60.

45 3 22
                                    

Nadszedł dzień powrotu Sonyi i Theodory do Szwajcarii. Dziewczyny pożegnały się z przybraną rodziną lisicy, a Tina w towarzystwie Silvera odwiozła je na dworzec. Wiedźma uznała, że lot może źle wpłynąć na stan zdrowia Sonyi, zatem ich miejsca w samolocie zajęła para wynajętych przez nią podmieńców. Dziewczyny miały więc wrócić do domu piekielną koleją międzywymiarową.

- Kotuś, trzymaj się blisko mnie. Tamten koleś wygląda mi na złodzieja. - Mruknęła Theodora do Sonyi, gdy wysiadały z samochodu. 

- Piękne damy nie powinny same dźwigać takich ciężarów. Chętnie pomogę. - Niebieskowłosy młodzieniec zjawił się przy samochodzie, gdy Theo wyjmowała walizkę.

- Spieprzaj koleś. Wyglądam ci na naiwniaczkę? - Warknęła lisica, zaciskając pięści.

- Theo, weź się uspokój. - Silver parsknął śmiechem. - Feminizm czy wszedł za mocno? Cześć, Piro.

- Dobry, szefie.

- Hę? Szefie? Braciszku, czyżbyś w tajemnicy był szefem jakiegoś gangu?

- Jak już, to raczej chłopakiem szefowej. - Zaśmiała się Tina. - Ten twój "złodziej" to mój chowaniec. Piro zapewni wam eskortę aż do Genewy.

- Myślisz, że moja rodzina znowu może próbować coś zrobić? 

- Wątpię. Aż tak głupie to chyba nie są. Wyrok wydany na Mildę jest bardzo wymownym ostrzeżeniem. Raczej żadna z twoich krewnych nie chciałaby utracić swojej magii, nawet częściowo. Poza tym pamiętaj, że rzuciłam klątwę na ród Mägi. Jeśli w jakikolwiek sposób ci zaszkodzą, wszystko wróci do nich z trzykrotną mocą. Niemniej, wolę dmuchać na zimne. No dobrze, chodźmy już, bo jeszcze pociąg odjedzie bez was.

Dziewczynom opadły szczęki na widok wagonu, w jakim miały podróżować. Cały był do ich wyłącznej dyspozycji i w zasadzie przypominał mini-apartament na kółkach. Wyposażony był nawet w małą lodówkę i barek. 

- Zgodnie z planem, dojedziecie do Genewy za 20 godzin. - Tina wydawała polecenia swojemu chowańcami. - Na dworcu będzie czekać na was przedstawicielka tamtejszego sabatu wiedźm płodności, żeby zabrać dziewczyny do ich siedziby. Dopilnujesz, żeby dojechały tam bezpiecznie. Po zakończeniu zadania zadzwonisz i zdasz mi raport. Potem, zgodnie z umową, masz dwa tygodnie urlopu i możesz robić, co chcesz. Oczywiście bez przesady. Żebym nie musiała cię wyciągać z więzienia czy coś.

- No co też szefowa, przecież mnie pani zna. - Piro wyszczerzył się w uśmiechu.

- Właśnie dlatego to mówię.- Prychnęła Tina. - Gdyby podczas podróży coś się działo, masz mnie wezwać.

- Jasne, szefowo.

- Dziesięć minut do odjazdu pociągu!! - Rozległ się peronie okrzyk konduktora.

- Skarbie, musimy się zbierać. - Odezwał się Silver. - Odzywaj się czasem, przebiegła lisico. Maila napisz czy sms-a. I liczę na zaproszenie na wasz ślub.

- I wzajemnie, braciszku. - Theo uściskała brata.

- Sonyu, dbaj o siebie i dziecko. A jakby Theodora cię za bardzo wkurzała, to daj mi znać. Chętnie sprzedam ci trochę żenujących ploteczek z jej nastoletnich lat. - Ożywieniec z uśmiechem puścił oczko młodej wiedźmie.

- Jasne. - Zaśmiała się Sonya. 

- Ej! Słyszałam to. - Prychnęła lisica. - Ty uważaj, żebym ja twojej dziewczynie nie opowiedziała jakichś ploteczek.

- Jak dzieci. - Prychnęła Tina. - Sonyu, uważaj na siebie. I pamiętaj, że w każdej chwili możesz zwrócić się do mnie o pomoc. Theodoro, opiekuj się nią i dzieckiem.

