4.

110 5 22
                                    

Tina zapukała do drzwi pokoju Britty, jednak nikt jej nie odpowiedział. Gdy nacisnęła klamkę, drzwi okazały się zamknięte. Wiedźma co prawda szanowała zazwyczaj prywatność innych, ale w tym wypadku nie zamierzała. Skoro dziewczyna raz próbowała się zabić, to teraz mogła zrobić to samo. Diablica użyła niewielkiego zaklęcia i zamek ustąpił. 

- Britta, porozmawiasz ze mną? - diablica weszła do pokoju - Jestem Tina i tak możesz mi mówić.

- Odejdź! Ty nie istniejesz! Jesteś tylko zwidem! - Britta siedziała skulona na łóżku, przyciągając kolana do piersi. 

- Nie jestem i dobrze o tym wiesz. - Tina weszła głębiej do pokoju - Spójrz na mnie, proszę.

Britta uniosła głowę i pociągnęła nosem, patrząc na nieznaną jej kobietę. Wiedźma spojrzała w jej zaczerwienione, zapłakane oczy. Spojrzenie dziewczyny było dzikie i wystraszone, takie jakie Tina nieraz widywała u zwierząt, nad którymi się znęcano.

- Pani nie może istnieć. Ludzie nie mają skrzydeł i rogów. - Te słowa szatynki zdumiały Tinę. Britta potrafiła ją przejrzeć pomimo osłon.

- Ludzie nie - Tina uśmiechnęła się ciepło i usiadła obok dziewczyny - Ale istoty magiczne, takie jak ja i ty, mogą je mieć.

- Nie jestem istotą magiczną. Jestem wariatką. Wszyscy mi tak mówili - rodzina, nauczyciele, koledzy... Widzę to, co nie istnieje.

- To nie tak skarbie. Ej, popatrz ma mnie - diablica uniosła delikatnie głowę Britty - Jesteś magiczna, a dokładniej jesteś wiedźmą tak jak ja. I to bardzo silną, skoro potrafiłaś przejrzeć moje osłony. Tylko miałaś nieszczęście urodzić się w ludzkiej rodzinie. To jak? Porozmawiamy? 

- Mhm. I naprawdę magia istnieje? I to co widziałam, jest prawdą? Te wszystkie duchy, upiory, zwierzoludzie i tak dalej?

- Jak najbardziej - Tina pogłaskała ją po głowie, przy okazji przesyłając jej uspokajające fluidy magii - Tylko widzisz, tacy jak my, od dawna ukrywają swoje istnienie przed śmiertelnikami. Przed wiekami, nim nastało chrześcijaństwo, dawni bogowie i wszelkiego rodzaju magiczne istoty kroczyły pośród ludzi, często nawiązując z nimi bliższe kontakty. Ale potem wszystko zmieniło się na naszą niekorzyść.

- Co takiego się stało?

- Nastało chrześcijaństwo i postanowiło zmonopolizować świat, co nie do końca się udało. Niemniej, na początku jego istnienia, nie było jeszcze tak najgorzej dla naszego ludu. Aniołowie skupiali się głównie na walkach przeciwko demonom i innym piekielnikom. Prawdziwe ciemne wieki dla nadnaturalnych zaczęły się wraz z powołaniem Inkwizycji. Od tego momentu przedstawiciele Kościoła zaczęli polowanie na wszystkie istoty, które nie mieściły się w ich światopoglądzie. Nimfy, elfy, wiedźmy, wilkołaki, syreny, wampiry... Każda istota, która nie była aniołem, była dla Inkwizycji złem wcielonym, które należało zniszczyć na chwałę Boga. Wtedy też nadnaturalne ludy zaczęły ukrywać swoje istnienie.

- W jaki sposób?

- Większość dużych miast na całym świecie ma swoje alternatywne, magiczne odpowiedniki zamieszkiwane przez takich jak my. Dostęp do nich jest zabezpieczony i nikt, kto nie włada magią, nie ma do nich dostępu. 

- A anioły? Czy one też nie mogą tam wejść? Skoro są przeciwnikami takich istot...

- Tak było kiedyś. Teraz zarówno anioły, jak i diabły stawiają na porozumienie z nadnaturalnym ludem. Oczywiście są i tacy pośród nich, którzy najchętniej zniszczyli by ogniem z niebios całe magiczne plemię. Ale ograniczają ich pakty i konwencje podpisane pomiędzy trzema systemami. Hm, chyba na razie wystarczy ci taki zarys historii nadnaturalnych. Za dużo informacji może ci namieszać w głowie. Z czasem dowiesz się wszystkiego.

- Proszę pani, ale jak to jest możliwe, że moi rodzice i siostry są normalni, a ja jestem wiedźmą?

