Rozdział 44

8.3K 146 4
                                    

Chodziłam w kółko będąc zdenerwowaną. Zastanawiałam się czy Lily sobie tam radzi i czy ich pierwszy spotkanie nie skończyło się na tej czarnej skórzanej kanapie. Gdy ja tam siedziałam cała spięta, zastanawiałam się cały czas, czy ten przystojny mężczyzna jest spokrewniony z Markiem Owenem. Sarah! Dramatyzujesz, każdy może mieć takie same nazwisko co on. Moja podświadomość ma racje, ale cały czas nie daje mi spokoju ten jego wzrok, który był niebezpieczny, a jednocześnie seksowny. Sarah! Opamiętaj się, masz męża. Erick Owen był przystojny, ale nie podobał mi się w taki sam sposób co Christopher. Gdy mnie tak obserwował swoimi czekoladowymi oczami nie mogłam ułożyć ze swoich słów normalnego zdania. Cały czas się jąkałam i strasznie się denerwowałam. Widząc jak męczę się nad głupią odpowiedzią na jego zadane pytanie na temat, dlaczego tutaj chcę odbyć swój staż lub czemu studia w Polsce, a nie w Nowym Jorku, postanowił zmienić temat na bardziej luźniejszy.

- Od dawna mieszkasz w Nowym Jorku? - spojrzał na moje CV, które mu przyniosłam. W pierwszy dzień na uczelni, przyszła do nas pani sekretarka na nasze zajęcia z języka francuskiego i wręczyła nam kartki przypominające CV, które powinniśmy dać właścicielom firm u których będziemy pracować. Musiałam jeszcze przed snem wypełnić swoje dane na tej kartce i wpisać swoje wymarzone miejsce pracy.

- Od dziecka. - odpowiedziałam bez zająknięcia się. - Tata jest Amerykaninem, a mama Polką. - podniósł na mnie wzrok znad papierów. - Zdecydowałam się na studia tutaj ze względu na swoich dziadków, których w Nowym Jorku nie mogłam widzieć na co dzień.

- Nie lepiej było zaproponować dziadkom przeprowadzkę? - zmarszczył brwi pochylając się do mnie.

- Nie. - zarzuciłam nogę na nogę co mu nie umknęło uwadze, spojrzał na moje nogi i nie oderwał od nich wzroku dopóki nie usłyszał mojego głosu. - Dziadek ma tu firmę i nie chciał ją zostawiać.

- Rozumiem. - przejechał swoim palcem po wardze nie odrywając wzroku ode mnie. Zmarszczyłam brwi. Czy on mnie podrywał? Bo jeśli tak to mi to przeszkadzało. Nie chcę mieszać swojego życia prywatnego z życiem zawodowym, a po za tym mam męża, który jak się dowie, że mężczyzna siedzący na przeciwko mnie na wielkim krześle podrywał mnie to nie zawaha się przyjść tutaj ze swoją wypolerowaną bronią. Eric spojrzał przez chwile na kartkę i zmarszczył brwi. - Z twoich danych wynika, że masz męża. - przewróciłam oczami. Jednak mu się podobam.

- Tak. - kiwnęłam głową zakładając ręce na piersi.

- W tak młodym wieku? - uniósł brwi. Wzruszył ramionami. - To ktoś z Polski?

- Nie. - podrapałam się po czole. - Jest mieszka w Nowym Jorku, ale pochodzi z Irlandii.

- A kto to taki? - uśmiechnął się.

- Christopher Carson. - zauważyłam, że jego mięśnie całe się spięły kiedy usłyszałam imię i nazwisko mojego męża. Przez to zachowanie dało mi to trochę do myślenia, że ten facet może znać Christophera osobiście lub tylko z gazet, czy internetu. Po mojej odpowiedzi już mnie nie dręczył pytaniami na temat mojego życia prywatnego, przekazał mi, że powinnam się jutro zjawić o godzinie ósmej i przyjść od razu do jego gabinetu po jakieś wskazówki. Podziękowałam mu z całego serca za przyjęcie mnie do swojej firmy i wyszłam z jego gabinetu. Zaskoczyło mnie, że tak szybko dostałam staż w jego firmie. Może potrzebował nowych stażystów. Albo to wróg Christophera i chcę się na nim zemścić. Teraz czekałam na Lily, która od razu kiedy mnie zobaczyła pobiegła do niego i siedzi chyba tam więcej niż ja. Pokręciłam głową. Oby nie wydarzyło się to co myślę. Usłyszałam stukot obcasów za swoimi plecami, odwróciłam się i ujrzałam swoją przyjaciółkę w skowronkach.

Tajemnice Christophera ✅Where stories live. Discover now