- A ty Silverem. Dzięki za wszystko i przepraszam, że na początku byłam taka oschła wobec ciebie.

- Nie przejmuj się tym. W końcu nie znałaś mnie i martwiłaś o brata. 

Gwizd lokomotywy, który właśnie się rozległ, był sygnałem, że pociąg za chwilę ruszy. Tina i Silver pośpiesznie opuścili wagon. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, pociąg ruszył. Para obserwowała jak skład powoli wytacza się ze stacji. Dopiero gdy całkiem zniknął w oddali, skierowali się do wyjścia.

- To co teraz? Wracamy czy może spędzimy miło czas tylko we dwoje? - Wymruczał do ucha Tiny Silver, obejmując ją w pasie.

- Mmm, brzmi kusząco. A przez miły czas we dwoje rozumiesz przejażdżkę po mieście, obiad w restauracji czy wynajęcie pokoju na godziny i... - W tym momencie zadzwonił telefona wiedźmy. Tina westchnęła ciężko i odebrała. - No co tam, Roch? Roch, wszystko w porządku? - Diablica zaniepokoiła się, gdy ze strony swojego podopiecznego nie uzyskała żadnej odpowiedzi, tylko niezrozumiały bełkot. Zupełnie jakby młoda hybryda zapomniała o istnieniu samogłosek. A potem nagle się rozłączył.

- Coś się stało? Twój uczeń znowu wpakował się w jakieś kłopoty?

- Nie mam pojęcia, bo nic sensownego nie usłyszałam. Tylko jakieś pijackie gulgotanie. Wybacz kochanie, ale nastąpiła zmiana planów. Odwiozę cię, a potem...

- Bez sensu, żebyś dwa razy robiła tę samą trasę. - Przerwał  jej Silver. - Jedziemy do niego razem.

Biorąc pod uwagę zamiłowanie Tiny do nadmiernej prędkości, para błyskawicznie dotarła pod kamienicę, gdzie Fun wynajmował mieszkanie. Wejście na klatkę schodową nie stanowiło problemu, bo drzwi były otwarte. Gorzej było z wejściem do mieszkania Rocha. Pomimo wielokrotnego dzwonienia, a nawet dobijania się, wspartego sporą ilością przekleństw, Fun nie dawał znaku życia.

- Tinuś, masz jakąś spinkę albo pilnik?

- Zaraz sprawdzę. - Wiedźma zaczęła przeszukiwać torebkę, by w końcu wyjąć z niej kilka wsuwek. - Po co ci to?

- Zobaczysz. - Ożywieniec puścił jej oczko. Diablica mogła zobaczyć jak jedna wsuwka lewituje i trafia do zamka. Chwila manewrowania i drzwi do mieszkania Rocha stanęły przed nimi otworem.

- Voilà. Dostanę buziaka w nagrodę?

- Nie będę pytać, skąd masz takie umiejętności. - Tina ze śmiechem pocałowała swojego chłopaka. - Poza tym mogłam użyć magii, wiesz?

Para weszła do mieszkania. Od samego progu uderzył ich odór niemytych naczyń, papierosów i alkoholu. Rocha znaleźli śpiącego w łożku, przytulonego do kompletnie rozładowanego telefonu. Wokół walały się puste butelki i zgniecione pety.

- Nie wygląda to za dobrze. - Mruknął Silver, podczas gdy jego partnerka w milczeniu uderzała głową o ścianę. - Kotuś, przestań dewastować elementy konstrukcji. Lepiej pomóż mi poszukać jakiejś walizki i spakować rzeczy twojego ucznia.

- Hm? Co zamierzasz?

- Nie wiem, co się wydarzyło, że doprowadził się do takiego stanu, ale musiało to być coś naprawdę mocnego. Dla jego własnego dobra, lepiej żebyśmy go zabrali do domu Angelusa. Jak wytrzeźwieje, to z nim pogadasz. I dasz opierdol. Może zmądrzeje.

- Płonna nadzieja. - Mruknęła pod nosem Tina, ale zgodnie z sugestią zaczęła pakować rzeczy Rocha, który chrapał w najlepsze, jeszcze nieświadomy, co go czeka po przebudzeniu.

Nowe życie: historia rezydentkiWhere stories live. Discover now