie. Nie powiem, że nie, bo to, co tym dziewczynom miało się jutro stać, ekscytowało mnie. Zasługiwały na zemstę.

- Weźcie te małe metalowe pudełka z różowymi wstążkami. - Powiedziała Carly, podnosząc się z klęczków z autobusu i machając do nas przez okno. Byłam pod wrażeniem tego, z jaką szybkością to wszystko zrobiła, bo zważając na jej stan, nie powinna była być aż tak gwałtowna.

Podniosłyśmy z torby metalowe urządzenia i weszłyśmy do autobusu. Carly powiadomiła nas, że nie zrobiła w ogóle przednich siedzeń. Zasada była taka sama, jak przy stołówce, by nie dotykać za bardzo siedzeń, na których montowałyśmy. Gdy one wyczuły wielki nacisk na siebie, zaczynały działać, a to by było dla nas zabójcze. Nie mogłyśmy popsuć wszystkiego w fazie końcowej.

Gdy prawdopodobnie wszystkiego siedzenia zostały odznaczone, wstałyśmy i zaczęłyśmy się zbierać w podskokach. Cieszyłyśmy się, jak małe dzieci z naszej udanej akcji.

Wyszłyśmy powoli i delikatnie z pokazu, zamykając go i zabierając nasze rzeczy. Wszystko wyszło nam idealnie i nie zostawiłyśmy nigdzie raczej żadnych śladów. Musiałyśmy wracać już i czekać na jutrzejszy obrót spraw, który zapowiadał się powalająco.

- Chłopak już działa? - Zapytała Carmine, na co Carly wrednie się uśmiechnęła i pokiwała znacząco głową.

- Dostanę nagranie najprawdopodobniej w nocy, gdy uda mu się je wyciąć. - Odpowiedziała. - Dobrze, że Daniel zapłacił za gościa, bo się kurwiasz ceni. Mam więc wielką nadzieję, że tego nie zepsuje w żadnym wypadku.

Tak, to była prawda. Daniel zapłacił za gościa, który miał nagrać film z szantażem na Dolly. Było to świństwo największe, ale gdy przypominałam sobie stan Gwen, stwierdzałam otwarcie, że miarka się przebrała.

Gdzieś tam trochę było mi jej szkoda i nie zazdrościłam jej tych wszystkich „niespodzianek" jakie na nią zabawiłyśmy. Pocieszałam się, że robiłyśmy to w słusznej sprawie i nie miałam tak wielkich wyrzutów, jakie bym się spodziewała.

Poza tym mleko już się rozlało, a nasze akcje zostały wprowadzone w życie. Pozostało nam tylko czekać na efekt do jutra i napawać się słodkim uczuciem zemsty.

Wpakowałyśmy się do auta Tabithy, które było całkiem duże. Najpierw dziewczyny odwiozły mnie, gdyż Jenny spała u swojej dziewczyny, a baraki były dalej.

Gdy otworzyłam drzwi od domu, przekręcając klucz w drzwiach, próbowałam zachować jak największą ciszę, jaką tylko potrafiłam. Chyba nikogo nie obudziłam, gdy się przebierałam czy myłam twarz, co mnie niesamowicie cieszyło. Gdy w końcu znalazłam się w łóżku pod swoją kołdrą, odpłynęłam po zaledwie paru minutach leżenia. Byłam wymęczona, zdenerwowana i podekscytowana w jednym. Potrzebowałam snu.

*

Siedzą na historii, która była naszą ostatnią lekcją, dostałam kolejny raz papierową kulką od Carly. Spojrzałam w jej stronę, gdy nauczyciel nie zwracał na mnie większej uwagi i posłałam jej pytające spojrzenie. Wzięłam kartkę i rozprostowałam ją, czytając, co na niej było napisane.

Na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, który samą mnie szokował. Carly dostała wszystkie filmiki od Jenny, co oznaczało, że akcja się udała i była spektakularna.

Patrzyłam na zegar z wytęsknieniem dzwonka, ogłaszającego koniec. Kiedy ten wybił, wstałam jak poparzona, chwytając swoje wszystkie rzeczy i podchodząc do blondynki, która zdążyła zaledwie wstać.

Pomogłam jej spakować balast, zabierając torbę i nie reagując na jej zapewnienia, że by sobie poradziła. Wyszłyśmy z klasy, szukając Carmine, która już czekała pod naszą klasą na korytarzu.

- Masz filmik? - Zapytała od razu, a mu upewniłyśmy ją potwierdzającym skinieniem głowy.

Wzięłyśmy swoje rzeczy z szafek i w pośpiechu wyszłyśmy z budynku, przechodząc na tyły szkoły, gdzie raczej nigdy nikogo nie było. Patrzyłyśmy z wyczekiwaniem i rosnącą ekscytacją na komórkę.

Pierwszym filmikiem, jaki zobaczyłyśmy, był ten z autobusu. Jedna dziewczyna, która chyba dostała dość mocną sumkę od Daniela, miała nagrać nam to, co się działo w środku, gdyż tam nie było kamer.