- Ty też jesteś normalna, moje dziecko, tylko inna, oryginalna. Wiesz co to jest atawizm?

- Dziedziczenie cech odległych przodków? - Britta zmarszczyła czoło.

- Dokładnie. I w tym wypadku nie chodzi tylko o kolor włosów po praprababce. Również magia może być dziedziczona po odległych przodkach. Najwidoczniej ktoś z twoich antenatów był istotą nadnaturalną, ale jego magia nie odezwała się w kolejnych pokoleniach aż trafiło na ciebie. Ze mną było podobnie.

- Naprawdę?

- Mhm. Moja prapraprababka wywodziła się ze znanego rodu uzdrowicieli, ale urodziła się bez mocy. Gdy dorosła, poślubiła zwyczajnego człowieka i doczekała się dzieci, wnuków i tak dalej. Jej potomkowie byli utalentowani w dziedzinie medycyny, choć magią nie władali. Aż urodziłam się ja, córka śmiertelnika i diablicy. Władająca magią, rozumiejąca mowę zwierząt... Tylko w przeciwieństwie do ciebie, ja miałam szczęście i po śmierci matki zaopiekowała się mną moja diabelska rodzina, dzięki czemu mogłam szkolić się w tym, co było mi od urodzenia przeznaczone. 

- Czyli dla mnie już za późno na naukę?

- Nie, nie jest za późno. Tylko będzie ci trudniej, bo zazwyczaj nadnaturalne dzieciaki zaczynają się szkolić od najmłodszych lat. Przez jakiś czas będę tu mieszkać, więc jeśli chcesz, mogę zostać twoją nauczycielkę i nauczę cię chociaż podstaw. A jak już poznamy, jakim typem magii dokładnie władasz, to poszukam kogoś, kto przejmie twoje dalsze szkolenie.

- Brzmi jak dobry plan - Britta po raz pierwszy od początku ich rozmowy uśmiechnęła się nieśmiało - Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam kim jestem. Może wtedy nie musiałabym łykać tych wszystkich tabletek.

- Leczyli cię psychiatrycznie? Cóż, tak bywa, gdy śmiertelnicy zderzą się z czymś, czego nie mogą pojąć. Zazwyczaj magiczna społeczność stara się wyłapywać takie dzieciaki jak ty, ale nie zawsze się to udaje. Pochodzisz z Jerusalem, tak? Angelus tak powiedział.

- Zgadza się. Taka mała, zapyziała mieścina w Arizonie. Trzy ulice na krzyż i kościół w samym centrum. 

- Pewnie społeczność jest tam mocno konserwatywna i religijna? - Tina ze zrozumieniem pokiwała głową - Z reguły takie miejsca są omijane szerokim łukiem przez magicznych. Łatwiej jest w dużych miastach, bo nasi mogą wtopić się w tłum. Pewnie nieraz widywałaś takie osoby podczas swojej ucieczki, skoro potrafisz dostrzec prawdziwą naturę danej istoty.

- Żeby pani wiedziała. Myślałam, że całkiem już oszalałam. Kelnerka w kawiarni, kierowca autobusu, policjant na ulicy... i wielu innych. Zamiast ludzi widziałam potwory, nienaturalne kreatury z rogami, ogonami, skrzydłami, pokryte sierścią... Chciałam ze sobą skończyć, uwolnić się od tych koszmarnych wizji...

- Ale na szczęście Angelus cię znalazł w samą porę i uratował. Wierz mi moje dziecko, że w przyszłości, gdy już opanujesz swoją moc, możesz stać się prawdziwym skarbem dla nadnaturalnej społeczności. A i bycie wiedźmą ma swoje bonusy, szczególnie jeśli zdecydujesz się zamieszkać w alternatywnym mieście. Ale o tym opowiem ci później. Na razie przeproś się z prysznicem młoda - zaśmiała się Tina - Bo dawno chyba się z nim nie widziałaś, co?

- W sumie ma pani rację... A to? - dziewczyna pokazała swoje nadgarstki z bandażami.

- Coś na to poradzimy - Tina zdjęła jej opatrunki i dotknęła zabliźniających się ran. Magia wiedźmy zaczęła działać i jej aura otoczyła ręce dziewczyny.

- WOW!! Ja też będę umiała takie rzeczy? - Britta ożywiła się, gdy zobaczyła jak jej rany znikają bez śladu.

- Zobaczymy. Każda wiedźma jest inna i wyjątkowa. Jak już dojdziesz do siebie i wszystko sobie uporządkujesz, zbadamy dokładnie twoje moce i się dowiemy, co jest twoją specjalizacją. No, zmykaj do łazienki. Niedługo ma być obiad.

Nowe życie: historia rezydentkiWhere stories live. Discover now