IV | Zwykła ciekawość

149 20 13
                                    

,,Muszę zmajstrować sobie uśmiech, uzbroić się weń, schronić się pod jego opieką, mieć czym odgrodzić się od świata, zamaskować swe rany, wreszcie wyćwiczyć się w noszeniu maski.''

~ Emil Cioran


Zielonowłosy chłopak leżał na brzuchu, głośno oddychając. Dawno nie musiał się aż tak starać podczas misji, ponieważ łatwiej mu było zostawiać wszystko Yumi. Prowadził pasożytniczy tryb życia, za który podnosił konsekwencje w misjach takich jak ta ostatnia. Sporo się nabiegał, wychodził z dziesięciometrowego dołu, a na końcu musiał również zawalczyć, chociaż zazwyczaj traktował starcia jako zabawne symulacje. Po powrocie do domu nie zdjął nawet ubrań, tylko od razu zaległ na łóżku, usypiając po kwadransie. Gdy do jego uszu dobiegł nieprzyjemny dźwięk zakłóceń, zignorował to, obracając się na bok z grymasem niezadowolenia na twarzy.

— Taro, odbiór. — Został zawołany przez dobrze znany głos, ale nawet nie otworzył oczu, zaciskając pięści na swojej dziecinnej, żółtej kołdrze w dinozaury. — Taro, odbiór! — Po chwili usłyszał to samo ponownie, jednak o wiele donioślej i stanowczo, przez co westchnął, zsuwając rękę pod łóżko. Sięgnął po omacku do tekturowego pudła, wyciągając z niego krótkofalówkę. Odkręcił guzik najbliżej antenki, przykładając urządzenie do ucha.

— No halo, halo, odbiór. — Wymamrotał zaspanym głosem, siadając w pochylonej pozycji. Przetarł dłonią twarz, czując się, jakby właśnie przebiegł triatlon i nie spał co najmniej pięć dni. 

— Zarządzam zbiórkę w bazie numer dwa. — Ton Yumi był poważny i praktycznie nie przypominał tego, jaki odgrywała na co dzień, co wzbudziło w nim niepokój. Po tym, jak w pełni przetworzył otrzymaną informację, przebudził się już całkowicie, otwierając w końcu swoje ciemne oczy.

— Przyjąłem. — Odpowiedział stanowczo, wstając z łóżka pomimo piekącego bólu w udach oraz łydkach. Rzucił krótkofalówkę na poduszkę, kierując się od razu do drzwi. Doskonale wiedział, że musiało wydarzyć się coś niedobrego, nie mogąc powstrzymać się od przerażających spekulacji.

◷◶◵◴

Dwójka mieszkała niedaleko siebie, dzięki czemu mogli się komunikować w ten sposób, ale robili to bardzo rzadko. Ostatni taki kontakt mieli dwa lata temu, chociaż zawsze wymieniali baterię, żeby w razie czego nie przegapić żadnej ważnej sytuacji. Yumi dotarła do bazy jako pierwsza. Delikatnie otworzyła rozsuwane okno, wkradając się do środka, jak najciszej umiała. W niewielkim pomieszczeniu panował całkowity mrok, dlatego zapaliła latarkę, oświetlając zakurzone, dawno nieużywane meble i sterty starych kartonów, pozalepianych taśmą. Zielonkawa tapeta ze ścian poczerniała, oszczędzając miejsca, w których jeszcze niedawno wisiały obrazy. Z tej lekko upiornej scenerii wyróżniał się stojący przy ścianie czarny fortepian, jaki regularnie odkurzali. Usiadła na obitym stołku, nie musząc długo czekać. Miała smutne oczy, chociaż posłała przyjacielowi blady uśmiech, którego nie odwzajemnił. Zajął miejsce naprzeciwko niej, siadając ociężale na brązowych panelach. Odebrał jej latarkę, kładąc włączony przedmiot na ziemi. 

— Co się stało? — Spytał niezbyt miło, dokładnie lustrując postawę rudowłosej, jakby chciał uzyskać odpowiedź z samej obserwacji.

— Kabuto widział jego oczy. — Nie zwlekała z odpowiedzią i nie unikała jego wzroku, żeby przypadkiem nie wziął tego za żart. Taro nie wiedział, co powiedzieć. Głośno westchnął, chociaż do tej pory szeptali ze względu na okoliczności.

— Na to masz problem. — Stwierdził oschle, jednak szybko do niego dotarło, że użyła ich do uratowania Etsuko, a nie błahej rzeczy. Czasami uczucia są jak kula u nogi. Utrudniają nam życie, mącąc w naszym umyśle i duszy. Przewrócił oczami, bo chociaż twarz Yumi nie przybrała odmiennego wyrazu, to jego słowa były zdecydowanie przesadzone. — W sumie my mamy. Co mu powiedziałaś? — Wrócił do szeptania, otrzymując od niej pokrzepiający, lecz wyraźnie naciągany uśmiech.

Niezapominajka || Kakashi x OCWhere stories live. Discover now