Zobaczyłyśmy dość chaotyczne, ale w dobrej jakości wideo. Dziewczyna zasiadła trochę dalej niż Rey i nagrywała jej długie, proste brąz kłaki i nic niespodziewającą się twarz z wielkim zacieszem. Gdy autobus ruszył, a wszyscy usiedli na miejscach, usłyszałyśmy piknięcie, które informowało nas o zaczęcie odliczania wybuchu różowego dymu.

Efekt był wprost piorunujący. Pare minut przed zajechanie na szkolny parking, cały autobus okrył się różowym, plamiącym pyłem, który przy wystrzeliwaniu wydawał jeszcze odgłosy małego pistoletu.

Ludzie w autobusie się wystraszyli i zaczęli krzyczeć, więc kierowca zatrzymał pojazd na wjeździe, a wszystkich w środku wywalił na zewnątrz, gdyż myślał, że był to żart z ich strony. Dosłownie każdy był w różowym proszku, a Dolly z jej zgrają czterech przydupasek wyglądały, jakby ducha zobaczyły. Ich zdenerwowanie i zmieszanie na twarzach były najpiękniejszym widokiem.

Wszystko szło zgodnie z naszym planem. Dziewczyna od razu po wejściu do szkoły, poszła do swojej szatni, gdzie zabrała rzeczy na przebranie. Oczywiście ona, jak i jej zgraja, nie zauważyła, że wszystkie ubrania są posypane proszkiem drażniąco-swędzącym, przez co te były skazane na siedzenie w tych ubraniach przez resztę lekcji. Najśmieszniejsze ze strony Carmine było nasypanie im na tyłek największej ilości proszku, przez co te, co chwilę się musiały się tam drapać.

Popatrzyłyśmy się we trzy na siebie z wielkim uśmiechem, którego tak naprawdę nie powinnyśmy okazywać. Ta cała sytuacja jednak była bardzo komiczna, a myśl, że działałyśmy w dobrej sprawie, potęgowała uczucie czerpania szczęścia z makabrycznych czynów.

Oglądałyśmy dalej, włączając trzeci filmik z klasy chemicznej. Jenny miała rację, mówiąc, że tego dnia na chemii klasa Dolly miała robić jakieś doświadczenia. Zemsta z podmienieniem flakonów była więc cholernie łatwa i efektowna. Nagle jej fartuch zaszedł czarną sadzą, gdyż teoretycznie „z jej winy" pokój wypełnił miażdżący dym, zostali przeniesieni do stołówki na czas sprzątania, a sama Rey i jej przyjaciółka otrzymały nagany za niesłychanie na lekcji.

Wszystko szło bardzo dobrze i tak, jak Jenny zaplanowała w swoim strasznym, ale bardzo ogarniętym mózgu. Gdy poddenerwowane dziewczyny, nie miały już siły na nic, drapiąc się po dosłownie całym ciele, stwierdziły, że usiądą na swoich miejscach. Nie doczekały się spokojnego odpoczynku, gdyż od razu po tym, jak usiadły, delikatny, ale jednak bolesny prąd przeszył ich ciała, a ręce, które dotknęły również podłączonego stolika, wzmacniały uczucie tortur.

Carly parsknęła, oglądając, jak Dolly probuje wstać i wydostać się zza stolika. Nie miała w ogóle wyrzutów sumienia za to, co jej zrobiłyśmy, tak samo, jak Scott, która ewidentnie ze śmiechu już się skręcała.

Przedostatni filmik był tym, za który odpowiedzialna miałam być ja. Stres, który zaczął zżerać mnie od środka, gdy tylko Frost puściła video, był nie do zniesienia.

Szybko jednak okazało się, że był on niepotrzebny, gdyż wszystko przebiegło zgodnie z planem. Zdenerwowana dziewczyna, której policzki już przybierały szkarłatnego koloru, wybiegła ze stołówki, nie patrząc na krzyki nauczycieli. Weszła na korytarz, otworzyła swoją szafkę i wzięła z niej swoje rzeczy, by wrócić do domu. Jak wielka szkoda była, gdy się okazało, że mechanizm został podłączony nienagannie, a sama Rey poza różowymi wstawkami, gryzącym proszkiem, czarną sadzą została nagrodzona czerwoną farbą na twarz. Jej zdziwienie, smutek, gniew, zmieszanie czy przestraszenie zmieniały jej mimikę co pięć sekund. Ona nie wiedziała, co tak właściwie się stało, a jej wstyd pogłębiali ludzi z telefonami, którzy nagrywali ją w tamtym momencie.

Oczywiście jedną z takich osób była nasza Jenny, która najwidoczniej nie mogła przepuścić okazji, by skompromitować tę dziewczynę. Jej oczy płonęły żądzą mordu i nie pozostawało jej nic więcej, niż teoretyczne ucieczka.

