Nie zapomnij mnie

100 13 10
                                    

"Nie zapomnij mnie" - Ernesto De Curtis

Polecam puszczać do czytania. Niestety trzeba odtwarzać ponownie, ponieważ utwór jest krótki.



Uważał się za kogoś wyjątkowego. Wtedy jeszcze nie w jakiś narcystyczny sposób, ale jednak. Dla niego wszyscy byli w głównej mierze tacy sami i z nikim nie potrafił odnaleźć wspólnego języka.

Każdy z jego rówieśników marzył o zostaniu geninem, przykładając się do nauki z wielkim zapałem, podczas kiedy on potrafił wiele rzecz ot tak. Przychodziły mu one w niezwykle łatwy sposób, co można nazwać talentem. Chociaż nie wykazywał się dobrą sprawnością fizyczną, to fenomenalnie mieszał czakrę, dlatego bez problemu wykonywał podstawowe techniki, zostawiając w tyle osoby ćwiczące to godzinami. Kiedy mieli czas, aby uczyć się ich  podczas zajęć, spał z głową na blacie ławki lub uczył się na pamięć nut z zeszytu, jaki wszędzie ze sobą nosił.

Ta postawa nie została zignorowana przez kolegów, którzy siedzieli z nim w jednej ławce. Nie mogli znieść tego, jaką był osobą. To nie tak, że zachowywał się w stosunku do nich jakoś nadzwyczajnie. Zazwyczaj obdarowywał identycznym, pustym uśmiechem każdego, z kim tylko rozmawiał, dlatego większość dziewcząt obierała go w zamian za cel swojego pierwszego w życiu zauroczenia. Dodatkowo nie dawał nikomu wejść w swoją strefę komfortu, co skutecznie rozbudzało młode serca. Jednak tym również nie wydawał się zainteresowany. 

Podczas rozmów odpływał myślami, nie lubiąc słuchać o tak przyziemnych i nieznaczących rzeczach, jakie przeżywały dzieci. Szukał czegoś ponad. Podczas seansów muzyki klasycznej, wyobrażał sobie prawdziwy smutek, przygnębienie, czy szaleńczą miłość, jaką można zawrzeć w niebanalnym ułożeniu nut. Według niego kompozytorzy nie tworzyli arcydzieł przez błahe rzeczy. Miał wrażenie, że wczuwając się w każdą emocję, jest w stanie musnąć fragmenty dusz muzyków, które zamknęli w utworach. Nigdy nie poznał czegoś, co mogłoby być źródłem podobnej inspiracji, nawet jeśli tego pragnął. Wiedział, że to nie takie proste, lecz chciał zasmakować czegoś odmiennego, będąc w stanie poświęcić za to swój spokojny do tej pory żywot.

Tę jego dziwność koledzy z klasy uznawali za niewdzięczność wobec losu, lubiąc podstawić mu nogę, czy popchnąć na korytarzu, gdy szedł z głową w chmurach. Przez stan zamyślenia nie reagował na to w żaden sposób, pozostając we własnym świecie. Dzieci nie lubią być ignorowane, więc kiedy po raz kolejny wygłosił w klasie, że nie zamierza zostać shinobi, zaczekali na niego na przerwie w cieniu drzew przy Akademii. Chłopiec prawie koło nich przeszedł, nie zwracając uwagi na zaczepne spojrzenia. Nie uważał, że robił im coś złego, dlatego, po co mieliby coś od niego chcieć. 

— Ej, myślisz, że bycie ninja to zabawa? — Z przemyśleń wyrwał go głos, który niezbyt kojarzył. Szatyn nazywał się chyba Hi... Hiroshi, a może Hiroki? Po kilku latach wspólnej nauki powinien znać imię osoby, obok której siedział, lecz nie przykładał do tego żadnej wagi. 

— Skoro nie chcesz nim być, to odejdź z akademii. — Dodał ten z imieniem na sylabę Dai. Władał śmiesznym, skrzeczącym głosem i blondyn wiedział o nim tylko tyle. — Mamy Cię dość. — Szarooki stwierdził za całą trójkę zebranych, a oni zgodnie pokiwali głową. Samotnik zastanawiał się, w jaki sposób na to odpowiedzieć. Byli bardzo roztrzęsieni, z czym on sam nie mógł się identyfikować. Nie czuł lęku, wierząc w dyplomacje oraz wyższość słowa nad siłą.

Niezapominajka || Kakashi x OCWhere stories live. Discover now