Pewnie by to zrobiła, gdyby nie ostatni esemes, który był zwieńczeniem całej akcji. Nasza droga Dolly wcześniejszej nocy zabawiała chłopaka, który został podłożony przez Daniela. Wszystko wyszło super, gdyż Dolly była najwidoczniej dość puszczalska, bo gdy podstawiony chłopak zaproponował jej seks, ta się zgodziła, a my posiadałyśmy jej filmik, gdy robiła mu loda, mówiąc zbereźne rzeczy i dławiąc się członkiem.

Było to okropne świństwo i wiedziałam o tym. Przypominało mi moją i Gwen sprawę za czasów Splinder Springs, choć nie do końca jednak taka była. Działałyśmy tutaj w poniekąd dobrej sprawie, a wcześniej kierowała nami jakaś niepoprawiana rządz niszczenia niewinnych. Jednak też trochę się to wszystko od siebie różniło, gdyż nie miałyśmy tego rozsyłać do innych. Przynajmniej póki Dolly trzymała się z daleka.

Gdy dziewczyna się odwróciła, a jej telefon zawibrował, spojrzała na niego i ujrzała wiadomość od Gwen z jej filmikiem z ostatniej nocy. Cudowny esemes, który brzmiał: „Nie roześlę filmiku, jak będziesz się trzymać z dala. Więc wszystko najwidoczniej jest załatwione, nieprawdaż? :))"

Ta wiadomość była ostatnim gwoździem do trumny, bo dziewczyna schowała telefon i z zaryczanym, wrednym spojrzeniem, jakim obdarowała Jenny, wybiegła z budynku.

Nie było mi jej chyba szkoda, choć lekkie wyrzuty zżerały mnie mentalnie. Było to jednak poniekąd w słusznej sprawie, ale ja przez tramę z przeszłości byłam trochę poddenerwowana.

- Mówiłam, że z dziewczynami się nie zadziera. - Zaśmiała się Carly, wkładając telefon do kieszeni spodni. - To jak? Trzeba to jakoś uczcić nie?

Spojrzałam na Carmine lekko proszącym wzrokiem, gdyż dzisiaj miało się odbyć babyshower, które było niespodzianką dla Carly. Cholera, jak ja miałam jej odmówić?

- Może nie teraz, bo jestem umówiona z rodzicami na obiad, ale napisze jeszcze do ciebie, czy wyjdę, okej? - Próbowałam skłamać.

Dziewczyna pokiwała głową, patrząc dziwnie na mnie, a moje sumienie zjadało mnie od środka.

*

- Niespodzianka! - Zawołałyśmy, wchodząc do baraka Carly.

Spojrzała na nas wystraszona, ale po chwili uśmiechnęła się, czerwieniąc i lustrując wszystko, co się działo.

Ja, Carmine, Gwen, Jenny i Tabitha stałyśmy z wszystkimi prezentami, tortem i confetti wybuchowym, które miało zdradzić w końcu płeć dziecka dla Frost. Nie mogłyśmy się doczekać jej rekacji na dany kolor.

- Jesteście chore. - Zawołała, śmiejąc się i łapiąc się jedną ręką za głowę, a drugą za brzuch.

Położyłyśmy tort i prezenty na stoliku, włączając muzykę i próbując poimprezować. Carly otworzyła pakunki, wyjmując różne śpioszki, smoczki czy zabawki. Pokroiłyśmy waniliowy tort, który upiekła Tabitha i zajęliśmy się graniem w jakieś gry pokoju erotycznej wersji „pięć sekund".

Bawiłyśmy się cudownie, nie przejmując się czasem, czy tym, co powinnyśmy były robić. Chciałyśmy w końcu poczuć się normalnie i bezpiecznie oraz zapomnieć o Redsach i naszych przekrętach i niebezpiecznych sytuacjach.

To właśnie dziewczyny były promykami w każdy pochmurniejszy dzień, jaki tylko się wydarzył. One były zawsze przy mnie, jako wspierające mnie siostry. Nie mogłam uwierzyć, że trafiłam na tak wspaniałe przyjaciółki, jak one.

Gdy jednak chciałyśmy odpalić confetti, by przekazać płeć dziecka Carly, coś trzasnęło przed naszymi drzwiami, zmieniając nasz nastrój o sto osiemdziesiąt stopni.

Continue Reading

You'll Also Like

69.3K 1.9K 24
Tom I trylogii Mafia Vivian Scott mając siedemnaście lat ucieka od rodziców, którzy zostali mafią. Po trzech latach dziewczyna jedzie na nielegalny w...
9.8K 272 14
Młoda dziewczyna w całkowicie nowym miejscu poznaje meżczyznę, który pomaga jej się zaklimatyzować, przeczytaj żeby dowiedzieć się co stanie się dale...
134K 7.9K 43
Nazywam się Pam. Mam 17 lat i dotąd moje życie wydawało mi się idealne. Dwójka zdrowych, kochających rodziców, świetny chłopak, z którym jestem w zwi...
19.6K 1.1K 24
Pragnęła jedynie spokoju, a wszystko co znała wywróciło się do góry nogami. TRZECIA CZĘŚĆ "I'm not your daughter" Minęło pięć, spokojnych i szczęśliw...